eOstroleka.pl
Ostrołęka, TYLKO U NAS

Kasacja w sprawie prezydenta Ostrołęki "oczywiście bezzasadna". Relacja z Sądu Najwyższego

REKLAMA
zdjecie 6189
REKLAMA

Sąd Najwyższy oddalił kasację prokuratury w sprawie prezydenta Ostrołęki Łukasza Kulika jako "oczywiście bezzasadną". To kończy wieloletnie postępowanie, w którym emocji było naprawdę sporo. Do tego dużo stresu, na co zwraca uwagę jeden z obrońców prezydenta.

Trzynasty dzień miesiąca okazał się szczęśliwy dla prezydenta Ostrołęki Łukasza Kulika. Jego sprawą, którą śledziliśmy - jak się okazało - jako jedyne media od samego początku do samego końca w sali rozpraw, w Ostrołęce i w Warszawie, zajął się Sąd Najwyższy i oddalił kasację prokuratury jako oczywiście bezzsasadną.

Była już informacja o rozstrzygnięciu sprawy, czas na zrelacjonowanie tego, co wydarzyło się w sali rozpraw Sądu Najwyższego. Przy Placu Krasińskich dłużej trwało oczekiwanie na wywołanie rozprawy (opóźnienie było godzinne) niż na kluczowe decyzje, jakie zapadły. Kiedy rozpoczęła się rozprawa kasacyjna, liczyły się już tylko same konkrety.

zdjecie

Wątpliwości już na początku. "Dość dziwna konstrukcja"

Na początku rozprawy kasacyjnej sędzia sprawozdawca Jarosław Matras (oprócz niego w składzie orzekającym byli też sędziowie Barbara Skoczkowska i Kazimierz Klugiewicz) zreferował sprawę, opisując m.in. wyroki pierwszej i drugiej instancji. Kasacja została wywiedziona przez Prokuraturę Okręgową w Łomży i sformułowano w niej dwa zarzuty.

W jednym z ich wskazano, że „orzekając odmiennie, sąd drugiej instancji (Sąd Okręgowy w Ostrołęce) nie podał przekonywujących przesłanek orzeczenia, nie odniósł się do wszystkich istotnych faktów, dowodów zgromadzonych w sprawie, mających znaczenie dla rozstrzygnięcia”.

W kasacji zapisano również, że sąd drugiej instancji skoncentrował się na wskazaniu okoliczności mogących świadczyć, że oskarżony nie popełnił zarzucanych mu przestępstw, co w konsekwencji - zdaniem prokuratora - miało doprowadzić do oceny materiału dowodowego w sposób wybiórczy. Prokurator uznał, że dowolnie sąd przyjął, że prezydenta Ostrołęki i przedsiębiorcę Marka T. nie łączył stosunek prawny (powołano się m.in. na umowę zlecenie).

Był też drugi zarzut, a naruszenie miałoby polegać na „zmianie orzeczenia odmiennie co do istoty w sytuacji, gdy zebrane dowody nie pozwalały na wydanie takiego orzeczenia przez sąd odwoławczy”. W tym przypadku sędzia Matras sam przyznał, że to „dość dziwna konstrukcja, rzadko ze strony prokuratury stawiana”. Sędzia zasugerował obecnemu prokuratorowi - z Prokuratury Krajowej - by odniósł się do tego w swojej przemowie.

Prokurator o "błędzie interpretacyjnym" sądu odwoławczego

Przedstawiciel oskarżyciela publicznego rozpoczął swoją przemowę od tego, że kasacja to „najtrudniejsze pismo, jakie przychodzi pisać”. Powiedział, że Sądowi Najwyższemu chce przedstawić, o co autorowi kasacji w istocie chodzi.

- W układzie procesowym, jaki nastąpił w tej sprawie, nie dziwię się, prokuratorowi było bardzo trudno zidentyfikować uchybienie, które chciał podnieść. Z jednej strony apelacja prokuratorska dotyczyła części orzeczenia sądu pierwszej instancji, która z punktu widzenia prokuratury była nieprawidłowa, zmiana czynu, eliminacja pewnych elementów kwalifikacji. Tego w kasacji prokurator nie zdołał wyartykułować bezpośrednio i wprost. Istotą orzeczenia sądu odwoławczego nie tyle było nieuwzględnienie apelacji prokuratora, którą w tej sprawie wniósł, ale uwzględnienie apelacji obrońcy i finalnie uniewinnienie oskarżonego - wskazywał prokurator.

Przedstawiciel prokuratury wskazał, że na sądzie odwoławczym ciążył obowiązek takiej samej oceny materiału dowodowego. - Istotą rozstrzygnięcia sądu drugiej instancji jest wyrażenie poglądu, że oskarżonemu nie można przypisać winy nawet w takim zakresie, w jakim zostało to uczynione przez sąd pierwszej instancji, bo (…) ustawa o zamówieniach publicznych obowiązująca obecnie jest względniejsza niż ta, która obowiązująca w dacie czynu i należy stosować ustawę względniejszą. I stąd wniosek, że nie zostały wyczerpane znamiona. Na tym zasadza się, tu łączę z zarzutem kasacyjnym, nieprawidłowa kontrola odwoławcza, jaką przeprowadził sąd odwoławczy - kontynuował.

Prokurator starał się przed Sądem Najwyższym udowodnić, że zmiana przepisów nie spowodowała, że są one względniejsze dla sprawcy.

- Osoba biorąca udział w procedurze przetargowej musi powiadomić o uzasadnionych okolicznościach, które stanowią wątpliwość co do bezstronności (kiedyś), a dziś co do bezstronności lub niezależności. Ten przepis w żaden sposób nie jest względniejszy dla sprawcy. Gdyby tam był spójnik „i” - bezstronności i niezależności - to tak. Wtedy byśmy powiedzieli, że czymś innym jest bezstronność a czym innym niezależność i ta treść różni się od poprzednio obowiązujących - stwierdził.

Oskarżonemu zarzucono, że nie powiadomił o okolicznościach, które wzbudzają uzasadnioną wątpliwość co do jego bezstronności. I tak też pozostało. Co do bezstronności, nie wprowadzono w ustaleniach faktycznych sądu odwoławczego niczego, co by kazało oceniać ten drugi, również obowiązujący element - tj. niezależność. Co więcej, to nie jest tak, że należy w tym oświadczeniu tylko wykazywać okoliczności, które jednocześnie wzbudzają uzasadnioną wątpliwość co do niezależności i automatycznie również bezstronności. Wyraźnie tam jest „lub”. Należy powiadomić o tej okoliczności lub o tej, albo o obu naraz, jeżeli występują.

Dlatego te dowody zawarte w apelacji, a zaakceptowane przez sąd odwoławczy są jakby obok rozważań w tej sprawie” - zaznaczył prokurator, twierdząc, że „na tym błędzie sądu odwoławczego, błędzie interpretacyjnym co do treści prawa, zasadziło się rozstrzygnięcie odmienne co do istoty, czyli uniewinnienie”.

Obrońcy o kasacji: "Nie ma tego, co ewentualnie mogłoby być!"

Głos zabrali także obaj obrońcy oskarżonego prezydenta Ostrołęki. Adwokat Przemysław Kowalski, przyznał, że jest zdumiony tym, co usłyszał w Sali D Sądu Najwyższego. - Jeśli chodzi o kasację, to przed chwilą mój szanowny przedmówca, pan prokurator, de facto zakwestionował zasadność artykułu 4 KK (o stosowaniu przepisów względniejszych dla sprawcy - przyp. red.), jako tej podstawy zmiany orzeczenia.

Mecenas Kowalski zacytował fragment skargi kasacyjnej, co do wskazanego artykułu, w której prokurator… zgadza się z tym, co postanowił w wyroku uniewinniającym Sąd Okręgowy, odnośnie właśnie artykułu 4 Kodeksu Karnego. Wykazał tym samym brak spójności między autorem kasacji (prokuratorem z Łomży), a prokuratorem z Prokuratury Krajowej, który występował przed Sądem Najwyższym.

- Jeżeli organ prokuratorski w skardze kasacyjnej zgadza się ze słusznością postępowania sądu odwoławczego w zakresie wskazanego artykułu, natomiast na Sali dowiadujemy się, że jednak nie. Zmiana ustawy o zamówieniach publicznych była, zostały te kwestie doprecyzowane i w mojej ocenie artykuł 4 Kodeksu Karnego jest tutaj świętą zasadą - powiedział mecenas Kowalski, dodając, że „co innego w kasacji, co innego usłyszeliśmy na rozprawie”.

Mecenas Kowalski podkreślił, że jeżeli w kasacji napisano, że są kwestie, które nie zostały ocenione przez sąd, to chciałby, aby w tej kasacji zostało wykazane dokładnie, co takiego miałby jeszcze sąd drugiej instancji zrobić, a tego również zabrakło. - Jeżeli chodzi o postępowanie dowodowe, które zostało przeprowadzone przez sąd pierwszej instancji i które było weryfikowane przez sąd drugiej instancji, nie było takiej sytuacji, aby wnioski prokuratury były oddalane. Postępowanie było prowadzone w sposób bardzo szeroki - powiedział.

- Zgadzam się z panem prokuratorem co do zasady, że na etapie konstruowania kasacji trudno jest znaleźć uchybienie. Jeszcze trudniej, gdy go nie ma. Kasacji się nie wnosi, albo poszukuje się zarzutów, które ewentualnie w sprawie postawić należy - rozpoczął drugi z obrońców Łukasza Kulika, adwokat Bartosz Tiutiunik.

Czego należało się spodziewać? Kwestionowania artykułu zastosowania w tej sprawie artykułu 4 Kodeksu Karnego. Nie dość, że takiego zarzutu nie ma, to autor kasacji zgadza się ze sposobem rozumowania sądu drugiej instancji” - dodał mecenas z Łodzi, reprezentujący prezydenta Ostrołęki.

- Nie ma tego, co ewentualnie mogłoby być! - wskazał mec. Tiutiunik. To jednak nie koniec, ponieważ adwokat wskazał duży błąd w kasacji, który wskazywał na to, że prokurator mógł nie zapoznać się należycie z całą sprawą, gdyż nieprawidłowo miała zostać podana nawet kwalifikacja prawna wyroku z pierwszej instancji przyjęta przez Sąd Rejonowy.

Mecenas Tiutiunik usiłował przekonać sąd, że zarzuty kasacyjne są bezzasadne, bo żeby zasadne były, musiałaby nastąpić rażąca lub istotna obraza przepisu. „Rażąca, czyli wyraźna, niewątpliwa, widoczna na pierwszy rzut oka” - mówił, a w tej sprawie, jak stwierdził, tak nie było.

- Tak naprawdę w tej kasacji nie ma takiego uzasadnienia, które mogłoby powiedzieć, że my mówimy serio o obrazie postępowania - stwierdził mecenas Tiutiunik. Oczywiście obaj obrońcy Łukasza Kulika wnieśli o oddalenie kasacji.

Postanowienie po naradzie: kasacja "oczywiście bezzasadna"

Sąd udał się na naradę, a po około 10 minutach znaliśmy już rozstrzygnięcie - Sąd Najwyższy postanowieniem oddalił kasację jako oczywiście bezzasadną. Sędzia Matras wygłosił ustne motywy wydania takiego postanowienia.

zdjecie

- Podstawą wydania wyroku uniewinniającego w tej sprawie było przyjęcie przez sąd odwoławczy, że z uwagi na zmianę przepisów ustawy prawo zamówień publicznych, nowa konstrukcja tejże ustawy powoduje korzystne dla oskarżonego okoliczności, bowiem nie pozwala zaakceptować wyroku, który zapadł w pierwszej instancji - powiedział.

Czyli krótko mówiąc, to co stara ustawa nie przewidywała, nowa doprecyzowała, że ta uzasadniona wątpliwość, to jeszcze nic. Ona musi być połączona z jakimś efektem zainteresowania danej osoby, czyli tu pana Kulika: bezpośredniego lub pośredniego. Może być to interes finansowy, ekonomiczny, osobisty do określonego rodzaju wyniku postępowania przetargowego. Na tym się sąd odwoławczy skupił, powiedział krótko: ponieważ nie wykazano w postępowaniu przed sądem pierwszej instancji istnienia takich okoliczności, to ja tych okoliczności nie mam, więc wydaję wyrok uniewinniający, przyjmując także, że ta umowa zlecenia również nie może być elementem, która obejmuje odpowiedzialność pana Kulika, dlatego, że umowę zlecenia podpisywał nie osobiście, ale jako prezydent miasta

O tym, jaką porażkę w tej sprawie poniosła prokuratura, świadczą dalsze słowa sędziego sprawozdawcy, który - mówiąc kolokwialnie - nie zostawił suchej nitki na tak napisanej kasacji do Sądu Najwyższego.

- Wydawałoby się, tak na logikę, wiedzę prawników, przynajmniej na szczeblu Prokuratury Okręgowej, że co można byłoby atakować w tej sprawie? Atakować trzeba by było właśnie to, co sąd odwoławczy zrobił. Czyli obrazę prawa materialnego. To pan prokurator dziś tak dwuznacznie robił, bo z jednej strony mówił, że zgadza się z tym, że to nowy stan prawny i jest względniejszy, ale w gruncie rzeczy jednak się nic nie zmieniło. To trzeba się zdecydować! Albo się prokuratura zgadza, że się stan prawny zmienił na korzyść, albo się nie zgadza. To, co prokurator w kasacji zrobił, to było oddanie pola. Podniósł ręce i powiedział: ja w zasadzie zgadzam się z tym, co sąd odwoławczy zrobił, ale bym chciał, żeby był inny wyrok - powiedział sędzia Jarosław Matras.

W ocenie sędziego, prokurator wykazał się, w zakresie „oddania pola”, także „małą analizą tej sprawy i uchwycenia istoty problemu w ogóle”.

Sędzia Matras kontynuował: - Zobaczmy, co w tej kasacji się dzieje. Prokurator mówi tak: sąd odwoławczy się do tego źle odniósł, powinien prześledzić dowody, w uzasadnieniu mamy taką tezę, że powinien przeprowadzić nowe postępowanie dowodowe. Ale jakie postępowanie dowodowe? Jeżeli sąd drugiej instancji mówi: nie ma w ustaleniach faktycznych sądu pierwszej instancji ani grama dowodów, przynajmniej nie wykazano ich, na bezpośredni lub pośredni interes oskarżonego Kulika do rozstrzygnięcia przetargu, to te ustalenia faktyczne już się pojawić w sprawie nie mogą. Dlaczego? Bo prokurator w apelacji na niekorzyść tego nie eksponował. Niezależnie, co byśmy w tej sprawie próbowali robić, to prokurator nie zauważa w kasacji, że nie możemy doprowadzić do nowych ustaleń faktycznych.

W gruncie rzeczy ta kasacja jest napisana w taki sposób, że zestawienie treści uzasadnienia kasacji z polem zaskarżenia dowodzi, że nie było tu szansy na to, żeby tę kasację uwzględnić z uwagi na to, że istota rozstrzygnięcia sądu drugiej instancji nie została zaskarżona”- podsumował sędzia sprawozdawca.

Sąd Najwyższy wskazał problem: "To byłoby sedno tej sprawy"

Choć w gruncie rzeczy sprawa została wyjaśniona, to zwrócono też uwagę na ciekawe zagadnienie prawnicze, które być może powinno zostać doprecyzowane w przyszłości. Chodzi o uprzedzanie o odpowiedzialności karnej za złożenie fałszywego oświadczenia w postępowaniu przetargowym.

Mianowicie, w procedurze przetargowej przed odebraniem oświadczenia kierownik zamawiającego lub osoba, której powierzył czynności w takim przetargu, uprzedza osobę składającą oświadczenie o odpowiedzialności karnej za złożenie fałszywego oświadczenia.

- To oznacza, że warunkiem odpowiedzialności za fałszywe oświadczenie jest to, żeby osoba, która składa takie oświadczenie, była uprzedzona o odpowiedzialności karnej. Ustawa prawo zamówień publicznych wymaga, żeby kierownik, a pamiętajmy, że taki status miał oskarżony Kulik, uprzedził osobę składającą oświadczenie o odpowiedzialności karnej za złożenie fałszywego oświadczenia. Pan Kulik składa oświadczenie jako kierownik zamawiającego sam przed sobą. Teraz jawi się pytanie, które w tej sprawie nie ma większego znaczenia, natomiast dostrzegamy tu pewien problem: czy tu był spełniony warunek karalności? - pytał sędzia Matras.

Bo jeżeli ustawa zamówień publicznych mówi: „kierownik uprzedza osobę składającą oświadczenie lub osoba przez niego upoważniona”, to czy jeżeli kierownik ma składać oświadczenie, to czy sam siebie może uprzedzić? Czy nie powinno być tak, że do niektórych czynności przetargowych on powinien dać upoważnienie innej osobie? Jeśli ma być podmiotem składającym oświadczenie w trybie ustawy, to czy do tej czynności odebrania oświadczenia nie powinien upoważnić innej osoby, np. zastępcy prezydenta albo kogoś innego?

Sędzia Matras podkreślił, że jawi się pytanie zasadnicze - „czy można samego siebie uprzedzić o odpowiedzialności karnej w sytuacji, gdy ustawa mówi: kierownik uprzedza osobę składającą oświadczenie? Nie samego siebie”.

- Czy jest to prawidłowa formuła? My mamy poważne wątpliwości, delikatnie rzecz ujmując - podkreślił, zerkając na dwójkę pozostałych sędziów orzekających w tej sprawie. Dodał jednocześnie: - Ale to problem na drugim planie. My byśmy się nad tym zastanawiali, gdybyśmy uznali, że jest szansa na uchylenie tego wyroku z uwagi na zarzut kasacji.

- Ciekawy problem na tym tle, być może pojawi się szansa kiedyś, by zająć merytoryczne stanowisko, w tym przypadku tej szansy prokurator nam nie dał, nawet minimalnej, byśmy się nad tym pochylili. Bo to byłoby chyba sedno tej sprawy - zakończył sędzia.

Adwokat Przemysław Kowalski: "Można było oszczędzić wiele stresu"

Podsumowując, sprawa prezydenta Ostrołęki została zakończona ostatecznie. W grudniu 2022 r. został on prawomocnie uniewinniony, a Sąd Najwyższy oddalił kasację, co kończy ścieżkę postępowania prawnego w tej sprawie.

Prezydenta Łukasza Kulika reprezentowało w tej sprawie dwóch adwokatów: mecenas Bartosz Tiutiunik z Łodzi, uznany fachowiec wśród prawników, występujący często w bardzo głośnych sprawach, rzec można „z pierwszych stron gazet”, ale też mecenas Przemysław Kowalski z Ostrołęki.

To właśnie mecenas Kowalski w apelacji postawił zarzut obrazy artykułu 4 Kodeksu Karnego, upatrując wadliwości orzeczenia sądu pierwszej instancji w tym, że przepis ustawy o zamówieniach publicznych zmienił się i to do tego stopnia, że nie ma możliwości przypisania winy oskarżonemu prezydentowi Ostrołęki. Sąd drugiej instancji uznał za zasadny ten zarzut i prowadząc postępowanie na gruncie nowego brzmienia ustawy o zamówieniach publicznych, uniewinnił oskarżonego.

Po wyjściu z sali Sądu Najwyższego, gdy okazało się, że to właśnie argumenty mecenasa Kowalskiego trafiły do sądu najbardziej, odebrał on gratulacje od bardziej doświadczonego kolegi po fachu, który towarzyszył mu w tym procesie.

Poprosiliśmy mecenasa Przemysława Kowalskiego o krótki komentarz, podsumowujący całe postępowanie, które toczyło się od lat.

- Jako obrońcy oskarżonego od początku konsekwentnie wskazywaliśmy na brak zasadności zarzutów skierowanych wobec pana prezydenta Łukasza Kulika. Nasza ocenę podzielił uprzednio Sąd Okręgowy w Ostrołęce, a dziś Sąd Najwyższy - powidział nam adwokat z Ostrołęki. - O ile należy to rozpatrywać w kategoriach sukcesu, gdyż niewątpliwie takie rozstrzygniecie bardzo nas cieszy, to pragnę zwrócić uwagę na dramatyczny aspekt tego procesu. Występując w wielu sprawach karnych jako obrońca, czy jako pełnomocnik pokrzywdzonych, wiem ile stresu i emocji towarzyszy stronom postępowania karnego. W przypadku procesu pana prezydenta, gdyby prokuratura zwróciła uwagę na podnoszona przez nas okoliczność, iż ustawa o zamówieniach publicznych w kluczowym dla pana prezydenta przepisie uległa tak diametralnej zmianie, to sprawa prawdopodobnie nie miałaby miejsca, zostałaby umorzona, oszczędzając tym samym wiele stresu mojemu mocodawcy - dodał.

Wasze opinie

STOP HEJT. Twoje zdanie jest ważne, ale nie może ranić innych.
Zastanów się, zanim dodasz komentarz
Brak możliwości komentowania artykułu po trzech dniach od daty publikacji.
Komentarze po 7 dniach są czyszczone.
Kalendarz imprez
listopad 2024
PnWtŚrCzPtSoNd
 28  29  30  31  1 dk2 dk3
dk4 dk5 dk6 dk7 dk8 dk9 dk10
dk11 dk12 dk13 dk14 dk15 dk16 dk17
dk18 dk19 dk20 dk21 dk22 dk23 dk24
dk25 dk26 dk27 dk28 dk29 dk30  1
×