Do naszej redakcji dotarło świadectwo pani Elżbiety, która w swoim liście stara się wytłumaczyć, dlaczego warto być za życiem. Każdym życiem.
Sprawa aborcji eugenicznej jest w ostatnim czasie na ustach wielu Polaków. Z jednej strony okrzyki "moje ciało, moja sprawa", z drugiej - radość osób będących za ochroną każdego życia od poczęcia. Przeciwnikom aborcji ciężko przebić się przez krzyczący tłum, ale podejmują próby. Robią to także nasi czytelnicy.
Poniżej list, który otrzymaliśmy od naszej czytelniczki - coś ważnego chce nam przekazać Elżbieta. Warto zapoznać się z jej świadectwem. Jest ono zupełnie inne, niż stanowisko, które można usłyszeć podczas protestów i manifestacji, ale każdy głos w tej sprawie jest niezwykle cenny. Przeczytajmy...
"Ponad 30 lat funkcjonuję w środowisku osób z niepełnosprawnościami. Zdobyłam na ten temat ogromna wiedzę i doświadczenie. Są rodzice, którzy nie przyjmują potencjalnie zdrowych dzieci, a co dopiero chorych. To bardziej złożone sprawy, i nie da się ich załatwić jednym wpisem, zwłaszcza bardzo emocjonalnym. Dlatego w takich przypadkach proponuje wiedzę, lub opis rzeczywistości.
W 2019 roku w Polsce przeprowadzono 1110 legalnych aborcji. W przypadku 1074 zabiegów przesłanką było upośledzenie lub poważna choroba płodu. To ponad 96%. Zdaje się więc, że jeśli chodzi o aborcje eugeniczne, to mamy o czym rozmawiać.
Może wyobrażacie sobie teraz, że te 1074 przypadki, to jakieś potworne wady letalne, zdeformowane dzieci niezdolne do życia poza organizmem matki, które źli pro-liferzy skazują na śmierć w wielkim cierpieniu tuż po narodzinach. Może przypomina Wam się głośna kilka lat temu sprawa profesora Chazana i te opowieści z telewizji o dziecku-potworku?
No to pójdźmy dalej w statystyki: 435 zabiegów wykonano ze względu na podejrzenie trisomii 21. 39% wszystkich aborcji z zeszłego roku to zespół Downa. Nie, dzieci z zespołem Downa nie umierają w męczarniach tuż po urodzeniu. Nie, nie są też „potworkami” bez oczu, rąk czy czego tam jeszcze. Owszem, wyglądają trochę inaczej. Niektóre bardziej inaczej, a niektóre mniej. I tak, mają niższy iloraz inteligencji. Częściej chorują, wymagają wsparcia w rozwoju, tak. Ale do „potworków” albo „roślinek” naprawdę im daleko. Żyją dość długo, nawet ponad 50 lat. Kończą szkoły, niektórzy nawet zdają maturę. Dzięki upowszechniającej się integracji osób niepełnosprawnych coraz częściej mają też pracę. Tworzą związki, zawierają małżeństwa. To naprawdę takie straszne życie, niewarte przeżycia? Ok, spośród tych 435 dzieci z zespołem Downa 164 miały współistniejące wady somatyczne. Aha, czyli jednak makabra i roślinka? Najczęstszą wadą współistniejącą w zespole downa jest kanał przedsionkowo-komorowy, czyli wada serca – operacyjna, występująca także u innych dzieci.
Inne wady, które powodują, że można w Polsce wykonać legalną aborcję to m.in. zespół Turnera albo rozszczep kręgosłupa. Zespół Turnera to, podobnie jak w przypadku zespołu Downa, charakterystyczny wygląd i większe ryzyko wystąpienia innych chorób (kardiologicznych, endokrynologicznych, autoimmunologicznych czy wad w obrębie nerek i in.). Kobiety dotknięte tym schorzeniem są bezpłodne. Ale intelektualnie w większości rozwijają się prawidłowo. Są samodzielne, kończą studia, pracują. A rozszczep kręgosłupa? Cóż, brzmi groźnie. W rzeczywistości prawdopodobnie nieraz widzieliście osobę z rozszczepem kręgosłupa i nie zwróciliście na nią większej uwagi. Zależnie od stopnia i rozległości wady można nawet o niej nie wiedzieć, żyć normalnie i zdiagnozować ją przypadkiem w dorosłym życiu. W najcięższych przypadkach prowadzi niestety do śmierci wkrótce po urodzeniu. Poza tymi przypadkami możliwe jest przeprowadzenie operacji, która umożliwia normalne życie. To ludzie, którzy kończą studia, zakładają rodziny, pracują. Czasem jeżdżą na wózku inwalidzkim.
Pozostają oczywiście jeszcze dwie pozostałe trisomie, czyli zespół Edwardsa i Patau. Obie letalne. Dzieci dotknięte tymi wadami w większości nie dożywają porodu. Te, które przeżyją, żyją krótko. Większość wad płodu można rozpoznać dopiero w okolicach drugiego trymestru. Usg w 11-13 tc może dać pewne przesłanki co do wystąpienia trisomii. Tak czy siak, daleko temu do osławionego „zlepka komórek”. Nie, to nie są kilkukomórkowe kuleczki. Glutki. Na etapie, który większość ludzi wyobraża sobie jako „zlepek komórek”, nie wykrywa się żadnych wad. Nie mamy takiej techniki, żeby to robić. Aborcje w Polsce z przesłanki o ciężkim uszkodzeniu płodu można wykonywać do 24 tygodnia ciąży. W praktyce nawet później, nawet nie miałam pojęcia, jak łatwo próbuje się to przedłużać. 24 tydzień ciąży to całkiem spore dziecko, nie jest „zlepkiem komórek” bardziej niż ja w tej chwili. Więc jeśli już zamierzamy mówić o jakimś prawie wyboru, to mówmy przynajmniej prawdę, bo wybór mamy tylko wtedy, gdy jesteśmy świadomi. Nie, to nie jest żaden „zlepek”.
Przestańcie wmawiać ludziom wizję bezkształtnej masy tkankowej. Nie, to nie tak, że jak zabronimy aborcji eugenicznej, to urodzą się nam tysiące „roślinek” i „potworków”. Nie, nie lepiej umrzeć wcześniej, zamiast konać w męczarniach po porodzie, bo matka miała fanaberię się pożegnać. Po porodzie można podać leki. Po porodzie można przytulić. A mamy dziś taką wiedzę, dzięki której wiemy, jak dotyk wpływa na człowieka, zwłaszcza tak małego. Nie mamy za to wciąż takiej wiedzy, która pozwalałaby nam na 100% stwierdzić wady w okresie prenatalnym. Naprawdę. Jeśli wyobrażacie sobie, że te wszystkie aborcje były poprzedzone tygodniami badań, w wyniku których stwierdzono dokładnie, że występuje wada i jak jest ciężka, to znów się mylicie. Wystarczy podejrzenie. I tak jak wciąż rodzą się chore dzieci, których wad nie wykryto w okresie ciąży, tak i rodzą się dzieci, które miały mieć poważne wady, a ich nie mają. No i trzeba się spieszyć. Jaki masz wybór, jeśli musisz się pospieszyć, bo to już tylko dwa tygodnie? Jaki masz wybór, jeśli lekarz odmawia ci dalszej opieki, jeśli zdecydujesz się kontynuować ciążę (nie, to nie bajki)? To na pewno jest ten w pełni świadomy, dojrzały i bardzo trudny wybór?
Wiem, że nie mam prawa o tym mówić. Bo przecież tego nie przeżyłam, bo mam zdrowe dzieci, bo jestem za młoda i za głupia, bo nigdy nie byłam w takiej sytuacji, bo co ja wiem o życiu, bo ile niepełnosprawnych dzieci już adoptowałam. I od dobrych dwóch tygodni biję się z myślami, czy powinnam się odzywać. Ale to chyba prawda, że najbardziej niewiarygodne jest to, że w XXI wieku dyskutujemy o tym, czy można zabijać ludzi."
Jeżeli chcielibyście podzielić się swoją historią dotyczącą kwestii, która w ostatnim czasie najbardziej zelektryzowała Polaków, piszcie: redakcja@eostroleka.pl. Czekamy na Wasze maile i zachęcamy do dyskusji w komentarzach.