W grudniu 2021 r. delegacja Najwyższej Izby Kontroli udała się na Białoruś z roboczą wizytą. Spotkało się to z mocną reakcją władz państwa. Przedstawiciele rządu nazywają tę wizytę nieodpowiedzialną. Zarzuty odpierali dziś przedstawiciele NIK, w tym były komendant ostrołęckiej policji Janusz Pawelczyk.
Połączone komisje spraw zagranicznych i kontroli państwowej zebrały się w Sejmie, by wysłuchać stanowiska prezesa NIK Mariana Banasia w sprawie grudniowej wizyty delegacji NIK na Białorusi. Na posiedzeniu połączonych komisji 17 grudnia w związku z tą wizytą z ust wiceszefa MSZ Piotra Wawrzyka padły zarzuty "zdrady stanu". Dziś wiceminister przeprosił za swoją wypowiedź, ale podkreślał, że ta wizyta była wbrew interesom państwa polskiego.
Na poniedziałkowym posiedzeniu pojawił się Marian Banaś, a razem z nim Janusz Pawelczyk - p.o. dyrektora delegatury NIK w Białymstoku. Pawelczyk w przeszłości był Komendantem Miejskim Policji w Ostrołęce, później pracował w Urzędzie Miasta w Ostrołęce.
Pawelczyk zabrał głos w trakcie posiedzenia, wyjaśniając, dlaczego kontrolerzy NIK pojechali na Białoruś.
- Pragnę zapewnić, że jedynymi dokumentami były nasze paszporty i dokumentacja, która dotyczy kontroli prowadzonych wspólnie z komitetem kontroli na przestrzeni ostatnich lat, a dotyczących Puszczy Białowieskiej. Tych kontroli było kilka. Nie dostarczyliśmy żadnych dokumentów i nie ujawniliśmy żadnych informacji, które byłoby naruszeniem tajemnicy kontrolerskiej - przyznał Pawelczyk.
Dodał również, że celem tej wizyty była rozmowa dotycząca aktualnie prowadzonej kontroli dotyczącej Puszczy Białowieskiej.
Kontrolerzy w toku kontroli ujawnili szereg nieprawidłowości, które mogą skutkować międzynarodowymi konsekwencjami. Na dzień dzisiejszy Puszcza Białowieska to obszar ujednolicony, który w 40 procentach jest na terenie Polski, a w 60 procentach na terenie Białorusi. Puszcza nie widzi paszportów, wiz i innych problemów. Puszcza to obszar, o który wszyscy jesteśmy zobligowani dbać. To nie była wycieczka, żeby komuś zrobić na złość czy też pogłębić kryzys pomiędzy państwami. Ten wyjazd podyktowany był bardzo pragmatycznymi kwestiami. Otóż na dzień dzisiejszy mamy poważne ustalenia, które wskazują na konieczność podjęcia radykalnych działań zmierzających do tego, byśmy zniwelowali ryzyka, bo w niedługim czasie możemy mieć bardzo poważny problem w komunikacji z UNESCO i innymi organizacjami międzynarodowymi
- dodał Pawelczyk. Jak dodał, wyjazd ma zaowocować ochroną obiektu kultury UNESCO, który jest dla Polski bardzo ważny.