Bez wyraźnego powodu odebrał drugiemu człowiekowi życie. Jacek B. zaatakował nożem przypadkowego mężczyznę, zadając mu śmiertelny cios nożem w serce. Sąd uznał, że to brutalne i bezmotywacyjne zabójstwo zasługuje na surową karę – 25 lat pozbawienia wolności.
Zginął niewinny człowiek. Ofiar mogło być więcej. "Choć, kur**, ty też"
Do tragedii doszło 31 października 2022 r. w godzinach wieczornych w Pułtusku. Paweł W. i jego kolega Paweł P. przebywali przed blokiem. W pewnym momencie do obu mężczyzn podszedł nieznajomy dla nich Jacek B. Bez żadnej przyczyny i uprzedzenia ugodził nożem w klatkę piersiową Pawła W. 40-latek nie miał szans na przeżycie, bo nóż przebił serce. Ale Jacek B. na tym nie poprzestał.
"Chodź, kur**, ty też" - miał krzyknąć do drugiego z mężczyzn, Pawła P. i skierował się z nożem w jego stronę. Na szczęście, świadek zdarzenia zdążył uciec. - Z dużą dozą prawdopodobieństwa można przyjąć, iż gdyby nie ucieczka Pawła P. to pewnie byłby on kolejną ofiarą śmiertelną oskarżonego - stwierdził później sąd.
Paweł P., kiedy już uciekł przed mordercą, powiadomił telefonicznie policję i szedł w bezpiecznej odległości za oskarżonym. Na bieżąco informował policję o tym, gdzie znajduje się Jacek B., a kiedy pojawił się patrol - wskazał, który mężczyzna dokonał ataku nożem.
Policjanci błyskawicznie ujęli Jacka B. W momencie zdarzenia był pijany, miał ok. 1,6 promila. Funkcjonariusze, będący później świadkami przed sądem, przyznali, że podczas zatrzymania nożownik potwierdził, że „to on dźgnął”. Jednemu z policjantów powiedział też, że "musiał komuś odpłacić, bo ma wystraszone gołębie" i że "rzucali petardami w kierunku jego gołębnika". W procesie sąd uznał, że w żaden sposób nie zostało potwierdzone, że to ofiara zabójstwa miałaby dopuszczać się tego "rzucania petardami". Zginął więc niewinny człowiek.
Sąd zauważył postawę bezpośredniego świadka morderstwa, który najpierw uratował swoje życie, a później doprowadził do zatrzymania mordercy.
- Świadek cały czas obserwował oskarżonego i ma 100 procent pewności, iż policjanci zatrzymali tą samą osobę, która uderzyła nożem Pawła W. Wskazać należy, iż to właśnie prawidłowa postawa świadka pozwoliła szybko zatrzymać oskarżonego bo gdyby Paweł P. nie poszedł za oskarżonym, jego szybkie zatrzymanie z pewnością byłoby bardzo trudne - zauważył sąd.
Świadkiem zdarzenia była też kobieta, która co prawda nie widziała samego zajścia, ale wyszła na dwór i usłyszała krzyk Pawła P. Dogoniła mężczyznę idącego za zabójcą i była świadkiem zatrzymania Jacka B.
Twierdził, że nie pamięta. Ale ten szczegół go zdradził
Biegły patomorfolog, badając zwłoki ofiary, stwierdził ranę kłutą klatki piersiowej. - Obrażenie to powstało w wyniku jednorazowego uderzenia narzędziem ostrokrawędzistym i ostrokończystym. Narzędziem takim mógł być zabezpieczony w sprawie nóż. Bezpośrednią przyczyną zgonu było wykrwawienie się z otwartej rany serca - napisał w opinii. Przeprowadzone badania genetyczne pokazały, że na zabezpieczonym nożu znajduje się krew ludzka i jest to krew zgodna z DNA Pawła W.
Badano również oskarżonego. Stwierdzono, że Jacek B. nie jest chory psychicznie, ani upośledzony, ale jest uzależniony od alkoholu. Biegli stwierdzili, że oskarżony w czasie objętym zarzutami "znajdował się w stanie zwykłej nietrzeźwości alkoholowej", a to oznacza, że nie był niepoczytalny. Biegli psychiatrzy i psycholog obserwowali oskarżonego i dali też dla sądu ważną wskazówkę: "W sytuacji gdy zostanie on skazany na karę pozbawienia wolności powinien zostać poddany leczeniu odwykowemu w ośrodku terapii odwykowej zakładu karnego".
W trakcie procesu sąd brał pod uwagę wyjaśnienia oskarżonego. Ten twierdzić miał, że nie pamiętał zdarzenia, ale jednocześnie uznał, że nie zna ludzi, których zaatakował nożem. I tu pojawiła się niekonsekwencja, którą wykazał sąd - bo jeżeli oskarżony jest pewny, że nie zna ludzi, to znaczy, że musiał pamiętać całą sytuację.
- Zasłanianie się niepamięcią stanowi jedynie przyjętą przez niego linię obrony - uznano.
Ofiara miała pecha, "że znalazła się na drodze oskarżonego"
Sąd Okręgowy w Ostrołęce nie miał wątpliwości, że Jacek B. jest zabójcą. - Oskarżony działał umyślnie z zamiarem bezpośrednim gdyż bardzo mocne uderzenie nożem drugiej osoby w klatkę piersiową wskazuje, iż zamiarem oskarżonego było pozbawienie życia pokrzywdzonego, gdyż jest to naturalne następstwo zachowania jakiego dopuścił się oskarżony - wskazano.
Jacek B., w ocenie sądu, „pozbawił życia zupełnie przypadkową osobę, która miała pecha, że akurat znalazła się na drodze oskarżonego”.
Sąd Okręgowy w Ostrołęce wymierzył Jackowi B. karę 15 lat więzienia za zabójstwo, do tego 10 miesięcy za groźby karalne i karę łączną - 15,5 roku więzienia. W uzasadnieniu sąd stwierdził, że kara 25 lat byłaby w tym przypadku zbyt surowa.
Sąd zdaje sobie sprawę, iż w niniejszej sprawie żadna kara nie zwróci życia pokrzywdzonemu ani nie zmniejszy cierpień psychicznych jego rodziny ale biorąc pod uwagę okoliczności obciążające i łagodzące sąd uznał, iż wymierzona oskarżonemu kara jest współmierna do stopnia szkodliwości społecznej jego czynu.
Prawomocnie: 25 lat za zabójstwo
Sąd odwoławczy nie podzielił jednak stanowiska ostrołęckiego sądu. 24 września 2024 r. Sąd Apelacyjny w Białymstoku zmienił wyrok z Ostrołęki, podwyższając karę za zabójstwo do 25 lat pozbawienia wolności i taką również wymierzył karę łączną.
Jak wynika ze stanowiska wygłoszonego po opublikowaniu wyroku, sąd nie miał wątpliwości co do winy oskarżonego. Dowody w postaci zeznań naocznego świadka, zabezpieczonego noża ze śladami krwi ofiary oraz wyników badań DNA jednoznacznie wskazują na jego udział w zbrodni. Sąd odrzucił również argumenty obrony dotyczące stanu zdrowia psychicznego oskarżonego. Ekspertyzy biegłych psychiatrów i psychologa nie wykazały żadnych zaburzeń, które mogłyby wpłynąć na jego zdolność do poczynienia przestępstwa.
Głównym powodem podwyższenia kary było brutalne i nieumotywowane działanie sprawcy. Wyjątkowa brutalność i brak jakichkolwiek motywów przekonały sąd, że zasądzona w Ostrołęce kara łączna 15,5 roku więzienia była rażąco niska. - Oskarżony wyszedł na ulicę i ugodził nożem pokrzywdzonego, nie będąc przezeń w ogóle prowokowanym, nie posiadając w żaden sposób usprawiedliwionych pobudek - wskazano.
Jacek B. nie był wcześniej karany na karę pozbawienia wolności, raz odpowiadał tylko za przestępstwo przeciwko mieniu. Kiedy już trafił do więzienia, to od razu na 25 lat i ten wyrok jest już prawomocny. Za kratami ma obowiązek poddania się terapii uzależnienia od alkoholu.
Alkohol – cichy współsprawca zbrodni?
Związek między nadużywaniem alkoholu a przemocą to temat, który od lat budzi wiele dyskusji. Choć nie każdy, kto sięgnie po kieliszek, popełni przestępstwo, to statystyki nie kłamią – osoby będące pod wpływem alkoholu są znacznie częściej sprawcami aktów przemocy, w tym zabójstw.
Alkohol wpływa na sposób, w jaki postrzegamy rzeczywistość. Może prowadzić do zniekształceń percepcyjnych, co utrudnia obiektywną ocenę sytuacji i zwiększa ryzyko błędnej interpretacji zachowań innych osób. Czy tak było w tym przypadku? Od "wystraszonych gołębi", będący uzależniony od alkoholu i pijany w momencie zdarzenia sprawca przeszedł do zabicia przypadkowej osoby na ulicy. W przypadku osób z tendencjami agresywnymi, spożycie alkoholu może prowadzić do eskalacji gniewu i frustracji.