W Sądzie Rejonowym w Ostrołęce dobiegł końca proces prezydenta miasta Łukasza Kulika, oskarżonego o nieprawidłowości przy przetargach. Wygłoszone zostały mowy końcowe. Wyrok poznamy 16 grudnia.
Prokuratura zarzuca Łukaszowi Kulikowi popełnienie czterech przestępstw związanych z nieprawidłowościami przy organizacji przetargów. Nieprawidłowości miałyby polegać na zaniechaniu działań zmierzających do weryfikacji karalności przedsiębiorcy Marka T. (który wygrywał przetargi i wykonywał prace dla miasta, mimo tego, że był osobą karaną prawomocnie; pracował także dla Urzędu Miasta w ramach umowy zlecenie) i wykluczenia go z przetargów. Prokuratura uznała, że prezydent "działał w celu osiągnięcia korzyści majątkowej przez wykonawcę Marka T. oraz na szkodę interesu publicznego, wyrażającego się w konieczności zapewnienia wiarygodności dokumentów w obrocie prawnym oraz zagwarantowaniu równych pozycji uczestnikom przetargów publicznych".
Prezydent Ostrołęki konsekwentnie nie przyznaje się do winy. Na rozprawie, która odbyła się w listopadzie 2021 r., złożył wyjaśnienia, odpowiadając wyłącznie na pytania swojego obrońcy, adw. Bartosza Tiutiunika. Wcześniej, w toku procesu, zeznania obciążające włodarza miasta złożył wspomniany wcześniej Marek T. Proces był wielowątkowy: w charakterze świadków zeznawali m.in. byli i obecni urzędnicy oraz miejska radna.
W środę 8 grudnia wygłoszono mowy końcowe. Byliśmy w sali rozpraw i przysłuchiwaliśmy się temu, co miały do powiedzenia obie strony.
Prokurator: "Wystarczyło tylko złożyć oświadczenie o wykluczeniu"
Prokurator Dariusz Błażejczyk z Prokuratury Okręgowej w Łomży na początku mowy końcowej wskazał, od kiedy Łukasz Kulik jest prezydentem i podkreślił fakt, że w 2019 roku miasto organizowało przetargi związane z zamówieniami publicznymi.
- W ramach tych przetargów czterokrotnie oferty składał Marek T. We wszystkich tych postępowaniach oskarżony występował w charakterze kierownika zamawiającego i we wszystkich tych postępowaniach czterech, w których brał udział świadek Marek T., jeżeli doszło do zawarcia umowy, podpisywał umowę – powiedział.
Wymienił te inwestycje: to budowa ul. Majewskiego w Ostrołęce, przebudowa ul. Krańcowej w Ostrołęce (etap 2, część 2 oraz etap 2, część 1) oraz wymiana chodnika i nawierzchni przy ul. Olimpijskiej w Ostrołęce. Dwa postępowania zakończyły się podpisaniem umowy z Markiem T. W dwóch kolejnych postępowaniach do zawarcia umowy, z różnych powodów, nie doszło.
Prokurator wskazał, że osoby wykonujące czynności związane z postępowaniem przetargowym, takim jak wybór oferty czy udzielenie zamówienia, składają w formie pisemnej pod rygorem odpowiedzialności karnej oświadczenie o istnieniu bądź braku przesłanek uzasadniających wykluczenie z przetargu. Jak dodał oskarżyciel, obowiązek złożenia takiego oświadczenia obowiązuje od momentu otwarcia ofert, do czasu podpisania umowy z wykonawcą.
- We wskazanych wyżej przetargach jako kierownik zamawiającego i ostatecznie podpisujący umowę występował oskarżony Łukasz Kulik. Wspomniane przeze mnie oświadczenia zostały podpisane przez oskarżonego i złożone po otwarciu ofert i zapoznaniu się z listą wykonawców. W oświadczeniach tych oskarżony Łukasz Kulik wskazał, że nie zachodzą przesłanki uzasadniające jego wykluczenie z udziału w przetargach. Tymczasem, w świetle art. 17, obecnie art. 56, ustawy Prawo zamówień publicznych, osoby biorące udział w przetargu nie mogą pozostawać przed upływem 3 lat w stosunku zlecenia z wykonawcą, a poza tym nie może istnieć taki stosunek prawny bądź faktyczny, który mógłby wywołać uzasadnione podejrzenie co do bezstronności – kontynuował prokurator.
Wskazał przy tym, że prezydent Ostrołęki zawarł z Markiem T. umowę-zlecenia, na mocy której zlecił mu m.in. weryfikowanie kluczowych dokumentów. Prokurator Błażejczyk wskazał również, że analiza połączeń telefonicznych i wiadomości tekstowych wykazała, że przez około rok między Markiem T. a Łukaszem Kulikiem inicjowanych było kilkaset połączeń telefonicznych oraz wysyłanych było kilkadziesiąt wiadomości tekstowych i MMS.
– W tym czasie oskarżony nie był w stosunku zlecenia, które uzasadniałoby tak regularne kontakty – mówił prokurator z Łomży. – Ponadto, pozycja Marka T. w Urzędzie była tak wysoka, że korzystał ze swoich uprawnień polegających na weryfikacji dokumentów (…) Miał nieograniczony dostęp do gabinetu prezydenta, relacjonował mu swoje spostrzeżenia, krytykował często w sposób nieuzasadniony – jak wynika z zeznań przesłuchanych świadków – ich działania w urzędzie. Zakres umowy zlecenia był tak duży, że budzi wątpliwości.
Oskarżyciel podkreślił, że firma żony Marka T. pozostawała w tym czasie w aktywnym sporze prawnym z Miastem Ostrołęka. Dodał, że przytoczone argumenty uzasadniały wątpliwości co do bezstronności, „zwłaszcza, że niedługo później aktywnie przystępował Marek T. do przetargów, dwa z nich wygrał, dwa przegrał”.
Jeżeli chodzi o wiedzę oskarżonego co do karalności Marka T., prokurator podkreślił, że z zebranego materiału dowodowego wynika, że oskarżony w momencie przetargów miał wiedzę o tym, że T. był karany, co jest przesłanką obligatoryjną do wykluczenia go z przetargu. Wskazał na zeznania samego Marka T.; wątpliwości radnych, którzy składali w tej sprawie interpelacje; rozmowy podczas obrad komisji technicznej rady miasta; czy nawet publikacje portalu eOstroleka.pl.
Wystarczyło tylko złożyć oświadczenie o wykluczeniu i ktoś inny reprezentowałby Urząd Miasta i wtedy pan prezydent Łukasz Kulik nie zasiadałby na ławie oskarżonych.
Prokurator Błażejczyk wskazał, że prezydent jest funkcjonariuszem publicznym, a dopuszczając do przetargu osobę, która była uprzednio karana, „nie dopełnił obowiązków lub przekroczył uprawnienia w tej sprawie”. Wskazał, że w dwóch przypadkach Marek T. osiągnął korzyść majątkową - bo wygrał przetarg, wykonał prace i otrzymał pieniądze.
Ostatecznie prokurator wniósł o wymierzenie kary 1 roku pozbawienia wolności z warunkowym zawieszeniem na okres 3 lat oraz wymierzenie grzywny w łącznej wysokości 60 tysięcy złotych.
Mec. Kowalski: "Warto byłoby zbadać, kto te połączenia inicjował"
Obrońca prezydenta Ostrołęki, adwokat Przemysław Kowalski, powiedział, że obrona wnosi o uniewinnienie od wszystkich zarzucanych czynów. – W mojej ocenie, ten akt oskarżenia, oprócz oczywiście niekwestionowanych dokumentów, został zbudowany na fundamencie, którym były dyspozycje pana świadka Marka T. – podkreślił.
Mając na uwadze procedury przetargowe, pan Marek T. został zobowiązany do złożenia oświadczenia, a nie zaświadczenia z Krajowego Rejestru Karnego. Takie oświadczenie złożył. Jak doskonale wszyscy wiemy na tej Sali, to było oświadczenie fałszywe, pan Marek T. został skazany wyrokiem nieprawomocnym
Mecenas Kowalski wskazał, że zawiadomienie do prokuratury, które skutkowało późniejszym oskarżeniem i nieprawomocnym na ten moment skazaniem Marka T., złożył prezydent Łukasz Kulik. Odniósł się również do zeznań Marka T. jako świadka w procesie prezydenta Kulika, wskazując, że „usłyszeliśmy wiele teorii spiskowych, które potwierdzenia absolutnie nie znajdują”. Wskazywał, że Marek T. ma osobisty uraz do prezydenta, a w swoim procesie zeznawał zupełnie coś innego, niż w obecnym postępowaniu.
Obrońca Łukasza Kulika odniósł się również do setek połączeń telefonicznych między Markiem T. a prezydentem Ostrołęki. – Że te połączenia były, tego nikt nie kwestionuje, tylko warto byłoby zbadać, kto te połączenia inicjował oraz połączyć to ze sposobem działania Marka T. Jeżeli Marek T. zasypuje prezydenta połączeniami, sms-ami… Pan Marek T. zasypuje tak nie tylko prezydenta. Aktywnie działa na polu wszelkich możliwych organów ścigania, administracji publicznej i wszelkich innych. Czy z tego można wywieść jakikolwiek zarzut? W mojej ocenie, absolutnie nie – mówił Kowalski. Wniósł o uniewinnienie Łukasza Kulika.
Mec. Tiutiunik: Prokuratura i sądy to powinny być ostatnie instytucje, które zastępują akt wyborczy
Najdłuższą mowę wygłosił kolejny z obrońców Łukasza Kulika, adwokat Bartosz Tiutiunik. Na początku wymienił dwa punkty z kary, o jaką wnioskował prokurator.
– Punkt trzeci powinien brzmieć, nie jest rolą pana prokuratora go wypowiadać, że wnoszę o zmianę na stanowisku prezydenta miasta Ostrołęki i spowodowanie, że za jakiś czas wojewoda wyznaczy zarządcę komisarycznego. Bo przecież takie skutki będą tego wyroku. Dla mnie nie budzi wątpliwości, że w demokratycznym państwie prawa, prokuratura i sądy karne to powinny być ostatnie instytucje, które zastępują akt wyborczy. Nie jestem stąd, nie wiem, jakim włodarzem jest pan Kulik, nie będę się wypowiadał na temat poprzednika. Ale dobrze wiem, że są takie instrumenty demokratyczne, jak referendum, można pana odwołać, jak się jego polityka nie podoba. Niekoniecznie trzeba słać donosy na różne tematy, a później prokuratura, rad-nie rad, coś z tego musi wygrzebać i później mamy, to co mamy – wskazywał mecenas z Łodzi.
„Pan prezydent Kulik nie popełnił zarzucanych mu przestępstw” – stwierdził stanowczo Tiutiunik.
- Co z tego, że są te sms-y? Kto je inicjował? Pan T. – mówił obrońca prezydenta. – Wynikało to z tego, że w sposób faktyczny kontynuował współpracę w zakresie ujawniania, tropienia tych rzeczywistych czy wydumanych nieprawidłowości. Miałem okazję pana T. po raz pierwszy w życiu zobaczyć, mam nadzieję, że ostatni, i jestem sobie w stanie wyobrazić, że jeżeli taki sam zapał ma wtedy, jak teraz, to pewnie wszędzie widzi nieprawidłowości i śle dziesiątki sms-ów, listów, pism itd. Można powiedzieć, ten typ tak ma.
W tym kontekście odniósł się też do procedury przetargowej:
Czy ktokolwiek w ramach odwołania podniósł tę okoliczność, skoro "wszyscy w Ostrołęce to wiedzieli"? Nikt tego nie podniósł!
Obrońca prezydenta starał się udowodnić, że kontakty telefoniczne między Łukaszem Kulikiem a Markiem T. nie oznaczały żadnej zmowy czy współpracy w zakresie przetargów.
- Dla osoby, która ma do czynienia w praktyce z przetargami, a ja zawodowo mam: jeżeli ktoś by powiedział, że T. był w jakiejkolwiek zmowie z kierownikiem zamawiającego, a kierownik zamawiającego działał w celu osiągnięcia korzyści dla T., to wysoki sądzie, bym się uśmiał. Z prostego powodu. Są takie przetargi ustawiane, co jest tam cenne? Wiedza. Bo kryteria są obiektywne. Proszę zobaczyć, jak formułowało kryteria przetargowe miasto Ostrołęka. Tak jak 95 procent miast w Polsce: cena, gwarancja. Nie doświadczenie, nie inne rzeczy ocenne, które pozwalają komisji kombinować, jeżeli zakładamy, jakąkolwiek zmowę. Prosta matematyka. 60 procent cena, 40 gwarancja – otwiera się oferty, kto dał mniej i kto dał dłuższą gwarancję, ten wygrywa - mówił Tiutiunik i podał przykład jednego z przetargów:
Jak patrzę na ten przetarg, to przy możliwościach zamawiającego, to pan T. przy możliwościach zamawiającego na poziomie 380 tysięcy, oferuje 271 tysięcy, o ponad 100 tysięcy mniej niż jest górny pułap.
Tiutiunik wskazał również na inny z przetargów, w którym firma Marka T. złożyła zdecydowanie wyższą ofertę niż kwota, którą Urząd mógł przeznaczyć na inwestycję. W ocenie adwokata, to dowód na to, że T. nie miał przecieków z Urzędu Miasta na temat kwot przetargowych.
- Analiza przetargów burzy tezę, na której opiera się akt oskarżenia, że panowie się bardzo dobrze znają, że są relacje tego rodzaju, że budzą wątpliwości co do obiektywizmu, a tak naprawdę, że Kulik działa w celu osiągnięcia korzyści majątkowej przez T. Jeżeli się to przeanalizuje, to teza upada. Upada motyw! - mówił obrońca Łukasza Kulika.
W ocenie mecenasa, nie ma dowodów na to, że celem przewodnim było uzyskanie korzyści majątkowej przez T.
– To jest zamiar kierunkowy. Robię wszystko, z punktu widzenia Kulika, żeby T. zarobił pieniądze. Nie ma takich dowodów. Ta hipoteza, jeżeli przetoczy się przez te cztery przetargi, upada – wskazywał . – To przestępstwo umyślne. Żeby przypisać sprawstwo, sąd musiałby wskazać na takie dowody, z których miałoby wynikać, że pan Kulik chciał przekroczyć swoje uprawnienia bądź nie dopełnić swoich obowiązków w określony sposób, bądź też widząc, że to robi, się na to godził, jak i również chciał i godził się na to, że zostanie naruszony interes publiczny.
Żebyśmy mówili o realizacji, musiałby to zrobić umyślnie. Czyli, że wie, że może się wyłączyć, ale mówi: ja nie chcę się wyłączyć, ja chcę popełnić przestępstwo.
- Niby dlaczego pan Kulik miałby w sposób umyślny doprowadzić do tego, żeby T. wziął udział w przetargu, mimo, że nie powinien? Ktoś powie: po to, żeby T. zarabiał. Tylko już mówiłem, analiza tych przetargów wskazuje, że T. podpisał dwie umowy, a z dwóch przetargów wypadł. Tam nie ma żadnej zmowy, współpracy na linii Kulik-T. Nawet jeżeli taką zmowę zakładać, złą wolę, to dowody na to nie wskazują - mówił mecenas.
Reasumując, Bartosz Tiutiunik poprosił sąd o uniewinnienie prezydenta Ostrołęki:
W tej sprawie jest trochę hipotez. Ja te hipotezy rozumiem, podejrzenia, przypuszczenia, może u niektórych nawet wewnętrzne przekonanie. Tylko to w rewolucji francuskiej wewnętrzne przekonanie skutkowało czy ktoś idzie pod gilotynę, czy nie. Dowody nie miały znaczenia, liczyło się wewnętrzne przekonanie osoby decyzyjnej. Ale system cywilizowany jest inny, liczą się dowody i dowody mające dowodzić to, co było w głowie pana Kulika. Tu w moim przekonaniu nie ma dowodów, że popełnił zarzucane mu przestępstwa. Ani nie miał obowiązku ani możliwości, w świetle procedury przetargowej, weryfikować karalności pana T. wobec jego oświadczenia, zapisów SIWS i trybu przetargowego, a artykuł 17. pkt 3. (Prawo zamówień publicznych) go nie dotyczy. Dlatego proszę o uniewinnienie.
Prezydent, pytany przez sąd, czy chce coś dodać, stwierdził, że dołącza się do stanowiska obrońców.
Do słów mecenasa Tiutiunika odniósł się krótko prokurator Błażejczyk. Powołał się na przepis, na mocy którego, prezydent Ostrołęki - jak stwierdził - mógł żądać potwierdzenia spełnienia warunków udziału w postępowaniu. – Więc w mojej ocenie, również danych o karalności - wskazał.
Sąd: "Interesujące mowy". Wyrok 16 grudnia
Sąd po wysłuchaniu mów końcowych, określił je jako "interesujące". Rzeczywiście, również z punktu widzenia miejsc dla publiczności, można było zaobserwować, że mamy do czynienia z niezwykle złożonym procesem, w którym prawnicy mogli pokazać najwyższy kunszt, broniąc swoich stanowisk.
Z uwagi na zawiłość sprawy i późną porę (była to ostatnia sprawa na wokandzie, a trwała blisko dwie godziny), sąd zdecydował się na odroczenie terminu wydania wyroku. Wyrok poznamy 16 grudnia.