Przewoźnicy z naszego regionu, którzy realizują przewozy z dworca autobusowego w Ostrołęce, poróżnili się w kilku kwestiach. Swoistym mediatorem okazać się ma miasto. Na początek radni podjęli uchwałę, która sprawi, że prywatne autobusy nie będą odjeżdżać z przystanku przy Piłsudskiego, a z dworca. Ale tu pojawia się problem konkurencji i rozkładów jazdy.
Dla kogo przystanek przy Piłsudskiego?
Zgodnie z obecnie obowiązującą uchwałą rady miasta, przystanek usytuowany przy dworcu autobusowym - Piłsudskiego 03 - jest traktowany jako przystanek początkowy i końcowy (jedno stanowisko dla wsiadających i dwastanowiska dla wysiadających) także dla przewoźników realizujących połączenia do innych miejscowości, nie tylko dla autobusów MZK. Ma się to jednak zmienić. Dlaczego?
- Brak wytyczonych jednoznacznie stanowisk wyklucza usystematyzowanie odjazdów/przyjazdów autobusów, natomiast fizyczne ograniczenia chodnika nie pozwalają na usytuowanie potrzebnych tablic z rozkładami jazdy, informacyjnych - wskazano w projekcie uchwały rady miasta. - Zatoka przy ulicy Piłsudskiego nie była projektowana na potrzeby obsługi dużej ilości podróżnych. Zgoda na jej wykorzystanie przez przewoźników była wynikiem wprowadzenia wysokich stawek poprzedniego operatora dworca PKS względem firm prywatnych, natomiast jej charakter był tymczasowy. W godzinach szczytu komunikacyjnego jest ona niewystarczająca do obsługi wszystkich pojazdów natomiast niewielkie przesunięcia minutowe przewoźników uniemożliwiają swobodne korzystanie z zatoki autobusom operatora - MZK.
W projekcie zapisano również:
Zlokalizowanie wszystkich przewoźników na terenie dworca PKS umożliwi usystematyzowanie rozkładów jazdy oraz pozwoli na komfortową i bezpieczną obsługę podróżnych. Pozwoli także na swobodne korzystanie z zatoki przy ul. Piłsudskiego przez autobusy operatora
Pewne jest jednak, że w tle pojawił się spór między przewoźnikami. Padają mocne argumenty, a rada miasta i prezydent stali się niejako mediatorami w tym konflikcie. Pytanie tylko, czy problem uda się rozwiązać.
"Nie ma wojny", ale jest spór
Warto przypomnieć całą otoczkę związaną z ostrołęckim dworcem. W 2018 roku zarządzająca dworcem i wykonująca większość lokalnych połączeń grupa Mobilis wycofała się z Ostrołęki. Podjęto decyzję o rozwiązaniu spółki PKS Ostrołęka i postawieniu jej w stan likwidacji. Zniknęło wiele połączeń lokalnych.
Administracją ostrołęckiego dworca miała zająć się spółka Polonus, lecz ostatecznie wycofała się z tego zadania, nie dogadując się z właścicielem terenu, którym jest parafia św. Antoniego. Udało się jednak znaleźć nowego administratora dworca, którym została lokalna firma Gabriella.
Ale Gabriella jest też konkurencją dla wielu lokalnych przewoźników, którzy korzystają z terenu dworca i realizują połączenia, dowożąc m.in. dzieci do szkół średnich. Właśnie tu pojawiła się oś sporu.
- Zmieniła się trochę ta nasza relacja, bo przewoźnik przejął dworzec - mówiła przedstawicielka jednej z firm podczas wtorkowych obrad Komisji Gospodarki Komunalnej, Infrastruktury Technicznej i Ochrony Środowiska. - Dla nas nie ma znaczenia, kto to będzie, jeżeli to będzie osoba niezależna, nie związana z transportem. Miasto dla mnie w tej chwili jest gwarantem niezależności.
Przewoźnicy, którzy do tej pory bezpłatnie korzystali z przystanku przy Piłsudskiego obawiają się, że kiedy będą zmuszeni korzystać z dworca autobusowego - a co za tym idzie płacić "wjazdowe" - nie będą mogli realizować swoich kursów zgodnie z rozkładami, bo te będzie opiniować im... konkurencyjna firma, zarządzająca obiektem.
Firma Gabriella zapewnia, że z przewoźnikami "nie toczy wojny". - Dworzec dzierżawimy 4 lata i jeżeli chcielibyśmy zaszkodzić przewoźnikom, to zrobilibyśmy to bardzo dawno - wskazywano podczas wtorkowego spotkania. Wskazywano m.in., że w związku z epidemią koronawirusa przewoźnicy nie byli obciążani dodatkowymi opłatami, choć koszty utrzymania dworca były wtedy spore.
Istotne koszty utrzymania dworca
W ostatnim czasie jeden z przewoźników zmienił swój rozkład jazdy, wyszedł z dworca i przeniósł się na ulicę Piłsudskiego, gdzie z przystanku może korzystać bezpłatnie. Administrator dworca wskazuje, że klient takiego przewoźnika i tak często przebywa na dworcu, korzysta z infrastruktury w poczekalni, a odjazd jest "za ogrodzeniem". Firma zarządzająca dworcem obsługuje więc pasażera, a autobus odjeżdża za darmo z miejskiego przystanku.
- Przewoźnicy muszą partycypować w kosztach wjazdowych. Ten klient zostawia śmieci, korzysta z infrastruktury, z ogrzewania. Wiemy, że teraz wszystko przez inflację poszło do góry. Obawialiśmy się tego, że następni przewoźnicy postąpią w ten sam sposób - argumentuje firma Gabriella. Dla przewoźnika koszt tysiaca czy dwóch tysięcy złotych na miesiąc, w ocenie administratora dworca, mogą to nie być duże pieniądze, ale jeżeli chodzi o utrzymanie obiektu - robi to już dużą różnicę.
Kwota "wjazdowego" wynosi 7,50 zł. Wcześniej było to 6 zł, a gdy wyjdzie z dworca kolejny przewoźnik, to będzie to 9 zł. Jest to stawka, która - jak podkreśla firma Gabriella - bilansuje koszty utrzymania dworca.
Opinia miasta, nie konkurencji
Na dworcu autobusowym w Ostrołęce stosowany jest wprowadzony przez administratora czas umowny odjazdów autobusów, żeby "nie doprowadzić do tego, że firmy będą konkurowały za mocno ze sobą" - system polega na tym, że autobusy lokalne odjeżdżają co 15 minut, a autobusy powyżej 50 km – co pół godziny.
Ale problem polega na tym, że administrator dworca również prowadzi działalność przewozową. - Nie byłoby problemu, gdyby zarządcą nie była firma prowadząca tę samą działalność - takie hasło padło podczas komisji.
- Jakie państwo dają gwarancje, że będę się mógł rozwijać, tak jak chcę? – pytał jeden z przewoźników i wskazywał, że niektóre kursy istnieją od 20 lat, a zmiana rozkładu spowodowałaby, że pasażerowie byliby zdezorientowani.
- To nie jest tak, że my nie chcemy płacić. Możemy partycypować w kosztach dworca, tylko dajcie nam możliwość robienia rozkładów, takich jakie chcemy, jakie miasto będzie nam opiniowało, a nie konkurencja. O tym cały czas mówimy. Możemy płacić za dworzec, ale zostawcie nas tam, gdzie byliśmy - takie głosy przewoźników padały w dyskusji.
Chcemy płacić, tylko niech miasto ma nad tym "rękę" odnośnie rozkładów jazdy. To dla nas kluczowe w tym wszystkim
Przewoźnicy zapewniają, że chcą kompromisu, ale podczas dyskusji atmosfera zrobiła się gorąca. Zdarzało się, że osoby dyskutujące przedstawiały swoje argumenty podniesionym głosem. Każdy niewątpliwie ma swoje argumenty, a na szali jest przyszłość ostrołęckiego transportu.
Kurniczek i złota kura
Emocje udzieliły się też prezydentowi Ostrołęki. - Albo będziecie zarabiać po trochu z tego kurniczka, albo zarżniecie złotą kurę i nie będziecie zarabiać - wskazał w końcu Łukasz Kulik. Prezydent wskazywał, że proponowane rozwiązanie jest kompromisowe do czasu ostatecznego rozwiązania sytuacji z dworcem autobusowym.
Radni podkreślali również, że dworzec autobusowy na terenie miasta to priorytet i należy robić wszystko, by dojść do kompromisu i spisać warunki porozumienia.
Przy okazji prezydent ujawnił również plany dotyczące dworca:
Mam możliwość prawną wywłaszczenia parafii z terenu dworca, ale nie chcielibyśmy prowadzić wojny z księdzem proboszczem, z którym się znamy. Ksiądz złożył wniosek o zmianę planu zagospodarowania terenu dworca, jesteśmy po trzecich rozmowach, mamy przygotowaną zmianę na działalność usługową, ja zaproponowałem wygląd dworca. Nie ma wątpliwości, że takie obiekty jak dworce powinny być wbudowane w obiekty handlowe, żeby na bazie tego się utrzymywać.
Najpierw jednak przewoźnicy muszą zmierzyć się z obecną sytuacją, porozumieć się odnośnie "wjazdowego" na dworzec, partycypowania w kosztach obsługi tego obiektu oraz rozkładów jazdy. W czwartek radni podjęli decyzję dotyczącą przystanku, ale uchwała wejdzie w życie z początkiem lipca. To właśnie czas, do którego przydałoby się uzyskać porozumienie.