Za nami rozprawa apelacyjna w procesie prezydenta i wiceprezydent Ostrołęki. Łukasza Kulika i Annę Gocłowską sąd pierwszej instancji uniewinnił, w uzasadnieniu jednoznacznie wskazując brak przestępstwa, ale od wyroku wpłynęły apelacje oskarżycieli. Wyrok poznamy 6 czerwca.
Prezydent Ostrołęki Łukasz Kulik i wiceprezydent Anna Gocłowska zostali oskarżeni przez prokuraturę o to, że po rezygnacji dyrektorów SP 10 i ZSZ 2 w Ostrołęce nie dopełnili obowiązków - w ocenie śledczych prezydent po złożeniu rezygnacji przez dyrektorów nie odwołał ich ze wskazanych stanowisk, nie określił im okresów wypowiedzenia oraz warunków pracy i wynagrodzenia w okresie wypowiedzenia. Z kolei wiceprezydent oskarżono o to, że nie podjęła czynności prowadzących do prawidłowego wykonania przez prezydenta miasta jego obowiązków służbowych.
Działanie, jak wskazywali prokuratorzy, miało na celu "osiągnięcie przez Miasto Ostrołęka korzyści majatkowej w łącznej kwocie 12 tys. zł".
Sąd Rejonowy w Ostrołęce nie podzielił jednak argumentacji oskarżyciela publicznego i oskarżycielki posiłkowej, uniewinniając Łukasza Kulika i Annę Gocłowską. Uzasadnienie było jednonaczne: sąd stwierdził, że "naruszenie jakichś przepisów, a już na pewno rodzących odpowiedzialność karną, nie nastąpiło i zdaniem sądu nie ma tutaj możliwości przypisania oskarżonym zarzucanych im czynów, ich zachowania nie wypełniają znamion przestępstw".
Od wyroku uniewinniającego przysługiwała apelacja i tę złożyła prokuratura oraz oskarżycielka posiłkowa i jej pełnomocnik. Wszyscy wnieśli o uchylenie wyroku i przekazanie sprawy do ponownego rozpoznania Sądowi Rejonowemu.
Rozprawa odbyła się 31 maja 2023 r.
Prokurator: Dlaczego tym razem sędzia się nie wyłączyła?
Prokurator Adam Baranowski na początku swojej mowy skupił się na kwestii wyłączania się sędziów od rozpoznania sprawy. Skupił się na sędzi, która wydawała wyrok w Sądzie Rejonowym.
- Jest sprawą dziwną i zaskakującą, że ten sam sędzia, w tym samym sądzie krótko wcześniej, w sprawie od dużo niższej wadze dotyczącej wykroczenia, gdzie pani T. (oskarżycielka posiłkowa - red.) występowała jako strona, uznał, że zachodzą wobec niego przesłanki uzasadniające podejrzenie co do obiektywizmu i został skutecznie z tej sprawy wyłączony, a w tej sprawie, o dużo większej ciężarze gatunkowym, już takiego oświadczenia nie złożył. Co się stało przez ten rok, że nagle sędzia nabrała obiektywizmu, usunęła podejrzenia co do swojej bezstronności, braku obiektywizmu i zdecydowała się jednak orzekać? - wskazywał prokurator.
Oskarżyciel wskazywał, że wszystkie strony procesu powinny mieć gwarancję, że w postępowaniu orzekał sędzia, który miał obiektywne spojrzenie na tę sprawę, "wolny od wszelkich uwikłań" - jak dodał prokurator.
- Niestety, w tej sprawie wątpliwości mogły się narodzić. W ocenie oskarżyciela publicznego, procedowanie sądu w pierwszej instancji, może budzić wątpliwości, czy ten sąd był obiektywny - mówił Baranowski. - Bo czy obiektywne było to, że sąd oddalił wniosek oskarżyciela publicznego o przesłuchanie w charakterze świadka pana Roberta Ch. na okoliczności, które zdaniem sądu nie miały znaczenia dla rozstrzygnięcia sprawy, a zdaniem prokuratora jednak miały i to kluczowe, bo ten świadek miał zeznawać na okoliczności podejścia oskarżonych do pokrzywdzonych, animozji personalnych, które zachodziły i do zaszłości o charakterze totalnie pozamerytorycznym i charakterze, który pozwala przypuszczać, że działanie oskarżonych miało charakter dyskryminujący - dodał.
Prokurator Baranowski podkreślił, że "nic nie szkodziło, żeby był jeszcze jeden termin i żeby tego świadka przesłuchać". Skupił się jednak nie tylko na sędzi, ale również na kwestii oceny dowodów z dokumentów. Mówił o "dwóch odmiennych opiniach prawnych" z Urzędu Miasta, jak również to, że oskarżycielka posiłkowa, składając rezygnację z funkcji dyrektora wskazała artykuł 66 ust. 1 pkt 1a Ustawy Prawo oświatowe. Ten artykuł wskazuje:
Organ, który powierzył nauczycielowi stanowisko kierownicze w szkole lub placówce odwołuje nauczyciela ze stanowiska kierowniczego w razie złożenia przez nauczyciela rezygnacji, za trzymiesięcznym wypowiedzeniem
W ocenie prokuratora, oskarżeni umyślnie działali na rzecz nieprzyznania oskarżonym dodatku funkcyjnego. Wniósł o uchylenie wyroku i skierowanie sprawy do ponownego rozpoznania.
Pełnomocnik oskarżycielki posiłkowej: "Zabrakło zwykłej i elementarnej uczciwości"
Pełnomocnik oskarżycielki posiłkowej, adwokat Bartosz Pawelczyk, powiedział, że "droga do prawdy materialnej nie uznaje skrótów i obejść". - Czego tu zabrakło? Zwykłej i elementarnej uczciwości - dodał. Odczytał postanowienie Sądu Okręgowego z 2021 r., gdzie decydowano o wyłączeniu sędziów Sądu Rejonowego w Ostrołęce ze sprawy, której stroną była jego klientka.
Wtedy wyłączono i uznano za uzasadnione wnioski wszystkich sędziów, "albowiem one prowadzą do możliwości uzasadnienia, że ta bezstronność jest wątpliwa". Z treści uzasadnienia tamtej decyzji wynika, że sędziowie znają byłego prokuratora oraz jego żonę, która w tamtej sprawie była stroną, a w dziś rozpatrywanej - oskarżycielem posiłkowym.
- Wątpię, żeby przez kilkanaście miesięcy zmieniła się sytuacja - mówił mecenas Pawelczyk. - Liczyłbym na to, że każdy obywatel w tym kraju, niezależnie czy jest żoną byłego prokuratora, pełniącym funkcję prezydenta czy zwykłym obywatelem, zasługuje na respektowanie prawa, bezstronną ocenę tych działań i ferowanie ewentualnych wyroków nastąpi, ale głęboko jestem przekonany o tym, że w sytuacji uchylenia tego rozstrzygnięcia i damy możliwość, żeby rozstrzygnąć bezstronnie i w warunkach takich, jakich każdy oczekuje w demokratycznym państwie prawa - zaznaczył.
Obrońca oskarżonych: "Apelacje nie mają argumentów prawnych"
Obrońca oskarżonych, adwokat Przemysław Kowalski, wniósł o utrzymanie w mocy wyroku pierwszej instancji, a tym samym o oddalenie apelacji. Podkreślał, że gdyby sędzia orzekająca w Sądzie Rejonowym miała wątpliwości co do bezstronności, to złożyłaby wniosek o wyłączenie ze sprawy.
Mecenas Kowalski podkreślał, że oskarżyciel nie wykazał, na czym miałby polegać nierzetelny proces w pierwszej instancji. - Jeżeli nierzetelny proces polega na tym, że pomimo przesłuchania tylu świadków, tylu rozpraw, sąd oddala jeden wniosek dowodowy o przesłuchanie świadka, to wydaje mi się, że to wniosek zupełnie nietrafiony - powiedział. - Rozumiem, że można taki zarzut stawiać, ale należałoby to szeroko argumentować. Kilka rozpraw, przesłuchani świadkowie. Czy wówczas ktoś na sali rozparaw zgłaszał nierzetelny proces? Nie, nic takiego nie miało miejsca.
Obrońca zwrócił uwagę, że od samego początku wskazywał na zupełnie fundamentalne kwestie, a mianowicie rozróżnienie sytuacji prawnej wicedyrektora i sytuacji dyrektora. Dodał, że opinie prawne, na które powoływał się prokurator, nie były tożsame, bo dotyczyły innych ustaleń faktycznych i prawnych. Powoływał się też na orzecznictwo sądów administracyjnych.
Przemysław Kowalski podkreślił, że osoby występujące jako pokrzywdzeni w tej sprawie mogli wystąpić z powództwem do sądu pracy o zapłatę. Dodał więc, że apelacje nie mają argumentów prawnych, by doszło do zmiany wyroku pierwszej instancji.
Głos zabrali prezydent i wiceprezydent. Wyrok 6 czerwca
Głos zabrali również oskarżeni włodarze. Wiceprezydent Anna Gocłowska powiedziała, że "sądy w Polsce to bardzo ważne instytucje, ale nie jest to miejsce marzeń dla człowieka przyzwoitego". Dodała, że żaden prezydent nie może decydować w sprawie prawa pracy wobec nauczycieli zatrudnionych w szkole, a dyrektor po rezygnacji stała się nauczycielem i sprawa należności w dodatku funkcyjnego leżała w gestii dyrektora szkoły, wobec którego postępowanie prokuratorskie umorzono.
Wskazała też, że drugi z pokrzywdzonych nie zgłasza żadnych pretensji, choć nie ma żadnych pretensji do obecnych władz miasta. - O tym, że jest pokrzywdzony dowiedział się od prokuratora - zaznaczyła. - Jest mi niezmiernie przykro, że w czymś takim uczestniczę - stwierdziła.
Prezydent Łukasz Kulik odniósł się bezpośrednio do prokuratora Baranowskiego i mecenasa Pawelczyka, prezentując ripostę, która kwalifikować mogłaby się do chwytu erystycznego, jaki Artur Schoppenhauer w swoim dziele "Erystyka, czyli sztuka prowadzenia sporów" zakwalifikował jako "ad personam".
- Zgadzam się z jednym stwierdzeniem prokuratora: że "nie wiem o co tutaj chodzi". Przysłuchując się mowie pana mecenasa, jestem w mojej subiektywnej ocenie przekonany, że obaj panowie kończyli tę samą szkołę i parafrazując wypowiedź pana prokuratora, nie wiem co obaj tutaj robią - powiedział Kulik.
Krótką replikę wygłosił wywołany do tablicy mecenas Pawelczyk: - Bez wątpienia wyższe wykształcenie zdobywa się na uczelniach wyższych, natomiast nie jest to miejsce ani czas na tego typu sformułowania.
Sąd po wysłuchaniu stron zdecydował o odroczeniu wydania wyroku do 6 czerwca 2023 r.