Inflacja, wzrost cen energii - z tymi problemami obecnie zmierzyć musi się wielu Polaków. Odczuwają to również samorządy, o czym mówiono podczas wtorkowej nadzwyczajnej sesji rady miasta. Prezydent Ostrołęki szczerze przyznał, że niektórych inwestycji w tym roku nie da się zrealizować, a sytuacja w przyszłym roku "nie będzie tragiczna, ale będzie beznadziejna".
O tym, jak wysokie ceny energii mogą wpłynąć na wydatki samorządu, przekonano się już w Myszyńcu, gdzie podjęto decyzję o tym, że w okresie wakacyjnym na terenie miasta oświetlona będzie tylko droga krajowa nr 53. Z podobnymi problemami mierzą się też inne samorządy. A jak będzie w Ostrołęce?
Skutki kryzysu w Ostrołęce
- Czy dziś możemy przewidzieć skutki kryzysu? Jakie mogą być one w tym roku na nasz budżet, jeżeli chodzi o wpływy czy ewentualne koszty? Czy możemy jakieś zmiany przewidzieć w tym zakresie, jeżeli chodzi o ten rok? - pytał radny Mariusz Popielarz podczas nadzwyczajnej sesji rady miasta, która była poświęcona głównie kwestiom budżetowym.
Zastępca skarbnika miasta Mariusz Plewko podkreślił, że sytuacja jest dynamiczna. - Jeśli chodzi o kwestię obsługi długu, to mam nadzieję, że środki, które zabezpieczyliśmy, wystarczą do końca roku - zaznaczył. - Jest kwestia nieprzewidywalności kosztów, kosztów energii. Tak naprawdę ciężko jest prognozować, powiem szczerze. Teraz dla nas istotnym wskaźnikiem będzie sprawozdanie z półrocznego wykonania budżetu.
Mariusz Plewko zaznaczył, że "po stronie dochodów sytuacja jest raczej klarowna, natomiast co do wydatków, to wiele samorządów ma problem".
Jak podwyżki cen energii wpłyną na miasto?
Wiceprzewodniczący rady miasta Jakub Frydryk dopytał o sytuację, w której wiele osób dostało informacje o podwyżkach cen energii. "Czy miasto już na dzień dzisiejszy jest w stanie wskazać skutki finansowe podwyżek, jeżeli coś wiadomo?" - pytał Frydryk.
- Nie ma co ukrywać, że największym wyzwaniem na przyszły rok będzie cena taryfy - odpowiedział prezydent Łukasz Kulik. - Nie wiem, nie mam na to żadnego planu. Możemy wdrażać fotowoltaikę, oszczędzać, ale nie zmniejszy nam to zużycia pięciokrotnie.
Nie wiem, jaki można mieć pomysł, gdzie zatrzymają się te podwyżki. Do tego jak dołożymy 20 procent inflacji, a trzeba zakładać, że taki będzie wskaźnik, to nie znam ekonomisty, który będzie w stanie przewidzieć coś racjonalnie.
- Od 1 stycznia wzrost płacy minimalnej, przecież w skali miasta to są miliony złotych - wymieniał prezydent Kulik, dodając, że dwa wydatki: podwyżka płacy minimalnej i prąd to może być "kwestia 30 milionów złotych, które trzeba będzie zapłacić".
"Sytuacja będzie beznadziejna"
Prezydent dodał, że "w tym roku musimy się zmierzyć z obligacjami i tutaj trzeba będzie zrobić oszczędności". - Części inwestycji nie uda nam się puścić w tym roku - dodał Kulik. Wskazał m.in. na ulicę Niedziałkowskiej, do której nie zgłosił się nikt w postępowaniu o zaprojektowanie. - A część projektów przedłuży nam się w czasie - przyznał Kulik, dodając:
U nas na razie nie jest źle, ale zakładam, że w przyszłym roku sytuacja może nie będzie tragiczna, ale będzie beznadziejna. Co, będziemy światło gasić? (...) W szkole, jak się dzieci uczą, to nie wyłączymy światła, nie kupimy świeczek. Służba zdrowia to samo. Urząd nie będzie pracował w zimę krócej, bo jest ciemno.
- Na razie słabo to wygląda i sam się zastanawiam, jak przy tych dużych kwotach to ułożyć wszystko - zaznaczył Łukasz Kulik.
Trudny czas na inwestycje
Radni, którzy zabrali później głos, mieli nietęgie miny. - Zależało mi na tym, żeby to wybrzmiało, że te wzrosty cen, wbrew informacjom, jakie możemy usłyszeć w niektórych telewizjach, są namacalne i przekładają się nie tylko na budżety domowe, ale i budżet miasta - wskazał wiceprzewodniczący rady Jakub Frydryk.
- Czasami oczekiwania co do inwestycji są dosyć duże, ale gdzieś mamy ścianę. Mam wrażenie, że już stoimy pod ścianą, czy to pan prezydent, czy instytucje takie, jak spółdzielnie mieszkaniowe, które chciałyby realizować zadania, modernizować zasoby, ale niestety ze względu na tak wysokie wzrosty cen produktów i usług, o kilkaset procent, jest to zahamowane, a w przyszłym roku może to wyglądać jeszcze dużo gorzej - podkreślił Frydryk, dodając, że "to nie jest tak, że radni czy prezydent nie chcą czegoś zrobić".
O tym, że nie ma prostych recept, co jest lepsze, czy wstrzymywanie się z realizacją inwestycji czy ich realizowanie, mówił radny Mariusz Popielarz.
- Nie wiemy, ile wzrosną koszty inwestycji. Trudno cokolwiek przewidzieć - oznajmił Popielarz.