"Mazowieckie dba o zdrowie" - to tytuł programu, jaki promują telemarketerzy dzwoniący w ostatnim czasie do mieszkańców Ostrołęki. Niedawno ujawniliśmy mechanizm działania tego typu akcji, zakończonej spotkaniem promocyjnym. Samorząd Mazowsza nie ma z tym przedsięwzięciem nic wspólnego, dlatego warto uważać.
To już kolejny raz, jak mieszkańcy Ostrołęki otrzymują telefony z akcji "Mazowieckie dba o zdrowie". W zaproszeniu na spotkanie pada obietnica otrzymania pulsyksometru. Portal eOstroleka.pl niedawno dotarł do uczestniczki jednego z takich spotkań w Myszyńcu. Przypominamy jej relację.
Garnki, jonizator i mata do masażu. I krem!
Spotkanie o takiej samej nazwie - "Mazowieckie dba o zdrowie" - odbyło się w Myszyńcu. Dotarliśmy do jednej z uczestniczek spotkania i zapytaliśmy, jak przebiegał proces zapisania się na nie i co faktycznie mówiono podczas wydarzenia.
- Podczas rozmowy telefonicznej dowiedziałam się, że, że będzie to spotkanie o zdrowiu - mówi nasza rozmówczyni. - Mówili nawet, że nie będą nic sprzedawać. Już na miejscu, pan, który prowadził pokaz nawet rzeczywiście mówił coś o zdrowiu, o covidzie. Dali obiecany pulsyksometr.
Jak wynika z relacji naszej czytelniczki, mężczyzna, który prowadził pokaz ogłosił, że "dziś nie będzie nic sprzedawane", ale opowiadał o garnkach, jonizatorach powietrza oraz matach do masażu. Później sprawy przybrały nieoczekiwany przebieg. Oddajemy głos naszej czytelniczce:
Prowadzący powiedział, że sponsor produktów wybrał parę osób, które otrzymają nagrody. Dodał, że takie spotkania odbywają się w całej Polsce i nie wiadomo, czy na liście znajdą się osoby z tego spotkania. Nagle pojawiła się lista. Wyświetlały się nazwiska, głównie nieznane. Między tymi nazwiskami było jednak kilka osób z naszego spotkania.
- Jedna z kobiet, której nazwisko się wyświetliło, aż podskoczyła z radości. Cieszyła się, mówiąc, że nigdy nic nie wygrała - mówi nam kobieta.
Wybrane osoby mogły odebrać koperty, w których była "niespodzianka". Jaka? Tego nie wiadomo, bo osoby odbierające koperty były brane na bok i rozmawiano z nimi indywidualnie.
- Na koniec sprzedawali jeszcze "wyśmienity krem" za 100 zł, mówili że jest przeceniony o połowę - podkreśla nasza czytelniczka.
Nasza rozmówczyni, która była na spotkaniu w Myszyńcu, opisuje, że im bliżej końca spotkania, tym prelegenci coraz mocniej naciskali na to, by coś kupić. Kiedy przyszło do sprzedaży kremu, mieli rozmawiać już nawet z tymi uczestnikami, których nazwiska nie wyświetliły się podczas "szczęśliwego losowania".
Większość z tego typu inicjatyw jest skierowana do osób starszych, które łatwiej namówić na kupno róznego rodzaju produktów. Jeżeli w naszym otoczeniu mamy takie osoby, warto im przypomnieć o bezpieczeństwie i zachowaniu ostrożności.