Mateusz Sitek – żołnierz 1 Warszawskiej Brygady Pancernej, który zmarł na skutek ran odniesionych po ataku nożem przez agresywnego migranta na granicy polsko-białoruskiej - spoczął w rodzinnej miejscowości. Uroczystości pogrzebowe odbyły się dziś w miejscowości Nowy Lubiel, w pow. wyszkowskim. Słowa matki żołnierza, jakie padły na pogrzebie, są niezwykle poruszające.
Uczestnicy uroczystości manifestowali poparcie dla żołnierzy. Było sporo biało-czerwonych flag i transparenty "Murem za polskim mundurem". Kazanie podczas pogrzebu wygłosił biskup polowy Wiesław Lechowicz. „Niech ofiara z życia Mateusza mobilizuje do wiernej i wytrwalej służby na rzecz bezpieczeństwa i pokoju, wolności i suwerenności naszej Ojczyzny i naszych granic” – mówił w homilii. Mszę św. koncelebrował też biskup łomżyński Janusz Stepnowski, jak również wielu księży z całego kraju.
Podczas uroczystości obecny był prezydent RP Andrzej Duda. „Tu spoczywa żołnierz polski, obrońca Ojczyzny. Tu przyjechali ludzie z całej Polski, by oddać mu cześć. Tu spoczywa żołnierz polski z powołania i z wychowania. Wybierając tę służbę wiedział, że jest to związane z ryzykiem. Podjął zadanie i nie zdezerterował. Poległ na służbie Rzeczypospolitej; oddał za nas, za Ojczyznę życie” – mówił.
Niezwykłe przemówienie wygłosiła Emilia Sitek, matka zamordowanego żołnierza. Jej słowa warto przytoczyć w całości:
Życie to krótkie westchnienie, lecz przede wszystkim dar od Boga. Nigdy nie wiemy, co przyniesie nam jutro. Jedyne, co możemy, to w pełni wykorzystać każdą sekundę tak, aby być z siebie dumnym. Duma to właściwe słowo. To uczucie towarzyszyło naszemu synowi, gdy wstąpił w szeregi wojska polskiego. Spełniał swoje największe marzenie. W jego realizacji pomogła mu odwaga, hart ducha i niezłomność. Marzenia Mateusza stały się rzeczywistością. Wojska Obrony Terytorialnej w Zegrzu, później 1 Warszawska Brygada Pancerna im. gen. Tadeusza Kościuszki i etat kierowcy Abramsa. Już wtedy wiedział, co chce robić w życiu. Kiedyś powiedział, że wolałby się zderzyć z tirem, niż nie dostać się do wojska. Opowiadał z podziwem o jednostkach specjalnych takich jak GROM, Agat, Nil czy Formoza. Miał cichą nadzieję, że może kiedyś go tam przyjmą. Ale Bóg powołał Mateusza na inną służbę. Trudno nam się z tym pogodzić. Mimo to, jesteśmy wdzięczni, że dane nam było pożegnać się z synem. Kiedy po 10 dniach czuwania przy szpitalnym łóżku odebrano nam nadzieję, pozostała jeszcze wiara i miłość. Tylko tyle i aż tyle...
Mając serce przepełnione miłością dla naszego syna wierzymy, że kiedy Bóg wyznaczy czas, wszyscy się z nim spotkamy. Dla nas nie umarłeś, będziesz zawsze w naszych sercach. Kochani, nie płaczemy. Nie patrzymy w podłogę. Mateusz by tego nie chciał, bo miał żołnierski charakter. Patrzymy z wiarą do góry.
Pomódlmy się za wojsko Polskie, bo oni dokonują na granicy rzeczy niemożliwych. Jeśli ich zabraknie, nikt nas nie obroni. Pragnę podziękować za ogromne wsparcie oraz pomoc dla Mateusza oraz całej rodziny. Kiedy 28 maja czas się dla nas zatrzymał, nasze serca rozpadły się na kawałki, wojsko nie opuszczało nas na krok. Szczególne podziękowania kieruję do gen. Artura Kozłowskiego i płk Marcina Wdowiaka, którzy byli dla Mateusza i dla mnie jak troskliwi rodzice. To ludzie o wielkich sercach. Pragnę podziękować również mjr Grzegorzowi Misiakowi, kpt Patrykowi Pindelskiemu, st. szer. Mateuszowi Konradowi Mikuckiemu i wielu innym wspaniałym żołnierzom z żołnierskiej rodziny Mateusza. Podziękowania kieruję również do pani psycholog wojskowej. Dziękuję, Paulinko.
Kochani, módlmy się za naszą ojczyznę. Niech rządzący naszym krajem zawsze podejmują mądre i odpowiedzialne decyzje, aby żadna matka nie musiała płakać nad trumną swojego dziecka, a synowie i córki mogli wracać bezpiecznie do swoich rodzin. Niech Mateusz jako żołnierz Wojska Polskiego będzie symbolem walki o nasze bezpieczeństwo. Mateusz pozostawił testament każdemu Polakowi: dbałość o niepodległą i bezpieczną ojczyznę, dbałość o Polskę. Czekaj na nas, nasz synu. Kiedy Bóg wyznaczy czas, znów będziemy razem.