eOstroleka.pl
Ostrołęka, TYLKO U NAS

Wyrok i "śniadanko". Maciej Kleczkowski znów chce być radnym

REKLAMA
zdjecie 480
REKLAMA

Na liście wyborczej Ostrołęki dla Wszystkich w wyborach samorządowych 2024 znajdziemy Macieja Kleczkowskiego. To jedna z najbardziej zaskakujących wyborczych nominacji. Z jednej strony trudno odmówić byłemu wiceprezydentowi Ostrołęki doświadczenia, z drugiej - ostatnia kadencja była dla niego kompromitująca. Przypominamy, jak skończyła się wiceprezydentura Kleczkowskiego, sięgając do faktów, które mogą być dotychczas nieznane opinii publicznej.

Maciej Kleczkowski. "Moja Ostrołęka" i Platforma Obywatelska

Maciej Kleczkowski to założyciel strony internetowej "Moja Ostrołęka". Przez lata związany był z Platformą Obywatelską, będąc członkiem tej partii. W archiwum znaleźliśmy ciekawe zdjęcie - w spotkaniu Platformy Obywatelskiej w 2004 roku (logo w odbiciu w lustrze) uczestniczyli zarówno Kleczkowski (drugi z lewej w pierwszym rzędzie), jak i obecny właściciel "Mojej Ostrołęki" Krzysztof Chojnowski (w niebieskiej koszuli, po prawej stronie).

zdjecie

Drogi obu panów przecinały się wielokrotnie. Jeszcze w oświadczeniu majątkowym z 2018 roku Kleczkowski wykazywał zarobki z firmy Pro-Net. Z Platformą Obywatelską rozstał się rok później: a w zasadzie został z niej wyrzucony.

Proces. Nieprawdziwa wersja "Mojej Ostrołęki"

Maciej Kleczkowski był wieloletnim radnym miejskim, wicedyrektorem Wojewódzkiego Ośrodka Ruchu Drogowego, a po wygranej wyborczej Łukasza Kulika został wiceprezydentem miasta. I właśnie wtedy wybuchł skandal, jaki zaważył na politycznej karierze Kleczkowskiego. Prokuratura Rejonowa w Ostrowi Mazowieckiej przeprowadziła śledztwo, a następnie skierowała akt oskarżenia do Sądu Rejonowego w Ostrołęce, oskarżając ówczesnego wiceprezydenta Ostrołęki o to, że zataił prawdę w oświadczeniach majątkowych, nie wykazując pożyczki w wysokości 15 tysięcy złotych, do czego zobowiązywało go prawo - oświadczenia składa się bowiem z klauzulą świadomości o odpowiedzialności karnej za fałszywe zeznania.

Kleczkowski na łamach założonej przez siebie przed laty "Mojej Ostrołęki" w opublikowanym 15 maja 2019 roku artykule twierdził, wypowiadając się do tekstu, że była to zemsta polityczna, a przed sądem udowodni swoją niewinność. W ślad za tym ruszyła pewna narracja: w eter poszła wersja o tym, że pieniądze były przeznaczone dla rodziców Kleczkowskiego w związku z ich problemami zdrowotnymi.

16 stycznia 2020 r., już po nieprawomocnym wyroku skazującym Kleczkowskiego za zatajenie prawdy w oświadczeniach majątkowych, "Moja Ostrołęka" podaje taką wersję jako fakt w tekście informacyjnym. Cytując: - Cała sprawa - jak się okazało - ma rodzinne tło. Pieniądze od Adama O. były przeznaczone dla rodziców Macieja Kleczkowskiego w związku z trudną sytuacją spowodowaną chorobą jego matki. Na piśmie jednak to Maciej Kleczkowski zobowiązał się do spłaty pełnej kwoty 15 tys. zł.

Sprawa rzeczywiście miała rodzinne tło, ale tylko w tym względzie, że Maciej Kleczkowski i jego rodzice są rodziną z pożyczającym. Natomiast wersja, jaką przedstawiła "Moja Ostrołęka", była nieprawdziwa, co sąd udowodnił na rozprawach i jednoznacznie stwierdził to w ustnych motywach wyroku.

Jak było naprawdę? Ujawniamy

Na jakiej podstawie sąd stwierdził, że pieniądze nie były przeznaczone dla rodziców samorządowca? Kluczowe były ich zeznania. Starsi, schorowani ludzie przyszli do sądu i próbowali wziąć odpowiedzialność na siebie. Niektóre wątki ich zeznań wzajemnie się jednak wykluczały.

Pierwsza wątpliwość dotyczyła pokwitowania. Matka Macieja Kleczkowskiego zeznała przed sądem, że "uzgodniliśmy z Adamem, żeby nie miał obiekcji z związku z moim stanem zdrowia, że tą pożyczkę pokwituje syn Maciej". Jej mąż, zeznający chwilę później, przedstawił inną wersję - mówił, że pożyczający "postawił taki warunek, że tę pożyczkę pokwituje Maciej Kleczkowski, czyli syn". Druga sprawa, to leczenie. Kobieta przyznała też, że leczyła się "na fundusz", nie płaciła dzieciom za dojazdy do Warszawy, a pieniądze były jej potrzebne na lekarstwa. Jej mąż mówił z kolei, że "teraz za badania, lekarzy trzeba płacić".

Sąd zwrócił uwagę na jeszcze jeden istotny fakt. Pożyczka w kwocie 15 tys. zł udzielona była w lipcu 2017 roku, z terminem spłaty do końca grudnia tego samego roku. Przez ponad pięć miesięcy żyjący skromnie z emerytury starsi ludzie, którzy - jak przyznał ojciec Macieja Kleczkowskiego - nie mieli oszczędności, mieliby więc odkładać lwią część swojego budżetu domowego na spłatę zobowiązania. Jeżeli wziąć pod uwagę kwoty emerytur, jakie padły w zeznaniach na rozprawie, wynika z tego, że 76,92 procent całego budżetu domowego należałoby odkładać, by oddać pożyczkę we wskazanym terminie. A jeszcze trzeba za coś żyć.

Rodzice samorządowca, pytani przez sąd, jak mieliby zwrócić tę pożyczkę, podali dwie różne wersje. "Jak państwo chcieliście te 15 tysięcy zwrócić?" - pytał sąd.

  • Kobieta: "Syn powiedział, że mi pomoże w spłacie"
  • Mężczyzna: "Myśleliśmy, że może weźmiemy jakieś pożyczki, chwilówki, człowiek tak bardzo nie myślał..."

Ostatecznie, w ocenie sądu, rodzice oskarżonego nie potrzebowali takiej kwoty, żeby ratować swoje zdrowie. Spore zadłużenie miał za to ich syn. W oświadczeniu majątkowym w 2017 roku wykazywał kwotę ok. 280 tysięcy złotych zobowiązań. Na koniec grudnia 2020 roku kwota ta wynosiła już ok. 562 tysiące złotych.

Jak było więc naprawdę? Sąd ustalił, że w 2017 roku matka Macieja Kleczkowskiego spotkała udzielającego pożyczkę i rozmawiała z nim o sprawach rodzinnych. W pewnym momencie kobieta miała mówić o problemach ze spłatą kredytów jej syna (Macieja Kleczkowskiego) i zapytała członka swojej rodziny, czy mógłby pożyczyć jej synowi jakieś pieniądze. Ten zapytał, jaką kwotę, a kobieta powiedziała, żeby to była kwota jak największa.

W ustnych motywach wyroku usłyszeliśmy: - Adam po rozmowie z żoną zdecydowali się pomóc Maciejowi. Pobrał 15 tys. z banku, pieniądze wziął do koperty i udał się do rodziców Macieja. W obecności rodziców Adam przekazał Maciejowi kwotę 15 tys. zł, prosząc o pokwitowanie. Na odwrocie potwierdzenia wpłaty napisał treść pokwitowania i własnoręcznie podpisał.

Kluczowy dowód w sprawie to pokwitowanie:

zdjecie

Maciej Kleczkowski pożyczki jednak nie spłacił w terminie, co skończyło się w sądzie w cywilnym postępowaniu. Większym problemem okazało się jednak to, że pożyczka nie została ujawniona w oświadczeniu majątkowym, co skończyło się z kolei procesem karnym - wówczas już wiceprezydenta Ostrołęki.

Sąd stwierdził, że oskarżony w toku postępowania związanego z pozwem o zapłatę nie kwestionował, że kwota wierzytelności stanowi jego pożyczkę. Dopiero, gdy groziła mu utrata stanowiska wiceprezydenta, miał zacząć twierdzić, że były to pieniądze dla jego rodziców.

Sąd uznał, że zataił pożyczkę w oświadczeniach majątkowych. Wyjaśnienia, że kwota 15 tys. zł została pożyczona dla matki Kleczkowskiego, a ówczesny radny tylko zabezpieczył to swoim pokwitowaniem, w ocenie sądu były kłamstwem. Były bowiem sprzeczne z materiałem dowodowym zgromadzonym w tej sprawie.

- Stanowiły linię obrony i próbę uniknięcia odpowiedzialności karnej - wskazano. Z dużą ostrożnością sąd podszedł do zeznań złożonych przez świadków, osób najbliższych dla oskarżonego. "W kluczowej kwestii te zeznania są niewiarygodne" - uznał sąd, wskazując, że takie, a nie inne zeznania rodziców miały pomóc Kleczkowskiemu w sytuacji, w której się znalazł.

Wyrok w Sądzie Rejonowym w Ostrołęce zapadł w styczniu 2020 roku. Kleczkowski został skazany na 10 tys. zł grzywny za zatajenie prawdy w oświadczeniach majątkowych. W grudniu tego samego roku Sąd Okręgowy utrzymał w mocy ten wyrok. Z końcem 2020 roku Kleczkowski stracił stanowisko wiceprezydenta Ostrołęki. Odchodził w niesławie, jako prawomocnie skazany za przestępstwo ścigane z oskarżenia publicznego.

Duże zarobki. Miękkie lądowanie

Ale okazało się, że w ostatnim roku swojego urzędowania na stanowisku wiceprezydenta był sowicie wynagradzany. Zarobił 223 713,54 zł, co daje średnią kwotę ponad 18,6 tys. miesięcznie, a tym samym przebił nawet swojego poprzednika z PiS Grzegorza Płochę, który jako wiceprezydent zarabiał nawet 201 tys. zł rocznie, czyli więcej niż osoby na tym samym stanowisku we Wrocławiu, Łodzi czy Gdańsku.

Już w styczniu 2021 roku okazało się, że Kleczkowski zaliczy miękkie lądowanie po skandalu związanym z fałszywymi oświadczeniami majątkowymi. Prezydent Ostrołęki ogłosił, że "mając na uwadze podniesienie jakości świadczonych usług oraz wychodząc naprzeciw oczekiwaniom mieszkańców zdecydowałem, iż od 1 lutego 2021 r. powstanie w OTBS nowy Dział Obsługi Klienta, którym pokieruje Maciej Kleczkowski". Choć decyzja spotkała się z negatywnymi komentarzami internautów, była ostateczna. Pod koniec 2022 roku doszło do reorganizacji w OTBS i stanowisko, które zajmował były wiceprezydent, zostało zlikwidowane.

Transmisje, teledysk i "śniadanko" kojarzące się z penisem

Kleczkowski, poza działalnością samorządową, zajmuje się też transmisjami na żywo w internecie. Siedzi przed kamerą przy muzyce i rozmawia z licznymi uczestnikami jego transmisji. Można powiedzieć, że to influencer z prawdziwego zdarzenia, bowiem na Facebooku obserwuje go 92 tysiące osób i jest oznaczony jako "twórca zyskujący popularność".

Przy okazji transmisji, udostępniana bywa... zbiórka pieniędzy. W opisie czytamy: - Zawsze panuje u nas domowy, rodzinny klimat. Jeśli uważasz, że robię dobrą robotę i warto być każdego dnia razem, to proszę o dowolną wpłatę.

Maciej Kleczkowski również w czasie, gdy pełnił funkcję wiceprezydenta, był aktywny w internecie. W październiku 2019 roku wystąpił w teledysku disco polo lokalnego zespołu, co odnotowała nawet telewizja Polsat News.

Z kolei w maju 2020 roku na oficjalnej stronie facebookowej Macieja Kleczkowskiego ukazało się zdjęcie śniadania, jakie wówczas wiceprezydent - jak sam stwierdził - przygotował swojej partnerce. "Zrobiłem Ewelince śniadanko. Zgadnijcie, co powiedziała" - napisał Kleczkowski w opisie zdjęcia, które pojawiło się na jego profilu. Nigdy nie dowiedzieliśmy się, co powiedziała, ale zdjęcie szybko zniknęło z facebookowej strony. Kiedy napisaliśmy o tym na eOstrołęce, Kleczkowski po kilku dniach zamieścił przeprosiny. Wszystko dlatego, że "śniadanko" swoim kształtem kojarzyło się... z penisem. W dodatku działo się to w czasie, gdy trwał już wspomniany proces za fałszywe oświadczenia majątkowe.

zdjecie

Niewątpliwie było to duże wizerunkowe obciążenie dla miasta, ale najwidoczniej nie stanowi to przeszkody dla KWW Ostrołęka dla Wszystkich. W 2024 roku jednym z kandydatów na radnego jest bowiem... Maciej Kleczkowski.

Od procesu sądowego Kleczkowskiego minęły cztery lata. Jego rodzice, którzy zeznawali jako świadkowie, już nie żyją.

Jak ważna jest znajomość przeszłości kandydatów

W demokratycznym społeczeństwie media pełnią niezwykle istotną rolę. Wnikliwa obserwacja kandydatów na stanowiska to ważna rola mediów, także lokalnych. Przypominanie o wydarzeniach z przeszłości, zwłaszcza gdy rzucają one światło na obecną postawę lub przyszłe decyzje danej osoby, jest fundamentalną funkcją prasy.

Historia polityczna kandydatów, ich wcześniejsze zaangażowania i działania mogą dostarczyć cennych informacji wyborcom, pomagając im ocenić wiarygodność i potencjalne przyszłe działania danej osoby. Analiza publicznych postaci, w tym przypominanie o ich przeszłości, jest nie tylko uzasadniona, ale wręcz niezbędna dla świadomego udziału w życiu politycznym.

Wasze opinie

STOP HEJT. Twoje zdanie jest ważne, ale nie może ranić innych.
Zastanów się, zanim dodasz komentarz
Brak możliwości komentowania artykułu po trzech dniach od daty publikacji.
Komentarze po 7 dniach są czyszczone.
Kalendarz imprez
listopad 2024
PnWtŚrCzPtSoNd
 28  29  30  31  1 dk2 dk3
dk4 dk5 dk6 dk7 dk8 dk9 dk10
dk11 dk12 dk13 dk14 dk15 dk16 dk17
dk18 dk19 dk20 dk21 dk22 dk23 dk24
dk25 dk26 dk27 dk28 dk29 dk30  1
×