Dość nieoczekiwany przebieg przybrało rozpatrywanie wniosku mieszkańca gminy Lelis, a jednocześnie gminnego radnego. Mimo negatywnego zaopiniowania wniosku, próbowano wezwać mieszkańca do dodatkowych wyjaśnień dotyczących... jego uzasadnienia. Wszystko dlatego, że padło sformułowanie o "nadużyciach". Obrady komisji w sprawie dodatkowych wyjaśnień miały burzliwy przebieg, a sam radny pisze o próbie stworzenia "komisji śledczej".
Kamil Stepnowski jest radnym gminy Lelis, a jednocześnie mieszkańcem gminy. To właśnie jako mieszkaniec, w trosce o transparentność samorządu, złożył wniosek w sprawie zamieszczania nagrań z posiedzeń komisji Rady Gminy Lelis na stronie BIP Urzędu Gminy Lelis. Wniosek ten 2 grudnia 2022 r. został zaopiniowany negatywnie. Wydawało się, że to koniec tej sprawy, lecz... okazało się inaczej.
Wszystko dlatego, że Komisja Skarg, Wniosków i Petycji z 13 grudnia 2022 r. rozpatrywała m.in. punkt "podjęcie stanowiska komisji w sprawie złożenia dodatkowych wyjaśnień do wniosku z dnia 30 listopada 2022 r." - krótko mówiąc: wniosek zaopiniowano już negatywnie, ale chciano, by wnioskodawca złożył dodatkowe wyjaśnienia. Dotyczyły one jednak nie tyle wniosku, co... uzasadnienia.
- Jest sporo niejasności i w związku z powyższym poproszę komisję o przegłosowanie, aby wnioskodawca, pan Stepnowski, udzielił dodatkowych wyjaśnień - mówił przewodniczący komisji Jerzy Dawid.
Radny, a jednocześnie mieszkaniec-wnioskodawca, był zaskoczony.
- Nie rozumiem, co przewodniczący chce tym osiągnąć i na jakiej podstawie prawnej działa, jeśli byłby w stanie mi na to odpowiedzieć. Sprawa jest definitywnie moim zdaniem zamknięta. Wniosek dotyczył zamieszczenia nagrań. Możemy je zamieszczać, albo nie, koniec tematu - wskazał Kamil Stepnowski.
Przewodniczący komisji odpowiedział, że chodzi o słowa z uzasadnienia "doszło do wielu nadużyć". Radny Stepnowski podkreślił, że we wniosku zawarł wszystko i dodatkowych wyjaśnień składać nie zamierza.
"Nie róbcie z naszych komisji cyrku"
W dalszej części komisji stwierdzono, że w uzasadnieniu do wniosku Kamila Stepnowskiego wskazane są "zarzuty" (tak miał stwierdzić mecenas obsługujący urząd), więc trzeba go poprosić o dodatkowe wyjaśnienia. Radny Stepnowski z kolei stwierdził, że mecenas powinien uzasadnić swoją decyzję na podstawie przepisów prawa.
Podczas obrad wywiązał się chaos, a radni sami nie wiedzieli już, o co chodzi w całej sprawie - czy poprzednie głosowanie ws. wniosku ma być unieważnione, na jakiej podstawie sprawa wraca do procedowania. "Na podstawie czego mamy teraz przegłosować? Nie rozumiem tego" - mówił jeden z nich.
- To jest jakaś farsa po prostu. Nie róbcie z naszych komisji cyrku. Sprawa została zakończona, zaopiniowana, naprawdę nie wiem o co chodzi. Większość radnych w składzie tej komisji też nie wie. Albo proszę być konkretnym, podając jakieś fakty, przepisy ustawy, na których się opiera, a nie wracamy do sprawy sprzed tygodnia, dwóch i sobie ją przeanalizujemy, mimo, że została definitywnie zakończona - powiedział radny Stepnowski.
Głos zabrał też wójt Stefan Prusik, stwierdzając, że nie pozwoli sobie, by ktoś mu zarzucał nadużycia. - To bardzo poważny zarzut i zamierzamy go wyjaśnić (...) To idzie w internet i idzie w media. Będę chciał tę sprawę wyjaśnić - stwierdził wójt.
"Jeśli będą jakiekolwiek pytania z organów ścigania w tej sprawie, chętnie udzielę wyjaśnień. Nie zamierzam wyjaśniać wniosku, który został zaopiniowany, a prace nad nim zostały zakończone" - radny Stepnowski stał przy swoim stanowisku.
Potrzebne przeprowadzenie "jakiegoś postępowania"?
Przewodniczący komisji chciał, by komisja zajęła stanowisko, czy Kamil Stepnowski ma udzielić dodatkowych wyjaśnień, czy nie. Okazało się jednak, że jest problem, by wyjaśnić podstawę takiego działania. Komisja skarg, wniosków i petycji powinna rozpatrywać te trzy rodzaje pism, z kolei w tym przypadku takie nie wpłynęło - pojawiło się za to hasło ze strony przewodniczącego, że... "to moje stanowisko".
W końcu przeprowadzono głosowanie. Dwóch radnych, w tym Kamil Stepnowski, nie głosowało, więc zapytano ich, jak rozumieć ich działania. Dyskusja nie ustawała. Padło nawet sformułowanie, że skoro w uzasadnieniu do wniosku pisano o nadużyciach, to może "potrzebne jest przeprowadzenie jakiegoś postępowania".
W końcu doprowadzono do... drugiego głosowania. Zanim jednak to nastąpiło, przewodniczący stwierdził, że składa ustny wniosek o wyjaśnienie, co oznacza w uzasadnieniu, że "doszło do wielu nadużyć".
- Wnioskuję o to, żeby (Kamil Stepnowski - red.) uzupełnił w wyjaśnieniu swój wniosek, m.in. "doszło do wielu nadużyć", co to jest te "nadużycia", kogo dotyczą i kiedy one były. Bo tak to nie wiemy nic - stwierdził przewodniczący.
"Zakończmy te obrady. Nic z tego nie wyjdzie. Jest to farsa" - podkreślił radny Stepnowski. Inny z radnych również wskazywał, że ten punkt jest kompletnie bezzasadny, gdyż tak naprawdę nie wiadomo, co jest opiniowane. Mimo przeprowadzenia de facto dwóch głosowań, co można odłuchać na poniższym nagraniu, wydaje się, że obrady komisji w tym punkcie skończyły się bez większej konkluzji.
Wniosek trafił na sesję. Dyskusji nie było
29 grudnia radni z Lelisa głosowali w sprawie rozpatrzenia wniosku na sesji. Zdecydowano się nie uwzględnić wniosku, a to rozwiązanie poparło 13 radnych, przeciw był tylko radny Stepnowski. Co ciekawe, w uzasadnieniu opisano również powyższą próbę uzyskania dodatkowych wyjaśnień, ale bez konkretów, czy takie wyjaśnienia będą od Kamila Stepnowskiego wymagane i na jakiej podstawie. Podczas sesji nie podjęto również żadnej dyskusji.
Sam radny Stepnowski pisze w mediach społecznościowych:
W mojej opinii miało powstać coś na wzór "komisji śledczej w sprawie afery Rywina", która miała przymusić mieszkańca, który złożył wniosek, aby jeszcze bardziej go uszczegółowił i uzasadnił (...) Nadmienię tylko, że jeśli dojdzie do sytuacji, abym złożył obszerniejsze wyjaśnienia policji czy prokuraturze to jestem jak najbardziej do dyspozycji
Tymczasem, posypał się skład Komisji skarg wniosków i petycji - z pięcioosobowego jej składu dwóch radnych zrezygnowało.