Ta historia po raz kolejny uświadamia nam, jak niszczycielskie skutki mogą mieć porachunki. Chęć zemsty lub "wyręczenia" organów ścigania prowadzi do aktów przemocy, które mogą doprowadzić do tragedii. Tak był w tym przypadku, gdy zginął mężczyzna zwabiony do śmiertelnej pułapki - łazienki w salonie gier.
21 czerwca 2022 r., Ostrów Mazowiecka. Marcin L. (2) wzywa pogotowie do ciężko rannego Pawła W., który został ugodzony nożem. Młody mężczyzna zostaje znaleziony w pobliżu salonu gier z nożem wbitym w plecy. Przybyła na miejsce policja oraz ratownicy początkowo nie wiedzą, gdzie doszło do tego zdarzenia. Paweł W. umiera.
Dopiero później wychodzi na jaw, że do zabójstwa doszło w pobliskim salonie gier, a zamieszane w całą sytuację jest aż pięć osób. Kluczowym dowodem w sprawie były nagrania z monitoringu, które pokazały dokładnie, jaki był przebieg zdarzeń w lokalu.
Ustalono, że Marcin L. (2) przyprowadził do salonu gier Pawła W., po czym wszedł z nim do łazienki, gdzie czekał Marcin L. (1). Tam miało dojść do pobicia pokrzywdzonego, a L. (1) ugodził go nożem. W tym czasie Marcin L. (2) wewnątrz, a Wojciech Ż. i Grzegorz S. na zewnątrz łazienki mieli blokować drzwi, tak by Paweł W. nie mógł się wydostać. Gdy pokrzywdzony wybiegł już z nożem wbitym w plecy i upadł przed lokalem, pracująca w tym lokalu Sylwia M. miała posprzątać podłogę z krwi.
Kuriozalne zeznania uczestników zdarzenia
Sylwia M. wyjaśniała, że była w szoku, usłyszała krzyki, zobaczyła krew i uciekła z lokalu. Jednak sąd uznał, że zabezpieczone nagranie doskonale pokazuje, że M. widziała, jak Paweł W. wybiega z nożem wbitym w plecy i leży przed lokalem. Sąd wyjaśniał:
Z zabezpieczonego monitoringu wynika, że oskarżona nie sprzątała i uciekła z lokalu bo była w szoku, lecz jej działanie było przemyślane. Oskarżona sprzątała lokal również po opuszczeniu go przez wszystkich sprawców przemocy wobec pokrzywdzonego, a zatem trudno uznać, iż powodem jej zachowania były krzyki innych osób
Wojciech Ż. twierdzić miał z kolei, że powodem zamknięcia przez niego drzwi do łazienki było... uspokojenie awantury. Sąd krótko podsumował te kuriozalne zeznania: - Jeżeli oskarżony faktycznie chciałby uspokoić awanturujących się to powinien podjąć zupełnie inne czynności, a nie zamknięcie obu stron konfliktu w małym pomieszczeniu łazienki.
Grzegorz S. mówił natomiast, że nie uniemożliwiał wyjścia z łazienki Pawłowi W., lecz jedynie "wstał z kanapy, zobaczyć co się dzieje". Tu również monitoring rozwiał wszelkie wątpliwości.
Z kolei Marcin L. (1) twierdził na początku, że Paweł W. "sam nadział się na nóż", lecz chyba zdał sobie sprawę, że to niemożliwe i później odwołał te wyjaśnienia. Zresztą, biegły wykluczył taką ewentualność. Sąd nie dał też wiary oskarżonemu Marcinowi L. (2), który twierdził, że podstawą awantury były rozliczenia finansowe. A co, zdaniem sądu, było powodem zbrodni?
Motyw. Zacząć miało się od kradzieży auta
Oskarżony o morderstwo Marcin L. (1) zeznał, że Grzegorz S. miał mu przekazać, iż Marcin L. (2) przyjedzie "z chłopakiem, który ukradł mu samochód". Celem miało być nastraszenie Pawła W., by powiedział, gdzie samochód został ukryty.
Marcin L. (2) miał przyprowadzić Pawła W. do lokalu, a po wejściu przez mordercę i ofiarę do łazienki, miał również tam wejść i zamknąć drzwi od środka. Paweł W. miał być nastraszony i zdecydowano, że przybierze to formę pobicia, gdyż - jak stwierdzono - "nie był osobą strachliwą". - Zwabienie pokrzywdzonego do łazienki miało na celu wykonanie tego zadania (postraszenia pokrzywdzonego) w taki sposób aby nie widziały tego osoby postronne - stwierdzono w sądowym procesie.
Śmiertelne obrażenia Pawła W. powstały od pchnięcia nożem przez Marcina L. (1). Pozostali oskarżeni, jak wskazał sąd, nie zadawali ciosów pokrzywdzonemu i brak jest dowodów, by wiedzieli o tym, że L. (1) miał użyć noża. Sąd stwierdził:
Dlatego też użycie noża przez oskarżonego Marcina L. (1) należy traktować jako eksces tego oskarżonego, a pozostali oskarżeni w zakresie tego ekscesu nie mieli żadnej wiedzy, ani żadnego wpływu na sposób działania oskarżonego L., a zatem brak jest podstaw do przypisania im odpowiedzialności karnej za zachowanie oskarżonego L.. Brak jest podstaw do przyjęcia, iż pozostali oskarżeni mogli przewidzieć skutek pobicia pokrzywdzonego w postaci jego śmierci.
"Jak nie znajdziesz samochodu, nie wyjdziesz żywy"
Marcin L. (1) przyznał się, że gdy wszedł do łazienki z Pawłem W., to uderzał go w twarz. Jak dodał, mógł mu też powiedzieć, że "jak nie znajdzie samochodu, to nie wyjdzie z lokalu żywy". Stwierdził też, że został namówiony przez drugiego oskarżonego Marcina L. (2) do postraszenia poszkodowanego "a jak wiadomo, jednym z najlepszych sposobów postraszenia jest stosowanie siły fizycznej i dokonanie pobicia".
Sytuacja wymknęła się jednak spod kontroli, bo Marcin L. (1) za drugim razem wszedł już do łazienki z nożem i ugodził w plecy Pawła W. Biegły, który sporządzał opinię w tej sprawie, ustalił, że cios zadany został poprzez pchnięcie. Sąd również uznał tę wersję za prawdziwą, wskazując, że cios zadano w bardzo małym pomieszczeniu, gdzie wzięcie zamachu było mocno utrudnione.
W uzasadnieniu sąd stwierdził, że zachowanie Marcina L., czyli cios nożem w plecy pokrzywdzonego, gdzie znajdują się ważne organy wewnętrzne, należy zakwalifikować jako działanie z zamiarem bezpośrednim pozbawienia życia. - Zadając taki cios z siłą, która spowodowała ranę o głębokości 9 cm musiał doskonale wiedzieć jakie skutki takie działanie spowoduje.
Marcin L. (1) był wcześniej karany za znęcanie się i siedział w więzieniu. Na wolność wyszedł prawie równo rok przed zabójstwem w Ostrowi Mazowieckiej.
Udział w pobiciu - bez zadawania ciosów
Skazani za udział w pobiciu Pawła W. zostali także inni oskarżeni - Marcin L. (2), Wojciech Ż. i Grzegorz S. Sąd Okręgowy w Ostrołęce, uznając winę oskarżonych, powołał się na wyrok Sądu Najwyższego, wskazujący, że nie jest konieczne, aby każdy z uczestników pobicia zadawał ciosy pokrzywdzonemu, by finalnie przypisać im odpowiedzialność karną. Udziałem w bójce może być bowiem też takie działanie, które w połączeniu z fizyczną agresją wywołuje skutek w postaci pobicia.
- Działanie oskarżonych Ż. i S., polegające na tym, iż stojąc w drzwiach łazienki, uniemożliwiali jej opuszczenie przez pokrzywdzonego, także wypełniło znamiona przestępstwa pobicia, gdyż takim zachowaniem umożliwiali oni zadawanie ciosów pokrzywdzonemu przez oskarżonego Marcina L. (1) - uznał sąd.
Jeden z oskarżonych wprost stwierdził, że słysząc awanturę i krzyki w łazience, zamknął jej drzwi, uniemożliwiając ucieczkę pokrzywdzonego. Jedną z prób obrony oskarżonego Wojciecha Ż. była próba wskazania, że był pijany. Sąd uznał jednak, że nie jest to żadna okoliczność na wyłączenie odpowiedzialności, gdyż z zapisu monitoringu wynika, że stan nietrzeźwości nie przeszkadzał mu w tym, by zachowywać się niezgodnie z prawem.
Zmyła krew z podłogi. To była próba zmylenia służb
W sprawie był też wątek pracownicy salonu gier. Sąd stwierdził, że nie ma wątpliwości co do tego, iż Sylwia M. zmywając krew z podłogi lokalu, zacierała ślady zabójstwa, a chodziło o to, by zmylić służby co do miejsca, w którym doszło do morderstwa.
Oskarżona nie miała żadnego innego powodu aby w tak szybki i dokładny sposób zmywać krew z miejsca dokonania przestępstwa. Ponadto oskarżona po wyjściu z lokalu była widziana przez będącą już na miejscu zdarzenia załogę karetki pogotowia i mimo przyjazdu pogotowia nie podeszła do jej załogi i nie udzieliła żadnych informacji co do miejsca położenia pokrzywdzonego i samego przebiegu zdarzenia. Takie zachowanie oskarżonej jednoznacznie wskazuje, iż powodem wcześniejszego zmywania krwi z podłogi było zacieranie śladów przestępstwa co miało pomóc oskarżonemu Marcinowi L. (1) w uniknięciu odpowiedzialności karnej
Sąd stwierdził też, że Sylwia M. doskonale wiedziała, w jak trudnej sytuacji w łazience znajduje się Paweł W., tym bardziej, gdy Marcin L. (1) miał wyjąć nóż i wejść do pokrzywdzonego. W ocenie sądu, na każdym etapie zdarzenia, mogła udzielić pomocy Pawłowi W., lecz nie zrobiła nic.
Chcieli wyręczyć organy ścigania. Doszło do tragedii
Ciężko było w całym zdarzeniu doszukać się okoliczności łagodzących. Sąd uwzględnił jednak dotychczasową niekaralność Sylwii M. Jako okoliczności obciążające wobec pozostałych oskarżonych, sąd wziął pod uwagę fakt, że byli oni wielokrotnie karani.
- Wcześniejsza karalność oskarżonych nie była dla nich odpowiednią nauczką i impulsem do zmiany swojego zachowania gdyż nadał dopuszczali się czynów sprzecznych z prawem - stwierdził sąd.
Sąd uznał, że to Marcin L. (2) był inicjatorem tego czynu - przywiózł pokrzywdzonego do lokalu, kazał mu wejść do łazienki, a celem miało być usiłowanie dowiedzenia się o sprawcy kradzieży auta.
- Oskarżeni postanowili samodzielnie wyręczyć organy ścigania i wymiaru sprawiedliwości i ustalić sprawcę kradzieży na szkodę oskarżonego Marcina L. (2) co skończyło się tragicznie i wymierzone oskarżonym kary muszą uświadomić im bezprawność ich działania. Sąd wziął również pod uwagę zachowanie oskarżonych po popełnieniu przypisanych im czynów. Wszyscy oskarżeni uciekli z miejsca zdarzenia, pozostawiając służb ratunkowych pokrzywdzonego bez pomocy i nie informując służb ratunkowych o miejscu położenia pokrzywdzonego. Takie zachowanie oskarżonych miało na celu uniknięcie przez nich odpowiedzialności karnej i swoje dobro przedłożyli oni ponad konieczność ratowania pokrzywdzonego - uzasadniał sąd.
Zabójstwo w Ostrowi Mazowieckiej. Takie kary wymierzył sąd
6 lipca 2023 r. w Sądzie Okręgowym w Ostrołęce zapadł wyrok. Marcin L. (1) został skazany za zabójstwo na karę 25 lat pozbawienia wolności. Marcin L. (2), został uznany za winnego udziału w pobiciu, którego następstwem jest śmierć człowieka. Kara - 2 lata pozbawienia wolności. Grzegorz S., oskarżony o udział w pobiciu ze skutkiem śmiertelnym, jak również posiadanie substancji psychotropowych i broni bez zezwolenia, także usłyszał wyrok 2 lat. Wojciech Ż. za udział w pobiciu ze skutkiem śmiertelnym skazany został na 6 miesięcy więzienia.
Sylwia Kamila M. została skazana na 1 rok pozbawienia wolności w zawieszeniu na 3 lata, grzywnę w wysokości 6 tys. zł za nieudzielenie pomocy, a także utrudnianie śledztwa poprzez zmywanie podłogi w lokalu, gdzie znajdowały się ślady krwi należącej do Pawła W. Sąd oddał ją w okresie próby pod dozór kuratora sądowego nakładając jednocześnie na nią obowiązek pisemnego informowania kuratora o przebiegu okresu próby co 3 miesiące.
Pojawiły się jednak odwołania od wyroku. 11 kwietnia 2024 r. w Sądzie Apelacyjnym w Białymstoku zapadł już prawomocny wyrok. Apelacje złożył prokurator, pełnomocnik oskarżycielki posiłkowe oraz obrońcy czterech oskarżonych mężczyzn.
Sprawca zabójstwa Marcin L. (1) spędzi w więzieniu 25 lat - tak zdecydował ostrołęcki Sąd Okręgowy, a białostocki Sąd Apelacyjny uzupełnił jedynie kwalifikację prawną, nie zmieniając wymiaru kary. Istotna zmiana nastąpiła nastomiast w przypadku innego z oskarżonych. Tu sąd uznał zarzut apelacji prokuratorskiej, działanie jednego ze sprawców - Marcina L. (2) - uznając za inspirację całego działania. Sąd Apelacyjny podwyższył mu karę do 4 lat więzienia.
Grzegorz S. został prawomocnie skazany na 2 lata i 6 miesięcy więzienia, Wojciechowi Ż. zmniejszono karę z 6 na 5 miesięcy więzienia, a wyrok wobec Sylwii M. utrzymano w mocy.
Marcin L. "zagrożeniem dla społeczeństwa"
Najsurowszą karę wymierzono nożownikowi - 25 lat więzienia.
- Oskarżony L. (1) zupełnie bez racjonalnego powodu pozbawił życia młodego człowieka i bez wahania zadał cios pokrzywdzonemu nożem dopuszczając się czynu o najwyższej społecznej szkodliwości godzącego w życie drugiego człowieka - wskazał Sąd Okręgowy w Ostrołęce w niezwykle mocnym uzasadnieniu, odnoszącym się do śmierci młodego człowieka.
Paweł W. był młodym człowiekiem, który miał przed sobą całe życie, miał dzieci, które powinien wychowywać, a oskarżony L. jednym uderzeniem odebrał dzieciom ojca i matce syna. Niespodziewana śmierć pokrzywdzonego z pewnością była dla nich ogromnym i niespodziewanym ciosem i odcisnęła głębokie i nieodwracalne skutki w psychice osób najbliższych dla pokrzywdzonego.
- Czynu tego oskarżony L. dopuścił się w niedługim czasie po opuszczeniu zakładu karnego, a zatem kolejna wymierzona mu kara musi być dolegliwa i jednocześnie wykluczać oskarżonego ze społeczeństwa na długie lata gdyż jest on dla niego zagrożeniem - uzasadnił sąd.