Trzy spektakle odbyły się wczoraj podczas pierwszego dnia X Festiwalu Teatralnego InQbator. Widzom zaserwowano premierowy spektakl Ostrołęckiej Sceny Autorskiej, w Ostrołęckim Centrum Kultury zaprezentował się Wrocławski Teatr Pantomimy a na parkingu przy ulicy Prądzyńskiego wystąpił Teatr Ósmego Dnia.
Ostrołęcka Scena Autorska – zgodnie z wieloletnią tradycją – otwiera premierowym spektaklem program InQbatora. W tym roku młodzi artyści przygotowali własną interpretację „Alicji w Krainie Czarów”.
Przygody Alicji są dość abstrakcyjne i nierealne, momentami balansują na krawędzi absurdu, tak że trudno je uchwycić, a jeszcze trudniej przełożyć na racjonalny język. Wszystkie to sprawia, że każda adaptacja filmowa czy teatralna to nie lada wyzwanie. Mamy do czynienia z bliższymi bądź dalszymi oryginałowi „wariacjami na temat”. Tylko od talentu adaptatora i reżysera zależy, co otrzymamy jako widzowie. Spektakl jest przede wszystkim zaproszeniem do wspólnego odkrywania świata wyobrażeń i wspólnego tworzenia owej niezwykłej krainy niesamowitych przygód. Można go również oglądać nieco inaczej - jako opowiadanie o wejściu we własną wyobraźnię i poszukiwaniu swojego miejsca w chaotycznym świecie. Wszystkim tym, którzy byli zaangażowani do stworzenia tego spektaklu zależało na tym, aby każdy z widzów odebrał tę historię po swojemu i znalazł w niej coś dla siebie, a najciekawsze jest to, że kraina wyobraźni jest niezwykle pojemna.
Na głównej scenie Ostrołęckiego Centrum Kultury zobaczyliśmy widowisko zatytułowane Medea w wykonaniu Wrocławskiego Teatru Pantomimy.
Kto się boi Medei? W przeciwieństwie do przeciętnej atenki Medea zamiast dbać o życie – odbiera je, zamiast tworzyć dom – niszczy ten, w którym jest podejmowana. Przesłanie jest takie: nie bądź jak Medea. Jednak, jak wiemy, teatr grecki tworzony był przez mężczyzn i w głównej mierze dla mężczyzn. Stąd też wniosek może być następujący: panowie opowiadali sobie samym historie na temat tego, jakie powinny być ich panie – te, które bierze się za żonę i te, które wychowuje się w swoich domach. Jak daleko jesteśmy od tej sytuacji dziś w Polsce w XXI wieku? Czy dalej wierzymy w czarownice ze Wschodu, które mordują własne dzieci w ramach zemsty na niewiernych mężach? Czy dalej trzeba bać się silnych, niezależnych kobiet? Czy Medea musi nas jeszcze straszyć? A może lepiej dalibyśmy jej spokój i pozwolili zejść ze sceny. Po to, by mogła wybrać sama dla siebie: czy poskromi smoka, czy pokroi składniki na grecką sałatkę.
Na zakończenie pierwszego festiwalowego dnia na parkingu przy ulicy Prądzyńskiego wystąpił Teatr Ósmego Dnia ze spektaklem zatytułowanym Arka.
Arka wciąż przypomina nam, że żyjemy w epoce uciekinierów, tułaczy i koczowników, którzy przemierzają kontynenty, ogrzewają dusze wspomnieniami duchowego czy etycznego, niebiańskiego czy geograficznego, prawdziwego czy urojonego domu. Jego symbolem w spektaklu jest wielki uskrzydlony statek – wielopoziomowa, ruchoma scena, kolejne wcielenia Arki Noego, która, gdy przymkniemy powieki, może przeobrazić się w łódź Eneasza, Mayflower czy skleconą z gumowych pontonów kubańską tratwę dryfującą ku wybrzeżom Florydy. Dla bohaterów spektaklu, wędrowców, jest na przemian domem, gdzie ożywają wspomnienia, świątynią, gdzie każdy zwraca się do swego Boga, miejscem święta, tańca i radości. Ożywiony obecnością aktorów, lśniący metalowymi żaglami, migotliwie zmieniający swój kształt w świetle reflektorów statek przesuwa się wśród publiczności, by w końcu rozwinąć purpurowe skrzydła i utrwalić na długo obraz niestrudzonych wędrowców ku ziemi obiecanej.