O takich cenach paliw, jakie są chociażby w sąsiedniej Łomży, ostrołęczanie mogą tylko pomarzyć. Z czego to wynika? Radny powiatu ostrołęckiego Artur Kozłowski przypomniał o swoim obywatelskim piśmie sprzed kilku lat. Wtedy nie mówiono o zmowie cenowej, ale o "naśladownictwie".
Mieszkańcy Ostrołęki od lat zwracają uwagę na wysokie ceny paliw na lokalnych stacjach. Jak niedawno informowaliśmy, cena w Ostrołęce za litr paliwa jest nawet 30 groszy wyższa niż w sąsiedniej Łomży. Z tego trendu wybija się stacja paliw MZK, która obecnie oferuje paliwa po 3,90 zł za litr. Ale to wciąż tylko jedna z kilkunastu stacji paliw w Ostrołęce.
Kilka lat temu w typowo obywatelskim piśmie skierowanym do Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów zwracałem uwagę - odwołując sie do konkretnych stacji paliw oraz cen obowiązujących w danym dniu - na to, że na przestrzeni wielu miesięcy ceny na poszczególnych stacjach nie różnią się od siebie, a każda zmiana ceny detalicznej w jednym takim punkcie niepostrzeżenie wywołuje podobne i błyskawiczne działania na większości innych, głównie w Mieście Ostrołęka; wprost sugerowałem urzędnikom skontrolowanie sytuacji pod kątem ewentualnej zmowy cenowej. W toku prowadzonych działań nie dopatrzono się żadnych nieprawidłowości oraz nie stwierdzono żadnych przesłanek do istnienia tzw. zmowy cenowej pomiędzy poszczególnymi stacjami paliw, a całość zjawiska określono precyzyjnym mianem „naśladownictwa cenowego”
- przypomina Artur Kozłowski, radny powiatu ostrołęckiego.
W sprawie wysokich cen paliw na ostrołęckich stacjach kilka tygodni temu również skierowaliśmy pytania do UOKiK. Niestety, nie raczono nam odpowiedzieć.