Pod koniec lat 80. XX wieku parafią Nowa Wieś wstrząsnął poważny konflikt. Zaczęło się od spięcia proboszcza i organisty, później do akcji wkroczyła już cała parafia. Eskalacja sporu przybrała niespotykaną formę. W tej historii jest wszystko: pożar przykościelnych budynków, przebite opony w autach księży, listy do Jana Pawła II i anonimy z pogróżkami do dziekana. W tle śledztwo z udziałem tajnych współpracowników. Dzięki dokumentacji IPN, stanowiącej już dziś wartość historyczną, udało nam się odtworzyć wydarzenia z 1988 roku.
Konflikt w parafii. To wydarzyło się naprawdę
Historia, którą opisujemy, wydarzyła się w 1988 roku. Wielu z jej bohaterów już nie żyje (ich nazwiska podajemy, żyjący pozostaną anonimowi), ale wśród starszych nowowiejskich parafian wydarzenia sprzed lat na pewno są żywe. Była to bowiem sytuacja bez precedensu - konflikt związany najpierw ze zwolnieniem organisty, a później ze zmianą proboszcza zaognił się - i to chyba dobre słowo, bo doszło nawet do pożaru, który wyjaśniać musiały ówczesne służby państwowe, jeszcze komunistyczne. Do tej pory dokumenty związane z wyjaśnianiem konfliktu w parafii oraz pożaru przykościelnych budynków były tajne. Na wniosek dziennikarza eOstroleka.pl zdjęto jednak klauzulę tajności i dzięki temu możemy poznać ustalenia śledczych w sprawie, która pod koniec lat 80. mocno poróżniła mieszkańców parafii Nowa Wieś, w gminie Olszewo-Borki.
BOHAEROWIE TYCH WYDARZEŃ:
- Ksiądz Władysław Gawkowski - wieloletni proboszcz parafii Nowa Wieś, budowniczy kościoła. Zmarł ponad 20 lat temu.
- Biskup Juliusz Paetz, biskup Tadeusz Zawistowski - nieżyjący już ordynariusze diecezji łomżyńskiej;
- Ksiądz Zygmunt Żukowski - nieżyjący już wieloletni proboszcz ostrołęckiej Fary, wówczas dziekan;
- Księża, którzy zastąpili ks. Gawkowskiego w parafii Nowa Wieś;
- Pojawiają się też wątki… papieża Jana Pawła II i kard. Ratzingera (późniejszego papieża Benedykta XVI);
- Były organista parafii Nowa Wieś, parafianie i inne osoby zamieszane w konflikt;
Jakie było tło konfliktu? Pod koniec 1987 roku powstało nieporozumienie między proboszczem nowowiejskiej parafii ks. Władysławem Gawkowskim a ówczesnym organistą. W Sylwestra ks. Gawkowski ogłosił, że zmienia organistę. To sprawiło, że doszło do scysji między proboszczem, a zwolennikami organisty. Do konfliktu dołączyć inni przeciwnicy księdza. Zwolennicy organisty mieli jeździć na skargi do kurii i dopięli swego - księdza Gawkowskiego biskup po kilku miesiącach wysłał na emeryturę. A, że wśród większości mieszkańców Nowej Wsi ksiądz Gawkowski miał duże uznanie, to konflikt zaczął się na dobre. Dochodziło do przepychanek, utrudniania przejęcia parafii nowym księżom, listy w tej sprawie trafiały do prymasa i papieża. Konflikt doprowadził nawet do pożaru i przebicia opon w aucie kapłanów.
Nowa Wieś. Pożar, który nie był przypadkiem
13 czerwca 1988 roku. Tuż po północy w budynkach gospodarczych należących do parafii w Nowej Wsi Zachodniej (gm. Olszewo-Borki) wybuchł pożar. Spaleniu uległ budynek drewniany przykryty eternitem o wymiarach 17x6 metrów, jak również szopa drewniana kryta słomą i drewniany wychodek. Spaliła się tona drewna opałowego oraz inne przedmioty znajdujące się w budynku.
Z ustaleń, jakie przekazano służbom, pożar jako pierwszy miał zauważyć Zenon G., który przejeżdżał motocyklem. Niezwłocznie pojechał na stację PKP, skąd wezwano straż pożarną. Świadek miał widzieć na placu przykościelnym jedną osobę, ale ze względu na ciemności nie mógł jej rozpoznać. - W plotkach mówi się, że G., który jest za księdzem Gawkowskim, dobrze wie, kto był na placu, ale nie będzie chciał obciążać osób, które także są za księdzem Gawkowskim - stwierdził TW "Ada". Tajni współpracownicy byli wykorzystywani w tym postępowaniu dość często.
- Wstępnie straty szacuje się na 700 tysięcy złotych - wyliczali funkcjonariusze wydziału IV WUSW w Ostrołęce, którzy zajęli się sprawą i postanowili o wszczęciu sprawy operacyjnego rozpracowania o kryptonimie „Płomień”, by wyjaśnić przyczyny pożaru.
Nie był to zwykły pożar. Duchowni z nowowiejskiej parafii stwierdzili, że przebito dwie tylne opony w samochodzie Łada należącym do proboszcza oraz jedną oponę z tyłu malucha, którym jeździł wikariusz. Stąd wstępny wniosek, że ktoś celowo uszkodził pojazdy i podpalił budynek gospodarczy.
Komu zależałoby na tym, by spalić parafialny budynek i uszkodzić pojazdy księży? Otóż, w Nowej Wsi była wówczas niezwykle specyficzna sytuacja. Parafią wstrząsał konflikt związany z nagłym odwołaniem poprzedniego proboszcza. Część parafian nie uznawała nowych księży i domagała się przywrócenia poprzedniego kapłana.
Kryptonim „Płomień”
Pożar miał miejsce w nocy, a już około godziny 13:00 na miejsce przybywa biskup diecezji łomżyńskiej Juliusz Peatz, co jest skrupulatnie odnotowane w meldunku operacyjnym ówczesnego naczelnika Wydziału IV WUSW w Ostrołęce. Biskup miał „wyrazić zaniepokojenie zaistniałą sytuacją”.
Śledczy błyskawicznie przystąpili do pracy, bowiem pożar tylko podsycił parafialny konflikt i prowadził do wielu plotek i domysłów, a nakręcanie i tak napiętej atmosfery nikomu nie służyło. Na miejscu zdarzenia dokonano oględzin - wstępne ustalenia pozwoliły wyjaśnić, że do drewnianego budynku prąd doprowadzony był prowizorycznie. Na miejscu pożaru nie stwierdzono przedmiotów, które mogłyby mieć związek z ogniem. Wątek przebitych opon w autach księży także potraktowano poważnie. Do badań trafiły trzy opony.
Zeznający na miejscu zdarzenia świadkowie nie potrafili wyjaśnić przyczyny pożaru, ale przyznali, że jest konflikt między parafianami a aktualnymi duszpasterzami tej parafii, jak również byłym proboszczem. Wszystko dlatego, że biskup Juliusz Paetz 7 kwietnia 1988 r., a więc dwa miesiące przed pożarem, wydał decyzję o natychmiastowym przeniesieniu proboszcza księdza Władysława Gawkowskiego na emeryturę, a wikariusza na pół etatu do parafii Wysokie Mazowieckie. W ich miejsce przyszli dwaj inni księża - proboszcz i wikariusz. No i się zaczęło…
Część parafian z Nowej Wsi nie mogła pogodzić się z tym, że ksiądz Gawkowski, którego cenili, został w tak nagły sposób odwołany. Gawkowski cieszył się dużym autorytetem wśród mieszkańców Nowej Wsi i okolic, wysoko oceniano jego postawę jako kapłana, wybudował także stojący do dziś kościół parafialny. Kiedy okazało się, że wierni niewiele osiągną, bo decyzja biskupa jest niepodważalna, stwierdzili, że wywalczą powrót księdza Gawkowskiego… siłą. Utrudniali więc objęcie obowiązków przez nowych księży. Dopiero kiedy zainterweniował sam ksiądz Gawkowski, odpuścili i wpuścili nowych kapłanów na plebanię i do kościoła. Ale nie zakończyło to spawy. Później konflikt zmienił delikatnie swoje oblicze. Parafianie pogodzili się już z tym, że ksiądz Gawkowski proboszczem nie będzie, ale chcieli by był rezydentem w ich parafii.
Aż w końcu doszło do pożaru, który musiały wyjaśnić służby. Wydział Śledczy WUSW w Ostrołęce wszczął dochodzenie, a następnie założono sprawę operacyjnego rozpracowania o kryptonimie „Płomień”. Na początku przyjęto kilka wersji śledczych. Odnośnie pożaru funkcjonariusze zakładali, że doszło do podpalenia lub zwarcia w prowizorycznej instalacji. Jeżeli chodzi o uszkodzenie opon - wiadomo było, że było to celowe działanie. Zdecydowano się jednak wyjaśnić, czy dokonała tego osoba uczestnicząca w konflikcie parafialnym czy też zupełnie inny sprawca, być może przypadkowy.
Powołano też biegłego. Elektryk miał sprawdzić, czy pożar mógł powstać w wyniku zwarcia. Funkcjonariusze postawili sobie też jeszcze jedno zadanie: ustalić „głównych aktywistów grup konfliktowych” - z grupy popierającej księdza Gawkowskiego i grupy przeciwnej, popierającej nowych duchownych.
Skonfliktowane grupy miały być przesłuchane, a w dokumentach zapisano nawet pytania, jakie trzeba było im zadać:
- co robili w nocy z 12/13 czerwca 1988 roku? Czy byli przy gaszeniu pożaru? Co ich zdaniem było przyczyną pożaru? Jakie jest tło konfliktu między księżmi a parafianami? W jaki stadium jest konflikt i jak widzą jego rozwiązanie?
Wśród przesłuchanych miał być też ksiądz Władysław Gawkowski. Były proboszcz miał usłyszeć pytania, w jakim stanie pozostawił zabudowania, do których pomieszczeń miał jeszcze klucze, komu powierzył parafialne mienie, czy zabudowania są ubezpieczone i kto zakładał instalację elektryczną. Gawkowski miał być też pytany o to, na jakim tle powstał konflikt w parafii.
Uparty ksiądz kontra biskup. I podzielona parafia
W sprawie pojawiają się wspomniani już tajni współpracownicy. TW „Krzysztof” opowiada śledczym swoje ustalenia już w dniu pożaru. Powstaje notatka służbowa. Z informacji „Krzysztofa” wynika, że biskup Juliusz Paetz miał zagrozić księdzu Gawkowskiemu, że jeżeli dalej „będzie jątrzył” w Nowej Wsi, to usunie go ze stanu kapłańskiego. Zabronił byłemu już proboszczowi przyjazdu do Nowej Wsi i sprzedaży blachy, która została zakupiona na pokrycie plebanii.
- Zdaniem kleru, ksiądz Gawkowski wielokrotnie zarówno byłemu ordynariuszowi Sasinowskiemu, jak i obecnemu biskupowi Paetzowi okazał podstawowy brak subordynacji oraz niepodporządkowania się ich decyzjom - skrupulatnie relacjonował TW „Krzysztof”. A, jak wiadomo, księża muszą być posłuszni biskupowi.
TW przekazał również, że ksiądz Gawkowski po wydaleniu go z Nowej Wsi próbował wynająć mieszkanie w Myszyńcu i miejscowi parafianie chcieli mu pomóc (w przeszłości ksiądz tam pracował), ale obecni wówczas kapłani z Myszyńca mieli ich do tego zniechęcić. Biskup Paetz także nie wyraził zgody na to, by ksiądz Gawkowski mieszkał w Myszyńcu. Tajny współpracownik twierdził, że ksiądz Gawkowski w kurii łomżyńskiej był uznawany za „nieodpowiedzialnego kapłana, rozrabiakę”. A biskup Paetz miał zdecydować, że w przypadku dalszego nieposłuszeństwa, czy jak zapisano w meldunku - „rozrabiania” - jest gotów podjąć drastyczne kroki.
Kilka dni po pożarze śledczy sięgają po kolejnego tajnego współpracownika. TW „Izydor” opowiedział służbom ze szczegółami, co jest przyczyną konfliktu w parafii. Wymienił nazwiska mieszkańców, którzy byli najbardziej aktywni w sporze, zarówno po stronie księdza Gawkowskiego, jak i nowych księży.
Z kolei 6 lipca 1988 r. funkcjonariusze spotykają się z tajnym współpracownikiem o pseudonimie „Ada”. Ten twierdzi, że parafianie wciąż nie pogodzili się z odejściem księdza Gawkowskiego i wysłali list do prymasa Józefa Glempa, opisując zasługi Gawkowskiego w rozbudowę bazy kościelnej w Nowej Wsi. Zdaniem TW „Ada” parafianie nie oczekiwali, że Glemp coś zrobi, chcieli jedynie, żeby wiedział, co dzieje się w tej parafii. Tego samego dnia tajny współpracownik "Zygfryd" opowiada, że kler z zaciekawieniem obserwuje to, co dzieje się w Nowej Wsi. - Ich zdaniem decyzja ordynariusza Paetza, na mocy której praktycznie bez żadnego uprzedzenia ks. Gawkowski został zwolniony z obowiązków proboszcza i przeniesiony na emeryturę, nie była zbyt przemyślanym posunięciem, w rezultacie którego doszło do poważnego konfliktu w tej parafii - wskazał.
TW "Zygfryd" stwierdził też, że Gawkowski wykazał znaczną zawziętość, a co do pożaru i przebicia opon w samochodzie, uważa się, że dokonali tego obrońcy byłego proboszcza.
Tajemniczy duży fiat
Śledczy wciąż starali się wyjaśnić, jak doszło do pożaru. 18 czerwca 1988 roku powstaje notatka służbowa. Jeden z mieszkańców Nowej Wsi miał widzieć feralnej nocy dwukrotnie podjeżdżający w okolice kościelnych zabudowań samochód Fiat 125p o numerach kończących się na „33”.
- Samochód ten skojarzono z pojazdem byłego organisty. W. sugerował, że być może on był sprawcą pożaru - napisano. Byłego organistę, od zwolnienia którego zaczęła się cała historia, dokładnie sprawdzono, w aktach pojawiają się nawet informacje dotyczące przyjęć, w jakich uczestniczył.
27 lipca 1988 r. jest już gotowy kolejny meldunek operacyjny. Ponad miesiąc po pożarze udało się przesłuchać głównych aktywistów grup konfliktowych; osoby, które były pierwsze na miejscu pożaru; sąsiadów terenów kościelnych; strażaków i byłego proboszcza, ks. Gawkowskiego. 28 osób przesłuchanych, do tego 12 rozmów operacyjnych - niestety, wciąż nie było ustalonej przyczyny pożaru. Zeznające osoby, jak zapisał funkcjonariusz, podawały szereg różnorodnych wersji.
Parafialny konflikt niby samoistnie wygasał, lecz niektóre osoby wciąż nie pogodziły się z obecną sytuacją i starały się o powrót księdza Gawkowskiego. Sam Gawkowski wybierał się… na audiencję do papieża Jana Pawła II, by tam przedstawić mu swoją sprawę.
„Co tam się nie wyprawiało, trudno opisać”
Parafianie wzięli sprawy w swoje ręce. Napisali list - wspomniany już - do ówczesnego prymasa Polski, kardynała Józefa Glempa. List napisała kobieta, jest odręczny, liczy kilka stron i jest nacechowany emocjami.
- Ekscelencjo, piszemy ten list z wielkim bólem w sercu i ze łzami w oczach, co się wydarzyło w naszej parafii i chcemy się tym bólem podzielić z Tobą - pisali parafianie. List w oryginale trafił do akt sprawy o pożar.
Parafianie pisali, że ksiądz Gawkowski spędził w Nowej Wsi 17 lat i od początku zaczął się starać o budowę kościoła. Przed laty kościół w Nowej Wsi rozebrali Niemcy i stała tam tylko drewniana kaplica. Już po czterech latach ksiądz Gawkowski miał plan na budowę kościoła i rozpoczęła się budowa. - Z tą budową było bardzo ciężko, bo parafia jest bardzo mała, niecałe 500 rodzin, to znaczy 2500 ludzi, ale wielkimi siłami kościół z każdym dniem rósł w górę - ale tylko dzięki księdzu Gawkowskiemu. Budowaliśmy ten kościół 8 lat. Jest bardzo ładny, bo jest piętrowy i do tego bardzo bogato wyposażony i wykończony. Ksiądz starał się ze wszystkich stron o materiały i pieniądze. Gdy zaczynał budowę, to księża z Ostrołęki, ksiądz dziekan Zygmunt Żukowski i prałat Józef Biernacki powiedzieli, że nam włosy na dłoni wyrosną jak ksiądz Gawkowski postawi nam kościół, a jednak się z nami tak gorliwie modlił, że nam Pan Jezus i Matka Najświętsza dopomagała - czytamy w liście.
Autorka listu dopisała, że nawet biskup Paetz wychwalał ks. Gawkowskiego, twierdząc, że nie spodziewał się, że ksiądz "taki kościół wystawi, tak bogato wyposażony w środku". Ale to nie wszystko. - W zeszłym roku 1987 na jesieni byliśmy na pielgrzymce w Wąsewie z ks. Gawkowskim i był ksiądz biskup Zawistowski. Wobec wszystkich na pielgrzymce wychwalał naszego księdza Władysława Gawkowskiego, że wybudował kościół w Nowej Wsi tak piękny, że nasz ks. Gawkowski jest księdzem z powołania, że był dwa razy pod ścianą śmierci, a jednak mu wróg przebaczył i dlatego oddał się całkowicie służbie Bogu - wskazała parafianka, pisząca w imieniu społeczności nowowiejskiej.
Parafianie twierdzili, że w grudniu 1987 r. biskup Paetz chciał ustanowić ks. Gawkowskiego kanonikiem, lecz ten podziękował i powiedział, że chce dożyć proboszczem w tej parafii, a nagrodę otrzyma od Boga. To nie jedyna historia opowiedziana w liście przez parafian: piszą oni, że ks. Gawkowski wziął z biednej rodziny parafianina i sam go wyuczył na organistę i dał mieszkanie w organistówce.
Dalej w liście zaczyna się już tło konfliktu osobistego z byłym już wtedy organistą. Pojawiają się wątki rodzinne, np. pewien ksiądz w rodzinie żony organisty. Krytykowany był też ks. Zygmunt Żukowski, parafianie z Nowej Wsi stwierdzili, że "nie interesował się parafią, a na budowie nikt go nie widział". W liście pojawił się nawet wątek... imprez u organisty, na których mieli bywać księża z Ostrołęki. Wątek organisty w liście był dość mocno rozwinięty, ale to, jak mocny był wówczas konflikt w Nowej Wsi, obrazuje fakt opisywania nie tylko rzekomych imprez, ale też celowego robienia bałaganu przed kościołem czy szarpaniny przed świątynią.
- Co tam się nie wyprawiało, to trudno opisać. Więc diabeł zwyciężył - skwitowała parafianka.
Dziekana chcieli wywieźć na taczce od betonu
Wierni obrońcy księdza Gawkowskiego stawali murem za swoim kapłanem. Stwierdzili, że "nie miał żadnych wad", bo "nie pił wódki, nawet kieliszka", a do tego "w karty nie grał", nie miał samochodu, ani "nawet jak się należy gospodyni, bo był prawdziwym księdzem z powołania i za to został wypędzony na emeryturę, a ma dopiero 69 lat i jest pełen sił do pracy". Parafianie oskarżali biskupa Paetza, że nie wysłuchał wszystkich parafian, a gdy do niego pojechali - niewłaściwie ich przyjął. Swoją drogą, ciekawie wyglądał też opis wizyty parafian w kurii.
- Gdy przechodzili księża, to im tłumaczyłam, że księża piją, w karty grają, zagraniczne samochody mają, piękne wille, nawet dzieci mają, jak teraz w Ostrołęce (…) ksiądz młody dopiero pracował drugi rok i z dziewczyną 16-letnią ma dziecko - pisała, a może plotkowała, parafianka.
To nie koniec. Parafianie opisywali też, jak miało wyglądać przekazanie kluczy do kościoła. Ksiądz Gawkowski miał stać pod chórem i odmawiać modlitwy. - Stało trzech księży z Ostrołęki, ubrani byli w ubrania cywilne, nie mieli nawet kołnierzyków i zaczęli się szyderczo śmiać. Po tym, jak podeszli do nich parafianie "zaczęli uciekać, nawet przez płoty skakali".
W ocenie parafian, kiedy ksiądz Gawkowski postawił kościół, to "biskup z dziekanem namówili organistę, aby księdzu dokuczyć i go wygonić na przedwczesną emeryturę". Parafianie z Nowej Wsi mieli być tak źli na księdza dziekana Zygmunta Żukowskiego, że mieli powiedzieć mu, że "wywiozą go na taczce, na której ksiądz Gawkowski woził beton". O kapłanach, którzy przyszli za księdza Gawkowskiego i wikariusza, napisali, że "tylko goszczą się z dziekanami, organistą, jak i ze współpracownikami".
Tajny współpracownik "Ada" w sierpniu 1988 roku informuje, że 14 lipca parafianie z Nowej Wsi wysłali list do papieża Jana Pawła II do Rzymu, jeszcze bardziej obszerny niż wcześniejszy do prymasa. TW "Ada" miał widzieć ten list i doniósł, że wysłała go parafianka pocztą lotniczą z Olsztyna. W liście opisano konflikt w parafii, krytykowano ostrołęckich dziekanów i oskarżano o podpalenie... przeciwników księdza Gawkowskiego, a popierających byłego organistę. W liście stwierdzono też, że "przebicia opon mogli dokonać sami księża", którzy zastąpili Gawkowskiego.
- Ludzie w Nowej Wsi Zachodniej szeroko komentują fakt, iż w nocy, podczas której wybuchł pożar budynków plebanii, u byłego organisty odbywało się przyjęcie, wśród uczestników gościny byli wszyscy przeciwnicy księdza Gawkowskiego - relacjonował TW.
Były proboszcz chciał jechać do Jana Pawła II. Dziekan dostawał anonimy
12 sierpnia 1988 r. Tajny współpracownik "Jerzy" opisywał funkcjonariuszom konflikt w parafii z większymi szczegółami. Wskazywał, że po odejściu ks. Gawkowskiego parafianie zamknęli kościół i nie chcieli wpuścić do niego nowych księży, a nabożeństwa odbywały się przed kościołem. Stwierdził też, że nawet kapłani twierdzą, że "można było to inaczej rozegrać", czyli odczekać ze zmianą proboszcza do września, kiedy tradycyjnie dokonuje się takich zmian. - Z drugiej strony uważa się, iż ks. Gawkowski był kapłanem nastręczającym wielu problemów biskupom jak i dziekanowi Żukowskiemu ze względu na upór, zaś w kościele brak subordynacji uważany jest za wielkie wykroczenie - twierdził TW "Jerzy".
23 sierpnia 1988 roku funkcjonariusze spotykają się z tajnym współpracownikiem "Izydor". Rozmawiał on z samym księdzem Gawkowskim. Ten wciąż nie pogodził się z decyzją biskupa Paetza. - Chciał w tej sprawie zainterweniować u prymasa Glempa, lecz nie został przyjęty.
W sierpniu 1988 r. ksiądz Gawkowski złożył w Ostrołęce wniosek o paszport na wyjazd z pielgrzymką do Rzymu. W rzeczywistości, jak twierdził TW "Izydor", ksiądz chciał dostać się do papieża Jana Pawła II, by przedstawić mu to, co go spotkało. - Jak twierdził w rozmowie ks. Gawkowski, liczy na zmianę decyzji biskupa Paetza przez Jana Pawła II - mówił TW "Izydor". Sam ksiądz Gawkowski w rozmowie z TW miał stwierdzić, że w kwestii pożaru najbardziej zainteresowani "mogli być nowozatrudnieni księża" oraz "grupa parafian ich popierająca z byłym organistą na czele, ale są to ludzie bardzo przebiegli i cokolwiek trudno będzie im udowodnić".
25 sierpnia 1988 roku funkcjonariusz WUSW sporządza ręcznie pisaną notatkę, w której informuje, że dziekan ks. Zygmunt Żukowski otrzymał anonimy z pogróżkami od mieszkańców parafii Nowa Wieś Zachodnia. Ksiądz Żukowski odstąpił anonimy służbom w śledztwie dotyczącym pożaru, bo - jego zdaniem - autorzy anonimów mogą być też sprawcami podpalenia. W innej notatce służbowej wraca się do imprezy, jaka w dniu podpalenia miała się odbyć u byłego organisty - wskazuje się, że jednym z uczestników był ksiądz, który w kazaniach prezentuje postawę wrogą do aktualnej rzeczywistości PRL. W kolejnej notatce wymienieni są już wszyscy uczestnicy wydarzenia, w tym m.in. znana w regionie lekarz.
TW donosi, służby płacą. A ksiądz „drugi po Popiełuszce”
6 września 1988 r. tajny współpracownik "Józef" donosi służbom, że ksiądz Gawkowski przebywa w Sypniewie, gdzie pomaga w pracy duszpasterskiej. - Wśród duchownych ks. Gawkowski nie posiada zbyt dobrej opinii i uważany jest za osobę bardzo nerwową, skłonną do wywoływania sytuacji konfliktowych - dodaje.
Wróćmy do Nowej Wsi. 25 września 1988 r. sytuacja wciąż była konfliktowa: parafianie opowiadający się za Gawkowskim nie chodzili do spowiedzi i nie dawali na tacę. Sugerowali nawet, że nowy proboszcz ma romans z jedną z miejscowych kobiet, której mąż przebywał w USA. Niektórzy zamiast do Nowej Wsi jeździli do Sypniewa, gdzie przebywał ks. Gawkowski.
Do notatki ze spotkania z podającym te informacje tajnym współpracownikiem "Ada" dołączone są uwagi. Niezwykle ciekawe! Spotkanie miało odbyć się w mieszkaniu współpracownika. - W trakcie spotkania przekazałem TW kwotę dwa i pół tysiąca złotych za przekazane informacje. Następne spotkanie ustalono na dzień 13.10.1988 - napisał funkcjonariusz.
A więc 13 października "Ada" przekazuje kolejne informacje. Parafianie nie dostali odpowiedzi od Jana Pawła II, więc wysłali kolejny list - do kardynała Ratzingera (czyli... przyszłego papieża), wtedy bliskiego współpracownika papieża Polaka. List podpisało około 150 osób. W liście pisali o "mściwym organiście" i wychwalali księdza Gawkowskiego. - Był w naszej opinii bohaterskim księdzem. Jawnie walczył ze złem. Gorliwie modlił się i pracował. Za usługi kapłańskie nie wyznaczał nam kwoty, tylko "co łaska" - pisali. Wskazywali też, że ks. Gawkowski przed rozpoczęciem budowy wyjechał na 3 miesiące do pracy do USA, zbierał dobrowolne datki od parafian, a także utrzymywał małe gospodarstwo (3-4 krowy i kilka świniaków). - Sam żył bardzo oszczędnie i ubogo - wskazali.
"Uważamy, że jest on drugi po ks. Popiełuszce, z tą różnicą, że ks. Popiełuszko został zamordowany za swoje dobre czyny przez władze państwowe, a nasz proboszcz doprowadzony do ruiny przez władze kościelne (...) Pismo kierujemy do Ojca Świętego, ponieważ u siebie nie możemy dojść naszej prawdy" - napisali parafianie z Nowej Wsi w liście do Ratzingera.
Sprawców pożaru nie wykryto
W październiku 1988 r. służby poddają się. W związku z brakiem dowodów, prowadzący śledztwo wnioskuje o umorzenie dochodzenia. Dalej prowadzona jest jednak sprawa o kryptonimie "Płomień". Ostatecznie przesłuchano w charakterze świadków 53 osoby. Dokonano jednego przeszukania, przeprowadzono 12 rozmów operacyjnych i 6 rozmów oficjalnych. Wykorzystano 5 tajnych współpracowników. Biegły wykluczył zwarcie w instalacji elektrycznej, ale sprawców pożaru nie ujęto.
15 czerwca 1989 r. podjęto decyzję o zakończeniu operacyjnego rozpracowania "Płomień". Jak wówczas wskazano, zaistniały konflikt samoistnie wygasł, a „parafianie nawiązali dobre stosunki z obecnymi księżmi”.
Te wydarzenia z Nowej Wsi to już historia, na pewno już nieco zapomniana. Dzięki dokumentom znajdującym się w archiwum Instytutu Pamięci Narodowej, było możliwe jej odtworzenie. Choć zapewne nawet po latach ówcześni wojujący ze sobą parafianie przedstawiliby zupełnie różne wersje. Lepiej więc traktować to jako historyczną ciekawostkę. I przestrogę…