Radny Henryk Gut podczas czwartkowej sesji rady miasta podjął dyskusję o pracownikach, którzy za nowej władzy stracili swoje stanowiska w Urzędzie Miasta i miejskich spółkach. "Czy rzeczywiście przy odwołaniu pracownika powinniśmy się kierować tym, że ktoś może nam się nie podobać czy mamy innego pracownika?" - pytał. Prezydent Ostrołęki odpowiedział, że z niektórymi nie wyobrażał sobie współpracy - tu wspomniał o byłym dyrektorze Wydziału Oświaty UM Mirosławie Rosaku.
Chciałem zwrócić uwagę na kierowanie zespołem ludzkim, czym jest służba na urzędzie i współpraca z ludźmi. Jeżeli coś jest nieprawidłowo, to powinno się o tym mówić. Otóż przy objęciu przez pana prezydenta funkcji, wiemy, że jest ona służebną wobec mieszkańców oraz tych, którzy wspomagają pana prezydenta, dotyczy to urzędników. Wiemy, że wiele osób zmieniło pracę, zostało odwołanych, są odszkodowania. Czy rzeczywiście przy odwołaniu pracownika powinniśmy się kierować tym, że ktoś może nam się nie podobać czy mamy innego pracownika? Przecież ktoś kto zajmuje swoje stanowisko i dobrze wykonuje pracę, to nie można go zmieniać, człowiek jest podmiotem. Nie można tak sobie traktować człowieka, jako rzecz, kiedy później potwierdza to sąd i trzeba płacić odszkodowania. Powinno się zawsze kierować tym, że jeżeli coś dobrego się dzieje, to nie można tego zmieniać. Bo dobro jest dobrem, nie każdy pracownik nie musi być moim wrogiem, nie wykonuje obowiązków, tak jak ja bym chciał. Były te odwołania, ludzie są zrozpaczeni, znam osobę, która depresji dostała, że utraciła pracę, a te obowiązki ludzie wykonywali zgodnie z regulaminem. To są nie do przyjęcia postawy, tak nie wolno robić, żeby człowieka nie traktować jak rzecz. Może tak nie było, nie znam sytuacji, ale jeżeli sąd potwierdza, że jest odszkodowanie, to ta decyzja była błędna
- powiedział radny Henryk Gut.
Każdy pracownik, jeśli ma stabilność w swojej pracy, to on zupełnie inaczej pracuje. Jeżeli powołujemy kogoś i chcemy zmienić, to muszą być argumenty, że należy kogoś wymienić, a nie, że ja obejmuję funkcję i chcę mieć innych ludzi na tym stanowisku
- zaznaczył.
Prezydent Łukasz Kulik odpowiedział na te słowa dotyczące zwolnionych pracowników. Stwierdził, że z niektórymi nie wyobrażał sobie współpracy.
Poruszony był wątek, że mieszkańcy są poruszeni karuzelą stanowisk. Sprawdziłem, jak było z karuzelą stanowisk w 2019 roku. Z sześcioma osobami została rozwiązana umowa o pracę, jedenaście poszło na emeryturę. Nie wiem czy te sześć to dużo, ale czy te sześć osób to są wysokiej klasy specjaliści, którzy pracowali dla dobra miasta? Pierwszy z brzegu, były dyrektor Wydziału Oświaty (Mirosław Rosak - przyp.red.). No nie... To było pierwsze pytanie mieszkańców. Nie wyobrażałem sobie tego, że mogę współpracować z taką osobą. Przy czym niektórzy zapomnieli, że praca w UM to nie praca dla prezydenta, tylko dla mieszkańców. To największy zaszczyt, móc tutaj pracować. Jeżeli mam zastrzeżenia, to nie są to zastrzeżenia dotyczące preferencji politycznych tylko w jaki sposób te osoby wykonują swoją pracę
- argumentował.
Pan mówi: sąd orzeka odszkodowanie. To też jest istotne, za co jest to odszkodowanie. W niektórych przypadkach uważam, że te osoby tak szkodziły miastu, że nie należały im się trzymiesięczne odprawy. Sąd ma prawo uznać inaczej, ja to muszę uszanować
- dodał.
Radny Henryk Gut, podobnie jak cały klub PiS, głosował przeciw udzieleniu wotum zaufania i absoloturium dla prezydenta Łukasza Kulika.