O tym jak powstawała „Mgła”, o reakcjach na nią, o powodzeniu produkcji oraz kolejnym filmie na temat katastrofy w Smoleńsku. O tym wszystkim rozmawiamy z Joanną Lichocką, znaną dziennikarką i publicystką, współautorką pierwszego polskiego filmu o smoleńskiej tragedii.
Jak powstawała "Mgła"?
- Film powstał dosyć spontanicznie. Pewnego dnia, w czerwcu ubiegłego roku, w warszawskim Klubie Ronina, odbyło się spotkanie z Jackiem Sasinem. Opowiadał o tym, jak wyglądały przygotowania do wizyty prezydenta Lecha Kaczyńskiego w Katyniu, co widział i przeżył w Smoleńsku, jak wyglądał tydzień żałoby widziany z Pałacu Prezydenckiego. Słuchając tej relacji, niemal natychmiast zrozumiałyśmy - Maria Dłużewska (współautorka filmu - przyp. red.) i ja - że takie świadectwo trzeba koniecznie nagrać, utrwalić. Majka poprosiła o pomoc Ryszarda Jaworskiego, wybitnego operatora, który współpracował z nią od wielu lat, a on, nie pytając ani o pieniądze, ani o to, czy gdziekolwiek taki materiał ma szanse się ukazać, wziął kamerę i pracował z nami. Doszłyśmy też do wniosku, że warto nagrać nie tylko Jacka Sasina, ale też tych innych urzędników kancelarii, którzy byli świadkami tych wydarzeń. Tak dotarłyśmy do pozostałych pięciu bohaterów. Nagrywałyśmy ich relacje w lipcu i sierpniu. W tym czasie, rozeszła się już wieść, że taki film robimy. Zaczęli się zgłaszać różni ludzie i zupełnie bezinteresownie nam pomagać. Ktoś przyszedł i przyniósł zdjęcia z Krakowskiego Przedmieścia, ktoś inny był w Krakowie i nagrywał, jak Kraków żegnał prezydenta, udało się też nawiązać kontakt z Włodzimierzem Resiakiem, świetnym operatorem pracującym od lat dla Lecha Kaczyńskiego. To on zarejestrował najcenniejszy materiał w naszym filmie. Najbardziej przejmujące, najbardziej wstrząsające zdjęcia są właśnie jego autorstwa. To dlatego te zdjęcia mają taką siłę, to nie była kamera obojętna. Stał za nią ktoś, kto był blisko Lecha Kaczyńskiego, spędził z nim kilka lat swojej pracy zawodowej. Kiedy zgromadziłyśmy już materiał, zaczęłyśmy zastanawiać się, jakim cudem zrobić z tego film i gdzie go wyemitować? Nie miałyśmy złudzeń, że któraś z telewizji przyjmie nas z takim materiałem z otwartymi rękami. Stanowisko otoczenia prezydenta Lecha Kaczyńskiego było prawie nieobecne wówczas w głównych mediach. Pomyślałyśmy, że „Gazeta Polska”, która od początku konsekwentnie pisze o katastrofie smoleńskiej, może być tym zainteresowana. Spotkałyśmy się z Tomaszem Sakiewiczem, a on po pięciu minutach rozmowy, powiedział, że oczywiście to robimy.
Wspomniała Pani o wstrząsających zdjęciach Włodzimierza Resiaka. Rzeczywiście film jest niebywale poruszający. Są łzy w oczach bohaterów, znam również wiele osób, które płakały podczas oglądania. Czy podczas pracy nad nim również Pani przydarzyły się momenty takiego wzruszenia?
- Nam również - zdarzało się - płynęły łzy po policzkach. I kiedy wysłuchiwałyśmy relacji tych chłopaków, widząc jak się wzruszają, i potem, jak montowałyśmy materiał. Nawet naszemu montażyście, Pawłowi Suchcie, zdarzyło się płakać, gdy montował film, czy zapowiadający „Mgłę” zwiastun z pieśnią „Suplikacje”, który można obejrzeć w Internecie.
Jakiej reakcji oczekiwała Pani po premierze filmu? Było tak, jak się Pani spodziewała, że będzie, czy jednak coś Panią zaskoczyło? Na przykład reakcja rodzin ofiar katastrofy lub koleżanek i kolegów z branży.
- To wszystko trochę przerosło nasze oczekiwania. Myśmy miały świadomość, że robimy film, dla pewnego rodzaju drugiego obiegu. To znaczy, że to jest takie świadectwo i taki głos, który jest raczej wypychany z przestrzeni publicznej i z mediów mainstreamowych. No i spodziewałyśmy się w związku z tym bardzo ostrej krytyki. Wiedziałyśmy, że ze względu na podział polityczny w Polsce film także będzie podlegać ocenom i zaszeregowaniu ze względów politycznych. Okazało się, że jednak nie do końca tak się stało. Bardzo wielu dziennikarzy, dalekich od sympatii do środowiska politycznego św. pamięci Lecha Kaczyńskiego, ten film chwaliło. Wojciech Czuchnowski w „Gazecie Wyborczej” napisał, co mnie było dla mnie bardzo miłe, że „Mgła” to film, który jest ważnym głosem w debacie na temat katastrofy w Smoleńsku. Myślę, że sprawiła to siła relacji bohaterów tego filmu, ich autentyczność i szczerość. Nieprzyjemnych recenzji właściwie nie pamiętam, więc przyjęcie przez środowisko dziennikarskie jest raczej życzliwe. Proszę też zwrócić uwagę, że o filmie jednak dużo się mówi w mediach, jest sporo odniesień, powoływań się czy nawet polemik. Zabawne jest to, że ludzie mogą usłyszeć o tym filmie w różnych telewizjach, ale w żadnej nie mogą go obejrzeć, bo przynajmniej na razie, żadna ze stacji nie zdecydowała się na jego emisję. Natomiast jeśli chodzi o rodziny, to ich uznanie jest szczególnie wzruszające, bo to dla nas bardzo ważny widz. Do tej pory też nie spotkałam się z żadnym sygnałem, że ten film komuś z rodzin by się nie podobał. To jest istotne.
Dwa mocne zdarzenia medialne po premierze „Mgły” to zarzut Łukasza Warzechy, który film pochwalił, ale nie podobało mu się, że został wyprodukowany przez „Gazetę Polską” oraz atak Stefana Niesiołowskiego na Panią.
- Łukasz wyraził obawy, które moim zadaniem się nie sprawdziły, ale oczywiście miał prawo do swojego zdania. Natomiast wypowiedź Stefana Niesiołowskiego trochę sama nagłośniłam ogłaszając, że za tę wypowiedź wytoczę mu proces. W potoku tych wszystkich złych słów, jakie ten polityk Platformy Obywatelskiej wypowiada o ludziach, nikt by tego nie zauważył. Zdecydowałam, że chyba czas już przerwać tego typu zachowania, zwłaszcza, że nie chodzi tylko o mnie. Z moimi pełnomocnikami doszliśmy do wniosku, że są to zachowania, które mają znamiona działań, by ograniczyć wolność słowa w Polsce. To zresztą nie pierwszy atak polityków Platformy Obywatelskiej wywierający nacisk na dziennikarzy. Taki nacisk polega na tym, że jeśli jakiś dziennikarz powie coś, co tym politykom nie odpowiada, zostanie obrażony. Postanowiłam się bronić.
Myśli Pani, że film przybliża nas do prawdy o Smoleńsku?
- Z całą pewnością pokazuje to zdarzenie z punktu widzenia rzadko prezentowanego w głównych mediach. W tym sensie dopełnia ten obraz, z jakim Polacy mają do czynienia w telewizji i większości tytułów. Chciałyśmy zarejestrować świadectwo ludzi, którzy przeżyli doświadczenie przerastające wyobraźnię nie tylko z myślą o najbliższych miesiącach, ale przede wszystkim o kolejnych latach. Żeby pamiętano, jak wyglądały przygotowania do wizyty, jak doszło do rozdzielenia wizyt prezydenta i premiera, w relacji bezpośrednich świadków wydarzeń z Kancelarii Prezydenta. Chciałyśmy pokazać co przeżywali ci ludzie, żeby ten głos przetrwał, żeby nie został zakrzyczany. To była przecież niespotykana tragedia, administracja prezydenta chyba żadnego innego kraju takiego dramatu nie przeżyła. „Mgła” nie wyjaśnia bezpośrednich przyczyn katastrofy, ale pokazuje słabość państwa, która bez wątpienia do katastrofy się przyczyniła. Gdyby politycy na najwyższych szczeblach działali inaczej, gdyby służby odpowiedzialne za bezpieczeństwo prezydenta działały inaczej, to być może tych ofiar by nie było.
To jednorazowe przedsięwzięcie, czy możemy spodziewać się kontynuacji?
- Tak, myślimy o tym, żeby zrobić kolejny film. Nie tyle drugą część „Mgły”, ale kolejny film o katastrofie smoleńskiej, o tym co z niej dla nas wszystkich wynika. Uważam, że dobrze by było, gdyby na ten temat powstało jak najwięcej świadectw i filmów, uważam, że musimy sobie dokładnie opowiedzieć co się wtedy działo i co mamy z tym doświadczeniem począć. Im więcej takich świadectw i relacji, tym lepiej. Na razie jest pewien zamysł i zbieramy siły, więc nic więcej na ten temat nie będę mówiła.
Co z dystrybucją "Mgły"? Nakład „Gazety Polskiej” z dołączonym filmem sprzedał się przecież na pniu. Może wyemituje go któraś z telewizji?
- W tej chwili - zdaje się, że od 31 stycznia - film ukazuje się jako dodatek do miesięcznika „Nowe Państwo”. Szacujemy, że do tej pory film mogło obejrzeć już ponad milion osób. Dzięki dystrybucji wraz z "Gazetą Polską", w Internecie i poprzez publiczne pokazy. Niemal codziennie, gdzieś w Polsce, jest organizowany taki pokaz filmu jak w Ostrołęce. Okazuje się, że wcale nie musimy zbytnio przejmować się telewizjami, bo film ma już niezłą oglądalność. Wiem, że pokazy „Mgły” odbywają się wynajmowanych salach kinowych, jeżeli burmistrz się nie zgadza na wynajęcie kina, to w remizach lub w kościołach. Pokazy najczęściej organizują kluby Gazety Polskiej. Na te pokazy przychodzi dużo osób, sale są pełne i dla nas to jest zupełnie niezwykłe doświadczenie. Ludzie przychodzą, bo chcą razem zobaczyć ten film, potem o nim podyskutować, pobyć razem. To jest budujące. Przyznam, że to wszystko przerosło nasze oczekiwania, bardzo jesteśmy szczęśliwe, że tak się dzieje.
Na pewno ma Pani własne zdanie na temat przyczyn i okoliczności smoleńskiej tragedii. Możemy je poznać?
- Nie, nie wiem, jakie były przyczyny katastrofy, nie odważyłabym się powiedzieć czegoś przesądzającego. Uważam jednak raport MAK za niewiarygodny, z dużym dystansem podchodzę też do przesądzających o przyczynach katastrofy wypowiedzi niektórych przedstawicieli polskich władz. Dziwię się pewności wypowiadanych przez nich sądów, jakby zapomnieli, że żyjemy w chwili, kiedy Historia bacznie się nam przygląda i zapamiętuje, co robimy w tej sprawie. Wydaje mi się, że jesteśmy w takim momencie, który będzie kiedyś oglądany jak na stopklatce - postawa jaką teraz przyjmujemy będzie utrwalona i zapamiętana przez pokolenia. Lepiej zachować dystans, spokój i uważne przyglądać się temu, co wokół sprawy się dzieje. Jestem przekonana, że dowiemy się, jak było naprawdę.
Dlaczego warto obejrzeć "Mgłę"?
- Wydaje mi się, że warto obejrzeć ten film, żeby usłyszeć autentyczną opowieść bezpośrednich świadków wydarzeń. Ich szczerości i wiarygodności nie sposób podważyć. Bohaterowie filmu opowiadają co przeżyli i zobaczyli na własne oczy. To relacja z pierwszej ręki. Myślę, że jest to ciekawe.
Rozmawiał Paweł Krajewski
Joanna Lichocka dla eOstrołęka.pl: „Nam również ciekły łzy po policzkach” - obszerny wywiad z współautorką filmu „Mgła”
Zobacz również
Film „Mgła” w Ostrołęce. Po seansie dyskusja z Jackiem Sasinem, Jakubem Oparą, Antonim Macierewiczem oraz Joanną Lichocką i Marią Dłużewską (WIDEO)
„Mgła” - zobacz pierwszy polski film o katastrofie w Smoleńsku (WIDEO)
„Mgła”, film o katastrofie w Smoleńsku: Od przygotowań do wizyty w Katyniu, po pogrzeb w Krakowie (WIDEO)
„Mgła”: Obejrzyj film o Smoleńsku (WIDEO)
Raport MAK na temat katastrofy w Smoleńsku (REKONSTRUKCJA LOTU, PDF, WIDEO)
Raport MAK: Przerażający krzyk pasażerów (REKONSTRUCJA LOTU, WIDEO)
Raport MAK po polsku, rosyjsku, angielsku (PDF)
Jarosław Kaczyński: Raport MAK to kpina z Polski i kompromitacja Donalda Tuska
„Hańba”, „zdrada”, „żądamy prawdy”. Ostre słowa w Sejmie podczas przemówienia Donalda Tuska
Jak MAK napluł nam w twarz
Kalendarz imprez
Pn | Wt | Śr | Cz | Pt | So | Nd |
28 | 29 | 30 | 31 | 1 | 2 | 3 |
4 | 5 | 6 | 7 | 8 | 9 | 10 |
11 | 12 | 13 | 14 | 15 | 16 | 17 |
18 | 19 | 20 | 21 | 22 | 23 | 24 |
25 | 26 | 27 | 28 | 29 | 30 | 1 |