Ludzie na różny sposób wyrażają swoją niechęć do polityków podczas wyborów - znane są już różne dopiski na kartach do głosowania, zdarzają się też przypadki niszczenia kart. Jednak jeden z wyborców, który głosował 28 czerwca w Ostrołęce, przeszedł samego siebie. Członkowie jednej z 29 obwodowych komisji wyborczych musieli mocno się zdziwić, gdy po 14 godzinach głosowania otworzyli urnę.
Niedziela, 28 czerwca. Wybiła godzina 21.00, czas zamknąć lokale wyborcze, a komisje przystępują do liczenia głosów. Jednak w jednej z obwodowych komisji wyborczych w Ostrołęce, po otwarciu urny odkryto dość nietypowo oddany głos. Do karty wyborczej dołączone były... fekalia. To nie żart - ktoś zadał sobie tyle trudu, by razem z kartą wyborczą wrzucić do urny odchody.
Antysystemowy szturm przy pomocy nieczystości musiał być perfekcyjnie przygotowany, ponieważ członkowie komisji wyborczej najprawdopodobniej do momentu otwarcia urny ani nic nie zauważyli, ani tym bardziej nie poczuli. Niezadowolony wyborca wszedł na wyżyny publicznego sprzeciwu przeciw politykom (inni powiedzą - na wyżyny głupoty).
Gwoli ścisłości - wspomniany "brudny głos" był nieważny, choć na pewno został zauważony (i poczuty). Nie zachęcamy do tego by naśladować tego wyborcę - miejmy szacunek dla tych, którzy zasiadają w komisji i oszczędźmy im "brudnej roboty". Warto o tym pamiętać przed 12 lipca.