eOstroleka.pl
Ostrołęka,

W co gra poseł Kania? „Jeżeli przedstawia takie rewelacje, powinien mieć mocne dowody”

REKLAMA
zdjecie 480
fot. eOstroleka.plfot. eOstroleka.pl
REKLAMA

Jedna z podopiecznych ostrołęckiego Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie była dotychczas znana w kilku urzędach i redakcjach. Poznali ją również policjanci oraz prokuratura. W miniony piątek, pewnie nieświadomie, stała się bohaterką rzekomego skandalu. Dzięki posłowi Platformy Obywatelskiej Andrzejowi Kani...

Hmm, hmm, usługi seksualne

Podczas piątkowej audycji w Radiu Oko poseł Kania zapytany przez dziennikarkę o to, z jakimi problemami przychodzą do niego ludzie, powiedział m.in.: Jedna z osób, które przyszły, skarżyła się na to, że, że po prostu, że za jakieś tam, bym powiedział, no takie, hmm, hmm, usługi seksualne, dostała pracę i praktycznie, kiedy nie spełniła tej swojej obietnicy, to po prostu z tej pracy ją wyrzucono. No, no dziwne sprawy, ale najdziwniejsze jest to, że, że tak naprawdę dotyczy to jednego z najwyższych urzędników w Urzędzie Miasta.

Wypowiedź posła natychmiast podchwycił portal moja-ostrołęka.pl, którego jednym z redaktorów jest Maciej Kleczkowski, radny PO, a prywatnie szwagier posła Kani. Tam było już o wiele bardziej sensacyjnie. W tytule tekstu pytano wprost o „seksaferę w ratuszu”. Oczywiście z nikim z Urzędu Miasta redaktorzy portalu się nie skontaktowali...

Wykolejony bydlak

Kim jest osoba, która parlamentarzyście Platformy tę „sensacyjną” informację przekazała? Ostrołęczankę, podopieczną MOPR, dobrze znają w kilku urzędach. Od ponad pół roku dość regularnie je odwiedza i zasypuje niezliczonymi pismami. Warto przytoczyć, jak określa w nich niektórych urzędników: gnój, kretyn, idiota, debil, wykolejony bydlak, lafirynda, żywa reklama zakładu pogrzebowego, kostucha, przykurczony kurdupel. To przykłady pierwsze z brzegu.

Skąd u kobiety taka agresja i niewybredny język?
- Prawdopodobnie czynnikiem, który wywołał lawinę działań tej pani, było pytanie skierowane przez pracownika socjalnego o jej stan zdrowia, a także odmowa przyznania jej zasiłku celowego na zakup mebli i sprzętu - mówi jeden z pracowników UM.  

Należy też wspomnieć, że ostrołęczanka rzeczywiście starała się o pomoc w znalezieniu pracy i otrzymała ją w ramach prac interwencyjnych. Ale po pewnym czasie, na własne życzenie, zrezygnowała z niej.

W każdym razie, od lutego 2011 skargi składane przez kobietę posypały się jedna za drugą. Najpierw na pracowników MOPR, a później na pracowników Urzędu Miasta.

- Pojawił się przypadek pomówień o różne rzekome nieprawidłowości kilkorga pracowników zarówno Urzędu Miasta oraz MOPR przez podopieczną tego ośrodka. Po przeprowadzeniu postępowania wyjaśniającego, nie zostały one w żaden sposób potwierdzone - mówi Wojciech Dorobiński, rzecznik prasowy ostrołęckiego UM.

Jednak skargi nie ustały. Po coraz bardziej agresywnych w tonie pismach - w których kobieta stawiała urzędnikom m.in. zarzuty fałszowania dokumentacji, zastraszania oraz domagania się od niej usług seksualnych - UM postanowił zawiadomić o wszystkim policję. A stamtąd sprawa trafiła do prokuratury.

- W związku z powtarzaniem się pomówień w kolejnych pismach, o działaniach tej osoby poinformowano policję. Było to w maju 2011 r. W toku przeprowadzonego dochodzenia, prokurator stwierdził, że zachowanie to wyczerpuje znamiona przestępstw z art. 216 paragraf 1 oraz art. 212 paragraf 1 Kodeksu Karnego. W zaistniałej sytuacji z pozwem na drogę sądową o ochronę dóbr osobistych urzędników występuje MOPR - informuje Dorobiński.

Chyba wie, na co się naraża

Trudno uwierzyć, że poseł Platformy Obywatelskiej mówiąc o „usługach seksualnych”, nie zdawał sobie sprawy, kim jest osoba, która mu tę „sensacyjną” informację przekazała. Choć wykluczyć tego nie można. Chcieliśmy o to Andrzeja Kanię dopytać, niestety, powiedział, że nas nie zna i się rozłączył. Chcieliśmy również zapytać parlamentarzystę, czy etyczne jest wypowiadanie w mediach takich słów, nie dodając równocześnie, że ma się na nie jakiekolwiek potwierdzenie z innego źródła.

- Jeżeli osoba pełniąca wysoką funkcję państwową przedstawia takie rewelacje, powinna mieć na nie mocne dowody - uważa Mariusz Popielarz, szef ostrołęckich struktur PO. - Każdy, kto rozpowszechnia tego typu informacje bez posiadania takich dowodów, chyba wie, na co się naraża? Na przykład na proces - dodaje.

Co ciekawe, „źródło informacji” posła Kani zna również Popielarz.
- Poznałem tę osobę. Odwiedziła mnie jako radnego i w rzeczy, o których mówiła, trudno mi było uwierzyć - zaznacza.

Pomysł Kani na kampanię?

Dlaczego zatem parlamentarzysta PO powiedział na antenie radia, to co powiedział? Być może, powtarzając w mediach niesprawdzoną informację, chciał zaatakować swoich politycznych przeciwników z Urzędu Miasta? A może taki jest jego pomysł na prowadzenie kampanii wyborczej i przy pomocy tego typu wypowiedzi chce pozyskać głosy wyborców?

Bo trzeba przyznać, że kłopot z reelekcją poseł może mieć. Trochę mu się nie układa od samego początku.

Najpierw zarząd ostrołęckiej PO nie udzielił mu rekomendacji do startu w nadchodzących wyborach, rekomendując Popielarza. Następnie poseł dostał czwarte miejsce na liście, a Popielarz - uznawane za jedno z najlepszych - ostatnie. Później, jeszcze przed oficjalnym startem kampanii wyborczej, mógł zostać całkowicie z listy skreślony. Kania, mimo decyzji władz Platformy Obywatelskiej o zdjęciu plakatów i billboardów z wizerunkami polityków partii, swoich nie zdjął. Andrzej Halicki, członek władz krajowych PO, zagroził wówczas, że jeżeli Kania nie usunie bilbordów, może spodziewać się sankcji, nawet wykluczenia z listy. Bilbordy zostały zaklejone następnego dnia.

Jednak nawet pewne kłopoty i nerwowość w związku z nadciągającymi wyborami, nie tłumaczą takich nieczystych zagrywek, jak wypowiedź posła na antenie radia...

Kalendarz imprez
listopad 2024
PnWtŚrCzPtSoNd
 28  29  30  31  1 dk2 dk3
dk4 dk5 dk6 dk7 dk8 dk9 dk10
dk11 dk12 dk13 dk14 dk15 dk16 dk17
dk18 dk19 dk20 dk21 dk22 dk23 dk24
dk25 dk26 dk27 dk28 dk29 dk30  1
×