Ani prokuratura, ani policja nie prowadzą postępowania w sprawie rzekomych nieprawidłowości w MZOS-TiIT, o których do Urzędu Miasta pisał autor anonimu. Miasto z kolei sprawdza, czy zawarte tam informacje są prawdziwe i czy autor wykazał się rzeczywistą troską o jednostkę, czy może planował jedynie wywołać chaos.
Przypomnijmy, do Urzędu Miasta Ostrołęki dotarła anonimowa wiadomość dotycząca funkcjonowania Miejskiego Zarządu Obiektów Sportowo-Turystycznych i Infrastruktury Technicznej.
- Otrzymaliśmy anonimową wiadomość dotyczącą funkcjonowania MZOS-TiIT i jesteśmy na etapie jej weryfikacji - potwierdziło nam Biuro Prasowe Urzędu Miasta. Do naszej redakcji również dotarły informacje dotyczące tej miejskiej jednostki: pisaliśmy o tym tutaj.
Anonim do ratusza zbiegł się w czasie z... nieoczekiwaną zmianą za sterami MZOS-TiT.
- W dniu dzisiejszym stanowisko dyrektora MZOS-TiIT objął Pan Arkadiusz Dobkowski. Pan Dyrektor Maciej Kruszewski przebywa na zwolnieniu lekarskim - poinformowało nas w środę Biuro Prasowe UM.
Jak się okazuje, ani policja ani prokuratura nie zajmują się obecnie żadną sprawą związaną z tą jednostką. Osoba wysyłająca anonim, nie złożyła więc zawiadomienia do odpowiednich służb, a jedynie powiadomiła Urząd Miasta.
"Uprzejmie donoszę..."
Zawiadamianie o pewnych wydarzeniach w sposób anonimowy jest dobrze znane zarówno w polityce (także tej samorządowej), jak i w wymiarze sprawiedliwości. Autorzy anonimów nie chcą ujawniać się z różnych powodów - najczęściej nie chcąc narażać się osobom, które oskarżają w wiadomości. Znane są już przypadki, gdy tego typu listy docierały do urzędów czy organów ścigania.
Najgłośniejszy z nich w ostatnich latach dotyczył byłego już wiceprezydenta Ostrołęki Macieja Kleczkowskiego, obecnie szefa działu obsługi klienta w miejskiej spółce OTBS. Prokuratura informowała, że wpłynęło anonimowe zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa przez ówczesnego zastępcę prezydenta miasta. I tak, jak w wielu przypadkach nie da się ustalić okoliczności zawartych w anonimie, tak tutaj śledczy udowodnili złamanie prawa, a samorządowiec został skazany przez sąd na karę 10 tys. zł grzywny za przestępstwo, jakim jest zatajenie prawdy w oświadczeniach majątkowych.
Co dalej?
Możliwości więc są dwie: albo autor listu do Urzędu Miasta rzeczywiście wykazał się troską o jednostkę i postanowił poinformować o czymś, co naprawdę miało miejsce, albo po prostu chciał wywołać chaos. Teraz czas na wyjaśnienie okoliczności zawartych w wiadomości, co czyni obecnie Urząd Miasta.
Do sprawy wrócimy.