Radosław z okolic Ostrołęki niedawno skończył trzydziestkę. W jego życiu było wiele zawirowań. Ale bez trudu potrafi wskazać te, które wywarło największy wpływ na jego życie: „Jazda po pijanemu narobiła kłopotów mi, a mogło się to skończyć jeszcze gorzej” – wskazuje. I przestrzega innych – nie wsiadajcie za kierownicę na podwójnym gazie.
Radek pracuje w jednej z dużych lokalnych firm. Mówią na niego „złota rączka” – potrafi sporo zrobić, co w dzisiejszych czasach jest nie do przecenienia. Pomaga w wykończeniach wnętrz i tu ma już zaklepane terminy na kolejne miesiące. Pracy mu nie zabraknie i – jak mówi – dziś jest ona dla niego najważniejsza, daje mu paliwo do codziennego funkcjonowania. Ale nie zawsze tak było.
Wygrywał alkohol
Młody mężczyzna pochodzi z jednej ze wsi w okolicach Ostrołęki. Mała miejscowość, ale wiele pokus – tak można opisać to, co działo się w życiu Radka w okresie dorastania. Po alkohol pierwszy raz sięgnął gdy miał 13 lat. Piwo nie smakowało, ale czuł się wtedy bardziej dorosły, nie chciał odstawać od rówieśników, którzy dla „popisywania się” opróżniali kolejne puszki.
- Już bliżej osiemnastki, to stało się praktycznie rytuałem. Przychodziły wakacje, to codziennie spotykaliśmy się na piwku – mówi. – Później skończyłem zawodówkę, to poszedłem do pracy na budowie. A tam, no cóż, alkohol też był obecny. Nie ukrywajmy, nie jest to lampka wina do obiadu. Bardziej czteropak piwa do śniadania, a co się jeszcze nadarzy, to też człowiek wypije.
Radek do pracy dojeżdżał samochodem. Kilkanaście kilometrów w jedną stronę. Mimo to, nie odstawiał puszki z piwem w przerwach między robotą. – Myślałem sobie: a co to, jedno piwko – wspomina. – Tylko wiadomo: upał, chce się pić, przerw było coraz więcej. Piwko po piwku i tak w ciągu dnia trochę się uzbierało. A po pracy wsiadałem w samochód…
„Szczęście” dopisywało mu ponad rok. Aż w końcu zatrzymała go policja. Nie spodziewał się wyniku, jaki zobaczył na alkomacie. - Zamurowało mnie. Miałem 22 lata, tracę prawo jazdy za jazdę po pijaku. Nie wiedziałem, co powiem rodzicom. Później długo to przed nimi ukrywałem, nie wiedzieli, że mam problem.
Druga lekcja była boleśniejsza
Radek niestety nie wyciągnął wniosków z tej lekcji. Rodzicom wmówił, że prawo jazdy zabrali mu na trzy miesiące za prędkość. Zmienił pracę, tak by dojeżdżać rowerem do pobliskiej miejscowości. W rzeczywistości blankiet odzyskał po dwóch latach, kiedy ponownie zdał egzamin.
- Nic mnie to nie nauczyło. Myślałem, że drugi raz mnie nie złapią, że wtedy po prostu miałem pecha – mówi mężczyzna. – Nie wziąłem pod uwagę tego, że wsiadając za kółko po pijaku mogę komuś zrobić krzywdę. Uważałem, że jak nie złapie mnie policja, to tak naprawdę nic się nie stało.
Radkowi, mimo lekcji udzielonej przez życie, wciąż zdarzało się jeździć na podwójnym gazie. Do czasu – tym razem konsekwencje jego nieodpowiedzialnego zachowania były dużo poważniejsze.
- Wracałem z dyskoteki, gdzie nie żałowałem sobie drinków – opowiada. – Oczywiście po imprezie zapakowaliśmy się do samochodu. Nikt nie protestował, wszyscy byliśmy w podobnym stanie.
Sielankowy nastrój zmienił się, gdy Radek stracił panowanie nad autem. Samochód wypadł z drogi i dachował. Jego pasażerowie nie odnieśli groźnych obrażeń, choć niektórzy znaleźli się w szpitalu. Ta sytuacja była dla mężczyzny olśnieniem: zdał sobie sprawę, że przez swoją głupotę jego znajomi mogli stracić życie. To był zimny prysznic, który potraktować należy jako ostatnie ostrzeżenie.
Uczcie się na moich błędach
30-latek, już dwukrotnie karany za jazdę pod wpływem alkoholu, zarzeka się, że więcej nie popełni tego błędu. Przestrzega też innych. - Nie uczcie się na swoich błędach, bo to by oznaczało, że wsiadacie nietrzeźwi za kierownicę. Uczcie się na moich. Przez moją głupotę ktoś mógł zginąć. Dzięki Bogu, tak się nie stało – mówi.
Stwierdziłem, że większego sygnału ostrzegawczego nie będzie. Ciąży na mnie jeszcze zakaz prowadzenia samochodu, ale na pewno już nie wsiądę po alkoholu za kierownicę.
- Ze statystyk polskiej policji wynika, że w 2020 roku odnotowano łącznie 2540 zdarzenia z udziałem uczestników ruchu będących pod wpływem alkoholu. Pijani kierowcy przyczynili się w poprzednim roku do 216 śmierci na polskich drogach.
- W ostatnim czasie w Białusnym Lasku (gm. Myszyniec) doszło do tragicznego wypadku, w którym zginął 17-letni motorowerzysta. Kierowca samochodu, który w niego wjechał, był pijany. Trafił do aresztu na 3 miesiące.