eOstroleka.pl
Polska,

Wywiad z Magdaleną Pietrzak-Mertą: „Do dziś nie wiem, kogo pochowałam w trumnie”

REKLAMA
zdjecie 480
fot. Gazeta Polska Codziennie fot. Gazeta Polska Codziennie
REKLAMA

„Cały czas mam poczucie bezsilności. Mam wrażenie, że dziś prawda jest zakazana a pamięć niszczona. Ale mam nadzieję, że kiedyś zwycięży silna, propaństwowa Polska” - z Magdaleną Pietrzak-Mertą, wdową po Tomaszu Mercie, rozmawiają Dawid Wildstein i Samuel Pereira. Wywiad ukazał się w sobotnim numerze dziennika Gazeta Polska Codziennie.


Jakie były Pani wspomnienia z pierwszych dni po katastrofie Smoleńskiej?

- W domu bliscy mi ludzie byli ze mną cały czas - niemalże u mnie mieszkali. M.in. Bronisław i Iwona Wildstein, Małgorzata i Jan Żarynowie, i wielu, wielu innych. Zorganizowaliśmy staropolskie czuwanie przy trumnie, bo ja zabrałam ciało Tomka z Torwaru do domu. Przybyło do nas wielu ludzi, którzy szanowali i cenili Tomka. Miałam poczucie że ludzie się do nas garnęli. że chcieli nam w tym bólu pomóc. Było bardzo wiele dobrych emocji. Pamiętam przejazd trumien z lotniska - Tomek przyleciał pierwszym transportem po trumnie Pana prezydenta. Pamiętam takie niesamowite doświadczenie. Bardzo symboliczne. Wychodziłam w środku nocy z Torwaru i pod płotem stał mężczyzna w czerwonej kurtce. Modlił się. Impulsywnie do niego podeszłam, chciałam podziękować. Powiedziałam mu, że nie mogę podziękować wszystkim, więc to w jego ręce składam symbolicznie te podziękowania. Teraz okoliczności są inne, i ludzie już nie zachowują się tak jak wtedy. Może poza Krakowskim Przedmieściem. Zawsze jak podejdę do Krzyża to ktoś podbiegnie, uściśnie.

Film Joanny Lichockiej nieprzypadkowo ma tytuł „Pogarda”. Przedstawia dwie tragedie: tę Smoleńską, oraz tę późniejszą - zachowanie rządu i mediów wobec rodzin?

- Atakuje się Tuska za uścisk z Putinem. A co właściwie mógł zrobić? Pogryźć Putina? Ale to, co się działo później, to zupełnie inna sprawa. Najgorszy jest raport MAK i stosunek do wdowy po generale Błasiku. Obowiązkiem rządu było stanąć murem za naszym pilotem, w sytuacji, gdy jego rodzina doznała wielkiej krzywdy. Stwierdzenie, że raport polski będzie potwierdzał tezy MAK-owskiego było ohydne. Przecież Błasik powinien mieć jak Polska długa i szeroka swoje tablice i pomniki. Jeśli chodzi o ten pierwszy moment , mam pretensję o to, że ważniejszy był wyścig z Jarosławem Kaczyńskim do miejsca katastrofy niż przygotowanie się do rozmowy z Rosjanami. I to potem wyszło: rząd był kompletnie nieprzygotowany. Wystarczyło wiedzieć czego się chce, żeby to dostać, bo media i światowa opinia publiczna były tak skupione na tej sytuacji, że Rosjanom byłoby niezręcznie nam odmawiać. Szkoda, że to zmarnowaliśmy. Przypominam też, że liczne instytucje medyczne chciały pomóc rządowi polskiemu. Spontanicznie, bez oczekiwania zapłaty. Z tej oferty nie skorzystano. A potem brnięto w kłamstwa. Jednym z takich kłamstw było np. to, że nie można otwierać trumien. Ponieważ dokumenty mojego męża sfałszowano, na dobrą sprawę do dziś nie wiem, kogo pochowałam w trumnie! Mam więc żal nie o te pierwsze godziny, bo wszyscy byli wtedy w szoku, i jestem w stanie to zrozumieć. Żałuje, że potem rząd stanął po stronie interesu rosyjskiego. Czemu nie po naszej?

Jak pamięta Pani spotkanie rodzin z Tuskiem?

- Nie byłam na nim, ale oczywiście wiem, jak przebiegało. Najbardziej bulwersujące jest to, że Tusk uznał, że ostrzeżenia byłego prezydenta Litwy Landsbergisa, który w Brukseli ostrzegał Martę Kochanowską przed rosyjskimi mordercami, są tak naprawdę ostrzeżeniami przed polskim premierem. Nie jestem w stanie zrozumieć dlaczego Tusk uznał, że to on jest zagrożeniem o którym mówiła Ewa Kochanowska? Czyżby identyfikował się z rosyjskimi służbami specjalnymi? Ale były i inne przykre sytuacje - np. paskudny atak księdza, który publicznie kłamał na temat tego, co działo się w Moskwie, przypuszczony na brata Aleksandra Fedorowicza. Potem ten ksiądz, przesłuchiwany w prokuraturze nie podtrzymał już tego, co mówił w mediach.

Czemu główni politycy PO tacy jak Sikorski zachowali się tak ulegle?
- Myślę, że ten sam Sikorski w rządzie Jarosława Kaczyńskiego zachowałby się inaczej. Ale przecież przeprosić można zawsze. Najbardziej należy się ono rodzinie Błasika. Chciałabym też, żeby politycy rządu mieli odwagę powiedzieć jasno - że zostali okłamani przez Rosjan. W końcu nie mieli do czynienia z uczciwym partnerem, ale z oszustem i kłamcą. Bo kłamstwo Rosjan jest systemowe. Ich państwo zamiast tępić nieuczciwość, godzi się na nią, lub wręcz ją nakazuje. Lekarze podpisują fałszywe dokumenty ponieważ wiedzą, że nic im za to nie grozi.

Co Pani powie o pogardzie, o tym głównym temacie filmu Lichockiej?

- Od 10 kwietnia towarzyszy mi stale jedno uczucie - że to wszystko już było. Nie przypadkowo nasze stowarzyszenie nazywa się Katyń 2010 a nie Smoleńsk. Myśmy to już wszystko przerabiali. Przerabialiśmy przy Katyniu fałszywe ustalenia śledztwa, gdy winni okazali się nie Rosjanie a Niemcy. Przerabialiśmy pogardę wobec tych co chcieli poznać prawdę. Do dziś śledztwo katyńskie jest otwarte. Mieliśmy wykluczanie pamięci o Katyniu. Pamięć o Smoleńsku jest dziś równie niepoprawna politycznie. Teraz żyjemy w świecie kłamstwa, cały czas mam poczucie bezsilności. Boli mnie świadomość tego, jak bardzo mało możemy. Bardzo przeżyłam zdjęcie smoleńskiej tablicy. Choć ta akcja nie zrobiła wrażenia na Andrzeju Melaku. On po prostu już to przeżył. Przez całe lata 70 wieszał wraz z braćmi w Polsce tablice katyńskie, a SB natychmiast je zdejmowało. To znów pokazuje paralelę z czasami, kiedy prawda była zakazana. Ale wierzę, że nadejdą lepsze czasy, i tak jak poznaliśmy prawdę o Katyniu, tak poznamy prawdę o Smoleńsku.

Czy zgadza się Pani ze stwierdzeniem, że są dwie Polski - Polska suwerenna i Polska uległości?

- Tak. Istnieje u części Polaków przekonanie, że nic nie możemy, z powodu takiej a nie innej sytuacji geopolitycznej. Brak nam jednoczącego symbolu -wydarzenia. Całe zabory myśleliśmy, że Polska państwowość jest do odbudowania, bo mieliśmy doświadczenie napoleońskie. W III RP brak takiego symbolu zwycięstwa. Chciałabym wierzyć, że te dwie Polski się zjednoczą. Albo przynajmniej, ze ta propaństwowa, silna Polska, pamiętająca sukcesy Pierwszej Rzeczpospolitej, będzie dominująca i nadająca ton. Chodzi o to by patrząc na polskie wady nie odczuwać chęci zniszczenia i zdystansowania się ale potrzebę naprawy. Bo Polska jest naszą Matką. Trzeba umieć się nią zachwycić. Jest tego warta.


[źródło: Gazeta Polska Codziennie]

Kalendarz imprez
listopad 2024
PnWtŚrCzPtSoNd
 28  29  30  31  1 dk2 dk3
dk4 dk5 dk6 dk7 dk8 dk9 dk10
dk11 dk12 dk13 dk14 dk15 dk16 dk17
dk18 dk19 dk20 dk21 dk22 dk23 dk24
dk25 dk26 dk27 dk28 dk29 dk30  1
×