Były senator Krzysztof Majkowski nie szczędzi słów krytyki dotyczących elektrowni Ostrołęka C i osób z nią związanych. Wywiad w "Gazecie Wyborczej" sprawił, że do jego słów postanowiła się odnieść Grupa Energa.
Sprawa elektrowni Ostrołęka C jest jednym z głównych tematów politycznych podnoszonych w ostatnim czasie w mediach. Do Ostrołęki przyjeżdżają politycy i dyskutują o stratach związanych z budową elektrowni węglowej. Tym razem "Gazeta Wyborcza" zrobiła wywiad z Krzysztofem Majkowskim - byłym senatorem z ramienia PiS, dziś krytykiem poczynań tej partii.
Krzysztof Majkowski: Ostrołęka stała się symbolem zatęchłych układów, kumoterstwa, wręcz obciachu
- Najgorsze jest to, że wielu ludzi ta sprawa zniechęciła, złamała. Ostrołęka to było jakiś czas temu stosunkowo dynamiczne miasto, z nowoczesną elektrownią. Stała się symbolem zatęchłych układów, kumoterstwa, wręcz obciachu - mówi Krzysztof Majkowski w rozmowie z redaktorem Pawłem Wrońskim.
W tym samym wywiadzie mówi m.in. o Edwardzie S., sprowadzającym węgiel z Rosji czy o Januszu Kotowskim, który "nie zasmakował bezrobocia, bo został dyrektorem Muzeum Żołnierzy Wyklętych, oczywiście bez żadnego konkursu". Zaznacza, że co prawda PiS stracił władzę w mieście, "tyle, że nadal rządzi zasada, że kto ma władzę w elektrowni, ten ma władzę w regionie, bo to jest najlepszy pracodawca. A władzę w elektrowni nadal ma PiS i w znacznej mierze to oni decydują o obsadzie stanowisk. Wszyscy muszą z nimi iść na układ".
Energa reaguje
Na wywiad byłego senatora w "Wyborczej" zareagowała Grupa Energa, wystosowując oświadczenie w tej sprawie:
Przede wszystkim podkreślić należy, że nieprawdą jest twierdzenie, że Edward S. kupował dla planowanego bloku energetycznego w Ostrołęce węgiel z Rosji. Spółka jeszcze w 2016 roku informowała oficjalnymi komunikatami, że elektrownia ma zapewniony surowiec od polskiego wydobywcy w ramach 10-letniego kontraktu. Spółka raz jeszcze podkreśla, że wprowadzaniem opinii publicznej w błąd jest mówienie o jakichkolwiek stratach. Inwestycja jest wciąż kontynuowana, przy uwzględnieniu konwersji technologicznej, którą wspomniano w tekście, a wydatkowane dotychczas środki są po prostu dodatkowymi kosztami. Przypomnieć też należy, że budowa elektrowni gazowo-parowej jest inwestycją o połowę tańszą, niż bloku węglowego. Co więcej, ostateczne rozliczenie z generalnym wykonawcą projektu węglowego zamknęło się w kwocie niższej, niż pierwotnie zakładano. Przy rozliczaniu projektu węglowego ujęto w niej także realizację infrastruktury, która zostanie wykorzystana przy budowie elektrowni gazowej, co dodatkowo obniża koszt budowy bloku typu CCGT w Ostrołęce.
- Zupełnie sprzeczne z faktami są też słowa: „jeśli do 2026 roku nie zostanie dostarczona określona pula energii, to elektrownia zapłaci 520 mln kary. Rozumiem, że wicepremier Sasin w jakiś sposób chce tę karę anulować" - wskazuje Energa, dodając:
Spółka poinformowała oficjalnym komunikatem, że kontrakt mocowy dla projektu węglowego - do którego zapewne odnoszą się powyższe stwierdzenia - został rozwiązany bez kar umownych na mocy zapisów ustawy o rynku mocy. Było to możliwe dzięki wskazaniu dwóch kontraktów zastępczych dla bloków gazowo-parowych w Ostrołęce i Grudziądzu.
Ponadto, Energa wskazała po raz kolejny, że "budowa nowego, stabilnego źródła energii w Polsce północno-wschodniej była i nadal jest uzasadniona potrzebami zapewnienia bezpieczeństwa i stabilności Krajowego Systemu Elektroenergetycznego".
- Kontynuacja inwestycji w technologii gazowej realizowana jest w warunkach zapewnienia pełnego finansowania inwestycji. Przeprowadzone analizy wskazują na rentowność inwestycji i pokrycie również poniesione dotychczas koszty związane z rozliczeniem prac przy realizacji inwestycji w technologii węglowej. Realizacja projektu budowy bloku energetycznego w technologii CCGT wpisana jest też w Wieloletni Plan Inwestycji Strategicznych Grupy Energa i jej strategiczny planu rozwoju - czytamy w komunikacie.