Kiedy okazało się, że w Ostrołęce są media, które publikują niewygodne dla władzy fakty, ruszyła lawina wpisów, mających na celu zamknięcie im ust. Tylko w ten sposób możemy odebrać fakt, iż od kilku dni jesteśmy atakowani, zarówno przez prezydenta miasta, jak i internetowych trolli.
Portal eOstrołęka jest solą w oku obecnej władzy. Wszystko dlatego, że nie idziemy wzorem jednej ze stron internetowych, która swoim wydaniem przypomina "Ostrołękę Samorządową" za rządów Prawa i Sprawiedliwości. Wręcz przeciwnie, zamiast tandetnego "łubudubu", publikujemy niewygodne dla władzy fakty, nierzadko wraz z dowodami! A to, jak widać, bardzo boli co niektórych. Stąd przypuszczenie propagandowych ataków w celu zdyskredytowania naszego serwisu.
Szybko reagujemy na wydarzenia w mieście i przed nami niewiele można ukryć. To dla władzy i dobrze, gdyż napiszemy o ich sukcesach i źle, bo na jaw wychodzą fakty, o których woleliby, żeby nikt nie mówił. I właśnie z tego drugiego powodu pojawił się w ostatnim czasie nasilony atak, w tym również internetowych trolli, na nasz portal.
Prezydent Łukasz Kulik w facebookowym oświadczeniu uznał, że artykuły pokazujące, co tak naprawdę dzieje się w budynku ratusza i miejskich spółkach, to zemsta za "utracone dochody". Pokazał nawet tabelkę, z której wynika, że w ciągu 10 lat nasz portal zarobił ponad 400 tysięcy złotych na umowach z Urzędem Miasta. Nie ma w tym żadnej sensacji, gdyż władze miasta mają ustawowy obowiązek publikowania miejskich ogłoszeń w mediach. Obecnie też to robią i każdy widzi, jak wygląda strona korzystająca z miejskich pieniędzy i jakie informacje publikuje. A dodajmy tylko, że jeżeli już mielibyśmy się na kimś mścić, to nie na Łukaszu Kuliku - bo to nie on zerwał umowę na emisję ogłoszeń, a jego poprzednicy. Mocno naciąganą tezę o zemście można więc wsadzić między bajki.
Trzeba
oddać cesarzowi co cesarskie - obecny prezydent dał szansę wszystkim mediom, ogłosił
zapytanie cenowe na publikację miejskich ogłoszeń, w którym również wzięliśmy udział. Ostatecznie postępowanie unieważniono na wniosek późniejszego beneficjenta i jak widzimy w protokole z negocjacji, wybrano ofertę konkurencyjnej strony,
za kwotę zdecydowanie wyższą, niż proponował portal eOstrołęka. Pracę w ratuszu i miejskich spółkach znalazły także osoby przez lata związane ze wspomnianą stroną internetową. Jesteśmy przekonani, że jakby podliczyć wszystkie pensje i wydatki na ogłoszenia, zebrałoby się kilkadziesiąt tysięcy złotych miesięcznie - niektórzy zajmują bowiem wysoko postawione i dobrze płatne stanowiska. Jeżeli ciepłe posadki utrzymają przez całą kadencję, niewykluczone, że w kolejnym podsumowaniu mowa może być nie o setkach tysięcy, ale o milionach złotych. To dopiero będzie materiał na ciekawy felieton!
Próba cenzury i zamykania ust mediom, poprzez ataki na eOstrołękę, nie powiedzie się. Dalej będziemy pisać o pozytywnych i negatywnych stronach sprawowania władzy przez samorządowców. A efektem dotychczasowych ataków jest co najwyżej wzmożona liczba wejść na nasz portal, co tylko zwiększa nasz potencjał i mobilizuje do jeszcze bardziej wytężonych działań. Tych, którzy dotychczas nas nie odwiedzali, zapraszamy częściej - na pewno nie będziecie się nudzić!