Na stacjach paliw należących do PKN Orlen w kilkudziesięciu miejscowościach w całej Polsce miały dziś odbyć się protesty przeciwko horrendalnie wysokim stawkom za paliwa. W skali kraju akcja protestacyjna okazała się totalną klapą. Brakowało chętnych do manifestowania niezadowolenia. Czy w Ostrołęce udało się zablokować państwowego giganta?
W sobotę, 11 czerwca, w godzinach od 16:00 do 18:00 kilkadziesiąt stacji paliw należących do państwowego koncernu PKN Orlen miało zostać zablokowanych w ramach ogólnopolskiego protestu. Kierowcy mieli podjeżdżać pod dystrybutory a następnie symulować awarię auta blokując tym samym możliwość zatankowania przez innych kierowców. W zamyśle inicjatorów akcji, miało to spowodować całkowity paraliż na stacjach zlokalizowanych przy dużych ciągach komunikacyjnych. Tyle z planów. Ile udało się osiągnąć?
W skali kraju - niewiele. A przynajmniej nic, czym organizatorzy mogliby się pochwalić. Wprawdzie zostali zauważeni, bo dzięki nim stacje objęte akcją protestacyjną zaroiły się od policyjnych radiowozów. W niektórych miejscowościach zarządcy stacji zdecydowali się na te dwie godziny całkowicie zamknąć punkty sprzedaży, by w ten sposób uniemożliwić protest.
W kilku miejscowościach doszło do słownych przepychanek między protestującymi, a osobami, które chciały zatankować. Obsługa stacji w tych incydentach nie brała udziału, nawet nie odczuli, że coś się działo.
W przeważającej większości miejsc, gdzie protest miał się odbyć, zabrakło chętnych i akcje były odwoływane.
Jak wyglądała sytuacja w Ostrołęce?
W przypadku Ostrołęki sytuacja o godzinie 16:00, na samym początku protestu wydawała się być dokładnie taka sama jak w innych miejscowościach. Na parkingu na terenie stacji Orlen przy Alei Wojska Polskiego zauważyliśmy cztery auta uczestników protestu i pięć radiowozów. Do godziny 18:00, czyli do planowego końca akcji dojechało jeszcze kilka samochodów, jednak nikt nie odważył się podjechać pod dystrybutor.
Przecież jak tylko podjedziemy, to policja od razu nas zacznie kontrolować. Auta mamy sprawne, ale jak się chce, to zawsze się coś znajdzie.
powiedział jeden z kierowców.
Komentując obecną sytuację i wysokie ceny paliw w całym kraju, uczestnicy protestu nie kryli oburzenia drożyzną, twierdzili, że nie chcą siedzieć z założonymi rękami i czekać aż coś się samo zmieni, ani też nie godzą się na tak wysokie stawki. Swoje niezadowolenie wyrażali jednak w sposób wyjątkowo spokojny. Nie było wrzasków, transparentów z krzykliwymi hasłami, rozrób czy awantury z przeważającymi liczebnie funkcjonariuszami policji.
Ostatecznie około godziny 19:00, gdy liczba uczestników protestu zbliżyła się do 10, zdecydowano się na blokadę dystrybutorów. Czy coś to jednak zmieniło?
Ruch w tym rejonie był dziś wyjątkowo mały, na stację też zbyt wiele osób nie zajeżdżało. Gdy zablokowane były wszystkie dystrybutory kilka, kilkanaście osób nie zdołało zatankować. Policja w tym czasie nie reagowała, stali tylko i obserwowali. Pracownicy stacji też wydawali się być zadowoleni z chwilowej przerwy w pracy.
relacjonował nam jeden z uczestników akcji protestacyjnej.
Po pewnym czasie dwóch uczestników protestu zrezygnowało, odblokowali “swoje” dystrybutory a po nich kolejno zaczęli odjeżdżać kolejni, kończąc całą akcję.