Sprawa księgowej jednej z łomżyńskich uczelni, którą ostrołęcki sąd skazał na 3 lata więzienia za przywłaszczenie ponad 1,1 mln zł, wraca do ponownego rozpoznania przez Sąd Apelacyjny. Sąd Najwyższy, rozpatrując kasację, zwrócił uwagę na fałszywe zeznania jednego z głównych świadków w tej sprawie, księdza. Kapłan twierdził, że sfałszowano jego podpis i oznajmił, że zawiadomił w tej sprawie prokuraturę, a jak się okazało - nie zrobił tego.
Księgowa z uczelni skazana na 3 lata więzienia
Sprawa dotyczy przestępstw popełnionych w okresie od stycznia 2011 do lutego 2013 roku, kiedy oskarżona Jadwiga G., pełniąc funkcję kwestora i głównej księgowej wyższej szkoły w Łomży, miała zdaniem śledczych wyprowadzać pieniądze z kasy uczelni. Szkołę charakteryzowano jako placówkę, która "przybliża Społeczną Naukę Kościoła Katolickiego", choć formalnie "nie jest uczelnią wyznaniową". Jak informowano w toku postępowania sądowego, śledztwo zostało wszczęte po zawiadomieniu złożonym przez kanclerza i współzałożyciela uczelni. W toku śledztwa biegli ustalili, że przywłaszczone środki były wykorzystywane przez oskarżoną między innymi na spłatę własnych kredytów, regulowanie prywatnych rachunków oraz zakup samochodu. Oskarżona konsekwentnie odrzucała stawiane jej zarzuty, twierdząc, że za wyprowadzeniem pieniędzy stali duchowni prowadzący wykłady na uczelni. Według jej wersji, przelewała środki na prywatne konta, aby następnie wypłacić je w gotówce i przekazać pełnomocnikowi założyciela szkoły, działając rzekomo za jego wiedzą i z jego polecenia.
Sąd Okręgowy w Ostrołęce w grudniu 2021 r. skazał księgową za przywłaszczenie pieniędzy (znacznej wartości) i za ten czyn wymierzył jej karę 3 lat pozbawienia wolności oraz karę 400 stawek dziennych, po 50 zł każda stawka (razem 20 tys. zł). Ponadto, Sąd Okręgowy orzekł wobec oskarżonej środek karny w postaci zakazu zajmowania stanowisk związanych z rozliczaniem finansowo-księgowym w placówkach edukacyjnych na okres 5 lat oraz obowiązek naprawienia szkody poprzez zapłatę na rzecz uczelni w Łomży kwoty 1.174.012,92 zł, a także rozstrzygnął o kosztach procesu.
Od wyroku z Ostrołęki wpływały apelacje. Jeden z obrońców zarzucał sądowi nieuwzględnienie wniosku oskarżonej (dotyczącej informacji z prokuratury, czy prowadziła postępowanie w sprawie podrobienia podpisu świadka w banku oraz ew. udostępnienie akt tej sprawy), twierdził też, że dokumentacja finansowa, jaką zabezpieczyli śledczy mogła być niepełna, bo ustalono "fakt wynoszenia worków z siedziby szkoły". Obrońca oskarżonej zarzucał też sądowi, że nie poczynił ustaleń dotyczących sytuacji majątkowej byłej księgowej, przyjmując, że mogła ona spłacać kredyty i pożyczki, jak również kupić auto czy płacić za hotele albo remonty z innych środków niż te objęte zarzutem. Adwokat wskazywał też, że brakowało "zamiaru bezpośredniego kierunkowego oskarżonej popełnienia występku przywłaszczenia kwoty wskazanej w opisie czynu przypisanego". Mecenas wnosił o uznanie, że był to jedynie występek, a księgowa nierzetelnie prowwadziła księgi, za co powinna zostać ukarana jedynie grzywną.
Drugi z obrońców miał inne zarzuty wobec wyroku sądu. Twierdził, że należy sprawdzić korespondencję mailową oskarżonej, która miała informować inne osoby o pogarszającej się sytuacji finansowej uczelni czy nawet o złożeniu wypowiedzenia. Kasacja zawierała również wniosek o zwracanie się do różnych podmiotów w kwestiach finansowych związanych z uczelnią. Miały by być to, zdaniem obrońcy, "nowe okoliczności".
Ale to nie wszystko. W ocenie obrońcy Jadwigi G., sąd miał swobocnie ocenić zeznania jednego z głównych świadków w sprawie - ksiądz P. Miał on zeznać, że nie wiedział o przelewach dokonywanych przez księgową na prywatne rachunki bankowe i twierdził, że w procedurze zatwierdzania wydatków nie miał udziału. Tymczasem, inny ze świadków, były kanclerz uczelni, miał zeznać, że "większej wiedzy niż ksiądz w ramach finansów nikt nie miał, wszystkim nadzorował i kierował ksiądz". Inny ze świadków też miał wskazywać, że "ksiądz był osobą decyzyjną" i "miał duży wpływ na kwesturę".
Inny ze świadków, były wicekanclerz, miał zeznać: "Ja sam nie mogłem decydować ostatecznie o jakiejkolwiek operacji finansowej. Ostatecznie decydował ksiądz", a jeszcze inny ze świadków mówił - "bez zgody księdza żadna decyzja nie mogła być podjęta".
Ale to nie koniec. W zeznaniach, jakie ujął w kasacji obrońca oskarżonej, pojawiły się też kwestie... daniny dla biskupa. Jeden ze świadków zeznał:
„...przyszedł rektor P. i powiedział, że to jest ofiara pracowników i że jak będę odwoził biskupa to mogę mu to dać. To była koperta. Podejrzewam, że był tam jakiś banknot”
Inny świadek: „czasami dostawałam czek, żeby iść do banku i przynieść pieniądze. Wkładałam pieniądze do koperty, które odbierali albo pani kwestor albo kanclerz (...) Pieniądze były brane i szły do pokoju. (...) Ja je dawałam na zarząd. To było raz lub dwa razy w miesiącu” oraz „pani kwestor i pan P. wozili pieniądze” oraz że „słyszałam, że pieniądze były przekazywane ojcu P.”;
Dalej adwokat wskazywał, podobnie jak inny obrońca Jadwigi G., na niekompletną dokumentację finansową uczelni. Trzeci z obrońców sformułował z kolei zarzut rażącej surowości kary.
Sąd Apelacyjny w Białymstoku utrzymał jednak w mocy wyrok z Ostrołęki. W uzasadnieniu wyroku podkreślono "przemyślane i zaplanowane działanie z premedytacją i z niskich pobudek, popełnione z nadużyciem zaufania pracodawcy" oraz fakt "długotrwałego pozostawania w przestępczym zamiarze", co skutkowało "bardzo wysoką szkodą" przekraczającą 1,17 mln złotych. Sąd Apelacyjny uznał również, że mimo niekaralności i dobrej opinii środowiskowej oskarżonej, wysoki stopień zawinienia i społecznej szkodliwości czynu wyklucza możliwość orzeczenia kary o charakterze probacyjnym. W ocenie sądu, przestępstwo przejawiało "elementy zdemoralizowania oskarżonej", uzasadniające konieczność długotrwałej resocjalizacji w warunkach więziennych.

Wyrok ostrołęckiego sądu utrzymany w mocy. Trzy lata więzienia dla księgowej
Sąd Apelacyjny w Białymstoku utrzymał w mocy wyrok Sądu Okręgowego w Ostrołęce, skazujący byłą główną księgową jednej z łomżyńskich uczelni na trzy lata więzienia i 20 tys. zł grzywny, do tego…
Wyrok Sądu Apelacyjnego w Białymstoku był prawomocny. Był, bo... uchylił go Sąd Najwyższy i sprawa wróci do ponownego rozpoznania do Sądu Apelacyjnego.
Kasacja uwzględniona - sprawa wraca do drugiej instancji
Do Sądu Najwyższego wpłynęła kasacja w tej sprawie. Złożyli ją dwaj obrońcy oskarżonej kobiety. Jeden z nich zarzucił "uchybienie polegające na wydaniu przez Sąd I instancji wyroku skazującego pomimo braku poczynienia jakichkolwiek ustaleń faktycznych dotyczących między innymi zamiaru bezpośredniego kierunkowego popełnienia występku przywłaszczenia". Wniósł o uchylenie wyroku Sądu Apelacyjnego w Białymstoku i przekazanie sprawy temu Sądowi do ponownego rozpoznania.
Drugi z obrońców stwierdził, że w składzie Sądu drugiej instancji... orzekał "neosędzia". W innych zarzutach kasacji próbował udowodnić, że niektórzy świadkowie zeznawali, iż w procederze wyprowadzania pieniędzy miał brać udział także ksiądz.
Pisemne odpowiedzi na kasację przedłożyli: prokurator (dwie, co do każdego z pism zawierających kasację) oraz pełnomocnik oskarżyciela posiłkowego – uczelni, zgodnie wnosząc o oddalenie kasacji jako oczywiście bezzasadnej. Na rozprawie kasacyjnej obrońca jeden z obrońców oskarżonej poparł wniesioną kasację, w szczególności pierwszy jej zarzut wskazujący na nienależytą obsadę Sądu Apelacyjnego w Białymstoku, drugi obrońca poparł wniesioną kasację, zaś prokurator i pełnomocnik oskarżyciela posiłkowego wnieśli o oddalenie kasacji jako oczywiście bezzasadnej.
Ostatecznie kasacja doprowadziła do uchylenia wyroku. W styczniu 2025 r. Sąd Najwyższy zwrócił tę sprawę do ponownego rozpoznania Sądowi Apelacyjnemu.
SN: Fałszywe zeznania księdza powinny budzić wątpliwości
W postępowaniu kasacyjnym upadł zarzut dotyczący "neosędziego". SN zwrócił uwagę, że wskazany przez obrońcę sędzia pełni funkcję wiceprezesa sądu od 2019 roku i pełni ją nadal, mimo tego, że prawie półtora roku temu zmieniła się władza wykonawcza, a obecny minister sprawiedliwości odwoływał prezesów i wiceprezesów sądów. Stąd Sąd Najwyższy uznał, że nie ma podstaw do powiązania sędziego z przedstawicielami poprzedniej władzy. - Sąd Najwyższy nie dotarł do żadnych dostępnych w domenach publicznych innych informacji, które mogłyby sugerować ścisłe powiązania ww. sędziego z władzą wykonawczą. Sędzia nie podpisywał list poparcia dla kandydatów do wadliwie ukształtowanej KRS, nie pełnił też funkcji związanych z postępowaniami dyscyplinarnymi sędziów (prezesa sądu dyscyplinarnego czy rzecznika dyscyplinarnego).
Zasadny okazał się jednak inny zarzut z kasacji. I tu główną postacią okazał się nieżyjący już ksiądz, który był jednym z założycieli uczelni.
Ksiądz, który był kanclerzem i założycielem szkoły, twierdził, że przelewy były dokonywane przez oskarżoną z użyciem jego karty bankowej, której on nigdy nie posiadał, bowiem jej nigdy nie odebrał z banku. Twierdził, że nie odebrał karty z banku, nie podpisywał jej odbioru, a karta ta została bez jego zgody wydana oskarżonej księgowej. Zeznał, że przy odbiorze karty podrobiono jego podpis, a Jadwiga G. nie przekazywała mu żadnych pieniędzy w gotówce.
Oskarżona twierdziła coś innego. Mówiła, że część przelanych pieniędzy wypłacała i przekazywała księdzu, "zaś on obiecywał jej, że przedłoży faktury potwierdzające wydatki poczynione za wspomnianą gotówkę, co jednak nie nastąpiło do czasu zwolnienia oskarżonej z funkcji kwestora uczelni".
Ksiądz twierdził, że miał powiadomić prokuraturę w sprawie podrobienia podpisu, lecz - jak się później okazało - tego nie zrobił. Sąd uznał też, że nieprawdą jest, że nie autoryzował przelewów oskarżonej - w ocenie sądu, musiał to robić, jednak "nie był świadomy, iż nie są one związane z działalnością uczelni". Sąd uznał też za wiarygodne zeznania księdza, który twierdził, że nie otrzymywał gotówki od księgowej.
Sąd Najwyższy stwierdził, że nowe ustalenia, które wskazują na brak wiarygodności istotnego świadka w tej sprawie, powinny spowodować dokonanie bardzo ostrożnej oceny jego zeznań także w pozostałym zakresie, "jak również dokonanie ponownej, wnikliwej oceny całego zgromadzonego w sprawie materiału dowodowego właśnie w kontekście tych nowych ustaleń".
- Tego, w ocenie Sądu Najwyższego, Sąd Apelacyjny zaniechał, co stało się następnie przedmiotem skutecznych zarzutów kasacyjnych - wskazano w uzasadnieniu SN.
W ocenie Sądu Najwyższego, fakt "usprawiedliwienia" przez białostocki Sąd Apelacyjny złożenia nieprawdziwych zeznań przez księdza "jest nielogiczne i niekonsekwentne". W uzasadnieniu styczniowego wyroku Sądu Najwyższego po rozpatrzeniu kasacji czytamy:
Sąd Apelacyjny uznał, że świadek skłamał w kwestii brania udziału w dokonywaniu przelewów na prywatne konta oskarżonej z obawy o własną reputację, także jako księdza, utratę zaufania współpracowników, niechęć do przyznania się, że pomimo długoletniego doświadczenia w zarządzaniu szkołami wyższymi nie potrafił skutecznie nadzorować oskarżonej pełniącej funkcję kwestora. Te argumenty nie przekonują, skoro już samo złożenie zawiadomienia o popełnieniu przestępstwa będącego przedmiotem niniejszego postępowania naraziło na szwank reputację świadka jako pełnomocnika uczelni, odpowiadającego także za jej finanse, uwidoczniło też brak umiejętności skutecznego nadzorowania oskarżonej.
W ocenie Sądu Najwższego, złożenie przez księdza zawiadomienia o podrobieniu podpisu przy odbiorze karty bankowej byloby naturalną koleją rzeczy, jednak on tego nie zrobił. A w dodatku kłamał, że prokuraturę powiadomił.
- Nie jest rolą Sądu Najwyższego dokonywanie oceny dowodów zgromadzonych w tej sprawie. Ponownie więc należy podkreślić, że poczynione przez Sąd Apelacyjny ustalenia co do niewiarygodności istotnej części zeznań świadka (księdza - red.) powinny poskutkować wyjątkowo ostrożną oceną jego depozycji w pozostałym zakresie oraz dokonaniem ponownej całościowej oceny wszystkich zgromadzonych w sprawie dowodów z uwzględnieniem nowych ustaleń co do udziału świadka w autoryzacji części przelewów dokonywanych przez oskarżoną na jej prywatne konta - wskazano.
Sąd Najwyższy uznał, że skoro księdza przesłuchać się już nie da z uwagi na jego śmierć, Sąd Apelacyjny powinien dokonać wnikliwej oceny całości zeznań innych świadków złożonych w instancji odwoławczej.
Sąd Najwyższy dostrzega, że zeznania świadka (księdza - red.) nie były jedynym dowodem obciążającym oskarżoną. W sprawie zgromadzono zeznania licznych świadków, dowody z dokumentów, opinię biegłych z Biura Ekspertyz Sądowych. Faktem niekwestionowanym przez strony jest również to, że przed wszczęciem postępowania przygotowawczego oskarżona przystąpiła do negocjacji w celu zawarcia ugody z uczelnią i była gotowa zwrócić jej 800 000 zł. Niezmiennie jednak w toku procesu utrzymywała, że przelewy na własne konta czyniła za zgodą świadka M.P., część z nich przy jego współudziale jako współautoryzującego przelew, zaś pieniądze wypłacane w gotówce były przez nią przekazywane temu świadkowi, w tym na cele szkoły. W tym względzie Sąd Apelacyjny sam wskazuje chociażby na zeznania świadków [tu padają dwa nazwiska], którzy relacjonowali słowa oskarżonej wypowiedziane przed wszczęciem postępowania przygotowawczego w tej sprawie, że część pieniędzy przekazywała księdzu (por. ocena dowodów z zeznań świadków [tu padają dwa nazwiska] zawarta w uzasadnieniu wyroku Sądu I instancji). W świetle tych okoliczności sprawy wskazane powyżej rażące uchybienia Sądu Apelacyjnego mogły mieć istotny wpływ na dokonanie w tej sprawie prawidłowego i rzetelnego ustalenia zakresu odpowiedzialności karnej oskarżonej.
- Procedując ponownie w instancji odwoławczej, Sąd Apelacyjny prawidłowo i rzetelnie rozpozna wszystkie apelacje wniesione na korzyść oskarżonej, uwzględniając przy tym uwagi poczynione w tym uzasadnieniu, dotyczące sposobu oceny dowodów przeprowadzonych w postępowaniu odwoławczym poprzedzającym wydanie uchylonego wyroku - podsumował Sąd Najwyższy.
Po uwzględnieniu kasacji, obowiązuje wciąż wyrok z Ostrołęki, skazujący kobietę nieprawomocnie.