eOstroleka.pl
Polska,

Ewa Stankiewicz: „Patriotyzm się opłaca”

REKLAMA
zdjecie 608
Ewa Stankiewicz (fot. eOstroleka.pl) Ewa Stankiewicz (fot. eOstroleka.pl)
REKLAMA

10 dowodów na to, że nie żyjemy w państwie demokratycznym, przedstawia Ewa Stankiewicz.

1. Nie ma demokracji bez wolności słowa i powszechnego dostępu do rzetelnej informacji.

Problem nie w tym, że dziś w Polsce nie ma tej informacji - jak ktoś chce to znajdzie w internecie, czy na ogół niszowych mediach. Problem jest w skali, masie i sile manipulacji, w której uczestniczy większość największych i najbogatszych mediów, stwarzając jednocześnie pozory pluralizmu i bezstronności. W programach informacyjnych i publicystycznych treści krytykujące władzę mogą pojawiać się jedynie w zminimalizowanej formie i odpowiednim komentarzem neutralizującym siłę przekazu lub podważającym jego wiarygodność. Mało tego, treści niewygodne dla władzy nie mogą się już nawet pojawiać w opłaconych żywą gotówką reklamach (sama doświadczyłam wymuszenia zmiany treści reklamy pokazującej fragment filmu Solidarni 2010 oraz cenzury reklamy Gazety Polskiej Codziennie). Tu też teoretycznie konkurencyjne telewizje wykazują niezwykłą spójność w cenzurze.

Spójna dystrybucja nieprawdy i spójne przemilczenie - wprowadza ludzi w błąd. Pamiętam oburzenie młodego chłopaka, który kilka lat temu głosował na PO, a teraz oburzony mówi do kamery: „Jak można było nazwać Lecha Kaczyńskiego śmiesznym małym człowiekiem. Przecież on nie dopuścił do inwazji Rosji na Gruzję. Ja sobie odtworzyłem jego przemówienie w Gruzji i nie mogłem uwierzyć skali kłamstwa na jego temat”. No właśnie - spójność tego kłamstwa jest twardym dowodem na brak wolności słowa w Polsce. Rzetelność i pluralizm głównych mediów to puste słowa na pokaz. Przykład spójnego przemilczenia z ostatnich dni: niemal całkowite embargo informacji wiodących mediów elektronicznych i prasowych na książkę Sławomira Cenckiewicza „Długie ramię Moskwy”. W zależności od poglądów można spierać się emocjonalnie na jej temat, ale nie można zaprzeczyć popartym dokumentami faktom. Cenckiewicz dostarcza bezcenną, opartą o źródła, wiedzę o współczesnej Polsce. A tu? Cisza. Jak za Gomułki i Jaruzelskiego. Czarna lista autorów, o których nie można mówić. Dziś w Polsce istnieje - tak jak w systemach mafijnych, bądź właśnie odmianach reżimu - niepisany często kodeks. Każdy doskonale go wyczuwa i stosuje się do niego, bo wie, czym grozi naruszenie kodeksu. Wszyscy nieposłuszni muszą być przykładnie ukarani, ośmieszeni i wyeliminowani z głównego nurtu życia publicznego. Bo to ma znaczenie prewencyjne. Nie ma więc miejsca w mediach na rozliczenie premiera z obietnic, jest natomiast jakaś wyjątkowa życzliwość, co do jego kłamstw. Jest ukrywanie wpadek prezydenta Komorowskiego, tym bardziej widoczne, że następuje po latach nadymania do niebotycznych rozmiarów lub wręcz kreowania manipulacją wpadek prezydenta Kaczyńskiego (Słynna manipulacja Agory wydającej Gazetę Wyborczą, która opublikowała zdjęcie prezydenta Lecha Kaczyńskiego trzymającego do góry nogami szalik z napisem Polska. Jak się później okazało „dziennikarze” pokazali fazę ruchu, kiedy prezydent rozwijał szalik. Obrócił go dobrą stroną. Jednak Gazeta - przytoczę najłagodniejszy jej obiegowy przydomek - „Wybiórcza” utrwaliła w głowach ludzi obraz ośmieszający prezydenta).

Propaganda mediów w Polsce jest niezwykle agresywna. Nie miejsce tutaj ją udowadniać w szczegółach. Jak ktoś chce się zainteresować może sięgnąć po dostępne analizy specjalistów obfitujące w setki przykładów. Uprzedzam tezę o tym, że prywatnym mediom wszystko wolno, bo są prywatne. Media prywatne obowiązuje tak samo rzetelność i etyka. Czyje interesy reprezentują TVN i Polsat? Niczyje? Tak zwany nikt - Jan Kowalski - przecież nie otworzy w Polsce telewizji, bo oprócz koncesji potrzebowałby gigantycznych pieniędzy. Odsyłam do kulis narodzin wielkich elektronicznych mediów w Polsce. Za jakie pieniądze powstały. Do zeznań pod przysięgą Grzegorza Żemka w procesie FOZZ o założeniu za pieniądze służb przez Janusza Wejcherta spółki ITI, która dała początek telewizji TVN. Za czyje pieniądze powstał Polsat opisuje z kolei praca naukowa „Transformacja podszyta przemocą” Wydawnictwa Naukowego Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu. Właściwie powinnam przeprosić za porównanie tych dwóch telewizji, bo Polsat w dzisiejszym zestawieniu wychodzi niemal na obrońcę wolnego słowa. Gazeta Wyborcza dla wielu ludzi jest skrajnym organem politycznego zaangażowania, bezpardonowej walki, w której manipulacja jest normą doprowadzoną do perfekcji. Odsyłam wszystkich do książki Rafała Ziemkiewicza „Michnikowszczyzna”. I po tej lekturze zapraszam do polemiki na argumenty.

Zaangażowanie po stronie partii rządzącej, jest wyjątkowo szkodliwe, bo media z natury powinny patrzeć na ręce władzy. Bez takiej kontroli nie ma demokracji. A my od lat mamy frontalny atak na opozycję i promocję władzy (charakterystyczne dla reżimów).

Kto jeszcze ma wątpliwości niech przeanalizuje zachowanie Gugały i Lisa w rozmowach przedwyborczych z Kaczyńskim i Hoffmanem.

Wolność słowa to świadome wybory człowieka. Także wtedy, kiedy wybiera władzę w swoim państwie. Człowiek wprowadzony w błąd nie wybiera dobrze. Sitem dla manipulacji jest wiedza. Ludzie pozbawieni tej wiedzy mogą zagłosować przeciwko własnym interesom. Siłę propagandy znają najwięksi dyktatorzy, którzy dochodzili do władzy wybrani na jej fali przez większość zdezorientowanych obywateli w demokratycznych wyborach.

Coś, co eliminuje demokrację, to... zamiana pojęć. Dlaczego odwrócenie znaczenia słów jest tak groźne? Przecież to tylko słowa... Za komuny Jerzy Urban nazywał msze za ojczyznę sprawowane przez księdza Jerzego Popiełuszkę - „seansami nienawiści". Strajkujący robotnicy to byli „terroryści”. Po 89 roku osoby domagające się rozliczenia zbrodniarzy, odebrania im przywilejów, przejrzystości życia publicznego i elementarnej sprawiedliwości, to byli „zoologiczni antykomuniści”, „opętani nienawiścią”. A komunistyczni zbrodniarze to byli „ludzie honoru”. Dziś obywatele, którzy zadają racjonalne pytania to „oszołomy”, a światła część społeczeństwa to grupy bojówkowe bezmyślnych prymitywów, którzy kopią ludzi modlących się pod krzyżem. „Tolerancja” - coraz częściej zaczyna oznaczać prześladowanie większości wyznaniowej. A patriotyzm wielu młodym kojarzy się z ksenofobią. Praojcem tego zmanipulowanego języka w III RP, który u źródeł zaczął niszczyć demokrację był - moim zdaniem - Adam Michnik ze swoją potężną tubą w postaci Gazety Wyborczej.

Kiedy słowa tracą sens, ludzie tracą wolność. Dlaczego? Bo tracą orientację. A słowa nazywają ludzkie myśli i prowadzą do działań. Ludzie pozbawieni informacji, zdezorientowani, nie mają szans prawidłowo działać.

2. Nie ma demokracji bez wolności przekonań religijnych i poglądów politycznych. Bez szacunku dla godności ludzkiej i autentycznej ochrony praw człowieka.

Bardzo niepokojącym faktem jest to, że nawet Ci, którzy wspierają inicjatywy prawicowe i patriotyczne proszą najczęściej o anonimowość bo... „rozumiecie Państwo... nie chcę mieć nieprzyjemności w pracy, nie chcę stracić klientów...”. Prześladowania za poglądy polityczne i przekonania religijne niepostrzeżenie znów stały się faktem. Od przebicia opon w samochodzie kandydującego posła, przez groźby pobicia dzieci pani z samorządu, po morderstwo polityczne. I kompletnie przemilczany fakt wnikania miękkiego reżimu do przedszkola i w szkoły. Jeśli grupa przedszkolaków przechodzi z panią opiekunką Krakowskim Przedmieściem i zaczyna skandować „Gdzie jest krzyż” to raczej nie jest śmiesznie, tylko wieje grozą. Uczniowie, którzy nie chcą tolerować żartów nauczyciela na temat śmierci prezydenta - kartofla, są dyskryminowani. Zaostrzone rygory nauki, poniżanie w oczach rówieśników, to tylko niektóre z metod prześladowania za poglądy. Dlaczego w Poznaniu trudno znaleźć salę do wynajęcia na spotkanie z Antonim Macierewiczem? Czy to już jest terror, czy tylko delikatne zastraszenie? Nawiasem mówiąc, jakie skojarzenia ma przeciętny Polak słysząc nazwisko Macierewicz? Człowiek, tak zasłużony w działaniu na rzecz demokracji ma tak czarny PR, że trudno opisać.

Bo w „demokratycznej” Polsce kilka milionów ludzi to „podludzie”. Uliczny przechodzień powinien mieć zakodowane w głowie, że nie warto z nimi rozmawiać. Ich się trzeba bać. Oszołomy zostały otoczone kordonem sanitarnym, czyli ostracyzmem medialnym, towarzyskim i zawodowym. Usuwanie krzyża, pogarda dla modlących się osób, obraza uczuć religijnych stało się modą wykrzyczaną z didżejami w klubach muzycznych. Autorzy tej „fali”, czyli znęcania się jednych nad drugimi mają konkretne nazwiska i na ogół eksponowane miejsce w społeczeństwie. To celebryci, dziennikarze, artyści, ludzie nauki... Podział na tych „światłych” i „moherów”, zainicjował sam premier Tusk, sprytnie zamykając dyskusję, co mogło być odczytane jako przyzwolenie na pogardliwy ton wobec drugiego człowieka.

Nergal szerzy treści promujące nienawiść i brak tolerancji. W każdej postaci złe, ale bezkarnie skierowane wobec większości (!) stanowią wypisz wymaluj zasadę wirusa w organizmie, który sam ma się wykończyć. Gdzie w Państwa myśleniu jest ta granica, poza którą nie widzicie już demokracji? Kiedy Nergal darł Biblię i rzucał ją w publiczność z komentarzem „żryjcie to gówno”? Kiedy odpowiednie organy na to nie zareagowały? Czy wtedy, gdy został zatrudniony przez publiczną telewizję jako gwiazda? Czy może gdy mówi się w kontekście Nergala o tolerancji zamiast o szerzeniu pogardy i nienawiści.

Jeszcze jedno. Nie ma demokracji, w której można bezkarnie nawoływać do mordu. Czym są słowa „dorżnąć watahę”, „mohery na stos”, literalne mówienie o zastrzeleniu i wypatroszeniu...? Właśnie nawoływaniem do mordu. Nie przez anonimowych dewiantów, ale przez tak zwane autorytety, ludzi władzy, grających pierwsze skrzypce w życiu publicznym. To uporczywe wieloletnie i zmasowane nawoływanie spotkało się z odpowiedzią w postaci zamordowania Marka Rosiaka, pracownika biura PiSu, którego zabił były członek Platformy Obywatelskiej. Z powodów politycznych. Deklarował, że tylko przez przypadek nie zabił przywódcy znienawidzonej partii. Zresztą czemu tu się dziwić. Kraj, w którym nauczyciele wzywają uczniów do marszu nadając hasło „Giertych do wora, a wór do jeziora”, co nie zostaje osądzone, natomiast jest promowane przez media w wielkiej fecie – oddalał się od demokracji wielkimi krokami. Czy w jakiejkolwiek demokracji nauczyciele mogliby bezkarnie i masowo zachęcać uczniów do morderstwa z instrukcją obsługi, jak zadać cierpienie?

3. Nie ma demokracji bez systemu edukacji – który kształci świadomych, wolnych, obywateli...

...z odwagą myślenia, promocją zdrowego rozsądku, który najzwyczajniej w świecie uodparnia na manipulację, uczy łączyć fakty i analizować sytuację, łączyć związki przyczynowo-skutkowe. A co mamy? Brak odwagi samodzielnego myślenia, strach przed „wychyleniem się”, podatność na manipulację, chwiejność wszelkiego systemu wartości i brak kojarzenia faktów. Profesor Krasnodębski przytoczył znamienną scenę. Na dworcu centralnym rozwścieczeni ludzie po kolejnej zapowiedzi większego opóźnienia pociągu. Z tłumu pada stwierdzenie „głosowaliście na Tuska, to teraz macie”. Na to odwraca się jakiś młody chłopak: „Tylko bez polityki proszę!”. Profesor to świetnie skomentował: W głowie tego młodego człowieka nie powstał związek przyczynowo-skutkowy pomiędzy wrzuceniem głosu do urny a sprawnością działania infrastruktury w kraju.

Podczas kręcenia filmu „Krzyż” byłam świadkiem niesamowitej rozmowy, która powinna być przedmiotem analizy psychologicznej. Tomasz Sakiewicz fizycznie odciągnął jakiegoś krzykacza, który atakował starszą kobietę modlącą się pod krzyżem. - Krzyż jest wykorzystywany politycznie - usłyszał od kogoś z tłumu. To co wy robicie... - Ale ja odciągnąłem agresywnego chłopaka od starszej, modlącej się kobiety... - broni się Sakiewicz.

- Śmiem twierdzić że to co pan robi, to „proceder pisowski” ciągnie jego rozmówca. - Ale co jest procederem? To że broniłem kobiety? - Uprawia pan proceder pisowski i koniec! I przyrzekam, że rozmówca mówił najzupełniej poważnie. Jak zaprogramowany i uodporniony na argumenty wyznawca sekty.

Popatrzmy. Kilka tysięcy młodych ludzi, wychodzi na Krakowskie Przedmieście bawiąc się, ale i wyrażając swoje zaniepokojenie o losy państwa. No rzeczywiście jest czym się martwić. Kilka miesięcy przedtem na terenie obcego niedemokratycznego mocarstwa, ginie prezydent Polski, śledztwo dziwnie oddano Rosji, premier zachowuje się jakby nie kojarzył, gdzie powinna być ulokowana jego lojalność... A ci młodzi ludzie największe zagrożenie upatrują w... krzyżu i wpływach kościoła na życie państwa. Brak mądrej edukacji sprawia, że młodzi ludzie stają się łatwym łupem do manipulacji. Można do woli żerować na ich kompleksach i najniższych instynktach, skutecznie im wmawiać, że staną się światli i z wielkich miast, jeśli podzielą przekonania polityczne partii władzy. Jaką demokrację zbudują ci młodzi ludzie? Jaką wolność sobie wyobrażą. Bo przecież od ich wyobraźni zależy kształt przyszłości naszego kraju.

4. Nie ma demokracji bez odniesienia do wyraźnie określonego systemu wartości.

Bez powiedzenia co jest dobre, co złe. Kto czyni zło, a kto zasługuje na uznanie. Jakie normy obowiązują. Oderwanie Polski od chrześcijańskiego systemu wartości, byłoby przetrąceniem jej kręgosłupa, odebraniem tożsamości, podeptaniem kultury i tradycji. Jeśli w zbiorowej świadomości w cenie jest spryt i chamstwo, a w pogardzie solidarność i prawość to NA PEWNO nie mamy do czynienia z demokracją.

5. Nie ma demokracji bez praworządności.

Jeśli system wyznawanych wartości nie ma przełożenia na system prawny. Jeśli kaci są nazywani ofiarami, ofiary - katami, jeśli donoszenie jest czymś nieszkodliwym. Jeśli można zabić kogoś i pozostać bez kary w teoretycznie „demokratycznym” kraju, tylko dlatego że lata temu sprawowało się władzę w systemie komunistycznym. Jeśli można morderców lansować na autorytety ... to nie ma praworządności.

Kara ma znaczenie nie tylko resocjalizacji. Zaspokaja poczucie sprawiedliwości społecznej, daje przykład przestrzegania ładu. Dlatego (obok docenienia zasług) pełni tak ważną rolę w społeczeństwie. Szczytem perwersji jest zamiana kary na nagrodę. Np jak oceniać odznaczenie gen Janickiego, szefa BORu odpowiedzialnego za bezpieczeństwo prezydenta, który zginął podczas wizyty służbowej w Rosji. Tego gen Janickiego, który bierze wynagrodzenie za zapewnienie bezpieczeństwa prezydentowi, generała, który wystawił jednego BORowca do ochrony prezydenta na lotnisku w Rosji, generała, który nie dopilnował swoich obowiązków służbowych z katastrofalnym skutkiem. Ja to oceniam jako akt niszczenia państwa - naszego dobra wspólnego - przez jego przywódcę (nie ma nic groźniejszego dla demokracji). Akt pogardy dla systemu wartości i praworządności. Sygnał niszczący system, o który powinno być oparte zdrowe funkcjonowanie państwa. A przy okazji niesłychanie demoralizujący przekaz dla młodych pokoleń Polaków.

6. Nie ma demokracji bez równości obywateli wobec prawa.

Od sprzedawcy po premiera. Tylko w reżimach władza może bezkarnie łamać prawo. Setki tysięcy Polaków, w tym także i ja, ocenia, że premier zadziałał na szkodę państwa, godząc się na niekorzystną dla Polski podstawę prawną śledztwa smoleńskiego. Tzw zdrada dyplomatyczna ścigana jest 129 art kodeksu karnego. Ale mentalność niewolnika silniejsza jest nawet od wykutych sloganów o równości. Wiele mówi o jakości naszej „demokracji” samo pytanie: Jak to? Postawić przed sądem... Premiera? Dziennikarze nawet nie wyobrażają sobie, że premier Tusk z jakichkolwiek powodów mógłby podać się do dymisji. Na konferencji prasowej salę przebiegł szmer śmiechu, kiedy Janek Pospieszalski usiłował wyegzekwować od premiera refleksję na temat odpowiedzialności za błąd polityczny, pytając czy poda się do dymisji?

W tych oparach reżimu nikogo nie dziwi zachowanie Hanny Gronkiewicz Waltz. Jednym protestującym pani prezydent stolicy donosi herbatę, na innych nasyła Straż Miejską, która bije protestujących tak dotkliwie, że jeden z obserwatorów protestu ląduje na 5 dni w szpitalu. Czy to nie jest dowód na nierówność obywateli wobec prawa? Adam Michnik może obrażać innych, a jak ktoś go krytykuje, odwołując się do treści jego własnych tekstów - idzie pod sąd niemal na pewną przegraną.

7. Nie ma demokracji bez przejrzystości życia publicznego.

Czy w demokracji można kupować ustawy? Bo w Polsce można. Wiemy ile to kosztuje. Ostatnio na oczach wszystkich Polaków uchwalono ustawę zmieniającą prawo tylko po to, by jeden z najbogatszych ludzi w Polsce, Ryszard Krauze, nie poszedł do więzienia. Niepokojącym symptomem jest dziwna śmierć Leppera, dziwnie gorliwie odtrąbiona przez wiodące media jako kolejny odcinek z serii samobójstw osób publicznych.

8. Nie ma demokracji bez wolności konkurencji...

...równych szans podmiotów gospodarczych w dostępie do rynku, równych szans obywateli np. w dostępie do zawodu. Polska jest krajem który utrzymuje jedną z największych w Europie ilość koncesji na wykonywanie różnych zawodów. Inaczej mówiąc - ten wolny rynek jest bardzo ograniczony koncesjami, na straży czego stoją ludzie podnoszący podatki i nazywający się LIBERAŁAMI. (odsyłam do punktu 1 o zamianie znaczenia słów. Wspomniana już wcześniej cenzura reklamy teoretycznie jest złamaniem prawa, ale w praktyce jest silną przesłanką na brak wolnego rynku.

9. Nie ma demokracji bez suwerenności narodu.

Premier, który najpierw rozbija wspólną wizytę polskiej delegacji w Katyniu, dogadując się z władzami Rosji ponad głową polskiego prezydenta, a po tragicznej śmierci prezydenta w trakcie tej wizyty, oddaje śledztwo w ręce Rosji... Zresztą po co o tym pisać, skoro wszystko to rozgrywało się na naszych oczach. Czy suwerenny kraj podpisuje na tak niekorzystnych warunkach umowę gazową z Rosją, powodując że Polacy mają najdroższy gaz w Europie? Jeśli prawdą jest to, co napisała Rzeczpospolita, że od każdego 1 Euro rekompensaty z Brukseli, Polska odprowadza do Niemiec... 85 centów. To znaczy że płacimy 85 proc. podatku od dochodów. Czy to są umowy świadczące o suwerenności? Podkreślę, że chodzi o pieniądze, które nie są pomocą, tylko rekompensatą za zamknięcie naszych zakładów ze względu na nadprodukcję w Europie.

Współcześnie utrata suwerenności nie dokonuje się jedynie poprzez zewnętrzną inwazję. O tym uczą się dziś studenci Akademii Wojskowych w Rosji. Chodzi o to, żeby wpuścić wirusa, tak żeby naród zniszczył się sam. Sięgnijmy do podręcznika dla studentów. „Zasada wirusa w wojnie informacyjnej” to artykuł Władimira Lisiczkina w pracy zbiorowej pt. „Problemy psychologii wojskowej” przedrukowany w obszernych fragmentach przez wydawnictwo Fronda. Tu bronią jest najprostsza psychologia i manipulacja. Otóż aby naród wykończył się sam - twierdzi rosyjski wykładowca - należy zlikwidować jego dumę narodową, odciąć go od historii i poczucia tożsamości, zamieszać w systemie odniesienia, w tym celu przyda się promowanie miernot na autorytety, należy sprawić by ludzie byli bierni, z niskim poczuciem wartości. O tym właśnie mówi podręcznik psychologii studentów wojskowych uczelni w Rosji. Patrząc na tysiące młodych ludzi na Krakowskim Przedmieściu krzyczących „krzyż do kościoła” i „mohery na stos” na długo przed przeczytaniem artykułu z rosyjskiego podręcznika - miałam skojarzenia z wirusem i brakiem systemu immunologicznego organizmu, który tworzy polskie społeczeństwo.

10. Nie ma demokracji bez poczucia tożsamości.

Bez poczucia wspólnoty tych, którzy chcą się zorganizować w państwo. Bez tego spoiwa „My, naród...”. Bez przekonania, że patriotyzm to nie tylko ideały, ale pragmatyka. Patriotyzm to niższa cena gazu. To dbanie o własny, wspólnotowy interes, to coś co na dłuższą metę się opłaca. Wiedzą to Niemcy, Francuzi i inne kraje europejskie, które bezpardonowo walczą w Unii o swoje interesy, o najkorzystniejsze ceny sprzedaży, zakupu, o promowanie własnej produkcji. W tym kontekście mówienie o wspólnym interesie Europy jest po prostu śmieszne. Nikt nie zadba o nas tak dobrze, jak my sami. A jeśli państwa nie interesuje patriotyzm, to dziś, w realu, będziecie państwo płacić najdroższą cenę gazu spośród niemal wszystkich Europejczyków.

Demokracja to nie jest puste hasło. Muszą być spełnione konkretne warunki, żeby mówić o demokracji. Dzień po wyborach rzecznik prasowy episkopatu, poproszony został o komentarz na temat tak wysokiego wyniku partii Palikota. „Żyjemy w kraju demokratycznym i wyniki wyborów są w odniesieniu do wszystkich partii odzwierciedleniem demokratycznego głosowania” - powiedział. Szczerze mówiąc już sam fakt, że rzecznik episkopatu musi nam wszystkim bardzo podkreślać, że żyjemy w demokracji budzi moją rezerwę.

Autorka jest reżyserem, nakręciła m.in. filmy „Trzech kumpli”, „Solidarni 2010”, „Krzyż” oraz „Lista pasażerów”. Jest także prezesem stowarzyszenia Solidarni 2010.


[źródło: rp.pl]

Kalendarz imprez
listopad 2024
PnWtŚrCzPtSoNd
 28  29  30  31  1 dk2 dk3
dk4 dk5 dk6 dk7 dk8 dk9 dk10
dk11 dk12 dk13 dk14 dk15 dk16 dk17
dk18 dk19 dk20 dk21 dk22 dk23 dk24
dk25 dk26 dk27 dk28 dk29 dk30  1
×