W 75. rocznicę tragicznych wydarzeń warto wspomnieć historię Władysława Stepnowskiego, którego komunistyczne władze zamordowały 13 stycznia 1950 roku w warszawskim więzieniu na Rakowieckiej. Koszmar, jaki go spotkał, to nie tylko przykład represji politycznych okresu stalinowskiego, ale przede wszystkim dramat rodziny rozdzielonej przez system.
Władysław Stepnowski - skazany i zamordowany bez dowodów
Stepnowski został skazany na karę śmierci przez Wojskowy Sąd Rejonowy w Warszawie podczas sesji wyjazdowej w Ostrołęce 21 listopada 1949 roku. Wyrok zapadł mimo braku dowodów potwierdzających jego bezpośredni udział w akcjach bojowych Narodowego Zjednoczenia Wojskowego.
Szczególnie poruszającym świadectwem tamtych czasów pozostaje list, który rodzina wysłała do więzienia w październiku 1949 roku. Napisany prostym, szczerym językiem, pokazuje dramat dzieci i żony, próbujących odnaleźć się w rzeczywistości bez męża i ojca. Najmłodsza córka Miecia, nie rozumiejąc sytuacji, wciąż wypatrywała ojca i, jak pisano w liście, "klaskała w rączki, że Tatuś przyniesie 'byby i cucu'".
Starsze dzieci - Jasia, Reniuś i Wituś - mimo trudnej sytuacji starały się kontynuować naukę w szkole, choć jak wynika z listu, musiały też pomagać matce w codziennych obowiązkach. "Staramy się uczyć dobrze, aby Kochany Tatuś cieszył się z nas" - pisały dzieci do ojca.
Represje komunistycznych władz nie ograniczyły się tylko do Władysława Stepnowskiego. Całą jego rodzinę dotknęły prześladowania - byli aresztowani i skazywani. Ta historia pokazuje, jak system komunistyczny stosował odpowiedzialność zbiorową, niszcząc nie tylko pojedyncze osoby, ale całe rodziny.
Dziś, 75 lat po tych wydarzeniach, historia Stepnowskich przypomina nam o ofiarach stalinowskiego terroru i o tym, jak system totalitarny potrafił niszczyć więzi rodzinne, pozostawiając po sobie traumę kolejnych pokoleń.
O dramacie Władysława Stepnowskiego przypomniała Fundacja "Łączka" oraz dziennikarz i historyk Tadeusz Płużański, a w filmie opowiadającym tę historię wystąpił dyrektor Muzeum Żołnierzy Wyklętych w Ostrołęce Jacek Karczewski.