Wojewoda mazowiecki Konstanty Radziwiłł podczas konferencji prasowej przyznał, że zadzwonił na numer 112, by sprawdzić, jak szybko zgłosi się operator. W tym czasie na numer alarmowy dzwoniło wiele osób, które faktycznie potrzebowały pomocy.
Sobota w całej Polsce ubiega pod znakiem wichur. Strażacy mają ręce pełne roboty. Zgłoszeń na numer 112 przybywa.
- Do Centrów Powiadamiania Ratunkowego było dziś telefonów wielokrotnie więcej, niż normalnie - przyznał na konferencji prasowej wojewoda Konstanty Radziwiłł. Podkreślił, że jest opóźnienie w przyjmowaniu telefonów, ale "system działa".
Czas oczekiwania na odebranie telefonu rzeczywiście się wydłużył. Żeby nie być gołosłownym, przed chwilą, przed wejściem do tej sali, zadzwoniłem na numer alarmowy 112 i został on odebrany po 4 minutach. Rzeczywiście, to dłużej niż normalnie, ale system działa. Operator się zgłosił, jak powiedziałem mu po co dzwonię, to był zdenerwowany, że niepotrzebnie linię zajmuję
- powiedział Konstanty Radziwiłł na konferencji prasowej.
Operator numeru 112, który odebrał telefon od wojewody, miał całkowitą rację. Blokowanie numeru alarmowego w takich okolicznościach to postawa skrajnie nieodpowiedzialna. Dziś ten numer wykręciło wiele osób, które potrzebowały nagłej pomocy ze strony służb. Telefon tylko po to, by "sprawdzić, czy odbiorą", do najrozsądniejszych nie należał.