Dokładnie dziewięć lat temu do Ostrołęki dotarła niezwykle tragiczna wiadomość. W wypadku samochodowym zginął jeden z najwybitniejszych mieszkańców naszego miasta – reprezentant Polski w siatkówce Arkadiusz Gołaś. Pamięć o nim wciąż jest żywa, dziś wspominamy go razem z milionami kibiców w całej Polsce.
Siatkarz z płaskostopiem
Był 1991 rok. Dziesięcioletni Arek Gołaś rozpoczynał właśnie pierwsze treningi w klasie o profilu siatkarskim w Szkole Podstawowej nr 7 w Ostrołęce. Początkowo nic nie zapowiadało tego, że trener Renisław Dmochowski ma do czynienia z jednym z najlepszych polskich siatkarzy, przyszłym reprezentantem kraju. Młodego zawodnika oprócz wzrostu wyróżniała jeszcze jedna rzecz: miał płaskostopie, co praktycznie w każdym przypadku wyklucza możliwość gry w siatkówkę. On jednak – mimo tej przypadłości – był niesamowicie skoczny.
Kolejne lata nauki Arkadiusza w ostrołęckiej szkole tylko utwierdzały trenera Dmochowskiego w przekonaniu, że to chłopak wyjątkowy i warty poświęcenia większej uwagi. W 1996 roku szkoleniowiec podjął ważną decyzję – poinformował o talencie Gołasia trenera Krzysztofa Felczaka z MOS Wola Warszawa. Ten przyjechał do Ostrołęki i nie miał wątpliwości co do tego, że chce mieć młodego gracza w swoim zespole. Piętnastoletni Arek przeprowadził się do Warszawy, gdzie uczęszczał do liceum i grał w barwach MOS-u. Tam osiągał pierwsze sukcesy – został srebrnym medalistą mistrzostw Polski kadetów i juniorów, w tej drugiej kategorii zdobył także złoto w 2000 roku. Powoływany był także do młodzieżowej reprezentacji Polski – w 1999 roku zdobył wraz z kolegami brązowy medal Mistrzostw Świata kadetów.
W 2000 roku podpisał swój pierwszy profesjonalny kontrakt – przeniósł się do Częstochowy, gdzie występował w barwach tamtejszego AZS-u.
Od medali w Polsce po siatkarski szczyt marzeń
Cztery lata gry w Częstochowie przyniosły Arkowi wiele sukcesów i zmieniły bieg jego życia o 180 stopni. Młody, skromny chłopak z Ostrołęki stał się bowiem niemal od razu wiodącą postacią w klubie polskiej ekstraklasy. W Częstochowie przez cztery lata zdobył trzy srebrne i jeden brązowy medal Mistrzostw Polski. Na reakcję trenerów kadry narodowej nie trzeba było długo czekać.
W 2001 roku, został powołany przez selekcjonera reprezentacji Polski Ryszarda Boska na rozgrywki Ligi Światowej. W znakomitej atmosferze katowickiego „Spodka” Gołaś zadebiutował w kadrze narodowej, będąc przedstawicielem młodego pokolenia i nadzieją na udaną przyszłość polskiej siatkówki. Wystąpił na Mistrzostwach Świata w Argentynie w 2002 roku, Mistrzostwach Europy w Niemczech w 2003 roku, jednak najważniejsze powołanie wysłał mu selekcjoner Stanisław Gościniak w 2004 roku. Arkadiusz Gołaś był podstawowym zawodnikiem kadry narodowej na Igrzyskach Olimpijskich w Atenach.
Sezon 2004/05 spędził już we Włoszech, grając w Sempre Volley Padwa. Tam również był pierwszoplanowym zawodnikiem, co spowodowało zainteresowanie klubu Lube Banca Macerata. W czerwcu 2005 roku Gołaś podpisał kontrakt z włoskim gigantem. To wydarzenie bez precedensu – mówiąc językiem kibiców innego sportu: to tak, jakby polski piłkarz miał grać w Realu Madryt lub Barcelonie. Absolutny top, klasa światowa. Niestety, w nowym klubie nie dane mu było zadebiutować.
Jego ostatni mecz…
8 września 2005 roku rozegrał swój ostatni mecz w reprezentacji Polski - kadra Raula Lozano pokonała w Rzymie Portugalię 3:0 podczas Mistrzostw Europy i zajęła piąte miejsce w turnieju. Osiem dni później całym krajem wstrząsnęła tragiczna wiadomość.
16 września 2005 roku w austriackim Griffen samochód, którym podróżował siatkarz wraz z żoną, uderzył w barierę dźwiękoszczelną na autostradzie. W wyniku wypadku Arkadiusz Gołaś poniósł śmierć na miejscu, jego żona została odwieziona do szpitala. Pogrzeb siatkarza odbył się 22 września 2005 roku w Ostrołęce. Uczestniczyło w nim kilka tysięcy osób, w tym koledzy i trenerzy z klubów, w których występował Gołaś oraz trener reprezentacji Polski Raul Lozano. Ciało sportowca spoczęło na cmentarzu parafialnym.
Jego śmierć była nieprawdopodobną tragedią dla polskiego sportu. 24-letni zawodnik dopiero rozpoczynał prawdziwe życie. Niespełna dwa miesiące wcześniej wziął ślub, podpisał kontrakt marzeń, miał dużo planów na przyszłość. Życie napisało jednak inny scenariusz – taki, którego nikt się nie spodziewał.
„Mogą być dumni, że wychowali takiego syna”
Mija dziewięć lat od śmierci Arka, lecz pamięć o nim ciągle pozostaje w sercach kibiców siatkówki z całego kraju. Wybitnego ostrołęczanina wspominają także jego koledzy z kadry, niektórzy – tak jak Krzysztof Ignaczak – do dziś reprezentują barwy narodowe.
- Arek stał się członkiem mojej rodziny. Nawet kiedy zacząłem grać w Bełchatowie, mieszkałem ciągle w Częstochowie. I tam gościliśmy się niemal codziennie, on u mnie na obiedzie, ja u niego. Poznałem też jego rodziców i dziś mogę powiedzieć, że mogą być dumni, że wychowali takiego syna. Człowieka, któremu nigdy nie przewróciło się w głowie. Potrafił pochylić się nad innymi – mówił w jednym z wywiadów popularny „Igła”, który w hołdzie swojemu przyjacielowi na reprezentacyjnej koszulce nosi jego numer – szesnastkę.
Dziś o godzinie 20.25 w łódzkiej Atlas Arenie reprezentacja Polski rozegra pierwszy mecz trzeciej fazy Mistrzostw Świata. Rywal potężny – wielka Brazylia. Wszyscy mamy jednak nadzieję, że tego dnia nasi reprezentanci będą mieli wsparcie nie tylko kilkunastu tysięcy kibiców w hali. Wierzymy w to, że gdzieś z nieba swoje natchnienie prześle również kolega z drużyny, przyjaciel, członek kadry narodowej – po prostu Arek, skromny chłopak z Ostrołęki.
Wspomnienie wybitnego ostrołęczanina. Dziewiąta rocznica śmierci Arkadiusza Gołasia [WIDEO]
Zobacz również
Kalendarz imprez
Pn | Wt | Śr | Cz | Pt | So | Nd |
28 | 29 | 30 | 31 | 1 | 2 | 3 |
4 | 5 | 6 | 7 | 8 | 9 | 10 |
11 | 12 | 13 | 14 | 15 | 16 | 17 |
18 | 19 | 20 | 21 | 22 | 23 | 24 |
25 | 26 | 27 | 28 | 29 | 30 | 1 |