eOstroleka.pl
Ostrołęka, TYLKO U NAS

Kryptonim "Granat". Jak w Ostrołęce szukano złodzieja przesyłki dla wojska

REKLAMA
zdjecie 13
REKLAMA

Pod koniec 1979 roku pracownicy ostrołęckiej kolei żyli absolutnie nietypowym zdarzeniem. Padło bowiem podejrzenie, że to właśnie na stacji w Ostrołęce skradziono... granaty dymne pochodzące z przesyłki przeznaczonej dla wojska. Kto miałby dokonać tego czynu? I po co komu granaty? Dzięki odtajnieniu dokumentów przez Instytut Pamięci Narodowej (stało się to w tym roku) mogliśmy bliżej poznać tę sprawę sprzed 45 lat.

Kryptonim "Granat" - sprawa rozpoczęta w Wigilię

11 grudnia 1979 r. pociąg przyjechał do Ostrołęki o godz. 21:53. Tu stał do następnego dnia do godz. 13:15, po czym odjechał do Łomży. A już na miejscu zauważono zerwane plomby i brak czterech skrzyń. Zaginiona przesyłka to skrzynie z granatami dymnymi, po 54 sztuki każda, jakie miały trafić do łomżyńskiej jednostki wojskowej.

Dlaczego podejrzewano, że do kradzieży doszło w Ostrołęce? 12 grudnia o godz. 14:20 z Ostrołęki wyruszył pociąg składający się z pustych węglarek do kopalni "Halemba". Na Śląsku ze zdumieniem odkryto, że w jednej węglarce są... dwie skrzynie z 60 granatami, takimi samymi, jakie zaginęły w przesyłce dla wojska.

- Powyższe, jak również inne przesłanki uzyskane w toku potwierdzenia informacji wskazuje, że kradzieży dokonano na stacji w Ostrołęce - wskazano w piśmie, które podpisał zastępca komendanta ds. Służby Bezpieczeństwa w Ostrołęce płk Bogumił Owczarek i naczelnik wydziału III A KWMO w Ostrołęce mjr Roman Sołyga. W wigilię Bożego Narodzenia 1979 założona została sprawa operacyjnego rozpracowania o kryptonimie "Granat". Wtedy jeszcze nie było wiadomo, że nie przyniesie większych efektów.

Jak szukano złodzieja

Śledczy zabrali się do pracy. Ich początkowe założenia wskazywały, że do kradzieży na pewno doszło w województwie ostrołęckim - niemal na pewno w Ostrołęce, choć nie wykluczano również innych stacji na szlaku Ostrołęka-Tłuszcz, gdzie zatrzymywały się oba pociągi (ten do jednostki w Łomży i ten do kopalni na Śląsku).

Zakładano, że sprawców kradzieży było dwóch lub więcej - wzięto tu pod uwagę objętość i wagę skrzyni. Jedna osoba po prostu nie mogła jej udźwignąć. Inne przypuszczenie dotyczyło samych sprawców. W ocenie funkcjonariuszy prowadzących postępowanie, skrzynie z granatami "nie przedstawiały praktycznie żadnej wartości", więc uznano, że kradzieży musiał dokonać ktoś z kręgu pospolitych złodziejaszków, którzy "kradną przy każdej okazji" i najpewniej "wywodzą się z osób już karanych".

29 grudnia 1979 r. powstaje tajna notatka służbowa, w której wymieniono wszystkie osoby, które pracowały przy przyjęciu i obsłudze pociągu - odprawę, dyżurnego ruchu, górkę rozrządową itd. Powstaje też bardzo szczegółowy spis pracowników PKP Ostrołęka, z danymi pracowników. W kolejnym dokumencie wskazane są osoby wcześniej karane. Jeden z pracowników PKP był karany za nielegalny ubój zwierząt; inny za kradzieże z wagonu PKP; jeszcze dwaj inni ogólnie za kradzieże, a kolejny - za udział w bójce.

Dzień wcześniej funkcjonariusze przeszukali teren PKP Ostrołęka - bez rezultatu.

Śledztwo było żmudne. I nieskuteczne

Pociąg do jedostki wojskowej w Łomży wyjechał ze stacji Boryczew k. Sochaczewa. Przesyłka była zaplombowana, lecz przy odbiorze stwierdzono ich uszkodzenie. Mimo bardzo szczegółowego odtworzenia pociągów (z kolejnością wagonów włącznie), jak również przebiegu tras, nie udawało się odnaleźć sprawców kradzieży. Nie było jej bezpośrednich świadków, a maszyniści zeznali, że nic nie widzieli. Przeszukiwano też inne stacje, na których stawały feralne pociągi - Przetycz, Pasieki czy Tłuszcz. Bez rezultatu. Śledztwo utknęło w martwym punkcie.

6 czerwca 1980 r. sprawa zostaje zakończona. Mimo penetracji terenu ówczesnego województwa ostrołęckiego, rozmów operacyjnych i innych przedsięwzięć, nie przyniosły one rezultatów. We wnioskach wpisano, że kradzież mogła być dokonana na terenie woj. ostrołęckiego, ale można zakładać, że nieodzyskana część skradzionej przesyłki mogła być wrzucona do innego pociągu lub zniszczona.

Dodatkowo, stwierdzono, że zagionione granaty dymne nie stanowią zagrożenia, bo nie wybuchają i nie powodują pożaru.

- Szereg okoliczności i przesłanek wskazuje, że osiągnięcie celu jest trudne i czasochłonne lub wręcz niemożliwe. W związku z tym prowadzenie sprawy rozpracowania operacyjnego wydaje się być bezcelowe - napisano we wnioskach końcowych. I tak oto, złodzieje granatów pozostali bezkarni.

Wasze opinie

STOP HEJT. Twoje zdanie jest ważne, ale nie może ranić innych.
Zastanów się, zanim dodasz komentarz
Brak możliwości komentowania artykułu po trzech dniach od daty publikacji.
Komentarze po 7 dniach są czyszczone.
Kalendarz imprez
listopad 2024
PnWtŚrCzPtSoNd
 28  29  30  31  1 dk2 dk3
dk4 dk5 dk6 dk7 dk8 dk9 dk10
dk11 dk12 dk13 dk14  15 dk16  17
dk18 dk19  20 dk21 dk22 dk23 dk24
dk25 dk26  27 dk28 dk29 dk30  1
×