Zakończył się "proces oświatowy" prezydenta Ostrołęki Łukasza Kulika i wiceprezydent Anny Gocłowskiej w Sądzie Rejonowym w Ostrołęce. Oboje oskarżeni zostali uniewinnieni od zarzucanych im czynów. Byliśmy w sali rozpraw i wysłuchaliśmy, jakie motywy kierowały sądem przy wydaniu takiego orzeczenia.
Proces oświatowy władz Ostrołęki. O co byli oskarżeni?
Prezydent Ostrołęki Łukasz Kulik był oskarżony o to, że w celu osiągnięcia przez Miasto Ostrołęka korzyści majątkowej w łącznej kwocie 12 tys. zł wykonując czynności w sprawach z zakresu pracy nie dopełnił obowiązków służbowych w ten sposób, że po złożeniu rezygnacji z zajmowanych stanowisk przez dyrektorów SP 10 i ZSZ 2 w Ostrołęce, nie odwołał ich ze wskazanych stanowisk kierowniczych, nie określił im okresów wypowiedzenia oraz warunków pracy i wynagrodzenia w okresie wypowiedzenia z uwzględnieniem dodatku funkcyjnego, co miało skutkować niewypłaceniem tego składnika wynagrodzenia. Prokuratura wskazywała, że doszło do naruszenia przepisów nakazujących równe traktowanie i zatrudnienie oraz zakazujących dyskryminacji pracowników. Pokrzywdzeni mieli zostać pozbawieni prawa do dodatku funkcyjnego w okresie wypowiedzenia, jak również do wszczęcia sporu o roszczenie przed Sądem Pracy. Miało być to działanie na szkodę interesu prywatnego obu dyrektorów, "złośliwie i uporczywie naruszając prawa pracowników wynikających ze stosunku pracy".
Z kolei wiceprezydent Anna Gocłowska oskarżona była o to, że jako dyrektor wydziału oświaty UM, nie dopełniła swoich obowiązków służbowych związanych z kierowaniem i nadzorem nad właściwą realizacją zadań wydziału w ten sposób, że dysponując opinią biura prawnego UM Ostrołęki określającą tryb postępowania organu prowadzącego szkołę w razie złożenia przez nauczyciela rezygnacji ze sprawowanego w szkole stanowiska kierowniczego oraz o przysługujących mu wówczas składnikach wynagrodzenia, nie podjęła czynności prowadzących do prawidłowego wykonania przez prezydenta miasta jego obowiązków służbowych.
Prokuratura wskazywała, że nie doszło do skutecznego odwołania dyrektorów z zajmowanych stanowisk, a doszło z kolei do "zachowań dyskryminacyjnych".
Odczytano zeznania. Na jaw wyszedł zdumiewający fakt
22 grudnia odczytano zeznania ostatnich świadków w tej sprawie. Jeden z nich był bliską osobą oskarżycielki posiłkowej występującej w sprawie. Jak się okazało, miał on nagrywać prywatną rozmowę z byłym dyrektorem szkoły podczas spotkania w jednej z ostrołęckich restauracji i dołączyć nośnik z zapisem rozmowy do materiału dowodowego, składając zawiadomienie do prokuratury.
Nie wiadomo, czy były dyrektor szkoły wiedział o nagrywanej rozmowie (to stwierdzenie nie padło na rozprawie), lecz obrońca oskarżonych w mowie końcowej podkreślił, że wyglądało to jak "zbieranie materiałów operacyjnych". Nagrywający świadek, o którym mowa, pełnił w przeszłości bardzo wysoką funkcję w lokalnych strukturach prokuratury.
Mowy końcowe w procesie oświatowym
Po odczytaniu zeznań świadków wygłoszono mowy końcowe w sprawie. Prokurator Adam Baranowski wniósł o wymierzenie obu oskarżonym kary 1 roku pozbawienia wolności w zawieszeniu na 2 lata, obowiązek informowania sądu o przebiegu okresu próby co 6 miesięcy i naprawienia szkód. Podobnie wnioskował pełnomocnik oskarżycielki posiłkowej, byłej dyrektor SP 10, adwokat Bartosz Pawelczyk. Z kolei adwokat Przemysław Kowalski, obrońca wiceprezydent Anny Gocłowskiej, wnosił o jej uniewinnienie. O uniewinnienie prosił też prezydent Łukasz Kulik.
Dłużej wypowiedziała wiceprezydent Anna Gocłowska, mówiąc szczegółowo o tym, jak wyglądała polityka oświatowa miasta, po tym jak ona sama została dyrektorem Wydziału Oświaty Urzędu Miasta. Wskazywała na potrzebę oszczędności w oświacie i w jaki sposób je zdobywano.
- Ja oświaty nie zrujnowałam. Ja przyszłam 21 grudnia (2018 r. - przyp. red.), żeby oświatę naprawiać i dziś mamy taką sytuację: byliśmy wśród samorządów, które miały ruinę w budżecie oświaty, a dziś jesteśmy w 10 procent samorządów w elitarnej grupie, które zapewniają bezpieczeństwo uczniom i ludziom zatrudnionych w szkołach - podkreślała wiceprezydent Ostrołęki. - W moim najgłębszym przekonaniu te oskarżenie jest krzywdą dla mnie - dodała.
Wyrok: prezydent i wiceprezydent Ostrołęki uniewinnieni
Sąd udał się na naradę, a następnie ogłosił wyrok: Łukasz Kulik i Anna Gocłowska zostali uniewinnieni.
- Po zapoznaniu się dokładnie z dowodami, które zostały zebrane w tej sprawie w toku postępowania przygotowawczego i przeprowadzenia postępowania dowodowego przed sądem, sąd doszedł do przekonania, że ten materiał dowodowy wskazuje na to, że żadnej z osób oskarżonych nie można przypisać czynów im zarzucanych - mówiła w uzasadnieniu sędzia Anna Andrzejewska. - Naruszenie jakichś przepisów, a już na pewno rodzących odpowiedzialność karną, nie nastąpiło i zdaniem sądu nie ma tutaj możliwości przypisania oskarżonym zarzucanych im czynów, ich zachowania nie wypełniają znamion przestępstw.
Sąd wyjaśnił na czym polega przestępstwo z art. 218 par. 1a Kodeksu karnego - to przestępstwo mobbingu polegające na złośliwym, uporczywym naruszaniu praw pracownika, wynikających ze stosunku pracy czy też z ubezpieczenia społecznego.
- To znamię uporczywości zakłada dwa elementy. Przede wszystkim: złą wolę sprawcy, a po drugie musi być długotrwałość zachowania, by w ogóle o mobbingu mogła być mowa. Taka uporczywość musi uzewnętrzniać się natrętnymi, sekwencyjnymi albo powtarzalnymi zachowaniami. To musi trwać, musi być to działanie ukierunkowanie na cel, a tym celem jest mobbingowanie kogoś konkretnego. Takie jednorazowe zachowania, jak w tym wypadku, już stawiają w wątpliwość zasadność takiego zarzutu - podkreśliła sędzia.
Sędzia wskazała również, że do znamion czynu niedopełnienia obowiązków należy umyślność działania.
- Warunkiem jest, aby sprawca chciał, albo przynajmniej godził się na to, że postępuje wbrew swojemu zakresowi uprawnień albo narusza zakres uprawnień, który mu przysługuje i działa na szkodę konkretnej osoby. W okolicznościach tej sprawy istotne znaczenie okazały się mieć kwestie administracyjne. A te kwestie to jest oświadczenie, które zostało złożone przez dyrektorów szkół, a w którym oświadczyli oni, że rezygnują z pełnienia funkcji dyrektora. Analizując treść pisma, i to już kwestia oczywista dla prawników, że bierze się pod uwagę treść - o co chodzi w danym piśmie, a nie jak jest zatytułowane. Ważne jest, o co chodzi osobie, która to pismo składa. Jeżeli w tej sprawie złożone zostało oświadczenie o rezygnacji z funkcji dyrektora i wskazana została konkretna data, od której dana osoba nie chce pełnić tej funkcji, to ta data jest wyznacznikiem tego, do kiedy ta funkcja może być przez nią sprawowana - powiedziała sędzia Anna Andrzejewska, podkreślając, że w takich sprawach jest bogate orzecznictwo sądów administracyjnych.
Sędzia dodała również:
Jeżeli w takim oświadczeniu jest wskazana data, to ona jest wyznacznikiem w takiej sprawie, to dany dyrektor wskazuje, do kiedy chce pracować, a wtedy zmienia się sposób postrzegania tego artykułu 66., na który powołuje się prokurator. W takiej sytuacji rezygnacja zwalnia z zachowania trzymiesięcznego okresu terminu wypowiedzenia.
- Tu mamy do czynienia z taką sytuacją, to też kwestia istotna, że pani dyrektor i pan dyrektor nie przestali być nauczycielami. Nie zakończyli pracy jako nauczyciel, oni dalej byli nauczycielami, a więc ta argumentacja przedstawiona przez prokuratora i pełnomocnika oskarżycielki posiłkowej nie znalazła akceptacji sądu - usłyszeliśmy w uzasadnieniu.
Wyrok jest nieprawomocny. Prokuratura może odwołać się od niego do sądu wyższej instancji. Kosztami procesu obciążono Skarb Państwa.
Adwokat P. Kowalski: Ta sprawa nie powinna znaleźć się w sądzie karnym
O komentarz do wyroku w tej sprawie poprosiliśmy obrońcę wiceprezydent Anny Gocłowskiej - głos zabrał adwokat Przemysław Kowalski.
- Kosekwentnie, od samego początku, zarówno oskarżeni jak i obrońca, wskazywali na zupełną bezzasadność oskarżenia. W żaden sposób bowiem pokrzywdzeni nie zostali pozbawieni prawa do wniesienia sprawy do Sądu Pracy i jak się okazało, do dziś ich nie wnieśli. Sąd w ustnym uzasadnieniu podkreślał również inne mankamenty aktu oskarżenia. W mojej ocenie, ta sprawa w ogóle nie powinna znaleźć się w sądzie w wydziale karnym. Uniewinnienie bardzo cieszy, ale nie można zapominać o kwestiach stresu towarzyszącego panu prezydentowi i i pani prezydent w związku z koniecznością obrony przed tak skonstruowanymi zarzutami - powiedział mec. Kowalski w rozmowie z eostroleka.pl.