eOstroleka.pl
Ostrołęka, O TYM SIĘ MÓWI

Sądowy proces prezydenta Ostrołęki Łukasza Kulika. Jest już termin wydania wyroku

REKLAMA
zdjecie 480
REKLAMA

W Sądzie Okręgowym w Ostrołęce trzyosobowy skład orzekający ponownie zebrał się na rozprawie apelacyjnej prezydenta Ostrołęki Łukasza Kulika. Wyrok zostanie wydany 21 grudnia.

Wyrok w 1. instancji: 20 tys. zł grzywny. Obie strony chcą zmiany wyroku

Sprawa prezydenta Ostrołęki Łukasza Kulika (zgadza się na podanie danych - przyp. red.) toczy się już od ponad dwóch lat, najpierw w formie prokuratorskiego śledztwa, później procesu sądowego. Prokuratura zarzucała Łukaszowi Kulikowi popełnienie przestępstw związanych z nieprawidłowościami przy organizacji przetargów. Sąd Rejonowy, wyrokiem z 16 grudnia 2021 r., uznał Łukasza Kulika winnego i wymierzył mu karę grzywny w wysokości 200 stawek dziennych (1 stawka dzienna wynosi 100 zł) co daje łącznie kwotę 20 000 zł, a do tego koszty sądowe w wysokości 2 100 zł.

Sąd uznał, że Łukasz Kulik jest winny złożenia fałszywego oświadczenia, w którym podał, że nie podlega wyłączeniu w postępowaniu o udzielenie zamówienia publicznego - czyli czynu z artykułu 233 Kodeksu karnego. O winie zdecydowało m.in. pełnomocnictwo, jakiego Łukasz Kulik udzielił przedsiębiorcy Markowi T., jak również umowa zlecenie, którą z nim zawarł.

Sąd pierwszej instancji, analizując sprawę, uznał, że umowa zlecenie, którą prezydent Ostrołęki zawarł z przedsiębiorcą budowlanym Markiem T., w połączeniu z rozległym pełnomocnictwem, które prezydent udzielił wspomnianemu przedsiębiorcy, a także fakt, że Marek T. często bywał w gabinecie prezydenta Ostrołęki, "gdzie nie był traktowany jak zwykły interesant", powinna spowodować wykluczenie się prezydenta z postępowania o udzielenie zamówienia publicznego. Wszak Marek T. w przetargach startował, a nawet je wygrywał, co mogło wzbudzić wątpliwości co do bezstronności.

Apelację od wyroku złożyli obrońcy prezydenta Ostrołęki (włodarz miasta uważa, że jest niewinny), jak również prokuratura, która domagała się wyższej kary.

Podczas pierwszej rozprawy apelacyjnej, 1 września 2022 r., zdecydowano się na uzupełnienie materiału dowodowego o aktualną kartę karną i wywiad środowiskowy dotyczący oskarżonego. 22 listopada sąd ponownie zebrał się w sprawie prezydenta Ostrołęki. Ale wówczas do sądu nie dotarł adwokat prezydenta Ostrołęki, z powodu nagłego przypadku zdrowotnego. Sprawę odroczono więc do 14 grudnia. Tego dnia sąd zebrał się ponownie.

Trzecie podejście do rozprawy apelacyjnej. Tym razem udane

14 grudnia w samo południe prezydent Ostrołęki ponownie stawił się w sądzie. Tym razem nie było już przeszkód do procedowania sprawy. Sędzia Ryszard Warda na początku rozprawy zreferował sprawę: odczytał treść aktu oskarżenia oraz szczegóły wyroku pierwszej instancji, jak również szczegóły apelacji obrońców prezydenta oraz oskarżyciela publicznego.

"Akt oskarżenia to jest taka pomarańcza..."

Następnie głos zabrali obrońcy oskarżonego. Mecenas Bartosz Tiutiunik starał się dowieść, że sąd pierwszej instancji wyszedł w wyroku poza granice aktu oskarżenia, skazując Łukasza Kulika za inaczej przypisany czyn, niż oskarżał prokurator.

- Mówiąc o procesie karnym i o akcie oskarżenia: akt oskarżenia to jest taka pomarańcza. Sąd ją dostaje, czyny opisane w akcie oskarżenia to elementy skórki. Rolą sądu orzekającego jest zajrzeć do środka, czyli zweryfikować materiał dowodowy i ustalić, czy to co jest na zewnątrz, czyli w akcie oskarżenia, ma odzwierciedlenie w materiale dowodowym, czy nie. Jeżeli tę skórkę będzie się odrywać i na koniec nie zostaje nic, oskarżony powinien zostać uniewinniony - mówił Tiutiunik. - Sąd pierwszej instancji tę skórkę, gdzie rzeczy są oczywiste, odrywa i odrzuca. To kwestia pana T. czy rzekomej szkody. Ale w zakresie, w którym postanowił skazać oskarżonego, to wziął skórkę z innej pomarańczy i ją dokleił do tej, która stała się wyrokiem.

"Każdy obywatel, niezależnie kim jest, ma prawo oczekiwać, że państwo będzie go traktować fair. Zwłasza, kiedy występuje w charakterze oskarżonego, a po drugiej strony jest uosobienie siły majestatu tego państwa w postaci prokuratury (...) Ma prawo oczekiwać, że jeżeli będzie o coś oskarżony i dostanie ten dokument, to ma się bronić przed tym, o co został oskarżony, a nie przed czymś innym, co ewentualnie po drodze sądowi może się nie spodobać" - wskazywał łódzki adwokat.

Tiutiunik dodał, że oskarżony nie zawierał umowy zlecenia i nie udzielał pełnomocnictwa Markowi T. jako "osoba fizyczna Kulik", tylko w imieniu Urzędu Miasta sprawując określoną funkcję. - Prokurator nie udowodnił realizacji znamion czynów zabronionych, o które oskarżał oskarżonego - wskazał adwokat.

Tiutiunik zaznaczył, że prokurator popełnił błąd konstrukcyjny w akcie oskarżenia, tylko "tak go naprawiać nie można". - Nie można twierdzić, że to jest jedno oświadczenie i coś jest jego elementem (...) To jest prawo karne, są określone elementy, wszystko ma swoją wagę. Gdzie w czynie przypisanym jest element w postaci fałszywego oświadczenia? Nie ma - powiedział. Stwierdził, że czyn, za który skazany został Łukasz Kulik, został zapomniany przez prokuratora, a sąd go przypisał.

- Nie powinno być tak, że z wyroku mamy się domyślać, na czym polega przestępstwo - podkreślił adwokat. Zwracał też uwagę, że prokuratura nie udowodniła szkody, jaka miałaby tu zaistnieć. Mówił też, że nawet jak firma Marka T. wygrywała przetargi organizowane przez Miasto Ostrołęka, to oferowała cenę niższą niż chciało na inwestycję przeznaczyć miasto, co świadczyć ma o braku możliwości jakiejkolwiek zmowy.

Zażyłość z Markiem T.? "Wydaje mi się, że wręcz przeciwnie"

Drugi z obrońców Łukasza Kulika, mecenas Przemysław Kowalski w swojej przemowie powiedział, że sąd pierwszej instancji nie zwrócił uwagi na możliwą zmianę kwalifikacji prawnej czynu. - Jeżeli chodzi o pierwotnie przypisany czyn, a ten ujęty w wyroku, nie ma tu kwestii tożsamych - zaznaczył, powołując się na prawo do obrony, które nie może być naruszane.

Porównał też ilość pełnomocnictw udzielanych przez prezydentów Kotowskiego i Kulika, wskazując, że ustalenia dotyczące rozległości pełnomocnictwa udzielonego Markowi T. były oparte na zeznaniach jednego ze świadków, a nie dokumentach.

- Pozwoliłem sobie zrobić takie małe zestawienie, ile rocznie pełnomocnictw udzielał i prezydent Kotowski i prezydent Kulik. W samym roku 2019 pan prezydent Kulik udzielił 184 upoważnień i 57 pełnomocnictw. Sąd Rejonowy nie widzi tych pełnomocnictw, a mimo to uznaje, że było to najszersze pełnomocnictwo. Z tym nie można się zgodzić. Sąd czyni takie ustalenia na podstawie zeznań świadka, pani K., która ani nie była do tego umocowana, ani nie zajmowała się tym w Urzędzie Miasta. W mojej ocenie, sąd musiałby zażądać dokumentów i na ich podstawie czynić ustalenia. Tu nic takiego nie miało miejsca - wskazywał adwokat Kowalski.

Kowalski wskazał, że oskarżony prezydent Łukasz Kulik korzystał z pomocy biura prawnego w tej sprawie, a odnosząc się do rzekomej znajomości z Markiem T. zwrócił uwagę, że prezydent sam złożył zawiadomienie do prokuratury, po czym T. został prawomocnie skazany, jak również za kadencji prezydenta Kulika miasto wygrało z małżeństwem T. sprawę przed Sądem Najwyższym.

- Czy to świadczy o jakiejś zażyłości? Wydaje mi się, że wręcz przeciwnie - zaznaczył Przemysław Kowalski.

Relacje "więcej niż poprawne"

Prokurator Dariusz Błażejczyk przedstawił powody wniesienia apelacji. W jego ocenie, pominięto istotne okoliczności w postępowaniu, m.in. zeznania jednej z miejskich radnych, publikacje lokalnych mediów czy protokół z posiedzenia komisji technicznej rady miasta. Na tej podstawie oskarżyciel wskazał, że prezydent Kulik posiadał wiedzę o uprzedniej karalności Marka T.

Łomżyński prokurator stwierdził, że dopuszczenie do przetargu osoby podlegającej wykluczeniu wyrządziło szkodę w interesie społecznym, jako odbiór, jak i w interesie prywatnym innych uczestników postępowania przetargowego, albowiem uniemożliwiło im ewentualnie wygranie tego przetargu, z kolei w sferze publiczno-prawnej doprowadziło do utraty autorytetu organu samorządowego i do zaistnienia w obrocie prawnym fałszywych dokumentów.

Oskarżyciel stwierdził, że sąd pierwszej instancji, odmawiając w znacznej części wiarygodności zeznań Marka T., dokonał błędnej oceny. - Były one konsekwentne i spójne z dowodami w sprawie. Sąd uznał, że relacja Marka T. w zakresie wiedzy prezydenta o uprzedniej karalności wynikała "z chęci nieokreślonej zemsty i odegrania się na oskarżonym, z którym Marek T. jest w ścisłym konflikcie". Na etapie postępowania sądowego strony były w konflikcie, jednak przed okresem przetargowym i w trakcie przetargu relacje stron były poprawne, można powiedzieć, że więcej niż poprawne. Świadczy o tym taka okoliczność, że kiedy pan prezydent był jeszcze radnym, korzystał z pomocy, porad Marka T., a po tym jak został prezydentem, po wygranych wyborach, zaproponował Markowi T. pracę. Ta relacja jest logiczna, spójna i znajduje potwierdzenie w materiale dowodowym - mówił Błażejczyk.

Prokurator powoływał się także na zeznania jednej z radnych, która zeznała w sprawie, że kwestie wątpliwej reputacji Marka T. podnoszone były przez radnych bezpośrednio po udzieleniu mu pełnomocnictwa. - Uprzednia karalność Marka T. była przedmiotem rozważań i była podnoszona na posiedzeniach komisji rady miasta, na których był pan prezydent (...) Te relacje do oskarżonego dotarły i chcąc ratować reputację współpraca w zakresie objętym zleceniem ustała - mówił Dariusz Błażejczyk.

Łukasz Kulik: W sprawie jest bardzo dużo absurdów

Prezydent Łukasz Kulik zabrał głos, wnosząc o uniewinnienie, stwierdzając, że zmieniono kwalifikację jego czynu i pozbawiono go tym samym prawa do obrony.

- W całej sprawie jest bardzo dużo absurdów - powiedział Kulik.

Prezydent Ostrołęki odniósł się do rzekomej relacji z Markiem T. Złożył jasną deklarację.

Chciałem powiedzieć, że żadnej relacji nie było. Z panem T. nie pracowałem, nie brałem od niego pieniędzy, moja żona tam nie pracowała, nikt z mojej rodziny tam nie pracował. Na wczasy z nim nie jeżdżę, wódki nie piję, nie spotykam się towarzysko. Więc o jakiej relacji mówimy? Tam nie ma żadnej relacji i nie było nigdy żadnej relacji.

- Zostałem wybrany na prezydenta, jestem urzędnikiem i wszystkich mam traktować tak samo. Nieważne, z której opcji politycznej są, co chyba widać - powiedział Kulik.

W pewnym momencie Łukasz Kulik zwrócił się do prokuratora, kierując uwagę na wątek tego, że Marek T. miałby stwierdzić, że "jest współpracownikiem jakichś służb". - Pan prokurator nie robił analizy? Dalej nie poszedł ten wątek. Może trzeba zapytać, może się okaże, że to jakaś prowokacja. Trzeba racjonalnie do tego podejść, panie prokuratorze - mówił, za co został upomniany, że ma zwracać się do sądu, a nie do prokuratora.

- Druga kwestia, to formułowanie zarzutu na podstawie zeznań świadków. Zeznania świadków, to były twierdzenia ocenne trzech osób, które zostały przeze mnie zwolnione z pracy w Urzędzie Miasta. Te osoby, na przykład pani K., która siedziała piętro niżej, opowiadała, co jej się wydawało, że było relacją ze spotkań moich rzekomo z panem T. u mnie w gabinecie. Pani K. tam nie było - wskazywał Łukasz Kulik. - Zaproszono kolejnego urzędnika, który został zwolniony i tak samo pytano: a jak wyglądała ta relacja? A skąd on miał to wiedzieć? - kontynuował.

Odnosząc się do kwestii połączeń telefonicznych z Markiem T., Kulik zaznaczył, że opinia w tej sprawie jest niejasna, gdyż chodziło o "próby inicjowania połączeń". - To znaczy, że pan T. na swoim telefonie wybierał mój numer. A ktoś sprawdzał, ile razy się dodzwonił? - pytał, wskazując, że ustalenia poczynione w śledztwie to "nadinterpretacja i nadużycie".

Kolejna kwestia, jak mówił prezydent, dotyczy "rzekomej wiedzy środowiska ostrołęckiego o karalności Marka T.".

- Tu nie trzeba udowadniać. Doniesienie do prokuratury złożył były prezydent, który 12 lat rządził miastem i wiedział najwięcej o wszystkim. W tym doniesieniu jest napisane, to kolejna abstrakcyjna rzecz, że pan T. prowadził agencję towarzyską, w której ja mogłem przebywać. Po pierwsze, to ja chyba za młody jestem, żeby w latach, w których on prowadził... Ja nie wiedziałem w ogóle, że on prowadził - stwierdził Kulik.

Jak dodał, sytuacja w kwestii pełnomocnictwa była nadzwyczajna, bo gdy został prezydentem to nie było żadnych pełnomocnictw, wszystko zostało zniszczone, a elektroniczne wzory pousuwane z komputerów. - W Urzędzie nie było nic - stwierdził, dodając, że pełnomocnictwa wystawiał, żeby "Urząd działał jak Urząd". Dodał, że T. nie miał dostępu do tajnej wiedzy.

- Nie udowodniono w żaden sposób mojej winy, ale mam wrażenie, że muszę tłumaczyć się ze swojej niewinności - zakończył.

Wyrok 21 grudnia 2022 r. o godz. 12:30

Obrońcy Łukasza Kulika wnieśli o uniewinnienie prezydenta. Z kolei prokurator wniósł o karę 1 roku pozbawienia wolności w zawieszeniu na 3 lata, obowiązek informowania o okresie próby co 6 miesięcy i utrzymanie wyroku w pozostalym zakresie.

Z uwagi na zawiłość sprawy, sąd odroczył wydanie wyroku do 21 grudnia.

Wasze opinie

STOP HEJT. Twoje zdanie jest ważne, ale nie może ranić innych.
Zastanów się, zanim dodasz komentarz
Brak możliwości komentowania artykułu po trzech dniach od daty publikacji.
Komentarze po 7 dniach są czyszczone.
Kalendarz imprez
listopad 2024
PnWtŚrCzPtSoNd
 28  29  30  31  1 dk2 dk3
dk4 dk5 dk6 dk7 dk8 dk9 dk10
dk11 dk12 dk13 dk14 dk15 dk16 dk17
dk18 dk19 dk20 dk21 dk22 dk23 dk24
dk25 dk26 dk27 dk28 dk29 dk30  1
×