W Sądzie Rejonowym w Ostrołęce ogłoszono dziś wyrok w sprawie, w której pojawia się kwestia miejskich przetargów. Przedsiębiorca Marek T., który wykonywał prace zlecone przez miasto, został skazany za przedkładanie nierzetelnych oświadczeń w ramach postępowań przetargowych.
O przedsiębiorcy, który najpierw współpracował z władzami miasta, a obecnie jest w konflikcie z przedstawicielami samorządu, pisaliśmy wielokrotnie naszym serwisie. We wrześniu 2021 r. przedsiębiorca usłyszał dwa prawomocne wyroki, dziś sąd kolejny raz uznał jego winę. Tym razem sprawa dotyczyła bezpośrednio przetargów organizowanych przez miasto.
Marek T. został oskarżony o popełnienie 4 przestępstw z art. 297 § 1 k.k. (oszustwo kredytowe/finansowe) - Wszystkie zarzucane oskarżonemu czyny polegały na przekładaniu przez niego w okresie od sierpnia do listopada 2019 roku w ramach postępowań przetargowych organizowanych przez miasto Ostrołęka nierzetelnych pisemnych oświadczeń o spełnieniu warunków do udziału oraz brak przesłanek do wykluczenia go od udziału w tych postępowaniach przetargowych, w celu uzyskania zamówień publicznych - informowała ostrołęcka prokuratura, prowadząca śledztwo w tej sprawie.
Sąd wnikliwie zbadał sprawę i 7 października br. ogłosił wyrok.
Sąd uznał Marka T. za winnego popełnienia zarzucanych mu czynów, przyjmując, że dopuścił się ich działając w krótkich odstępach czasu przy wykorzystaniu takich samych sposobności. Wymierzył mu karę grzywny w wymiarze 150 stawek dziennych przyjmując wysokość jednej stawki na kwotę 100 zł (razem 15.000 zł). Marek T. ma do zapłaty również koszty sądowe w wysokości 1613,60 zł.
Jak ustalił sąd, Miasto Ostrołęka w 2019 r. organizowało przetragi nieograniczone dotyczące różnych zadań, dotyczących m.in. ul. Krańcowej i ul. Olimpijskiej. Marek T. prowadzi firmę budowlaną, która brała udział w zorganizowanych przez miasto przetargach. Warunkiem uczestnictwa w tych przetragach było złożenie oświadczenia o spełnieniu warunków o udziale w postępowaniu oraz braku podstaw do wykluczenia z udziału w postępowaniu. Miasto nie wymagało dokumentów potwierdzających niekaralność z uwagi na wartości zamówienia. W czterech przypadkach w sierpniu, wrześniu i listopadzie 2019 Marek T. przedłożył - jak ustalił sąd - nierzetelne, pisemne oświadczenia o spełnieniu warunków udziału w przetargu oraz oświadczenie o braku podstaw do wykluczenia z postępowania.
Wówczas był karany sądownie wyrokiem Sądu Rejonowego w Wyszkowie, o czym pisaliśmy w naszym serwisie. Z tego powodu nie powinien brać udziału w przetargu.
"Oskarżony doskonale zdawał sobie sprawę..."
Po wygłoszeniu treści wyroku, sąd przystąpił do ustnego uzasadnienia orzeczenia.
- Oskarżony nie przyznał się do popełnienia zarzucanego mu czynu, wskazując, że przystąpił do postępowania przetargowego, a nie jest w stanie spamiętać wszystkich jego postępowań, składanych ofert, bo tym zajmowała się jego żona. Wskazał, że żona zajmowała się dokumentami, przygotowywaniem ofert, a on tylko te dokumenty podpisywał. Jak to określił, podpisywał z automatu. Nie pamiętał, czy składał oświadczenia na podstawie art. 25 ust. 1 ustawy Prawo zamówień publicznych - usłyszeliśmy w uzasadnieniu do wyroku.
Jak wskazał sąd, Marek T. podczas składania zeznań twierdził, że nie pamięta, czy w 2019 roku był osobą karaną i nie pamiętał, jaki miał okres próby. Sąd uznał, że wyjaśnienia Marka T. były pokrętne, nie zasługiwały na wiarygodność i stanowiły linię obrony oskarżonego i próbę uniknięcia odpowiedzialności karnej. - Zdaniem sądu, oskarżony w dacie składania oświadczeń doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że był karany. Oświadczenie było złożone nierzetelnie, a dotyczyło okoliczności o istotnym znaczeniu dla uzyskania wymienionych w akcie oskarżenia zamówień - wskazała sędzia Jolanta Zabielska.
Sąd uznał, że karą adekwatną do stopnia zawinienia i która powinna zmobilizować oskarżonego do przestrzegania porządku prawnego, będzie kara grzywny. Sędzia Zabielska przyznała, że oskarżony był osobą karaną w momencie popełnienia czynu na karę pozbawienia wolności z warunkowym zawieszeniem i istniała możliwość wymierzenia kolejnej kary, ale już bezwzględnego pozbawienia wolności. Dlaczego tak się nie stało?
- Sąd uznał, że oskarżony nie jest sprawcą zdemoralizowanym, żeby sięgać do takiego instrumentu, jaką jest kara bezwględna pozbawienia wolności. Dlatego też sąd uznał, że kara grzywny w niemałym rozmiarze, bo 150 stawek po 100 zł, to kara, która odniesie skutek wychowawczy i dyscyplinujący wobec oskarżonego. Z drugiej strony jest to kara, która jest w zasięgu możliwości finansowych oskarżonego - usłyszeliśmy w sali rozpraw. Sąd powołał się przy tym na artykuł 37a Kodeksu karnego, który w brzmieniu obowiązującym do 24 czerwca 2020 roku pozwalał na zastosowanie przez sąd kary grzywny lub kary ograniczenia wolności, w każdym wypadku, w którym przestępstwo zagrożone było karą pozbawienia wolności do lat 8.
Wyrok, jaki zapadł 7 października br., jest nieprawomocny. Stronom przysługuje od niego odwołanie do sądu wyższej instancji.