Trwa śledztwo w sprawie przestępczego procederu na wielką skalę, który miał mieć miejsce w związku z dostawami biomasy do elektrowni w Ostrołęce. Do zdarzeń miało dochodzić w latach 2012-2015. Śledczy zintensyfikowali działania: pod koniec ubiegłego roku doszło do zatrzymań, także w Ostrołęce. Postępowanie nadal trwa. Dotarliśmy do szczegółów tej sprawy.
Bulwersujący proceder, jak ustalili śledczy, miał rozpocząć się jedenaście lat temu. Było to jeszcze wtedy, gdy w Polsce rząd tworzyła koalicja PO-PSL, mając nadzór nad spółkami energetycznymi, w tym Energą zarządzającą ostrołęcką elektrownią. Z nadzorem, jak pokazał czas, bywało różnie. To właśnie w Ostrołęce miało dochodzić do oszustw na szkodę Energi - przy dostawie biomasy do elektrowni.
Pod koniec ubiegłego roku Centralne Biuro Śledcze Policji na polecenie Podlaskiego Wydziału Zamiejscowego Departamentu do Spraw Przestępczości Zorganizowanej i Korupcji Prokuratury Krajowej w Białymstoku zatrzymało kilka osób w sprawie afery, którą śmiało zaliczyć można do korupcyjnych. Do zatrzymań dochodziło także w Ostrołęce, a wśród ujętych byli też mieszkańcy tego miasta.
Śledczy ustalili, że mechanizm przestępczy był zakrojony na szeroką skalę. Firmy dostarczające biomasę do elektrowni miały dodawać do niej osady ściekowe, piasek i inne odpady. Zdecydowana większość dostarczanej biomasy (jak ustaliła prokuratura, nawet 3/4) miała być zanieczyszczona. Dlaczego taka biomasa trafiała do Ostrołęki? Okazuje się, że nie było w tym absolutnie żadnego przypadku.
Firmy dostarczające biomasę, jak twierdzą śledczy, mieli współpracować z pracownikami elektrowni odpowiedzialnymi za przyjmowanie dostaw. Kiedy przyjeżdżała ciężarówka z towarem, pracownik odpowiedzialny za wpuszczenie dostawy, otrzymywać miał tysiąc złotych łapówki. W ten sposób zanieczyszczona biomasa dostarczana m.in. przez firmy z Oławy wjeżdżała na teren elektrowni.
- W wyniku tej działalności Elektrownia poniosła szkodę w wysokości co najmniej 11 milionów złotych - dowiadujemy się w Prokuraturze Krajowej.
Pod koniec ubiegłego roku śledztwo przyspieszyło i doszło do zatrzymań. CBŚP ujęło m.in. mężczyznę, który pełnił rolę wagowego w elektrowni, usłyszał on zarzuty przyjęcia korzyści majątkowej w kwocie nie mniejszej niż 110 tys. zł. Oznaczałoby to, biorąc pod uwagę powyższe ustalenia prokuratury, że tylko ten podejrzany miałby przyjąć co najmniej 110 zanieczyszczonych dostaw. A takich osób było więcej...
Do tej pory w sprawie afery przy dostawie biomasy do ostrołęckiej elektrowni w latach 2012-2015 zarzuty usłyszało dwanaście osób, w tym trzech pracowników elektrowni. Zarzuca się im udział w zorganizowanej grupie przestępczej popełniającej oszustwa o znacznej wartości. Za zarzucane czyny grozi kara pozbawienia wolności od roku do lat 10. Wobec sześciu podejrzanych stosowane były środki zapobiegawcze w postaci tymczasowego aresztowania. Aktualnie wobec podejrzanych stosowane są środki zapobiegawcze w postaci dozoru policji oraz poręczeń majątkowych.
Zapytaliśmy też prokuraturę, czy w sprawie przesłuchani byli ówcześni szefowie ostrołęckiej elektrowni. W odpowiedzi czytamy: - Z uwagi na dobro postępowania przygotowawczego oraz wykonywane i planowane czynności procesowe, na obecnym etapie nie udzielamy bliższych informacji, co do przedmiotu i zakresu prowadzonego śledztwa.
Grupa Energa, choć otrzymała nasze pytania w tej sprawie, nie komentuje ustaleń prokuratury.