W Urzędzie Miasta panuje chaos - mówił radny Mariusz Popielarz (Koalicja Obywatelska) podczas czwartkowej sesji rady miasta. Radny zwrócił uwagę, że radni nie mieli zbyt wiele czasu na zapoznanie się z obszernymi poprawkami do uchwały, jakie zostały zaproponowane dzień przed sesją wieczorem. Prezydent Łukasz Kulik przyznał, że termin poprawek był niefartowny, a wiceprezydent Anna Gocłowska stanęła w obronie urzędników.
Niefartowny termin poprawki
Radnemu Mariuszowi Popielarzowi podczas ostatniej sesji rady miasta nie spodobał się tryb, w jakim prezydent Łukasz Kulik wprowadza autopoprawki do budżetowo-finansowych uchwał.
- Otrzymaliśmy wczoraj w godzinach wieczornych bardzo obszerną autopoprawkę do projektu budżetu i projektu uchwały zmieniającej uchwałę w sprawie wieloletniej prognozy finansowej. To obszerna poprawka. Mam wrażenie, że w prace urzędu wkradła się bylejakość. Bo taki tryb wprowadzania dość obszernego materiału właśnie o tym świadczy. Jestem przeciwny temu w sytuacji, gdy nie ma szczególnego uzasadnienia dla tego typu zmian w budżecie, w dokumentach finansowych. Wydaje mi się, gdybyście się traktowali poważnie, pan prezydent nas jako radnych, to nie robiłby takich rzeczy - stwierdził radny Koalicji Obywatelskiej.
Popielarz zwracał uwagę m.in. na brak uzasadnienia i pytał, z czego wynika fakt wprowadzenia w takim trybie autopoprawki.
- Te poprawki przesuwają większość środków, które mogłyby zostać wydatkowane w tym roku, na lata kolejne. W stosunku do niektórych inwestycji, nie dało rady znaleźć nawet wykonawcy dokumentacji projektowej - odpowiedział prezydent Łukasz Kulik, dodając:
Przepraszam za tę poprawkę, była ona przygotowana przez ostatnie 3 dni i ma ona za zadanie dostosowanie naszego tegorocznego budżetu do naszych przychodów. Planowaliśmy, że te przychody będą większe, są troszeczkę większe, ale nie tak jak zakładaliśmy
- Niefartownie się stało, że wpłynęła ta poprawka dopiero wczoraj - przyznał w końcu prezydent.
"Nie chcemy utrudniać pracy, ale..."
Radnego Mariusza Popielarza nie do końca przekonały tłumaczenia prezydenta. Wciąż stał przy swoim zdaniu dotyczącym "chaosu w urzędzie".
- Powiem tak: wierzę w to, że te zmiany są konieczne. Tylko cały czas nie rozumiem z czego wynika fakt, że w godzinach wieczornych, dzień przed sesją, w godzinach wieczornych, otrzymujemy obszerny materiał. Pan prezydent mówi o ścieżce, chodniku, innych rzeczach - ale to nie są rzeczy, które wynikają w ostatniej chwili przed sesją. Problem polega na tym, że tego typu dyskusje powinniśmy toczyć na komisjach. Nie mam wątpliwości, że to element chaosu panującego w urzędzie, tego się nie da uzasadnić. Gdyby pewne rzeczy usystematyzować wewnętrznym zarządzeniem - kontynuował.
Nie chcemy utrudniać panu pracy, ale oczekujemy, że pan prezydent uszanuje radę i nie będzie takich rzecz robił.
Głos zabrała też wiceprezydent Anna Gocłowska, która stanęła w obronie urzędników. - Organizację pracy urzędu zawsze można poprawiać i należy. Ale opowiadanie o tym, że panuje tu chaos i urząd wypełniony jest niekomepetnynymi urzędnikami, jest dla tych ludzi krzywdzące - wskazała zastępczyni Łukasza Kulika.
Podkreśliła, że czas covidu był realnym utrudnieniem dla funkcjonowania urzędu. - Staramy się nadrabiać zaległości, niezależne od nas. Ci państwo kompetentnie realizują zadania urzędu i nie liczą godzin - dodała wiceprezydent Gocłowska.
Radny Popielarz odparł, że "nie było mowy o niekompetencji urzędników, a o chaosie, za który odpowiada kierownictwo". Apelował też do prezydenta miasta, by w przyszłości takie sytuacje się nie powtarzały. Czy skutecznie?