eOstroleka.pl
Ostrołęka,

Mroczna historia pewnej kamienicy w Ostrołęce

REKLAMA
zdjecie 480
fot. slady.ipn.go.plfot. slady.ipn.go.pl
REKLAMA

W jednym z wydań „Naszego Dziennika” ukazał się artykuł przybliżający funkcjonowanie Powiatowego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego w Ostrołęce. O tym, co w kamienicy przy ulicy 11 Listopada robili z aresztowanymi funkcjonariusze UB pisze dla ND Jacek Karczewski, do niedawna dyrektor Muzeum Żołnierzy Wyklętych. Kamienicy już nie ma, historia, bardzo bolesna, pozostała.

 
PUBP w Ostrołęce zaczął funkcjonować, jako samodzielna placówka od wiosny 1945 roku. Początki bezpieki w powiecie sięgają 1944 roku. Początkowo PUBP zajmował tylko drugie piętro w kamienicy Ostaszewskich przy ul. Waryńskiego (obecnie 11 listopada). Dziś budynku już nie ma. Pozostała za to trwale i boleśnie wyryta w pamięci historia dramatów ludzkich, których w wyjątkowo okrutny i bezwzględny sposób dopuszczali się na mieszkańcach regionu funkcjonariusze bezpieki.
 
Jacek Karczewski – autor artykułu opublikowanego w Naszym Dzienniku – zajmuje się m.in. upamiętnianiem w swojej pracy historii związanej z podziemiem niepodległościowym. Były dyrektor Muzeum Żołnierzy Wyklętych zebrał w całość i przeanalizował m.in. informacje IPN dotyczące funkcjonowania w naszym mieście PUBP. Zagłębiając się w lekturę artykułu dowiadujemy się, że ostrołęcka bezpieka była wyjątkowo bezwzględna w swoich działaniach, przy czym sama też łatwo nie miała. Lokalna społeczność wcale nie spieszyła z pomocą ubekom, formowanie struktur trwało nad wraz długo a rotacja wśród funkcjonariuszy była bardzo duża.
 
Jakie jeszcze mroczne tajemnice skrywała „kamienica Ostaszewskich” - siedziba i areszt PUBP w Ostrołęce? Przytaczamy fragmenty artykułu opublikowanego na łamach Naszego Dziennika, autorstwa Jacka Karczewskiego.
 
Powiatowy Urząd Bezpieczeństwa Publicznego w Ostrołęce, na tle sytuacji w innych miastach powiatowych, rozpoczął swą działalność stosunkowo późno. Jednocześnie, w porównaniu do innych miast województwa warszawskiego, jego funkcjonariuszy cechowała niezwykła skala i brutalność represji. Charakteryzowała ich ponadprzeciętna skłonność do mordowania ludzi w trakcie działań operacyjnych i śledztw, jak również prowadzenie ponad normę spraw przez sądy doraźne i przeprowadzanie egzekucji.
 
Niemal w każdym raporcie znajdują się niezwykle brutalne, a wręcz barbarzyńskie opisy zachowania funkcjonariuszy UB i ich metod śledczych. W raporcie za czerwiec 1946 r. sporządzonym przez wspomnianego już kpt. Aleksandra Bednarczyka „Adama” (wówczas Prezesa ostrołęckiego Obwodu WiN) znajdujemy kolejne wstrząsające opisy metod stosowanych przez komunistycznych oprawców:
 
„PUBP- Kier. por. Koc i stan liczbowy bez zmian, z tym, że obecnie większość funkcjonariuszy przebywa stale w terenie. Areszt stale przepełniony. W małym pokoju przebywa do 15 osób, co przy szczelnie zabitych deskami oknach powoduje niemożliwy brak powietrza. Przetrzymuje się aresztowanych po sześć – osiem tygodni bez badania. Na interwencję komisji WUBP, która przeprowadziła w dniu 9/10 bm. inspekcję przyspieszono tempo badań. W czasie śledztwa, prócz opisanych w poprzednich raportach tortur z biciem w pięty specjalnie w tym celu przygotowaną deską włącznie stosują następujący sposób złamania oporu badanego: przywiązuje się go mocno do krzesła z wysokim oparciem i wpycha w gardło kij owinięty pakułami, aż do utraty przytomności. Aby doprowadzić do przytomności nie odwiązuje się ofiary lecz przewraca z krzesłem i zlewa wodą. Czynności te często kilkakrotnie powtarzają się.
 
 
Niedawno zwolniona z aresztu, Grodzikówna z Wólki Brzezińskiej gm. Goworowo zeznaje, że w czasie badania na posterunku MO w Goworowie funkcjonariusz UB Bilski sterroryzował ją groźbą zastrzelenia i zgwałcił.
 
Wanda Kurpiewska z m. Suchcice gm. Czerwin stwierdza na podstawie wynurzeń Ireny Grochowskiej, z którą przebywała w jednej celi, że ta ostatnia brana na badania niekiedy trzy razy dziennie za każdym razem była gwałcona przez funkcjonariuszy UB. Grochowska przebywa w dalszym ciągu w areszcie.
 
W poszukiwaniu osób „spalonych” UB stosuje metodę sterroryzowania i zastraszenia rodzin i sąsiadów ściganych, powtarzając swe bandyckie napady co kilka dni. Za każdym razem rabują mienie i zwołują sąsiadów, wobec których zapowiadają, że tak długo nie zaprzestaną pościgu, aż złapią poszukiwanego i w oczach rodziny rozstrzelają bez sądu. Tych, którzy ułatwiają ukrywanie się ściganemu spotka taki sam los, tym zaś, którzy będą udzielać pomocy jego rodzinie grożą konfiskatą mienia.
 
Przestraszone w ten sposób dzieci Stefana Mierzejewskiego z m. Borowce gm. Troszyn prawie co noc dostają szoków nerwowych, a matka-staruszka Wiktoria Mierzejewska i żona Wanda wpadły w stan chorobowy. Podobnie brat poszukiwanego Zdzisława Grabusia z m. Laski gm. Czerwin – Jerzy (lat 14) przestraszony groźbami zbirów z UB dostał dwukrotnie ataku serca, na co UB odpowiedziało drwinami i szyderstwem.
 
Od kilku dni przebywa w Ostrołęce z[astęp]ca k[o]m[en]d[an]ta WUBP Krzeczkowski. Urzęduje w cywilnym ubraniu.”
 
To tylko jeden z wielu raportów opisujących rzeczywistość tamtych lat i realia utrwalania władzy ludowej. Niezwykle istotny jest fakt, że są one oparte na autentycznych relacjach ludzi, którzy nie są anonimowi. Mają imiona i nazwiska.
 
Mimo, iż sowieci wkroczyli do Ostrołęki 6 września 1944 r., to oficjalnie dopiero w kwietniu 1945 r. udało się skompletować kadrę PUBP, która mogła rozpocząć działania zgodne z wytycznymi postawionymi przez jej szefostwo. Aż siedem miesięcy trwało tworzenie tej niezwykle zbrodniczej komórki w Ostrołęce, podczas gdy w innych powiatach powstawała ona niemalże tego samego dnia, wraz z wkraczającym wojskami sowieckimi i polskimi komunistami. Główną przyczyną opóźnienia był... brak ludzi chętnych do pracy w bezpiece. Zresztą inne urzędy i Milicja Obywatelska zostały w początkowej fazie opanowane przez członków Armii Krajowej. Na terenie powiatu ostrołęckiego w momencie wkraczania wojsk sowieckich nie istniały żadne struktury komunistyczne. Dopiero przysłanie do Ostrołęki w kwietniu 1945 r. funkcjonariuszy pochodzących z innych stron Polski, przy wsparciu kilkudziesięcioosobowego oddziału NKWD, pozwoliło rozpocząć pierwsze działania w terenie.
 
Pierwszym szefem PUBP w Ostrołęce został Stefan Koc. Został on tu przeniesiony rozkazem personalnym nr 32 z 15 kwietnia 1945 r. z Mińska Mazowieckiego, gdzie również pełnił funkcję kierownika. Jego brutalność i liczne zbrodnie popełnione podczas pracy w Mińsku Mazowieckim spowodowały, że w obawie o swoje życie posługiwał się fałszywym nazwiskiem Stanisław Wasilewski. Wraz z nim z Mińska Maz. do Ostrołęki przybyli:
    • Leon Budziłowski z WUBP (przeszedł specjalne szkolenie w Kujbyszewie w Związku Radzieckim);
    • Aleksander Padzik;
    • Kazimierz Szulejewski;
    • Piotr Ronda;
    • Stanisław Kaczmarek;
    • Stanisław Kwiatkowski, pochodził z Lubelskiego;
    • Kazimiera Kulik, przeniesiona z WUBP na stanowisko sekretarki.
 
Wkrótce dołączyli kolejni funkcjonariusze przysyłani tu m.in. z Pułtuska, Rembertowa, Milanówka, Podkowy Leśnej, Grodziska Mazowieckiego, Pruszkowa i innych miejscowości.  Spośród miejscowej ludności zaledwie kilka osób wyraziło chęć pracy w UB.
 
Na początku działalności UB w Ostrołęce współdzieliło kamienicę Ostaszewskich z Komendy Powiatowej Milicji Obywatelskiej, zajmując drugie piętro. Po wyprowadzeniu się KP MO do innego budynku w 1946 r. PUBP przejął całą kamienicę. W kamienicy tej UB posiadał 11 małych pomieszczeń przeznaczonych na cele, 8 z nich mieściło się w piwnicy. Cele te, o wymiarach 2 m na 6 m, musiały bardzo często mieścić po kilkanaście osób. W piwnicy znajdowały się też oddzielne cele przeznaczone dla osób oczekujących na wykonanie egzekucji.  W kamienicy przy obecnej ul. 11 Listopada bezpieka urzędowała do 1949 r., kiedy to przeniosła się do wybudowanego przez Niemców w czasie wojny budynku przy ul. Kościuszki 32. W pierwszym okresie funkcjonowania PUBP zauważalna była duża rotacja wśród kadry. Tylko w okresie od kwietnia do grudnia 1945 r. przez PUBP przewinęło się 65 osób, przy czym średni stan zatrudnionych wynosił 20 funkcjonariuszy. Przyczyn tej dużej rotacji należy upatrywać przede wszystkim w sile lokalnego podziemia antykomunistycznego oraz braku jakiegokolwiek oparcia wśród miejscowej społeczności, która widziała wśród przedstawicieli resortu przede wszystkim wrogi im aparat represji. Żyjący w ciągłym zagrożeniu funkcjonariusze PUBP dezerterowali, zwalniali się na własną prośbę bądź wyrzucani byli dyscyplinarnie za pijaństwo lub rozboje. Ciekawie też przedstawiał się poziom ich wykształcenia oraz wiek. Spośród wszystkich 65 funkcjonariuszy, którzy przewinęli się przez urząd w 1945 r., aż 8 nie miało ukończonych 18 lat. Kolejnych 19 było w przedziale wiekowym między 18 a 20 rokiem życia, 24 w wieku 21-25 lat, w przedziale do 30 lat znalazła się zaledwie 1 osoba, zaś powyżej 30 lat – 13. Z całej grupy tylko jedna osoba miała wykształcenie średnie, 2 kolejne – niepełne średnie. Pozostali stanowili największą grupę: 37 osób, które ukończyły 7 klas szkoły podstawowej oraz aż 25 z niepełnym podstawowym. Niewątpliwie taki stan rzeczy musiał wpływać na dość niskie morale pracujących tu funkcjonariuszy, a może i skłonność do szczególnej brutalności w prowadzonych śledztwach przeciwko aresztowanym członkom podziemia i mieszkańcom. Zresztą brak wykształcenia widoczny był w wielu dziedzinach, np. kierowcą wożącym w latach 1945 – 46 grupy operacyjne przeciwko polskiemu podziemiu był niemiecki jeniec, któremu na czas akcji przydzielano nawet karabin. W początkowej fazie funkcjonariusze mogli działać jedynie przy wsparciu jednostek Armii Czerwonej lub NKWD. Później rolę sowieckich jednostek przejęły utworzone w tym celu jednostki Korpusu Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Podczas przesłuchań funkcjonariusze nadzorowani byli przez sowieckich namiestników, którzy doradzali, jak skutecznie pozyskiwać informacje. Początkowo był to kpt. Małachow, a następnie mjr NKWD Aleksander Woroncyłow vel Wincarow vel Warincow vel Woronkow.(...)
 
Nie da się dokładnie oszacować strat osobowych mieszkańców powiatu ostrołęckiego spowodowanych działaniem resortu. Szacunki wskazują na liczbę co najmniej 500 osób poległych, pomordowanych lub skazanych na karę śmierci. Przez więzienia i areszty przewinęły się tysiące osób. Dla szefa UB Stefana Koca to był jedyny sposób by opanować teren. W jednym z raportów kierowanych do Warszawy z dnia 18 września 1946 r. napisał:
 
Po analizie materiałów doszliśmy do wniosku, iż ażeby oczyścić teren należałoby aresztować około 40% ludności, z niektórych gmin, jak Łyse, Turośl, Zbójna, Kadzidło, Myszyniec.
 
Na zakończenie zacytuję jeszcze jeden fragment raportu wymienionego wyżej szefa UB z 30 czerwca 1946 r. Z dzisiejszej perspektywy brzmi groteskowo, ale też niezwykle oddaje grozę tamtych czasów:
 
Amerykanie powinni rzucić tę swoją bombę atomową na Ostrołękę, a nie na wyspę...  
 
Jacek Karczewski

Wasze opinie

STOP HEJT. Twoje zdanie jest ważne, ale nie może ranić innych.
Zastanów się, zanim dodasz komentarz
Brak możliwości komentowania artykułu po trzech dniach od daty publikacji.
Komentarze po 7 dniach są czyszczone.
Kalendarz imprez
listopad 2024
PnWtŚrCzPtSoNd
 28  29  30  31  1 dk2 dk3
dk4 dk5 dk6 dk7 dk8 dk9 dk10
dk11 dk12 dk13 dk14 dk15 dk16 dk17
dk18 dk19 dk20 dk21 dk22 dk23 dk24
dk25 dk26 dk27 dk28 dk29 dk30  1
×