„Za każdym razem, jak widać chmury, to człowiek się zastanawia, czy znów nas nie zaleje” - mówią mieszkanki posesji przy Energetycznej w Ostrołęce. Bo gdy zaczyna padać ulewny deszcz, rozpoczyna się dramat tej rodziny. Posesja jest zalewana ze studzienki odprowadzającej wodę znajdującej się na jej terenie. Kobiety zamieszkujące tę posesję szukają ratunku, lecz służby przerzucają się odpowiedzialnością, a ustalenie do kogo należy ta studzienka trwa już miesiącami. Straż jest tu po każdej ulewie, a panie są bezradne. „Czujemy się zepchnięci, nie ma po prostu pomocy” - mówią nam.
Woda zalewa posesję. Ogromne straty
Strażacy, zarówno ochotniczej, jak i państwowej straży pożarnej, od początku czerwca wielokrotnie interweniowali przy ulicy Energetycznej do wypompowywania wody z zalanej posesji. Stoi na niej drewniany dom. Jak tylko nachodzą chmury i rozpoczyna się ulewa, jest niemal pewne, że do pani Zofii i jej córki Aldony, która zamieszkuje w domu wraz dziećmi, przyjadą strażacy.
Skontaktowaliśmy się niedawno z jedną z pań. Opisała nam trudną sytuację, w jakiej się znajdują po tym, jak ich posesja zaczęła być systematycznie zalewana ze studzienki odprowadzającej wodę. Twierdzi, że szukała ratunku u władz miasta, lecz usłyszała, że "studzienka może i jest miejska, ale kanał już nie". Ale tak naprawdę od dwóch i pół miesiąca nikt nie jest w stanie ustalić, jaka służba powinna zająć się naprawą. A każda kolejna ulewa przynosi wielkie straty.
- W piwnicy woda stoi, pompa strzeliła, bo korki wysadziło, bo dostała się woda do pompy. Na podwórku jest garaż, zalało hulajnogę elektryczną dzieciaka, co dostał na komunię, kosiarkę, rowery, szafę co kupiliśmy żeby postawić w mieszkaniu - wyliczała pani Aldona. - Warzywa się nie nadają, bo nie wiemy, co się z tego kanału wylało. Wybija za każdym razem szambo, które mamy na posesji. Do chałupy dostaje się pleśń - dodała.
„Mam syna z nowotworem, mama jest po operacji kolana, a zostaliśmy zostawieni sami sobie. Kto jest odpowiedzialny za studzienkę? Woda jak zaczęła tryskać, to była nade mnie! Jest masakra po prostu... Kury, króle potopiło, nie dały radę zwierzęta. Tylko psy poratowałam” - usłyszeliśmy w rozmowie telefonicznej od pani Aldony. Oto nagranie, które nam wówczas wysłała:
Byliśmy na miejscu. Jest dramatycznie!
Przedwczoraj (18.08) strażacy znów interweniowali przy Energetycznej. Wczoraj (19.08) wybraliśmy się na miejsce, by zobaczyć, jak wygląda sytuacja. Jest dramatycznie - większa część posesji znajduje się pod wodą. Nie ma szans, by wejść do domu suchą stopą.
- Pierwsze zalanie było 1 czerwca. Dwa miesiące i dwadzieścia dni, a nikt nie raczy powiedzieć, co się stało. My już tyle lat tu mieszkamy i nigdy takiej sytuacji nie było - ze smutkiem wskazuje wyglądająca z okna starsza pani. To właścicielka posesji, pani Zofia.
Zalana piwnica, garaż, sprzęty: woda spowodowała u pań ogromne straty. A te proszą o ratunek, wskazując: - Nie mamy pomocy znikąd.
Pani Zofia i jej córka Aldona rozpoczęły walkę o ustalenie, kto jest odpowiedzialny za studzienkę, z której leje się woda. Ale poszczególne podmioty przerzucają się odpowiedzialnością.
Kto jest odpowiedzialny? Każdy odpisuje: Nie my
Panie otrzymały już odpowiedź z Energa Elektrownie Ostrołęka SA. Jak poinformowała spółka w piśmie, zlecono już wizje lokalne, które miały ustalić przyczynę i miejsce wystąpienia awarii i ustalono prawdopodobne miejsce wystąpienia niedrożności. Pozostało tylko ustalenie, kto jest właścicielem i użytkownikiem przedmiotowej sieci. Ale to okazało się bardzo trudne.
Spółka poinformowała jednak, że sieć kanalizacji deszczowej, na której wystąpiła awaria, nie jest własnością Energa Elektrownie Ostrołęka SA, a więc spółka nie posiada tytułu prawnego do instalacji i nie może prowadzić naprawy. Poinformowano o tym również prezydenta Ostrołęki oraz CCGT Ostrołęka (spółka zajmująca się nową elektrownią gazową). - Odpowiedzialność za ewentualne straty spoczywa na podmiocie, który jest właścicielem lub dysponentem przedmiotowej instalacji - czytamy w piśmie, jakie otrzymały panie. Czyli kto? Nie wiadomo!
Bo spółka CCGT również odpisała, wskazując, że nie jest właścicielem ani dysponentem instalacji kanalizacyjnej w postaci kolektora DN 800, który przebiega przez tę posesję, ani nie jest podmiotem odpowiedzialnym za zdarzenia w postaci zalania posesji. CCGT wskazała natomiast… Urząd Miasta Ostrołęki i Krajowy Ośrodek Wsparcia Rolnictwa w Warszawie jako podmioty "którym w ocenie spółki mogłaby być przypisana potencjalna odpowiedzialność".
Panie pokazują pismo, jakie 2 lipca br. skierowały do Urzędu Miasta Ostrołęki. Twierdzą, że wciąż nie dostały odpowiedzi, dodając, że pismo do OPWiK spotkało się z odpowiedzią władz spółki, które zaprosiły panie do siedziby. Tam przedstawiono im na mapce, że instalacja na pewno nie należy do OPWiK. Zostaje jeszcze Krajowy Ośrodek Wsparcia Rolnictwa. „Dzwoniliśmy do Warszawy do KOWR to pani powiedziała nam, że dopiero zaczynają to sprawdzać i żeby czekać na odpowiedź. Czekamy już trzeci tydzień... Pozostaliśmy sami sobie. Nie wiadomo, co dalej robić" - mówi pani Aldona. Trwa urzędniczy ping-pong na pisma, a posesja regularnie staje pod wodą.
- Ja sobie tego nie mogę wyobrazić, że mija 2,5 miesiąca, a nikt nie sprawdził, dlaczego tak jest. Nikt nie informuje, nie mówi, że cokolwiek zadziało się w tej sprawie - dodaje pani Zofia.
Wszystko zalane, zgniło...
Pisaliśmy już o stratach wyrządzanych przez wodę. Z ubezpieczenia panie najpierw otrzymały... 695 złotych. - Na co, na mopa?! - mówią oburzone. Dodają, że obecnie dosłano im po kolejnym zalaniu 1600 zł, ale straty są i tak są dużo większe niż to, co wypłacono z ubezpieczenia. - Same środki na pleśń, jakie musieliśmy kupić, sporo nas wyniosły - dodają. Odkąd na ich podwórko zaczęła wdzierać się woda, u dziecka pani Aldony występuje reakcja alergiczna.
- Nawet jednego warzywka żeśmy nie zebrali. Pomidory, ogórki, pietruszka, marchew... Wszystko zalane, zgniło. Ponad 200 cebulek tulipanów, wykopałam, bo chciałam sprawdzić. Pogniły... Aż człowiekowi ręce opadają! - mówi pani Zofia. W końcu się poddaje: "Ja idę, muszę wziąć jakieś uspokajające leki...".
- Mama od momentu kiedy zaczęło nas zalewać, bierze uspokajające leki. Nie może tego wytrzymać. Nerwówka taka... - dodaje jej córka, wskazując:
Z tatą kupili dom. Tu nigdy nic się nie działo, dzieciństwo się tu spędziło, nie pamiętam, żeby coś tu się działo. W tym roku to człowiek nie wie, co ma dalej robić. Warzywo się nie nadaje, w garażu narzędzia, hulajnoga syna, rowery, kosiarka... Kupiliśmy szafę do dzieci do pokoju, szafa zalana. A dzień wcześniej przyszła.
Strażacy. "Wspaniali ludzie"
Panie wskazują, że wspaniale w tej trudnej dla nich sytuacji zachowują się ostrołęccy strażacy. - Przyjeżdżają, to pytają, czy mamy wodę, chcą pomóc...
Dodają, że strażacy podchodzą do nich z ogromną empatią. "To są wspaniali ludzie, pomocni, pełni poświęcenia i szacunku do drugiego człowieka" - mówią panie.
My już przyzwyczailiśmy się do pani przyjeżdżać - mieli powiedzieć strażacy po kolejnej wizycie, na co pani Zofia odpowiedziała, że… zaczyna ich traktować jak rodzinę. Faktycznie, na posesji bywają po każdych większych opadach deszczu. I dopóki ktoś nie ustali właściciela studzienki i nie usunie awarii, to będą tu przyjeżdżać. A idzie jesień, czyli pora deszczowa.
Postaramy się pomóc
Panie z Energetycznej proszą o pomoc w trudnej sytuacji i dlatego opowiedziały nam swoją historię, licząc na to, że ktoś zainteresuje się w końcu ich losem i ustali podmiot odpowiedzialny za usunięcie awarii. Pytania w tej sprawie skierujemy do Urzędu Miasta i KOWR. Do sprawy wrócimy po uzyskaniu odpowiedzi. Zanim jednak nadejdzie jakakolwiek pomoc, pani Aldona i jej mama z niepokojem zerkają na kolejne prognozy pogody...
Na poniższych zdjęciach zobaczyć możecie, jak po wczorajszym deszczu wyglądała posesja przy Energetycznej. Panie ją zamieszkujące wskazują, że ten poziom wody nie jest jeszcze wysoki, w porównaniu do tego, co działo się na posesji podczas innych ulew.