Prokuratura oskarżała Jerzego Z. o usiłowanie zabójstwa w ostrołęckiej noclegowni dla bezdomnych, ale sądy dwóch instancji zdecydowały, że doszło jedynie do gróźb karalnych. Na taką decyzję wpłynęły wątpliwości, które rozstrzygnięto na korzyść oskarżonego. Chodzi m.in. o niespójne zeznania.
W maju 2021 roku pensjonariusz ostrołęckiej noclegowni dla osób bezdomnych Jerzy Z. groził pozbawieniem życia pracownikowi noclegowni, a następnie oblał jej odzież substancją łatwopalną - rozpuszczalnikiem. Pokrzywdzona wzywała pomocy i uciekała przed pensjonariuszem. Wołanie o pomoc usłyszeli inni pensjonariusze noclegowni, którzy udzielili pokrzywdzonej wsparcia.
Prokuratura oskarżyła Jerzego Z. o to, że w dniu 17 maja 2021 roku na ul. Kołobrzeskiej w Ostrołęce w noclegowni, działając w zamiarze bezpośrednim, usiłował dokonać zabójstwa Jadwigi Małgorzaty M. w ten sposób, że grożąc jej pozbawieniem życia oblał jej spodnie łatwopalnym płynem, przy czym celu tego nie osiągnął z uwagi na ucieczkę pokrzywdzonej oraz interwencję osób trzecich.
Sąd Okręgowy w Ostrołęce wyrokiem z dnia 20 kwietnia 2022r. w ramach zarzucanego oskarżonemu czynu, uznał mężczyznę za winnego tego, że w dniu 17 maja 2021r. groził kobiecie pozbawieniem jej życia, jednocześnie oblewając jej spodnie łatwopalnym płynem, a groźby te wzbudziły u pokrzywdzonej uzasadnioną obawę, że zostaną spełnione, czym wyczerpał znamiona czynu z art. 190 §1 k.k. (groźby karalne) i za tak zakwalifikowany czyn skazał go i wymierzył mu karę 8 miesięcy pozbawienia wolności.
Apelacje od wyroku wnieśli: Prokurator, Pełnomocnik oskarżycielki posiłkowej i obrońca. Wyrok w Sądzie Apelacyjnym w Białymstoku ogłoszono 17 października 2022 r. Sąd Apelacyjny utrzymał karę ośmiu miesięcy więzienia za groźby karalne pozbawienia życia dla Jerzego Z. Wyrok pierwszej instancji zmieniony został w tym zakresie, że przyznano 4 tys. zł zadośćuczynienia poszkodowanej kobiecie, zamiast 300 zł nawiązki.
Sąd uznał wówczas, że na uwzględnienie, jednak w ograniczonym zakresie, a mianowicie w części dotyczącej rozstrzygnięcia w przedmiocie zadośćuczynienia, zasługiwała jedynie apelacja pełnomocnika oskarżycielki posiłkowej. W ocenie sądu, w pozostałej części apelacja pełnomocnika oskarżycielki posiłkowej, jak też w całości apelacje wniesione przez prokuratora i obrońcę oskarżonego, jako bezzasadne, nie zasługiwały na uwzględnienie.
- W realiach niniejszej sprawy nie sposób dopatrzeć się przekroczenia przez Sąd I instancji granic swobodnej oceny dowodów. Wniesione apelacje stanowią jedynie polemikę z dokonaną przez Sąd Okręgowy oceną dowodów - wskazał Sąd Apelacyjny.
Co zdecydowało o takim rozstrzygnięciu? Dlaczego nie zakwalifikowano tej sprawy jako usiłowania zabójstwa, tak jak chciała tego prokuratura? Znamy uzasadnienie białostockiego sądu dotyczące tego zdarzenia.
Dlaczego nie usiłowanie zabójstwa?
Sądy pierwszej i drugiej instancji uznały, że Jerzy Z. nie próbował dokonać usiłowania zabójstwa Jadwigi M., jak oskarżała go o to prokuratura. W uzasadnieniu Sąd Apelacyjny stwierdził, że "nie można zgodzić się ze stanowiskiem skarżących, że Sąd I instancji dokonał niewłaściwej oceny zamiaru oskarżonego".
Powołał się tu m.in. na wyrok wrocławskiego sądu z 2013 r. który wskazuje, że "o zamiarze zabójstwa – zwłaszcza w sytuacji, gdy sprawca zaprzecza chęci lub godzeniu się na śmierć ofiary – należy bowiem wnioskować nie tylko z okoliczności przedmiotowych czynu, ale także z okoliczności podmiotowych, odnoszących się m.in. do pobudek i motywów jego działania".
Sąd Apelacyjny w Białymstoku, rozpatrując sprawę z ostrołęckiej noclegowni, uznał, że ostrołęcki Sąd Okręgowy właściwie ocenił, że "rzeczywistym zamiarem oskarżonego nie było pozbawienie życia pokrzywdzonej, a jedynie wzbudzenie w niej lęku poprzez wypowiadane wobec niej groźby, dla urealnienia których posłużył się trzymaną w ręku butelkę z łatwopalny płynem, którym oblał jej spodnie".
- Zachowanie oskarżonego nie wskazuje na to, aby usiłował pozbawić życia pokrzywdzoną w sytuacji, gdy z materiału dowodowego wynika, że nie podpalił rozlanej cieczy, a nawet nie podjął próby jej podpalenia. Przyznał, że wprawdzie jako osoba paląca papierosy posiadał przy sobie zapalniczkę, jednak jej wówczas nie wyjmował - podkreślił sąd.
Jako jeden z argumentów do takiego stanowiska, sąd przyjął zeznania pokrzywdzonej. Uznał, że nie były one stanowcze i nie mogą budzić podstawy do ustalenia nie budzącego wątpliwości stanu faktycznego. Jadwiga M. na rozprawie sądowej miała stwierdzić najpierw, że widziała w rękach Jerzego Z. tylko papierosa i zapalniczkę, a następnie "miał trzymać w obu rękach butelkę z płynem, po czym widziała już w jego rękach butelkę i zapalniczkę, która nie była zapalona". Jednak wcześniej, w dniu zdarzenia, zeznała, że widziała w rękach Z. tylko butelkę.
- W zeznaniach tych pokrzywdzona nie twierdziła, aby oskarżony w momencie, kiedy wepchnął ją do pokoju kierownika noclegowni, posiadał w ręku zapalniczkę. Co, więcej podała, że w momencie, kiedy oskarżony był wypychany z budynku, również nie widziała, aby posiadał zapałki lub zapalniczkę - zauważył sąd, wskazując, że na rozprawie pokrzywdzona wprawdzie twierdziła, że podczas tych pierwszych zeznań podała, że oskarżony posiadał w ręku zapalniczkę, jednak w protokole zeznań brak jest jakiejkolwiek wzmianki na ten temat, zaś pod zeznaniami znajduje się adnotacja sporządzona przez pokrzywdzoną, że treść protokołu jest zgodna z treścią złożonych przez nią zeznań.
Sąd podkreślił:
Wydaje się zatem, że gdyby oskarżony posiadał wówczas w ręku zapalniczkę to tak istotnej okoliczności w opisie zdarzenia pokrzywdzona nie powinna pominąć, tym bardziej, że zapalniczka miała być narzędziem służącym do podpalenia rozlanej cieczy, a więc narzędziem zbrodni.
Wątpliwości na korzyść oskarżonego
Zapalniczki w rękach oskarżonego nie widział również naoczny świadek zdarzenia - widział jedynie, że trzymał w ręku butelkę. Kolejna nieścisłość w zeznaniach dotyczy koloru zapalniczki: przy oskarżonym zatrzymano zapalniczkę koloru białego, zaś pokrzywdzona twierdziła, że widziała w ręku oskarżonego czarną zapalniczkę.
Jako, że wątpliwości dotyczącej tej okoliczności zdarzenia nie dało się usunąć w toku procesu, Sąd Okręgowy w Ostrołęce rozstrzygnął ją - zgodnie z prawem - na korzyść oskarżonego, a Sąd Apelacyjny podzielił to stanowisko, wskazując, że swoim zachowaniem oskarżony nie uzewnętrznił w sposób jednoznaczny zamiaru pozbawienia życia pokrzywdzonej.
- Nie wskazują na to również inne zebrane w sprawie dowody - podkreślono.
Jerzy Z.: Nie chciałem zabić pokrzywdzonej
Oskarżony Jerzy Z. w toku procesu konsekwentnie twierdził, że jego zamiarem nie było pozbawienie życia pokrzywdzonej, bo nie miał żadnego ważnego powodu, by to zrobić. - Przyznał, że zdenerwował się, gdy się dowiedział o planach jego przeniesienia do innego pokoju w noclegowni za spożywanie alkoholu, ale nie był to żaden istotny powód, aby pozbawiać opiekunki życia. Twierdził, że jedynie chciał „nastraszyć” pokrzywdzoną - wskazał sąd. Nawet sama pokrzywdzona przyznała, że Z. nie miał powodu do takiego zachowania, bo wcześniej nie było między nimi żadnego konfliktu.
- Wersja oskarżonego, że jego zamiarem było jedynie „nastraszenie” pokrzywdzonej nie została skutecznie podważona. Nie podważają jej również zeznania świadków, którzy zeznają o groźbach kierowanych przez oskarżonego do personelu noclegowni, gdzie przebywał. Istotną okolicznością jest również fakt, że podczas wypowiadania tych gróźb oskarżony znajdował się pod wpływem alkoholu. Zatrudniona na stanowisku kierownika noclegowni świadek stwierdziła nawet, że tych gróźb nie potraktowała poważnie. Oceniła, że to były tylko takie „pijackie gadki” - uzasadniał sąd.
Jerzy Z. był postrzegany jako osoba spokojna, koleżeńska, która nigdy nie przejawiała wcześniej jakichkolwiek zachowań agresywnych, co potwierdzili również inni świadkowie. Nie był też dotychczas karany, a miał jedynie skłonności do nadużywania alkoholu. W dniu zdarzenia oskarżony znajdował się również w znacznym stanie nietrzeźwości wynoszącym 0,97 mg/L (ok. 2 promile).
Jedyna zmiana w wyroku
Jedyna zmiana w wyroku nastąpiła w nawiązce dla pokrzywdzonej. Sąd Okręgowy w Ostrołęce orzekł ją w naprawdę symbolicznej kwocie - 300 złotych. Sąd Apelacyjny uznał, że kwota ta "nie jest adekwatna do doznanej przez pokrzywdzoną krzywdy", tym bardziej, że zdarzenie było dla kobiety traumatyczne i była ona zmuszona korzystać z pomocy psychologa. Stąd też podwyższenie nawiązki do 4 tysięcy złotych.
W pozostałym zakresie wyrok pozostał bez zmian. Sąd uznał, że wymierzenie oskarżonemu kary w wymiarze 8 miesięcy pozbawienia wolności, a więc w wymiarze oscylującym bliżej dolnej granicy ustawowego zagrożenia, nie można postrzegać jako rażąco surowej i oddalił apelację obrońcy Jerzego Z. Uznał również, że "z uwagi na właściwości i warunki osobiste oskarżonego, w tym skłonności do nadużywania alkoholu, na co wskazuje treść wywiadu środowiskowego, brak było też podstaw do warunkowego zawieszenia wykonania orzeczonej kary pozbawienia wolności".
Sąd Apelacyjny w podsumowaniu uznał, że Sąd Okręgowy w Ostrołęce uwzględnił całokształt okoliczności ujawnionych na rozprawie, a więc zarówno okoliczności obciążające i przemawiające na korzyć oskarżonego, w tym okoliczności podniesione w apelacji obrońcy, a więc społeczną szkodliwość czynu oskarżonego, jego właściwości i warunki osobiste oraz zachowanie po popełnieniu czynu, w tym wyrażony żal i skruchę.