Błażej Torański, jeden z autorów książki „Mały Oświęcim. Dziecięcy obóz w Łodzi” gościł w Miejskiej Bibliotece Publicznej im. Wiktora Gomulickiego w Ostrołęce.
Książka, którą pisarz prezentował w ostrołęckiej bibliotece opowiada o jedynym niemieckim obozie koncentracyjnym na terenach okupowanej Polski przeznaczonym dla polskich dzieci i nastolatków.
O obozie zapomniano po wojnie. Nie ma prawie śladu. Dlaczego? Dopiero niedawno zainteresowano się nim, zaczęto pisać, ale wciąż nasza wiedza jest bardzo mała o tym straszliwym miejscu.
Obszernie o obozie, o dramatach dzieci i nastolatków, które tam trafiały opisują autorzy książki – Błażej Torański i Jolanta Sowińska-Gogacz.
Dziecięcy obóz koncentracyjny powstał w 1942 r. przy ulicy Przemysłowej w Łodzi na terenie tamtejszego getta. Trafiały do niego dzieci od drugiego do szesnastego roku życia: wojenne sieroty, synowie i córki działaczy podziemia. Ich codziennością były mordercze apele, często po nocach i na mrozie, praca ponad siły, głód, choroby, tęsknota i strach, a także przemoc dorosłych oprawców.
Był to obóz, który miał na celu wyniszczenie młodego pokolenia. Robiono to w ścisłej tajemnicy, bo samo usytuowanie obozu było tak wykorzystane, w centrum getta, gdzie było podwójne ogrodzenie i nie było żadnych szans na jakiekolwiek ucieczki dla starszych dzieciaków. Obóz na Przemysłowej niczym nie różnił się od obozów dla dorosłych w innych miejscowościach. Warunki bytowania, praca oraz znęcanie się i mordowanie było takie same. Obóz łódzki różnił się tylko tym, że nie było w nim komór gazowych, ale dzieci mordowano głodem.
– mówi Jerzy Jeżewicz były więzień.
Najmniejsze dzieci wysyłano z łódzkiego obozu do niemieckich ośrodków germanizacyjnych Lebensborn w Ludwikowie, w Puszczykowie oraz do tzw. Gaukinderheim w Kaliszu. Niekiedy starsze dzieci przewożono do innych ośrodków pracy, jak obóz w Potulicach lub, gdy ukończyły 16. rok życia, do niemieckich obozów koncentracyjnych, m.in. do Gross-Rosen, Ravensbrück lub Auschwitz.