To właśnie ci ludzie, mający przy sobie pałki teleskopowe - prawdopodobnie policyjni tajniacy - podejrzewani są o wywołanie bijatyk i rozbicie oraz wstrzymanie Marszu.
Jak relacjonowali reporterzy portalu Niezależna.pl - tuż po rozpoczęciu marszu, który wyruszył z ronda Dmowskiego, policjanci ubrani po cywilnemu, w kominiarkach, dwukrotnie rzucili maszerującym petardy pod nogi. Następnie wyjęli teleskopowe pałki z kieszeni i wbiegli w tłum. Rozpoczęły się zamieszki. Policja użyła broni gładkolufowej i gazu pieprzowego. Grupa zamaskowanych chuliganów rzucała kamieniami i racami.
Po zamieszkach 176 osób zostało doprowadzonych na komisariaty, rany odniosło 22 funkcjonariuszy.
- Prokuratura musi wszcząć śledztwo, aby wyjaśnić role cywilnych wywiadowców, policji, służb specjalnych i ewentualnych prowokacji z ich strony podczas Marszu Niepodległości - stwierdził Bogdan Święczkowski.
Były szef ABW powiedział, że w interesie rządzących było przedstawienie dwóch demonstracji, jako całkowite przeciwieństwo. Wymowna była także nieobecność premiera w kraju. Donald Tusk przebywał wówczas w Kosowie.
Hanna Gronkiewicz Waltz - wiceprzewodnicząca PO obecnie prezydent Warszawy stwierdziła, że to organizatorzy marszu mówiąc o policyjnej prowokacji próbują się bronić przed odpowiedzialnością.
Były szef ABW mówi jednak, że nawet po obejrzeniu samych filmów i zdjęć widać, że osoby w kominiarkach, posiadając pałki mogły sprowokować zamieszki. Gdyby tak było - co wymaga zbadania - odpowiedzialnymi za to byłyby: Komenda Stołeczna Policji i Komenda Główna Policji.
Maciej Wąsik, radny miasta stołecznego Warszawy stwierdził, że sprawa ewentualnych prowokacji zostanie dzisiaj poruszona podczas posiedzenia Zarządu Okręgowego PiS. Radny zwraca uwagę, że już przed marszem dochodziło do niejasnych sytuacji z udziałem funkcjonariuszy policji.
[źródło: Niezależna.pl / Radio Maryja]