Inwigilacja Kościoła Katolickiego przez komunistyczne służby w Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej (PRL) była wszechobecna i systematyczna. Działania te miały na celu osłabienie wpływów Kościoła na społeczeństwo i zdławienie jego działalności duszpasterskiej i społecznej. Dotarliśmy do dokumentów, które pokazują kulisy działań komunistycznych służb wobec księży w naszym regionie.
Esbecja stosowała szeroki zakres technik inwigilacji, a nawet stosowała techniki podjudzania czy wewnętrznego mącenia w kościele. Służby starały się werbować agentów wśród księży, zakonników i osób świeckich związanych z Kościołem. Pozyskane w ten sposób informacje wykorzystywano do szantażu, dezorganizacji działalności duszpasterskiej i siania dezinformacji.
Również w naszym regionie esbecja miała swoich agentów wśród księży. Tajni współpracownicy (TW) donosili na kościelnych hierarchów czy ujawniali informacje z prywatnych spotkań księży. Dotarliśmy do dokumentów z lat 1974-1975 znajdujących się w zasobach Instytutu Pamięci Narodowej, które pokazują, jak wyglądała inwigilacyjno-propagandowa machina wymierzona w kościół w naszym regionie. Szczególnie wiele informacji wychodziło z parafii w Goworowie, która miała pecha do "tajnych współpracowników". Ale po kolei...
Księża podzieleni przez komunistów na trzy grupy
Dokumentacja zaczyna się spisem wszystkich parafii z diecezji łomżyńskiej. Dokument ma oznaczenie "poufne - wyłącznie do użytku wewnętrznego". Znajdują się tam dane dotyczące księży służących wówczas w naszej diecezji, jak również alumnów łomżyńskiego seminarium.
Następnie pojawia się... wykaz księży diecezji łomżyńskiej wykazujących lojalność wobec PRL. Lista ta napisana jest odręcznie i nie jest wskazane, w jaki sposób dani księża mieliby popierać słusznie miniony ustrój. W powiecie ostrołęckim lista ta liczyła sześć nazwisk. Byli to - administrator parafii Kadzidło, administrator parafii Rzekuń, emeryt z parafii Troszyn oraz trzech wikariuszy - z Kadzidła, Myszyńca i Rzekunia.
Druga lista zawiera nazwiska 25 księży wykazujących "bierną postawę wobec PRL", a na kolejnej liście znajdują się tylko trzy nazwiska kapłanów mających wykazywać "negatywny stosunek wobec PRL" - to ostrołęcki dziekan Bronisław Tałandziewicz oraz do tego administrator parafii Piski i wikariusz z Kadzidła.
Komunistyczne służby podzieliły więc księży na trzy grupy - lista, która pojawia się na początku akt zapewne pomagała funkcjonariuszom w odpowiednim "klasyfikowaniu" pozyskiwanych informacji. A było ich naprawdę sporo...
Krytyczny wobec PRL? Nie wznawiać ważności paszportu
5 grudnia 1974 r. Powstaje notatka służbowa dotycząca proboszcza parafii Andrzejewo, znajdującej się w diecezji łomżyńskiej. Notatka napisana jest na podstawie rozmowy z esbekiem z Ostrowi Mazowieckiej - kapitan SB twierdzi, że ksiądz proboszcz "był jednym z głównych inicjatorów rozpowszechniania fałszywych wiadomości odnośnie przyczyn śmierci wikariusza parafii Nur". Służbom nie spodobało się, że ksiądz miał oświadczyć, iż "ksiądz [tu pada nazwisko] nie popełnił samobójstwa /powiesił się/, a został zamordowany".
Dodatkowo, w notatce zapisano, że ksiądz proboszcz z Andrzejewa "pozostaje w bliskich stosunkach z kardynałem Wyszyńskim i swoje wypady za granicę wykorzystuje jako kurier prymasa". Księdzu zarzucano równiez, że wykazuje dużą aktywność duszpasterską i ma negatywny stosunek do władz państwowych.
Inspektor, piszący notatkę, w związku z powyższym zawnioskował o "negatywne załatwienie podania-kwestionariusza o wznowienie ważności paszportu" na wyjazd księdza z wycieczką na Wyspy Kanaryjskie.
TW "Adam" wynosił dokumenty z Kurii
Do akt trafiły także dokumenty kościelne. To m.in. komunikat z konferencji Episkopatu Polski z listopada 1974 r. Prymas miał przekazać wówczas Episkopatowi serdeczne pozdrowienia i słowa uznania od papieża Pawła VI, z którym kard. Wyszyński spotkać się miał 8 listopada 1974 r. Co ciekawe, papież Paweł VI poprosił kard. Wyszyńskiego o przekazanie "szczególnych słow podzięki dla pracy kardynała Wojtyły", czyli późniejszego papieża Jana Pawła II.
Konferencja Episkopatu Polski w dokumencie z listopada 1974 r. wyraziła przekonanie, że normalizacja stosunków między kościołem a państwem dojdzie do skutku, "jeżeli Kościołowi w Polsce zostaną przywrócone prawa, jakich został pozbawiony, a które mu się należą ze względu na jego pozycję w społeczeństweie, charakter religijno-społeczny oraz wielowiekową pozytywną działalność w narodzie". Episkopat stwierdził też, że kapłanom i zakonnikom nie wypada przyjmować odznaczeń państwowych.
W aktach jest też instrukcja duszpasterska na Boże Narodzenie 1974 i inne dokumenty wewnętrzne, wysyłane do księży, które następnie były czytane na mszach. Dotyczą one m.in. postawy podczas nabożeństw czy przygotowania do sakramentu małżeństwa. Z odpisów dokumentów z 1975 roku wynika, że esbecy mieli "wtyczkę" w kurii. Odpis dokumentów kurialnych do akt dostarczał m.in. tajny współpracownik "Adam".
Relacja TW z konferencji w Kleczkowie. Rektor seminarium, który miał uciec do USA
23 grudnia 1974 r. Tajny współpracownik o pseudonimie "Marek" składa doniesienie informacyjne. Docieramy do wyciągu, na którym widnieje pieczątka komendy Milicji Obywatelskiej w Ostrołęce. Z doniesienia wynika, że cztery dni wcześniej w Kleczkowie miała się odbyć konferencja z udziałem biskupa Mikołaja Sainowskiego. Co mówił biskup? - Szczególnie omawiał sprawę zbliżającego się konkurdatu z Watykanem - zeznaje "Marek", dodając:
Mówił, że nie dojdzie na pewno do tego porozumienia, bo byłoby o dla kościoła w Polsce jeszcze gorszym. Prymas Polski nie dopuści do konkurdatu, a Ojciec Święty także nie zrobi tego bez zainteresowanych, tzn. bez kościoła w Polsce. Tymczasem władze PRL nie biorą tego pod uwagę i starają się szukać porozumienia z Watykanem poza plecami Kościoła w Polsce. W Czechach dotychczas także nie ma konkordatu.
Jak twierdził TW "Marek" (który brał udział w tym spotkaniu, więc musiał być z kręgów kościelnych), podczas spotkania w Kleczkowie poruszono również temat ucieczki rektora Wyższego Seminarium Duchownego w Łomży do Stanów Zjednoczonych. - Biskup mówił, że bardzo to przeżył, ale nie może przesłać kary na niego do władz tamtejszego kościoła. Niektórzy biskupi w USA sami zwalniali przebywających księży w USA od kar kościelnych - zeznał "Marek", twierdząc też, że biskup Sasinowski "jest słabym politykiem", bo nie zjedna sobie księży taką postawą ("jest coraz bardziej stanowczy, nie liczy się z szykanami i karami, jest zdecydowany na wszelkie przykrości, to go jeszcze bardziej mobilizuje i tak samo postępuje wobec księży").
"Marek" opisywał również, że jeden z księży, który uciekł do USA, miał pisać do biskupa, by zwolnił go z kar kościelnych, bo utracił zdrowie (ciężko pracował w restauracji), ale biskup był nieprzejednany.
Z notatki wynika, że kościół bał się niżu demograficznego i chciał nalegać na małżeństwa, by "jak najwięcej rodzili". Później "Marek" stwierdził, że biskup przeszedł do spraw finansowych, nie każąc księżom płacić podatku, gdyż episkopat miał prowadzić z rządem PRL rozmowy na temat podniesionych podatków dochodowych. TW stwierdził też, że Sasinowski chciał na tym spotkaniu "u księży ożywić antypatię do rządu PRL".
Styczeń 1975 r. Do warszawskiego wydziału komendy wojewódzkiej MO trafia pismo z Ostrołęki, którego załącznikiem jest zarządzenie biskupa Sasinowskiego w sprawie zmian w kolędowaniu. Ówczesny zastepca komendanta Janusz Lewandowski pisze, że "szczególnie niezadowolenie wśród duchownych powoduje fakt wynikający z zarządzenia, że równolegle z kolędą będą musieli prowadzić naukę religii w punktach katechetycznych". Zdaniem Lewandowskiego, nowe zarządzenie pozbawia księży "swobody i odpoczynku".
TW "Jacek". Ksiądz S. z Goworowa i jego współpraca ze służbami
8 stycznia 1975 r. inspektor operacyjny Milicji Obywatelskiej w Ostrołęce sporządza tajną notatkę dotyczącą rozmowy z tajnym współpracownikiem o pseudonimie "Jacek". Z notatki wynika, że TW jest księdzem i to dość nieposłusznym kierownictwu Kurii. Pracował w parafii w Goworowie.
- Dotychczas nie wykonał polecenia biskupa Sikorskiego i nie udał się do klasztoru w Zakroczymiu w celu odbycia miesięcznej pokuty za wyjazd bez zezwolenia do USA - pisze funkcjonariusz w notatce o TW. Dodajmy, że parafia Goworowo należała wówczas do diecezji płockiej, której biskupem był Bogdan Sikorski. Do diecezji łomżyńskiej włączono ją w 1992 r.
Ksiądz-TW "Jacek" stwierdził, że nie ma za co pokutować, bo nie popełnił przestępstwa. Chciał też zrobić biskupowi na złość i ponownie wyjechać do USA do pracy w masarni u znajomego Polaka, jeżeli władze państwowe dadzą mu taką możliwość. W Ameryce nie chciał pozostać na stałe, a jedynie zarobić na pomoc dla braci oraz na start w cywilu, bo nie chciałby już zostawać w kapłaństwie.
- W czasie dyskusji zaproponowałem mu, że pewnym stopniu jest możliwa pomoc, tj. załatwienie pracy i mieszkania-kawalerki w Warszawie. Wyjaśniłem mu, że mógłby być zatrudniony w Carytasie (pisownia oryginalna - red.), co przyjął z dużym zadowoleniem - pisał funkcjonariusz MO.
Najpierw jednak ksiądz-TW kategorycznie chciał jechać do USA, by pokazać biskupowi, że "nie musi się przed nim kajać i prosić o jego łaskę".
- Ze sprawdzonych danych wynika, że rozmówca jest poważnie zaangażowany z obywatelką L. - studentką AM w Białymstoku i między innymi dla niej podjął decyzję opuszczenia stanu duchownego. Uważam za uzasadnione umożliwienie ponownego wyjazdu wymienionego do USA, gdyż przyspieszy to opuszczenie przez niego stanu duchownego, a także może być wykorzystane do rozgrywek ideologicznych - napisał starszy inspektor operacyjny KPMO.
25 lutego 1975 r. sporządzona jest kolejna tajna notatka służbowa ze spotkania z TW "Jacek". Notatka jest napisana odręcznie, ma cztery strony. Pada już w niej otwarcie nazwisko byłego wikariusza z Goworowa - S., a z kontekstu notatki wynika, że chodzi o samego "TW Jacka". Tydzień przed sporządzeniem notatki ksiądz miał udać się na rozmowę do biskupa Sikorskiego, a jej świadkiem miał być kanclerz kurii. Ksiądz S. miał powiedzieć biskupowi, że chce zostać w stanie kapłańskim, pod warunkiem, że cofnie mu się karę.
Biskup miał odpowiedzieć, że "widzi tylko jedną karę, tj. odbycie przez księdza [nazwisko] miesięcznej pokuty w klasztorze i decyzji tej nie cofnie". Biskup miał zarzucać dawnemu wikariuszowi z Goworowa, że bardziej interesowały go sprawy świeckie, bo przyjął odznaczenie państwowe.
Ostatecznie, z notatki wynika, że ksiądz S. zgodził się na odbycie pokuty, ale tylko dlatego, że chciał ukończyć studia z socjologii, licząc, że dyplom będzie uznawany też przez władze państwowe. Pobyt w klasztorze chciał wykorzystać na napisanie pracy egzaminacyjnej na studia i przygotowanie się do egzaminu. Wciąż miał w planach wyjazd do USA, który zamierzał zrealizować po ukończeniu studiów. Na uległość wobec biskupa miał pójść tylko dlatego, że szkoda mu było czterech lat nauki.
- Odjeżdżając do USA ma zemścić się na biskupie Sikorskim w ten sposób, że prześle mu intencje mszalne, które otrzymał z USA na sumę 426 dolarów, aby biskup odprawił je za darmo, bo on nie miał możliwości ze względu, że był zawieszony w czynnościach duchownego - napisano w notatce. Po powrocie ze Stanów ksiądz S. planował wystąpić ze stanu duchownego i wstąpić w związek małżeński.
Jednocześnie TW "Jacek" miał przekazać do notatki, że z zamiarem opuszczenia stanu duchownego ma nosić się też wikariusz, który miał mieć pretensje do biskupa za to, że przeniósł go z Szelkowa do Pomiechówka. TW był w kontakcie także z wikariuszem swojej byłej parafii w Goworowie - ówczesny wikary miał narzekać na proboszcza, że ten oskarża go o to, że jest "nieobowiązkowy" i robi to, by pozbyć się go z parafii, bo "stary wikary nie jest mu potrzebny, gdyż nie może dyrygować nim, jak chłopakiem".
Sprawa wspomnianego księdza S. pojawia się także w notatce z 26 lutego 1975, tym razem funkcjonariusz relacjonuje dane uzyskane od TW "Enka". Z informacji od tego tajnego współpracownika wynika, iż ksiądz S. 16 lutego 1975 r. pojawił się na mszy św., ubrany był po cywilnemu, w koloratce i jak wierny usiadł w ławce. - W związku z tym na jego osobę zwrócone były wzroki wszystkich niewiast znajdujących się w kościele - informował TW "Enka". Zaczęto plotkować, że ksiądz S. jest "na pokucie za to, że ma dziecko z córką obywatelki L. ze wsi Pokrzywnica".
"Rozmówca stwierdza, że córka obywatelki L. w wyniku romansu z księdzem S. urodziła dziewczynkę" - napisał funkcjonariusz po rozmowie z "Enką".
W notatce znajdowała się też informacja dotycząca tego, co biskup Sikorski miał sądzić o księdzu S. Biskup miał wiedzieć, że S. pomaga finansowo braciom, przyjął odznaczenie państwowe i ma dziecko, ale chce mu pomóc. Funkcjonariusz, który pisał notatkę, wyznaczył sobie zadanie, by podjudzać księdza S. do tego, by nie zgadzał się na odbycie kary w klasztorze.
Na początku marca 1975 r. funkcjonariusz sporządza kolejną notatkę w rozmowy z księdzem S. Ten ostatecznie nie udał się do klasztoru na pokutę. Stwierdził, że gdyby miał pewność, że ponownie dostanie się na studia, to sprzedałby samochód Fiat 125p i odszedłby ze stanu kapłańskiego. Chciał studiować medycynę - dziennie. Od funkcjonariusza 40-letni wówczas ksiądz S. chciał uzyskać zaświadczenie, że był księdzem lojalnym, dostał odznaczenie państwowe i z tym zaświadczeniem chciał udać się do ministra zdrowia, by ten zrobił wyjątek i pozwolił mu studiować dziennie, mimo wieku.
W odpowiedzi ksiądz S. usłyszał od funkcjonariusza MO, że nie można mu pomóc i o studia medyczne musiałby starać się sam. Wówczas S. stwierdził, że jeżeli nie będzie miał innego wyjścia, to musi iść na pokutę i powrócić na krótki czas do stanu kapłańskiego, a następnie wyjechać bez zgody biskupa do USA. Funkcjonariusz miał podpowiadać księdzu S., by poszedł do pracy, podjął zaoczne studia i opuścił stan duchowny. Ten nie chciał o tym słyszeć.
- Mówił "zarobię 2 tys. zł i co będę za to miał". W Goworowie miesięczne dochody wynosiły do 8 tys. zł - pisał funkcjonariusz, twierdząc, że na najsłabszej placówce parafialnej S. mógłby zarobić więcej jak 2 tysiące plus wyżywienie i mieszkanie, "co uzyskuje się bez wysiłku fizycznego i żadnej odpowiedzialności, bo ksiądz wikary za nic nie odpowiada".
Ksiądz miał być mocno "nakręcony" na studia medyczne, do tego stopnia, że chciał nawet dostać się do Edwarda Gierka, bo mówił, że słyszał, że "kto dostanie się do towarzysza Gierka, to pomoc zostanie mu udzielona". 14 kwietnia 1975 r. powstaje kolejna notatka z rozmowy z TW "Jackiem". Ksiądz S. nie zgłosił się do klasztoru na pokutę, więc biskup Sikorski wystosował do niego pismo z żądaniem udania się do klasztoru w Rywałdzie na pokutę "do odwołania".
- Mimo tak kategorycznych zaleceń, S. nie udał się na pokutę - napisano w tajnej notatce.
Z notatki wynika, że biskup Sikorski w Wielką Sobotę 1975 r. miał zatrzymać się w Goworowie na krótki pobyt i oznajmić proboszczowi, że nie robi ustępstw wobec księdza S., ale chce go potraktować ulgowo, ale ksiądz S. nie jest zdecydowany, czy chce wracać do stanu duchownego czy też nie.
Funkcjonariusz sporządzający notatkę dodał, że namówił TW "Jacka", czyli - jak wynika z notatki - księdza S., na napisanie listu otwartego do księży, w których miał w niekorzystnym świetle postawić biskupa. - Rozmówca stwierdził, że przyjmuje moją propozycję i zgadza się na napisanie listu, lecz wtedy gdy podemie decyzję o opuszczeniu stanu duchownego - wskazał inspektor operacyjny KPMO w Ostrołęce.
Pod koniec kwietnia 1975 r. ksiądz S. dalej nie wiedział co ma robić. W rozmowie z TW "Enka" ciągle zmieniał zdanie. "Enka" twierdził, że S. jest już stracony dla kościoła, a opinia "dewotek w parafii" jest taka, że nie jest duchownym tylko dlatego, że ma dziecko. Na tym historia księdza S. się kończy - nie wiadomo, czy ostatecznie odszedł ze stanu kapłańskiego.
Kardynał Wyszyński w Myszyńcu
Zastępca komendanta MO, wspomniany Lewandowski, 15 stycznia 1975 r. pisze informację do komendy wojewódzkiej w Warszawie. Oczywiście opatrzoną "tajne". Informuje, że 22 czerwca 1975 r. w Myszyńcu mają się odbyć uroczystości parafialne związane z 325. rocznicą erygowania parafii i ma być na nich kardynał Wyszyński. - Dalsze dane uzyskiwane w powyższej sprawie będziemy przesyłać sukcesywnie - zapowiada.
Finalnie, kard. Wyszyński faktycznie w czerwcu 1975 r. odwiedził Myszyniec. W zdobytych przez nas aktach nie ma jednak żadnych informacji na temat przygotowania lub samej wizyty.
Partia ateistyczna PZPR
12 lutego 1975 roku tajny współpracownik "Marek" składa doniesienie informacyjne do inspektora operacyjnego MO w Ostrołęce. Dotyczy ono konferencji księży w Łomży, która odbyła się dokładnie tydzień wcześniej.
Podczas konferencji miał wystąpić ksiądz profesor z Warszawy, który ostrzegał przed laicyzacją. Mówić miał, że obniżenie poziomu moralnego związane jest m.in. z tym, że "około 3 miliony obywateli to członkowie partii ateistycznej PZPR". Ksiądz profesor miał powiedzieć o "znakach czasu", czyli:
- 1 milionie korupcjonistów;
- 3 milionach sabotażystów;
- 4 milionach alkoholików;
- 5 milionach rocznie aborcji, czyli skrobanek
Inny ksiądz "nalegał, żeby księża lepiej traktowali młodych alumnów, którzy się skarżą, że gdy byli w portkach to lepiej ich traktowano, a w sutannie już nie tak serdecznie".
- Jakoś te wywody profesora załamały księży i jeszcze teraz bardziej wielu odczuwa swoją nieprzydatność - donosił TW "Marek", dodając: - Księża rozjeżdżali się w pewnym niesmaku, po co była ta konferencja.
Z notatki wynika też, że funkicjonariusz namawiał TW "Marka" do uczestnictwa w pielgrzymce do Rzymu, a ten stwierdził, że "musi rozpytać się w Kurii" i wtedy "musi prosić biskupa o zastępstwo, bo jest na parafii sam". - Bez wiedzy biskupa wolałby nie jechać dlatego, że kiedyś podpadł, to obecnie nie chiałby się narażać.
Kościół w Obierwi i "problemy" z Ostrołęki
10 marca 1975 r. sporządzono notatkę służbową ze spotkania z kolejnym TW - o pseudonimie "Karol II", to również ksiądz. Oznajmia on, że w lutym 1975 r. do Wydziału Budownictwa Urzędu Powiatowego w Ostrołęce ksiądz wikariusz z Ostrołęki złoży cztery projekty planów budowy kaplicy w Obierwi - cztery, by władze państwowe miały w czym wybierać i wskazały jeden.
W piśmie wskazano, że w Obierwi nie będzie "samodzielnej placówki parafialnej", a ma być to "placówka dojazdowa". Rozmówca - TW Karol II - twierdził jednak, że do placówki ma należeć około 3 tys. wiernych i być może jednak placówka parafialna powstanie.
- Kościoł w Obierwi będzie zlokalizowany na placu, gdzie w 1957 r. ropocząto nielegalnie budowę kaplicy. W Obierwi istnieje komitet budowy kościoła, który zajmował się będzie orgaizacją funduszy i materiałów budowlanych. Dotychczas jeszcze nie ustalono wysokości składki pieniężnej na budowę, ponieważ organizatorzy nie mogą się zdecydować czy wyznaczyć ustaloną sumę od rodziny czy od ilości posiadanych hektarów. Proponuje się 1000 zł od rodziny lub 100 zł z hektara składki rocznej - czytamy w notatce.
W notatce wskazano też, że w nauce religii w Ostrołęce pomagają dwie katechetki, które mieszkają "na nowym osiedlu za parkiem", a miesięcznie dziekan Biernacki płaci im po 1500 złotych.
Wspomniany dziekan miał inny problem - wielokrotnie miał dopominać się o ofiary od wiernych na remont klasztoru. Występując z ambony miał mówić, że zwracał się o pożyczkę do kilku osób na kupno blachy, lecz pożyczki nie otrzymał. - Systematyczne upominanie się o ofiary zniechęca wiernych - zapisano w notatce.
Z Ostrołęki padły też doniesienia z Wojciechowic. Dwaj księża pallotyni wskazani z nazwiska mieli już mieć dość pracy w parafii św. Wojciecha ze względu na nadmiar pracy w punktach katechetycznych, niską religijność i brak zdycyplinowania wiernych. - Ludzie w średnim wieku i młodzież rzadko widziani są w kościele, mimo, że uważają się za katolików - zapisano. Podano też przykład: zorganizowano dzień skupienia i na planowanych 100 kobiet przybyło 20.
Biskup w Kadzidle. Esbek wrócił z niczym
17 marca 1975 r. sporządzono tajny meldunek z wizyty biskupa Mikołaja Sasinowskiego w Kadzidle, do jakiej doszło dzień wcześniej. Funkcjonariusz melduje, że biskup Sasinowski wygłosił kazanie, które miało "charakter religijny".
- Apelował do wiernych, aby unikali popełniania grzechów - napisał funkcjonariusz. Najwyraźniej pojechał do Kadzidła, by sprawdzić, czy w kazaniu będzie coś politycznego, ale wrócił z niczym.
"Innych ciekawszych danych nie uzyskano" - stwierdził.
Księża byli krytyczni wobec ZSRR
Ostrołęka, 21 marca 1975 r. TW "Stalek" donosi inspektorowi operacyjnemu MO o tym, że księża mówią iż "Polska jest bardzo eksploatowana i uzależniona od Związku Radzieckiego". Księża obwiniali Związek Radziecki m.in. o podwyżkę cen benzyny o 100 proc.
"Stalek" dodaje, że niektóry księża udają się do ZSRR. Jeden z nich był we Lwowie i stwierdził, że "ludność buntuje się przeciwko ZSRR", do tego panuje tam wielka bieda.
- Księża są na ogół negatywnie ustosunkowani do Związku Radzieckiego, ale często słyszy się, że tzw. komuna zapanuje nad światem, bo takie były przepowiednie osób obdarzonych jasnowidztwem - mówił TW.
"Są opinie niektórych księży, że proboszcz z Łysych jest pozytwnie ustosunkowany do obecnej rzeczywistości" - czytamy w notatce. Opisano tam również opowieści wikariusza z Ostrołęki, który twierdzić miał, że ludzie protestują, nie licząc się z władzą radziecką.
W notatce poruszono też temat nowego księdza w Kadzidle, który miał przybyć z innej diecezji. Miał on wychowywać się w domu dziecka. - Podobno ksiądz wziął się dość dobrze do pracy. Potrafił zorganizować pracę w punktach katechetycznych. Choć nie ma samochodu, potrafił zorganizować dojady. Wśród księży ma opinię trochę filozofa, a trochę dziwaka - napisano w notatce.
Do księdza z Kadzidła kapłani mieli odnosić się z nieufnością, ale jego marka u biskupa miała rosnąć. Po jakimś czasie w kolejnej notatce pisano już, że ksiądz ten podpadł Kurpiom, bo miał być chciwy na pieniądze i ich oszukiwać, czego "Kurpie nie lubią". Miał być też kłótliwy. Z notatki służb: - Księża mają pretensje do biskupa Sasinowskiego, że przyjął takiego typa do diecezji.
Tak inwigilowano kapłanów. Który "lubi wypić"
27 marca 1975 r. sporządzona zostaje notatka służbowa ze spotkania z tajnym współpracownikiem o pseudonimie "Karol".
Ten twierdzi, że do Nowej Wsi i Przystani miał przyjechać ksiądz emeryt z Piątnicy. Chciał zobaczyć kaplicę w Przystani, wybudowaną w 1939 r. Kedy ją ujrzał w katastrofalnym stanie, wznosił pretensje do księdza Władysława Gawkowskiego - proboszcza parafii Nowa Wieś, o którym pisaliśmy już w naszym serwisie.
Kryptonim „Płomień”. Pożar przy kościele i parafialny konflikt, który podzielił wiernych
Pod koniec lat 80. XX wieku parafią Nowa Wieś wstrząsnął poważny konflikt. Zaczęło się od spięcia proboszcza i organisty, później do akcji wkroczyła już cała parafia. Eskalacja sporu przybrała…
Ksiądz Gawkowski miał się tłumaczyć przed kapłanem-emerytem, że zabiegał o remont kaplicy u władz państwowych, lecz dostał odmowę. W takiej sytuacji ksiądz emeryt stwierdzić miał, że sam pójdzie do urzędu.
Komunistyczne służby nie szczędziły komunikatów z prywatnych spraw księży.
TW "Karol" donosił też, że ksiądz wikariusz z Ostrołęki planuje wyjazd do USA na dwa miesiące i ma już zaproszenie od kuzynki. Zrobić to miał jednak jedynie wówczas, gdy zgodzi się na to biskup, a przed laty kapłan dostał już odmowę na podróż do USA. Wówczas biskup miał powiedzieć księdzu, że następnym razem dostanie pozwolenie, stąd chęć wyjazdu w celu zwiedzania i "uzyskania trochę dolarów", przy czym "twierdzi, że jest człowiekiem honoru i dziadować nie będzie".
Inwigilowano także innego księdza wikarego z Ostrołęki. Stwierdzono, że podczas kazań nie porusza problemów o charakterze politycznym. Dodano, że ma "dużo cech ujemnych", bo... "w bieżącym roku codziennie wracał z kolędy w stanie nietrzeźwym".
- Lubi on alkohol i przy każdej okazji wypija większe ilości. Przyjmuje często nieznajome kobiety w swoim domu. Wobec przełożonych i kolegów jest bezpośredni, co myśli to i mówi. Krytykuje działalność każdego z proboszczeów, a szczególnie ich gospodarkę finansową, mówi, że jak on zostanie proboszczem to pokaże jak się rządzi - pisano w notatce. Donoszono, że ksiądz miał również wdać się w awanturę ze sprdawczynią palm i zniszczyć te palmy, depcząc je. Wskazany ksiądz faktycznie został później proboszczem, zbudował kościół w niewielkiej miejscowości na Podlasiu. Zmarł w 2022 roku.
We wnioskach z rozmowy z TW "Karolem", funkcjonariusz zapisał, że innych informacji nie dało się uzyskać, bo TW najchętniej lubi dyskutować o samochodach.
Trudna współpraca z władzami i widzenia ze świętymi
22 kwietnia 1975 r. powstaje kolejna notatka służbowa - tym razem z rozmowy z TW "Krzysztof". Ten zeznaje, że w związku z rozwojem Ostrołęki, biskup Mikołaj Sasinowski przypomina proboszczowi z miasta, aby ubiegał się u miejscowych władz o wyznaczenie co najmniej jednego placu pod budowę nowego kościoła.
Jak wynika z notatki, proboszcz mówił biskupowi, że wspominał o tym naczelnikowi powiatu, lecz nie otrzymał wiążącej odpowiedzi. - Faktycznie ks. Biernacki z nikim w tej sprawie nie rozmawiał, bo ma dosyć kłopotów z remontem klasztoru, a gdyby przyszło mu budować nowy kościół, to wolałby iść na emeryturę - pisał funkcjonariusz MO.
Na władze państwowe mocno narzekał wspomniany już ksiądz Gawkowski z Nowej Wsi. Twierdził, że władze opieszale zatwierdzają mu plany na budowę. - Otoczenie księży nie współczuje Gawkowskiemu, bo jest on nielubiany i uważany za nie całkiem normalnego - napisano w notatce.
Dzień później funkcjonariusze spotykają się z TW "Enka", by uzyskać kolejne informacje z wewnątrz kościoła. Tym razem opisywana jest sprawa z Suchcic. Pisze się, że jeden z miejscowych, właściciel kapliczki, domagał się od proboszcza w Goworowie, by odprawiały się u niego msze święte częściej niz raz do roku. Twierdził, że miał widzenie i "rozmawiał ze św. Piotrem i Pawłem", którzy to święci mieli mu powiedzieć, że nabożeństwa w Suchcicach powinny odbywać się częściej.
Ów mieszkaniec poszedł więc do proboszcza, a ten go zbył, podobnie jak wcześniej pracownicy kurii - bo do Łomży też miał pojechać w tej sprawie. Sąsiedzi wskazanego mieszkańca, niewątpliwie mocno wierzącego, mieli uważać go za dziwaka, który wielokrotnie opowiadał o widzeniach z Bogiem i świętymi. - Nie cieszy się autorytetem, nie ma zwolenników popierających go w jego dążeniach - podsumowano.
TW donosił: przyjechał biskup, wypił trzy kieliszki
W Wielką Sobotę 1975 r. biskup płocki Bogdan Sikorski miał bez zapowiedzi odwiedzać kościoły w celu sprawdzenia, jak wyglądają Groby Pańskie. Z tego wydarzenia też powstała notatka. W Goworowie biskup Sikorski święcił pokarmy, a później... "Uczestniczył w obiedzie, przy którym wypił trzy kieliszki Napoleona" - donosił TW "Enka".
W notatce zapisano, że biskup Sikorski miał proponować wikaremu z Goworowa probostwo, ale ten podziękował biskupowi i poprosił, by jeszcze zostwił go w Goworowie, gdyż nie ma pieniędzy, bo wydał je na samochód. Podsunął też biskupowi pomysł, by inny, starszy wikariusz, został proboszczem. Biskup miał stwierdzić, że to dobry pomysł i na początku wakacji skieruje go do Marianowa.
TW twierdził też, że proboszcz z Goworowa był zachłanny na pieniądze, a przy obiedzie u proboszcza często pito wódkę.
11 maja 1975 r. sporządzony jest tajny szyfrogram, w którym informuje się, że 9 maja wyminieni z nazwiska trzej księża proboszczowie w terenu powiatu ostrołęckiego, byli więźniowie oboów hitlerowskich, "apelowali do wiernych, aby oddali cześć i modlili się za poległych w walce z hitleryzmem". - Podkreślali zasługi żołnierzy radzieckich, którzy zadali drugocący cios armii zbrodniarzy i uratowali tysiące niewinnych od zagłady i zapewnili pokój wśród narodów Europy - zapisano w propagandowym tonie.
Kościół nie dał się komunistom
Działania komunistów miały negatywny wpływ na działalność Kościoła i jego wiernych. Księża musieli żyć w ciągłym strachu przed inwigilacją, co ograniczało ich swobodę wypowiedzi i działania. Wierni byli zastraszani i pozbawiani możliwości swobodnego udziału w praktykach religijnych.
Należy jednak pamiętać, że Kościół nie poddał się tym presjom. Odgrywał on ważną rolę w podtrzymywaniu ducha oporu w społeczeństwie polskim i finalnie przyczynił się do upadku komunizmu w Polsce.