Mężczyzna, który stracił rękę w wypadku w rolnictwie, stoczył z ubezpieczalnią sądową batalię - w Ostrołęce i Białymstoku - o zadośćuczynienie i odszkodowanie. Ponad siedem lat po wypadku zapadł prawomocny wyrok, który tylko częściowo uwzględnił powództwo poszkodowanego.
Wypadek na roli. Mężczyzna stracił rękę
W maju 2014 roku doszło do wypadku przy pracy na roli. Mężczyzna pomagał właścicielowi gospodarstwa rolnego o powierzchni 80 hektarów w belowaniu kiszonki na łąkach. Gospodarstwo, jak również ciągnik, były objęte ubezpieczeniem.
Kiedy mężczyźni wrócili po posiłku do pracy w polu, właściciel gospodarstwa wsiadł do ciągnika, a jego pomocnik chciał sprawdzić belarkę przed uruchomieniem. Zauważył zaplątany w wałkach sznurek, więc otworzył klapę. Kiedy chwycił za sznurek prawą ręką, walce w belarce zaczęły wirować, wciągnęły rękę do środka, miażdżąc ją do poziomu łokcia.
Okazało się, że właściciel gospodarstwa nie upewnił się, gdzie znajduje się jego pomocnik i uruchomił maszynę. Mężczyznę przewieziono do szpitala. Lekarze pilnie operowali go, amputując rękę na poziomie przynasady dalszej kości ramiennej. Operacja była konieczna ze względu na zagrażający życiu duży ubytek krwi.
Trauma i 65 procent uszczerbku na zdrowiu
To był dopiero początek kłopotów 33-letniego wówczas mężczyzny, który miał na utrzymaniu całą rodzinę: żonę i trójkę małych dzieci.
Poszkodowany załamał się psychicznie, stał się nerwowy, miał myśli samobójcze. Przez 4 miesiące pozostawał pod opieką lekarza psychiatry, który zdiagnozował zespół depresyjny reaktywny.
Biegły z zakresu psychiatrii podkreślił, że "amputacja kończyny była dla powoda poważnym stresem, bowiem jego życie zmieniło się diametralnie pod każdym względem, zarówno w życiu osobistym, jak i społecznym". - Pomimo poprawy samopoczucia, dostosowywania się do zaistniałej sytuacji, nadal doznaje zaburzeń emocjonalnych związanych z utratą ręki - dodał.
Lekarz rzeczoznawca KRUS ustalił 65 proc. stałego uszczerbku na zdrowiu. KRUS zakwalifikował wypadek jako wypadek w rolnictwie i przyznał ofierze wypadku rentę rolniczą z tytułu niezdolności do pracy na okres od 1 listopada 2014 roku do 31 grudnia 2016 roku, w kwocie po 1 084,57 zł miesięcznie.
W sprawie wypowiadali się też inni biegli. Wskazali, że mężczyzna przeszedł cierpienia fizyczne, a trwały uszczerbek na zdrowiu określili na 65 procent.
Z opinii biegłych: - Wypadek całkowicie zmienił życie codzienne powoda, spowodował w nim cały szereg utrudnień, poczynając od samoobsługi i higieny osobistej, na całkowitym wyłączeniu z pracy rolniczej kończąc. Powód nie jest też w stanie wykonać czynności wymagających udziału sprawnych obu kończyn górnych (jedzenie nożem i widelcem, wiązanie butów, krojenie chleba, odkręcenie słoika, pisanie odręczne, praca widłami, grabiami, dźwiganie worków, prowadzenie samochodu, czy ciągnika, itp.).
Kto odpowiadał za wypadek?
Biegły sądowy z zakresu bezpieczeństwa i higieny pracy wskazał, że zgodnie z zaleceniami producenta zawartymi w instrukcji obsługi, wszelkie prace przy prasie i otwieranie osłony ochronnej można prowadzić tylko przy wyciśniętym sprzęgle i wyłączonym silniku ciągnika. - Obydwaj mężczyźni nie zastosowali się do tych zasad pracy - podkreślił.
Jako przyczynę pośrednią wypadku biegły wskazał brak należytej organizacji i nadzoru nad bezpieczeństwem pracy w trakcie wykonywanych prac polowych.
Proces w Ostrołęce. Poszkodowany kontra ubezpieczalnia
Ponad rok po wypadku mężczyzna zgłosił szkodę do ubezpieczalni, wnioskując o wypłatę zadośćuczynienia i renty. Spotkał się jednak z odmową. Sprawa trafiła więc do Sądu Okręgowego w Ostrołęce.
Mężczyzna domagał się od ubezpieczalni, w której ubezpieczone od odpowiedzialności cywilnej było gospodarstwo rolne, w którym wykonywano pracę feralnego dnia: 350 tys. zł + odsetki tytułem zadośćuczynienia; 22 642 zł + odsetki tytułem odszkodowania; 367 676,94 zł + odsetki tytułem kosztów nabycia protezy oraz 1820 zł miesięcznie tytułem renty na zwiększone potrzeby. Do tego poszkodowany w wypadku wnosił o "ustalenie odpowiedzialności pozwanego za mogące ujawnić się w przyszłości szkody wynikłe z wypadku".
Ubezpieczalnia wnosiła o oddalenie powództwa, wskazując, że do wypadku doszło z wyłącznej winy poszkodowanego.
Wyrokiem z dnia 16 stycznia 2020 roku Sąd Okręgowy w Ostrołęce zasądził od ubezpieczalni na rzecz powoda kwoty: 150.000 zł z ustawowymi odsetkami za opóźnienie od 21 października 2014 roku do dnia zapłaty; 102.515 zł z ustawowymi odsetkami za opóźnienie od 20 października 2015 roku do dnia zapłaty; 115 zł z ustawowymi odsetkami za opóźnienie od 1 czerwca 2016 roku do dnia zapłaty; oddalił powództwo w pozostałej części; rozstrzygnął o kosztach procesu.
Jak sąd uzasadniał te orzeczenie? Wskazał m.in. na kierującego ciągnikiem właściciela gospodarstwa, który, w ocenie biegłego z zakresu BHP, zachował się nieprawidłowo, uruchamiając pojazd, nie sprawdzając, czy może to bezpiecznie zrobić. Sąd zwrócił też uwagę na zeznania kierowcy ciągnika, który przyznał, że akceptował fakt, że jego pomocnik poprawiał sznurek. - W rezultacie Sąd uznał, że brak jest podstaw do przyjęcia, że wyłączną winę za doprowadzenie do wypadku ponosi powód - wskazano.
Sąd pierwszej instancji wskazał jednak, że poszkodowany mężczyzna w 50 procentach przyczynił się do powstania szkody, bo też zachował się nieprawidłowo. Zasądzając dla mężczyzny takie, a nie inne kwoty, sąd zwrócił uwagę na jego cierpienia fizyczne i psychiczne.
- Uznając zatem, że zakres cierpień fizycznych i psychicznych powoda był ogromny, Sąd doszedł do przekonania, że odpowiednią kwotą rekompensaty za jest kwota 300.000 zł, którą z uwagi na 50% przyczynienie się obniżył do 150.000 zł - podkreślono w uzasadnieniu.
Poszkodowanemu w wypadku ostrołęcki sąd przyznał także odszkodowanie w wysokości... 115 złotych. Skąd taka kwota? Tu sąd oparł się na specjalistycznej opinii, z której wynikać miało, że podczas trzymiesięcznego leczenia ortopedyczno-chirurgicznego mężczyzna musiał przyjmować leki przeciwbólowe i osłonowe - koszt 50 zł miesięcznie, zaś po puszczeniu szpitala antybiotyk, probiotyk i środki odkażające/opatrunkowe - 80 zł miesięcznie. Stąd kwota 230 zł, pomniejszona o 50 procent ze wskazanych wcześniej powodów do 115 zł.
Sąd stwierdził też, że w zakres odszkodowania powinna wchodzić kwota niezbędna na zakup protezy. Koszt protezy na podstawie jednej z ofert określono na 205 030 zł, kwotę podzielono na pół (wziąwszy pod uwagę przyczynienie się do wypadku) i zasądzono ją powodowi. Tak mężczyzna miał otrzymać 102 515 zł.
Sąd uznał, że mężczyźnie nie należy się renta z tytułu zwiększonych potrzeb. - Powód większości czynności samoobsługowych wykonuje samodzielnie, zaś pozostałe (wiązanie butów, krojenie chleba, praca grabiami, prowadzenie samochodu, itd.) umożliwi proteza, na której zakup zostało przyznane odszkodowanie.
Prawomocny wyrok: poszkodowany bez winy
Od tego wyroku odwołały się obie strony - poszkodowany w wypadku mężczyzna i ubezpieczalnia. Poszkodowany wnosił m.in. o podwyższenie zasądzonej kwoty rekompensaty ze 150 do 300 tys. zł czy podwyższenie kwoty niezbędnej na zakup protezy 102 515 do 205 030 zł. Z kolei ubezpieczalnia wniosła o obniżenie zasądzonej kwoty do... 40 tys. zł.
Sąd Apelacyjny w Białymstoku, wyrokiem z 11 sierpnia 2021 r. zmienił wyrok sądu w Ostrołęce, częściowo uwzględniając apelację powoda, tj. zwiększając kwotę odszkodowania na zakup protezy do 205 030 zł. Pozostałe zmiany dotyczyły już kosztów procesu. Apelacja ubezpieczalni została oddalona w całości.
Sąd zwrócił uwagę, że zdarzenie z maja 2014 r. miało bezpośredni związek z prowadzeniem gospodarstwa rolnego, a ciągnik i belarka powinny być zakwalifikowane jako część składowa gospodarstwa. - Oznacza to zatem, że odpowiedzialność za skutki przedmiotowego zdarzenia ponosi pozwany ubezpieczyciel.
Na etapie postępowania apelacyjnego konieczne było poszerzenie materiału dowodowego o opinię biegłego specjalisty z zakresu BHP. Biegły stwierdził, że przyczyną wypadku było:
- niestosowanie się przez do rolnika kierującego ciągnika zespolonego z prasą do instrukcji obsługi i uruchomienie napędu maszyny bez wcześniejszego upewnienia się czy w strefie pracy prasy nie znajduje się osoba nieupoważniona,
- brak poinstruowania (przeszkolenia) pracownika (powoda) w zakresie prawidłowego wykonywania czynności obsługowych (m.in. czyszczenia, usuwania przedmiotów obcych),
- niedostateczne doświadczenia w obsłudze belarki, brak wypracowanych procedur jej użytkowania i brak właściwej komunikacji z powodem, co w efekcie skutkowało zaskoczeniem nagłym uruchomieniem prasy.
Sąd: - W rezultacie biegły uznał, że analiza zebranych w sprawie dowodów pozwala na przyjęcie, że zachowanie powoda nie przyczyniło się do zaistnienia spornego wypadku.
Sąd Apelacyjny w ślad za wnioskami płynącymi z treści opinii, przyjął, że wyłączną winę za spowodowanie wypadku w pracach związanych z prowadzeniem gospodarstwa rolnego ponosi jego właściciel i jednocześnie operator ciągnika. Zarzucił właścicielowi gospodarstwa lekkomyślność i niedbalstwo, wskazując oczywisty związek niewłaściwej organizacji pracy w gospodarstwie z nieszczęśliwym wypadkiem.
Pełna kwota na protezę ręki
Poszkodowany mężczyzna domagał się 300 tys. zł zadośćuczynienia, ale sąd nie uwzględnił tego żądania, zwracając uwagę na fakt, że poszkodowanemu "udało się dostosować do nowej sytuacji życiowej, a jego cierpienia uległy pewnemu złagodzeniu i bez wątpienia obecnie jego odczucie krzywdy jest znacznie mniejsze niż miało to miejsce bezpośrednio po wypadku"
Nie ulega wątpliwości, że o ile jego perspektywy zawodowe uległy zasadniczemu ograniczeniu, to jednak nie można tego samego powiedzieć o jego perspektywach życiowych. Wszystko bowiem wskazuje, że pomimo trwałego kalectwa powód jest już osobą praktycznie samodzielną, ale przede wszystkim aktywną życiowo i towarzysko. Dlatego także w ocenie Sądu Apelacyjnego również aspekty wskazujące na dostosowanie się powoda do nowych warunków, które w pewnej mierze złagodziły doznane przez niego cierpienia, winny wpłynąć na wysokość zadośćuczynienia. W efekcie doszedł do przekonania, że to kwota 150.000 zł, a nie 300.000 zł, jest odpowiednią i powinna być wystarczająca, aby w sposób należyty zrekompensować powodowi skutki wypadku, zarówno te, które już wystąpiły, jak i dające się przewidzieć w przyszłości.
Sąd podniósł za to odszkodowanie dotyczące zakupu protezy ręki, do pełnego kosztu takiego zestawu protetycznego. - Z opinii biegłych wyraźnie wynika, że taka proteza realnie polepszy sprawność i pozwoli na samodzielne wykonywanie szeregu czynności, co z kolei przełoży się również na funkcjonowanie powoda w życiu codziennym - wskazał sąd.
Jednocześnie, nie zauważono podstaw, by przyznać mężczyźnie rentę z tytułu zwiększenia się potrzeb. - Zebrane w sprawie dowody, a w szczególności opinie sporządzone przez lekarzy specjalistów, nie dają podstaw do przyjęcia, że powodowi niezbędna jest codzienna pomoc. Wręcz przeciwnie- z dowodów wynika, że powód w zasadzie stał się osobą samodzielną. Dodatkowo samodzielność tą powinna zwiększyć proteza ramienia, której pełny koszt został przyznany w ramach odszkodowania - wskazał Sąd Apelacyjny, wydając prawomocne orzeczenie.