Ksiądz Władysław Skierkowski był autorem widowiska ludowego "w czterech obrazach ze śpiewami i tańcami", czyli "Wesela na Kurpiach". Mimo, że wikariuszem w parafii w Myszyńcu był dość krótko, to jednak zżył się z lokalną społecznością i postanowił pozostawić po sobie kurpiowskie dziedzictwo.
O księdzu Skierkowskim więcej przeczytacie tutaj. W latach 1913-1915 był on wikariuszem parafii w Myszyńcu. To właśnie wtedy zauroczył się Kurpiami...
Historia Kurpi okiem ks. Skierkowskiego
W słowie wstępnym do "Wesela na Kurpiach" ks. Skierkowski przypomina, że wśród szumu borów, lasów i zapachu leśnej lipy mieszka prastary lud mazurski, Kurpiami zwany. - Już w wieku XVI stanowił on dobrze zorganizowaną społeczność bartną - pisze kapłan, dodając:
Nazwa Kurp, Kurpie znana jest już w pierwszej połowie XV wieku. Przystacza ją Ignacy Kapica Milewski w swoim Herbarzu na stronicy 238, gdzie mamy dokument, z którego widzimy, że w roku 1414 przezwisko Kurp stosowano do ludzi zamieszkujących ziemię, na której powstała wioska Kurpie, leżąca niedaleko Troszyna, pow. ostrołęckiego. Bardzo możliwą jest rzeczą, że ludność okolic sąsiadujących z puszczą Zieloną, czyli tak zwana przez Kurpiów "ślachta", zarzuciwszy wpierw dawny strój, w jakim chodziła, a więc chodaki z łyka krzewiny lub lipy, na Mazowszu pospolicie kurpiami zwane, poczęła się naśmiewać z mieszkających śród nich bartników, którzy podawnemu chodzili w wygodnych do przebywania przestrzeni leśnych i wdrapywania się na drzewa chodakach, przezywając ich pogardliwie Kurpiami. Nazwa ta od najdawniejszych czasów przez wszystkich Kurpiów uważana była za szyderstwo i ubliżenie.
Ksiądz Skierkowski w słowie wstępnym przypomina, że pionierami kultury na puszczy Kurpiowskiej byli bartnicy, rudnicy, smolarze i młynarze, a w końcu XVII wieku skupiła się obok nich i ludność rolnicza. Dodaje, że ludzie, którzy zamieszkiwali od wieków puszczę Kurpiowską, to nie przybłędy, ale rdzenna ludność polska.
Przypomina, że poza bartnictwem i kopaniem bursztynu, ulubionym zajęciem Kurpiów było polowanie. - Charakter dziki kniei nakazywał Kurpiom mieć się stale na baczności i nosić broń, aby zabezpieczyć się przed napaścią niedźwiedzia, dzika, wilka, któryh w dawnej puszczy było bardzo dużo. Nigdy też Kurp nie wychodził z domu bez fuzji, a i chłopców od najmłodszych lat zaprawiano w władaniu bronią. Już w 7-9 roku "siurek" umiał strzelać do celu, a jak miał 10-12, musiał już publicznie zdawać egzamin ze swych zdolności. Strzelał do guzika lub innego przedmiotu, a jak trafił, w nagrodę otrzymywał siekierkę lub nożyk. Nieraz ojciec, aby nauczyć syna dobrze strzelać, brał go ze sobą do lasu, zawieszał jedzenie na sęku sosny i kazał mu je zdjąć strzałem, jak mu się będzie chciało jeść. Takie zwyczaje sprzyjały bardzo wyrobieniu się Kurpiów na dobrych strzelców. Opowiadają, że jeden z Kurpików, znajdując się podczas pewnej uroczystści na dworze króla Stanisława Augusta, raze z innemi do celu i kuleczkami wybił imiona królewskie - pisał ks. Skierkowski.
Zwyczaje weselne na Kurpiach
- Zwczaje kurpiowskie oraz obrzędy, zwłaszcza weselne, są niezmiernie ciekawe. Dawniej ich było dość dużo, dziś pozostały tylko niektóre - pisał ks. Skierkowski.
Z weselnych pozostały "wypyty", tj. wywiad raja (swata) u rodziców p. młodej czy protegowany przez niego chłopiec spodobał się rodzicom i p. młodej i czy chętnieby go widzieli u siebie jako zięcia. Sadzanie p. młodej na dzieży ma znaczenie nie tylko obrzędowe, ale i symboliczne. Dzieża w gospodarstwie ma tę utajoną w sobie moc, że chleb w niej rośnie, rozmnaża się i żywi cały dom. Panna młoda, siadając na niej wchodzi niejako w te wszystkie prawa. Odtąd ona będzie gospodynią, karmicielką, matką, do niej będzie należało, aby w domu chleba nigdy nie zabrakło.
Tak wyglądały na Kurpiach rozpleciny warkocza
Ksiądz Skierkowski opisuje dalej: "Rozpleciny warkocza mają oznaczać przejście p. młodej ze stanu dziewiczego w stan kobiecy (...) Pięknym jest również i bardzo starym obrzęd trzykrotnego toczenia chleba po stole. Stół jest żywicielem całej rodziny i dlatego stołu z domu wydawać nie wolno. Znikłoby wówczas szczęście z domu. Toczy więc p. młoda chleb po stole i to do trzech razy; toczy go ze słoneczkiem z myślą, aby tak toczył się za nią przez całe jej życie i nie tylko chleb, ale wszelki dostatek i szczęście".
Oczepiny
Jak powstało "Wesele na Kurpiach"?
Ksiądz Władysław Skierkowski opisał także, w jaki sposób doszło do tego, że postanowił napisać sztukę dotyczącą kurpiowskich zwyczajów na weselach.
- W 1925 r. naznaczony na proboszcza do Imielnicy pod Płockiem, poznałem w tem mieście kilku miłośników folkloru kurpiowskiego - pisze ks. Skierkowski, dodając, że został przez nich zaproszony z referatami do towarzystwa naukowego. Zainteresowanie referatami wraz ze śpiewem i muzyką, było tak duże, że do ks. Skierkowskiego zwrócono się, czy nie podjąłby się napisania na scenę wesela kurpiowskiego w tej formie, ażeby uczniowie i uczennice miejscowych szkół średnich mogli zagrać je w teatrze - wspominał.
Nigdy nie próbowałem swych sił w tym kierunku, więc bałem się. Z drugiej strony, miałem wielką chęć, aby ciekawe obrzędy i zwyczaje kurpiowskie, były poznane nie tylko przez uprzywilejowanych członków towarzystwa naukowego, ale i szerszy ogół, przeto odpowiedziałem, że postaram się uczynić zadość życzeniom w miarę możności
- opisywał ksiądz.
Rajby
"Wesele na Kurpiach" to sztuka, której bohaterami są Klimek - gospodarz z Charciejbałdy, Klimkowa - jego żona, Marysia - ich córka, panna młoda; Kasia - ich ośmioletnia córeczka; Teoś - ich dziesięcioletni synek; Soliwoda - gospodarz ze Starego Myszyńca; Soliwodzina - jego żona; Jonek - ich syn (pan młody); Raj - swat; Dziczek - 65-letni sąsiad, podpisany jako... stary wesołek oraz Czepiarka - 30-letnia sąsiadka. Do tego ośmiu drużbów i tyleż druhenek oraz muzykanci. Sztuka składa się czterech obrazów: wypyty, rajby, rozpleciny i oczepiny.
W dedykacji do sztuki ks. Skierkowski napisał:
"MOIM KURPIKOM z puszczy Zielonej z wyrazami serdecznej podzięki za chętne nucenie pieśni swych i goszczenie mnie w swych podwojach".
Pozytywny odbiór sztuki
Sztuka teatralna księdza Skierkowskiego została niezwykle pozytywnie odebrana. Grano ją m.in. w stolicy, o czym 9 września 1928 roku wspominało czasopismo "Wyzwolenie". Autor relacji opisuje, jak poszedł do teatru na "Wesele na Kurpiach".
- Prawdziwie pięknie grali - wszystko: od zapoznania się młodych, od zmówień i zrękowin, od swatów, od drużbowych zaprosin aż do ślubu, do powrotu w dom rodzicielski i do oczepin... wszystko było takie, jak się to odbywa po wsiach Kurpiowskich: w Turośli, w Starym Myszyńcu, w Wachu, albo w Wolkowych albo w Dylewie i w Kadzidle - wszędzie! - napisano w relacji z teatru.
A co przy tem śpiewano i wesołych i świętych i czułych, serdecznych! Wszystko to było. A tańce dworskich drużbów i druhen i starych gospodarzy z gospodyniami — takusieńkie wszystko było, na tern przedstawieniu w teatrze, jak bywa po wsiach kurpiowskich. A były na przedstawieniu tem stare kurpianki od Turośli i od Starego Myszyńca. Przypatrywały się przedstawieniu z góry i same też zaczęły śpiewać, bo za ich własnego wesela takusieńko same wyśpiewywały i jako druchny i jako panny młode...
- Publiczność warszawska z wielkiem przejęciem przypatrywała się temu przedstawieniu „Wesele na Kurpiach". Była wielce zadowolona i rozbawiona - jakby sama była uczestniczką prawdziwego wesela pod Myszyńcem - dodano.