Kamila Gasiuk-Pihowicz przyjechała do Rzekunia, by spotkać się z burmistrzem, którego w Rzekuniu formalnie nie ma prawa być. Spotkała się z wójtem i odbyła - jak twierdzi - dyżur poselski. W kampanii wyborczej to stwierdzenie budzi jednak kontrowersje. I w końcu ktoś zawiadomił Państwową Komisję Wyborczą...
Poseł Platformy Obywatelskiej-Koalicji Obywatelskiej Kamila Gasiuk-Pihowicz ruszyła w intensywną trasę po terenie województwa mazowieckiego. Znalazła czas, by odwiedzić Ostrołękę i zbierać podpisy pod listami kandydatów na posłów.
Odwiedziła też Rzekuń i zaliczyła poważną wpadkę. Poinformowała o rozmowie z... burmistrzem Bartoszem Podolakiem. Choć miała do czynienia nie z burmistrzem, a z wójtem, gdyż Rzekuń nie jest miastem.
Ta sytuacja pokazuje, ile tak naprawdę politycy z zewnątrz wiedzą o naszym regionie. Krótko mówiąc - z tą wiedzą nie jest najlepiej. Inną kwestią są spotkania, jakie Kamila Gasiuk-Pihowicz organizuje w urzędach gmin. Do Państwowej Komisji Wyborczej wpłynęło zapytanie, czy taka forma kampanii jest dozwolona. Choć formalnie nazywa się to "dyżurem poselskim", to jednak w okresie kampanii wyborczej nawet taka forma wydaje się kontrowersyjna, biorąc pod uwagę, że Gasiuk-Pihowicz jest "jedynką" na liście wyborczej Koalicji Obywatelskiej.
Nie jestem prawnikiem jak Pani, ale czy przypadkiem @PanstwKomWyb nie poprosi Panią @Gasiuk_Pihowicz o 15.000 zł za 3 spotkania agitacyjne w urzędach gminy? Może jestem w błędzie ale... https://t.co/nCtXoY7OEg pic.twitter.com/ZeAqaKbCEn
— Maciej Stańczyk (@stanczykmaciej) September 4, 2019