W wieku 61 lat zmarł ks. Jan Krajza, misjonarz pochodzący z Kurpi (z Cyku, w gminie Czarnia). Przez ostatnie lata służył w Paragwaju, gdzie był osobą niezwykle cenioną i szanowaną. Żegnano go tam z najwyższymi honorami. Ulicami miasteczka Hohenau przejechała pożegnalna karawana.
Ksiądz Jan Krajza urodził się w 1960 roku. Pochodził ze wsi Cyk, w gminie Czarnia. Święcenia kapłańskie przyjął w 1991 roku w Pieniężnie. Następnie wyjechał do Boliwii, skąd w 1992 roku trafił do Paragwaju. Kapłan poświęcił się miejscowej ludności. Pomagał Paragwajczykom, uprawiając z nimi ziemię, zakładając różnego rodzaju gospodarstwa. Wszystko po to, by miejscowi mieli co jeść i za co żyć. Dla wielu z nich był nauczycielem, lekarzem i największym przyjacielem w jednym.
Ks. Jan Krajza w Paragwaju nazywany był...
"Padre Juan"
Wieść o tym, że ks. Krajza przegrał walkę z COVID-19, ogłoszono 29 maja. Kiedy kapłan zmarł, w sieci pojawiło się wiele wpisów wspominających jego zasługi dla Paragwaju. Wiele z nich pochodziło z miejsca, gdzie posługiwał ostatnio. Hohenau to miasteczko zamieszkane przez 16 tysięcy ludzi. W latach 30. i 40. XX wieku przed wojną uciekali tu także Polacy. Ksiądz Krajza pojawił się tu niewiele ponad rok temu.
Rozmawiamy z jedną z osób, która doskonale znała księdza Jana Krajzę. Mimo stosunkowo niedługiego czasu spędzonego w ostatniej parafii, padre Juan zapisał się w niej złotymi zgłoskami.
- Mogę tylko powiedzieć, że w ciągu tego roku zdobył serce całej wspólnoty - pisze nam parafianka z Hohenau, która w mediach społecznościowych zamieściła wzruszający wpis, żegnając ks. Krajzę. - Jesteśmy bardzo smutni. Był człowiekiem o wielkim sercu.
Założył piękny chór, odprawiał msze, żeby wszyscy mogli w nich uczestniczyć. W drodze krzyżowej uczestniczyli młodzi ludzie i wpadł na pomysł filmowania, aby mimo pandemii każdy mógł ją obejrzeć. Potem był transmitowany każdy dzień Wielkiego Tygodnia.
- Prowadził ogród, którym się zajmował - dodaje kobieta. - W innych miejscach, w których był, dowiedzieliśmy się, że pracował z miejscowymi kobietami, był też jakiś czas temu w szkole rolniczej jako dyrektor-administrator w dzielnicy Pastoreo, w mieście Obligado.
Nasza rozmówczyni opowiada, jak w Paragwaju żegnano księdza Krajzę. Ostatnie pożegnanie było w iście królewskim stylu. Mieszkańcy Hohenau wyjechali na ulice w pożegnalnej karawanie. Byli też jeźdzcy konni oraz miejscowi strażacy. Wszyscy, w hołdzie misjonarzowi, mieli ze sobą białe balony.
- Miał dużo pokory, radości... Na zawsze pozostanie w naszej pamięci - wskazuje Paragwajka. - Jego gigantyczne serce podbiło nasze serca i opłakowaliśmy jego odejście.
(Po śmierci o. Krajzy parafianie modlili się przed kościołem w Hohenau, paląc świeczki w hołdzie misjonarzowi)
"Padre Juan" - misjonarz z Kurpi - spoczął 30 maja w Paragwaju, na cmentarzu w Hohenau. Bliscy mu parafianie zapewniają, że nigdy go nie zapomną. Z pewnością warto mówić o nim także w jego rodzinnych stronach.