Zapadł wyrok w sprawie gangu "obcinaczy palców" - zorganizowanej grupy przestępczej, która porywała ludzi dla okupu, siejąc postrach przed kilkunastoma laty. Ofiarą gangsterów padła także Ewelina Bałdyga z Łysych. Za jej uprowadzenie sąd skazał Grzegorza K. "Ojca" i Tomasza R. "Pikusa". Niestety, choć niedługo upłynie 18 lat od tego porwania, Eweliny wciąż nie odnaleziono. Ujawniamy kulisy sądowego orzeczenia.
Józef Bałdyga z Łysych to jeden z największych w Polsce przedsiębiorców z branży mięsnej, trafiał wielokrotnie na listę „Forbes” 100 najbogatszych Polaków, także w ostatnim zestawieniu. Niestety, wielki biznes to jedno, a drugie to rodzinna tragedia, która przydarzyła się przed laty państwu Bałdygom. Uprowadzono ich najmłodszą córkę.
Ostatnie nagranie: wciągnięta do białego busa
30 maja 2005 roku dwudziestojednoletnia wówczas Ewelina Bałdyga została porwana z parkingu „Zeptera” przy ulicy Domaniewskiej w Warszawie. Zapis z kamery pokazuje, jak obok bmw na tablicach rejestracyjnych z powiatu ostrołęckiego, którym jeździła Ewelina, zatrzymuje się biały bus ford transit na rejestracji WGS (powiat gostyniński). Gdy dziewczyna podchodzi do auta, otwierają się drzwi busa. 21-latka zostaje wciągnięta do środka, bus odjeżdża. To ostatnie nagranie, na którym widać Ewelinę. Pojazd użyty do porwania zostaje tego samego dnia znaleziony spalony na ul. Stoczniowców w Warszawie, niedaleko Wału Miedzeszyńskiego. Od momentu porwania do momentu spalenia auta minęły około dwie godziny.
Porywacze kontaktują się z rodziną Bałdygów dopiero 5 czerwca 2005 r. Później ten kontakt jest już stały: w jednym z nich żądają kwoty 500 tysięcy euro za uwolnienie kobiety. 10 czerwca ojciec i chłopak Eweliny próbują przekazać okup sprawcom – próba jest nieudana, a porywacze wysyłają sms: podwyższają kwotę do miliona euro.
Pięć dni pierwszej po próbie przekazania okupu, porywacze odzywają się ponownie: grożą „obcięciem czegoś” Ewelinie. Informują, że pod tablicą z nazwą miejscowości Wyszków zostawili przesyłkę dla rodziny. Odnaleziono tam w reklamówce obcięte włosy pokrzywdzonej. Do skutecznego przekazania okupu dochodzi 28 czerwca 2005 r. Chłopak Eweliny, Łukasz P., wiezie torbę, w której jest kwota 567 500 euro (przy ówczesnym kursie to ponad 2,2 mln zł). Podjeżdża w okolice mostu Grota Roweckiego i – tak jak chcieli sprawcy – przerzuca torbę przez ekran dźwiękochłonny.
Mimo odebrania okupu (za ekranem czekał już zamaskowany mężczyzna, który zabrał torbę), porywacze nie uwolnili Eweliny. Kilkanaście dni później, 14 lipca, ponawiają żądanie zapłaty całości okupu: 1 miliona euro. Kolejny kontakt ma miejsce na początku sierpnia: gangsterzy przekazują rodzinie Bałdygów dowód życia dziewczyny, kolejny raz żądają miliona euro. Dzień później bandyci otrzymują informację, że nie jest możliwa zapłata tak dużej kwoty. Kontakt urywa się na zawsze.
Przez lata prokuratura starała się doprowadzić sprawców porwania Eweliny, gangsterów z tzw. „gangu obcinaczy palców”, na ławę oskarżonych. Jak udało nam się ustalić, w sądzie zapadł nieprawomocny wyrok w sprawie uprowadzenia Eweliny.
Porwanie Eweliny Bałdygi: dwaj sprawcy skazani
Za uprowadzenie Eweliny Bałdygi przed sądem odpowiadało dwóch mężczyzn: Grzegorz K., ps. „Ojciec” i Tomasz R., ps. „Pikus”. To jedyne osoby, które udało się postawić w tej sprawie w stan oskarżenia, choć w sprawie przewijało się też nazwisko Wojciecha S. „Wojtasa” – on jednak odpowiadał w tym procesie za inne czyny i został skazany na dożywocie, o czym w dalszej części tekstu.
„Ojca” i „Pikusa” oskarżono o wzięcie udziału „wspólnie i w porozumieniu z innymi ustalonymi i nieustalonymi osobami” w uprowadzeniu oraz pozbawieniu wolności Eweliny Bałdygi, a następnie zatrzymanie jej w charakterze zakładnika. Sąd uznał, że pozbawienie wolności Eweliny miało charakter długotrwały i wiązało ze szczególnym udręczeniem – polegającym m.in. na obcięciu włosów.
Porwanie Eweliny nie było przypadkiem i wynikało z długiej obserwacji dziewczyny. Świadkowie w tej sprawie Janusz M. i Andrzej K. zeznali w toku śledztwa, że już w 2004 roku obserwowali Ewelinę na polecenie Wojciecha S. „Wojtasa” – jechali za nią od miejsca zamieszkania do Galerii Mokotów. Jednak „Ojciec” jako inicjatora porwania wskazał pochodzącego z Sokołowa Podlaskiego Tomasza R., ps. „Pikus”. Grzegorz K. stwierdził, że to właśnie „Pikus” opowiedział mu, że ma na oku biznesmena, który ma dwie mieszkające w Warszawie córki i jest bogaty. Miał nawet pytać „Ojca” o bezpieczny sposób odebrania okupu. Później także przeszli do obserwacji dziewczyny, spotykali się na ulicy, przy której mieszkała.
Na początku czerwca 2005 r. „Pikus” miał skontaktować się ze swoim kompanem „Ojcem” mówiąc, że dziewczyna została już uprowadzona i jest przetrzymywana na działce któregoś z jego wspólników. Działania negocjacyjne z rodziną Bałdygów miał nadzorować właśnie Grzegorz K. - kupił telefon, z którego dzwoniono do rodziny Eweliny, nasłuchiwał też policyjnych stacji. W celu postraszenia bliskich porwanej dziewczyny, obcięto jej włosy – pod wyszkowski znak reklamówkę z „przesyłką” mieli dostarczyć obaj podejrzani – „Ojciec” i „Pikus”.
Gangsterzy zeznali też, jak wyglądał odbiór okupu. Mieli uczestniczyć w nim wspomniani już Grzegorz K. i Tomasz R., ale też inni ludzie. Chłopak Eweliny, Łukasz P., woził torbę z pieniędzmi w różne miejsca na polecenie „Pikusa”. W ten sposób był sprawdzany, czy nie ma za sobą policyjnego ogona. Tomasz R. wysyłał Łukasza w konkretne miejsca, w tym czasie „Ojciec” miał nasłuchiwać policyjnych częstotliwości. Z zeznań podejrzanych w tej sprawie wynika, że w momencie przekazania okupu Łukasz P. był obserwowany przez lornetkę. Po odebraniu okupu Grzegorz K. spotkał się z „Pikusem”, a ten miał wyjaśnić mu, że w torbie była tylko połowa z żądanego miliona euro i będzie chciał odzyskać drugą połowę.
W końcu gangsterzy poróżnili się. Spowodował to fakt, że na początku lipca 2005 r. służby wkroczyły do domu Grzegorza K. „Ojca”, przeszukując jego teren. K. uznał, że to ktoś z otoczenia Tomasza R. „Pikusa” musiał puścić parę z ust i zaczął go unikać. Wcześniej R. miał mu powiedzieć, że nie zamierza uwalniać Eweliny Bałdygi i „będzie dalej cisnął rodzinę”. Zeznania Grzegorza K. ps. „Ojciec” pozwoliły postawić zarzuty jemu samemu oraz Tomaszowi R. „Pikus” nie przyznał się do winy i odmówił składania wyjaśnień.
Po trwającym od stycznia 2017 r. do września 2022 r. procesie, w którym odbyło się ponad 90 rozpraw, Sąd Okręgowy w Warszawie uznał Grzegorza K., ps. „Ojciec” i Tomasza R., ps. „Pikus” za winnych działań w zorganizowanej grupie przestępczej - wzięcia udziału w uprowadzeniu i zatrzymaniu w charakterze zakładnika Eweliny Bałdygi oraz doprowadzenie jej rodziców do niekorzystnego rozporządzenia mieniem w wysokości 567,5 tys. euro. Za ten czyn obaj zostali skazani na karę 10 lat pozbawienia wolności. „Pikusowi” sąd wymierzył też za ten czyn karę grzywny w wysokości 12 tys. zł, z kolei „Ojciec” musi zapłacić 8 tys. zł grzywny. Obaj oskarżeni byli też sądzeni za inne czyny – łączne kary dla obu to:
- Grzegorz K. „Ojciec” – 15 lat więzienia, 21 600 zł grzywny;
- Tomasz R. „Pikus” – 15 lat więzienia, 14 400 zł grzywny;
Wyrok jest nieprawomocny. Przysługuje od niego odwołanie do Sądu Apelacyjnego.
To nie pierwsze orzeczenie, jakie zapadło ws. porwania Eweliny. W przeszłości był już jeden wyrok, ale został uchylony przez sąd drugiej instancji, a sprawę przekazano do ponownego rozpoznania. W tej chwili trwa sporządzanie uzasadnienia do opisywanego wyroku, który zawiera 89 czynów w akcie oskarżenia i 110 punktów orzeczenia.
Eweliny nigdy nie odnaleziono
Józef Bałdyga zapłacił 567,5 tysiąca euro okupu za córkę, ale Ewelina nigdy nie została odnaleziona. Wkrótce minie 18 lat od tych wydarzeń. Rodzina nie porzuciła nadziei na to, że porwana kobieta żyje, więc Ewelina Bałdyga nie została uznana za zmarłą. Formalnie jest traktowana jako osoba nieznana z miejsca pobytu.
Proces „obcinaczy palców”: 13 oskarżonych, trzy dożywocia
Porwanie Eweliny nie była jedyną kwestią, którą rozpatrywał sąd w tym procesie. Na ławie oskarżonych w sprawie zorganizowanej grupy przestępczej zajmującej się m.in. handlem bronią, amunicją, handlem narkotykami, legalizacją środków pieniężnych pochodzących z przestępstw, wręczaniem korzyści majątkowych funkcjonariuszom publicznym, wymuszeniami rozbójniczymi, rozbojami (w tym z użyciem broni palnej), zabójstwami oraz braniem i przetrzymywaniem zakładników w celu zmuszenia ich rodzin do zapłacenia okupu za ich uwolnienie, zasiadło 13 osób.
Najpoważniejsze zarzuty ciążyły na Wojciechu S. „Wojtasie”, którego oskarżono nie tylko o działanie w strukturach „grupy mokotowskiej”, ale również o kierowanie jedną z jej podgrup, zwaną „ursynowską”. Usłyszał on 18 zarzutów, za które sąd skazał go na karę łączną dożywotniego pozbawienia wolności, wskazując, że o warunkowe zwolnienie będzie mógł się ubiegać najwcześniej po 40 latach.
Dożywocie z możliwością ubiegania się o zwolnienie po 30 latach - to wyrok, który usłyszał Krzysztof P. ps. "Skrzat". W sprawie zapadło jeszcze jedno dożywocie - dla Tomasza Roberta R. ps. "Garbaty". Z kolei wyrok dla Marcina N. to 25 lat więzienia.
Artur N. ps. "Archi", Sebastian L. ps. "Lepa", Tomasz R. ps. "Pikus" i Grzegorz K. ps. "Ojciec" trafią do więzienia na 15 lat, Krzysztof M. został skazany na 12 lat więzienia. Leszek Z. ps. "Zegar" spędzi w więzieniu 7 lat i 6 miesięcy. Kara dla Wiesława B. to 7 lat więzienia, dla Marcina S. ps. "Mołek" - 4 lata., a Jarosława R. - 3 lata i 6 miesięcy.
Głośne sprawy, za które sądzeni byli oskarżeni w opisywanym procesie, to - oprócz uprowadzenia E. Bałdygi - m.in.:
- uprowadzenie Marianny G. w Kajetanach w lutym 2003 r. Jej syn zapłacił 1 milion złotych okupu, kobieta została uwolniona;
- uprowadzenie Roberta L. w Mysiadle we wrześniu 2003 r. Rodzina przekazała okup w wysokości 122 tys. dolarów. Mężczyzna został uwolniony;
- zabójstwo z 17 października 2003 r. w siłowni "Paker" w Warszawie przy ul. Brygady Pościgowej. Zastrzeleni zostali Maciej S. i Włodzimierz Ch.;
- uprowadzenie Piotra N. w Warszawie w grudniu 2003 r. Jego ojciec przekazał okup w wysokości 380 tys. zł, 120 tys. dolarów i 9440 funtów. Mężczyzna został uwolniony;
- uprowadzenie Stanisława G. w Warszawie w styczniu 2004 r. Rodzina zapłaciła okup 250 tys. euro, po czym uwolniono uprowadzonego;
- uprowadzenie Łukasza K. w Warszawie w styczniu 2004 r. Ojciec porwanego zapłacił 310 tys. zł i 7,5 tys. dolarów okupu, po czym jego syn został uwolniony;
- uprowadzenie i zabójstwo Mariusza Mirkowskiego w Konstancinie Jeziornej w marcu 2004 r. Rodzice porwanego zapłacili ok. 100 tys. zł okupu w obcych walutach. Porywacze żądali 1 mln euro, obcięli pokrzywdzonemu palec, następnie zamordowali go. Ciało mężczyzny zostało odnalezione;
- uprowadzenie obywatela Indii Harisha Hitange. Porywacze żądali 2 mln euro okupu, później obniżyli żądania do 800 tys. dolarów. Obcięli mężczyźnie trzy palce. Hitange do dziś nie został odnaleziony;
- uprowadzenie Andrzeja M. w lipcu 2004 r. w Kobyłce Ossów. Sprawcy powiedzieli porwanemu, że chcą za niego 50 tys. dolarów. Pytali, kto może za niego tyle zapłacić. Gdy dowiedzieli się, że okupu nie dostaną, uwolnili pokrzywdzonego;
- uprowadzenie Sławomira D. w marcu 2003 r. w Ząbkach. Rodzina zapłaciła za mężczyznę 138 tys. dolarów, po czym mężczyznę wypuszczono;
- usiłowanie uprowadzenia Radosława R. w 2003 r. w Górze Kalwarii. Narzeczona mężczyzny zauważyła przed blokiem, w którym mieszkał R., kilku dziwnie zachowujących się osobników. Jak wynikło z ustaleń śledztwa, przyjechali oni na miejsce, by porwać Radosława R. Mężczyzna, ostrzeżony przez swoją narzeczoną, zmienił plany i nie wrócił do domu. To uratowało go przed porwaniem;