Ostrołęczanin Bartosz Makowiecki, pracownik Kancelarii Premiera, wziął udział w nietypowym happeningu. Pojawił się przed siedzibą Platformy Obywatelskiej, gdzie wręczał politykom opozycji... reklamówki z Biedronki. Dlaczego?
Bartosz Makowiecki w przeszłości był doradcą sekretarza stanu w KPRM, obecnie jest pracownikiem Kancelarii Premiera. Więcej o nim przeczytacie tutaj, w naszym wywiadzie.
Młody działacz stowarzyszenia "Dla Polski" wziął ostatnio udział w happeningu, o którym było głośno. Przed siedzibą PO wręczał reklamówki z Biedronki politykom opozycji, głównie związanym z PO, ale załapał się też m.in. Jarosław Gowin z Porozumienia.
Politycy oczywiście reklamówek, dodajmy, że pustych, nie przyjmowali. Cała akcja miała jednak PR-owy oddźwięk.
Skąd się wziął pomysł z reklamówkami z Biedronki? Chodzi o zeznania Marcina W. w sprawie tzw. afery podsłuchowej (to słynne nagrania z "Sowy", po których koalicja PO-PSL straciła władzę). Lider PO Donald Tusk powoływał się na jego zeznania, uznając je za wiarygodne, po czym prokuratura, na wniosek ministra Zbigniewa Ziobro, ujawniła całość zeznań. Marcin W. zeznawał (w 2017 i 2018 r.) iż wręczył łapówkę w wysokości 600 tys. euro M.T., "synowi byłego premiera" w 2014 r., a pieniądze włożył do reklamówki ze sklepu Biedronka. W tej sprawie nie postawiono nikomu zarzutów.