Przy ulicy Stańskiego w Ostrołęce funkcjonuje niebezpieczne gruzowisko. Wszczęto kontrolę, jednak wygląda na to, że na przestrzeni ostatnich miesięcy zmieniło się niewiele. O interwencję w tej sprawie poprosili nas mieszkańcy okolicznych bloków i domów.
W sierpniu od naszych Czytelników otrzymaliśmy sygnały o niebezpiecznym gruzowisku znajdującym się w rejonie ulicy Stańskiego w Ostrołęce. Miejsce, gdzie składowana jest duża ilość gruzu i odpadów budowlanych nie jest w żaden sposób ogrodzone i stwarza zagrożenie dla chodzących w pobliżu dzieci z okolicznych bloków. W sierpniu, gdy mieszkańcy prosili nas o interwencję znaleźć można tu było m.in. dużych rozmiarów stalowe pręty, szkło, gruz betonowy.
O wyjaśnienie tej sytuacji i informacje w sprawie uprzątnięcia gruzowiska zwróciliśmy się do ratusza. Odpowiedź otrzymaliśmy po upływie dwóch miesięcy. Sprawę wyjaśnia Jacek Mieczkowski, dyrektor Wydziału Gospodarki Komunalnej i Ochrony Środowiska:
Urząd Miasta Ostrołęki przeprowadził postępowanie wyjaśniające w sprawie powstałego gruzowiska przy ul. Stańskiego w Ostrołęce. Ustalono, że odpady gruzu betonowego i ceglanego oraz składowana ziemia gromadzone są na prywatnej działce, będącej własnością inwestora nowo budowanego budynku wielorodzinnego. Wytworzone zostały w wyniku prowadzonych prac budowlanych. Zostaną one zagospodarowane do wyrównana terenu wokół nowo wybudowanego bloku oraz do odtworzenia warstwy biologicznie czynnej pod tereny zieleni. W czasie dokonywania wizji w terenie inwestor zobowiązał się do ogrodzenia działki lub objęcia jej monitoringiem w celu zabezpieczenia przed wstępem osób postronnych i niekontrolowanym nawożeniem odpadów.
Co zmieniło się po dwóch miesiącach?
Sprawdziliśmy dziś, tj. 19 października, jak teren wygląda obecnie, po wykonanej przez ratusz kontroli. Gruzowisko jak było, tak jest nadal. Odpady budowlane wyglądają na posegregowane, ułożone zostały w pryzmy, jednak teren nadal nie został ogrodzony.
Czy ratusz będzie podejmował w tej kwestii dalsze kroki? W imieniu mieszkańców będziemy pytać dalej…